Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mileczna

kobieta, 43 lat, Holandia

170 cm, 98.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2013 , Komentarze (7)

Jutro kolejne ważenie. Wiem ,że chudniecie to nie tylko kilogramy, że ważne tez jest redukowanie obwodów najróżniejszych ale ... ale cholernie mi przykro kiedy ta idiotka waga wskazuje znowu to samo. Generalnie przygotowuje sie psychicznie juz od środy do tego ważenia - głownie czytajac wasze pamietniki.Pamietam czas cały ,że trzeba sie nie poddawać i te małe spadki to w tym momencie dość powszechne - poczatkowy spadek jest dość łatwy później organizm przyzwyczaja sie to przeprowadzonej zmiany i leniwieje. Może faktycznie czas cos lekko zmodyfikować. W ramach tej modyfikacji wprowadziłam ocet jabłkowy :) Może nie jest to jakas rewolucja ,ale myslę że nie zaszkodzi

Jeszcze sie z wami podziele dziwną rzecza ,która mi się przytrafila wczoraj. Otóż oglądając wczoraj jakiś durny serial nagle na ekranie pojawił sie gość jedzący czekoladowy tort. I naprawde pierwszy raz w życiu miałam absolutnie niepochamowana ochotę zjeść ten czekoladowy tort. Zaznaczam juz kolejny raz ,że jestem osoba która wogóle nie lubi słodyczy. Mdli mnie po jednym ciastku ... a po dużej porcji frytek nie :) Naszczęście nie przechowuje w lodówce ogromnych czekoladowych tortów i skończyła się na kostce gorzkiej czekolady i garści migdałów. Ale wierzcie mi - to było dziwne. Aż zaczęłam sie zastanawiac czy ja nie mam jakiś potwornych niedoborów magnezu? A tak nawiązujac do wczorajszego wpisu snikers przetrwal ten atak!

14 marca 2013 , Komentarze (9)

Przyglądam sie sobie codziennie i bardzo niepodoba mi sie to co widzę ... chodzi rzecz jasna o brzuchol jak bania. Ale tym razem jest jednak inaczej, tym razem w sensie przy kolejnej próbie odchudzania. Do tej pory kiedy po powiedzmy 2 miesiącach ascezy widziałam to co teraz - czyli brak piorunujacych postepów - zawsze odpuszczałam załamana jeszcze bardziej ,że to sie poprostu nie da. I w najlepsze na poprawe humoru zajadałam się niezdrowościami. I pewnie tez dzieki temu doszłam do wagi do jakiej doszłam. Tak czy tak teraz jest inaczej. staram sie cały czas pamietac o tym co osiagnęłam - mam już mniejszy rozmiar, wchodzę w stare jeansy w końcu to sooper jest. Wiem ,że jeszcze długa droga przedemną ale nie mam juz głupich pomysłów pt. schudnąć 14 kg w 14 dni :) Teraz nie jest z tym sama!

Wogóle to dopiero od momentu kiedy prowadze tu dziennik zaczełam jawnie nazywać to co robie odchudzaniem. Wcześniej na każde pytanie czy się odchudzam odpowiadałam stanowczo nie ,że conajwyzej zdrowo jem. Poprostu bałam sie ,żę nie wytrzymam w tych postanowieniach i za tydzień lub dwa wróce do punktu wyjścia i będzie mi wsyd zwyczajnie. Teraz już się niczego nie boję. A świadomośc ,żę jak przestane będzie mi wstyd dodatkowo mnie motywuje. W domu w szafce herbaciano kawowej od dwóch tygodni przesiaduje Snickers , patrze na niego codziennie przyrzadzajac herbatę i wiecie co? Kompletnie nie mam ochoty go zjeść. Im dłuzej tam lezy tym mi przyjemniej :))

 

13 marca 2013 , Komentarze (5)

Dziś po lekturze jednej z moich ulubionych motywatorek "nigdyniekochalam" doszłam do wniosku ,że jej historia jest bardzo zblizona do mojej. Z tym ,że ona szybciej podjęła decyzję na jaka ja czekałam niem 3 lata. Decyzję oczywiscie o "zabraniu się za siebie".

Podobnie jak Viktoria przyszedł moment ,że wkońcu znalazłam "tego faceta". W zasadzie aby podbic jego serce nauczyłam sie gotować. Więc nie trudno się domyśleć ,że jak tylko zamieszkaliśmy razem wymyslnym kolacyjkom i objadkom końca nie było. Mamy podobne smaki, oboje uwielbiamy jeść. Nadprogramowe kilogramy u mnie pojawiały sie raczej powoli przytyłam mniejwięcej w 19 kg w 3 lata - to chyba nie tak szybko. I stwierdzam ,że szkoda że nie szybko. Myślę ,że gdyby wzrost wagi był gwałtowniejszy szybciej by do mnie trafiło że nie moge jest tyle co Tomek i że poprostu tyje. Zasadniczo nigdy nie miałam problemów z wagą. Zawsze uprawiałam duzo spotu więc jakos ciężko było mojej głowie zrozumieć ,że to właśnie ja mam problem z otyłością. W zeszły roku wzielismy ślub. Oczywiście strasznie sie niby odchudzałam do daty slubu żeby dobrze wyglądać. Efekt był taki ,że osiagnełam najwyższą swoja wagę 89 kg. Zdecydowanie strwierdziłam ,że jak przekroczę 90 to sie naprawde załamię. I nastapiła pierwsza faza odchudzania. Tak wyglądałam ważąc 89 kg - oczywiście zawsze schowana za Pana Pancia :)

Wtedy przeszlismy na diete wspólnie. Wynik u mnie -7kg ,ale jakoś końcem października samozaparcie zanikło i do świat miałam już +4kg czyli 87 w sumie. I tak naprawdę to potrząsnęła mna babcia tekstem "ty znowu przytyłaś zamiast schudnąć". Na babcię nie mogłam sie gniewać - bo oczywiście na podobne uwagi mamy reagowałam fochem do kwadratu. I niby slyszałam juz takie uwagi milion razu ,ale widać to był ten o jeden raz za dużo. I tak od stycznia trzymam się do dziś. A z wami to się będę trzymać do końca świata :) Póki co mój wynik to 7,6 kg. Niestety od 2 tygodni waga stoi ,ale walśnie dzieki wam nie mysle o tym wcale.

Poprostu: Alleluja i do przodu! 

13 marca 2013 , Komentarze (3)

Dziś mnie dopadło wyobrażenie samej siebie tj. uświadomiłam sobie jak źle wyglądam sama w swoich oczach. Myśle ,że nie bez znaczenia jest moja 2 letnia notoryczna nadwaga ( w kulminacyjnym momencie to juz była regularna otyłość). No w każdym razie w zeszłym tygodniu z okazji dnia kobiet firma nam zafundowała ( w sensie wszystkim dziwczynom) Biusting i Puping ,czyli spotklanie z brafiterką i stylistką. Moje wyobrażenie o sobie było takie: otyła, z niewielkim biutem i średnio ubtana - bo otyła ... a usłyszałam ,że proporcje mam idealne, biust raczej duzy i dobże dobieram kolory i fasony do swojej figury. Wiem ,ze to potwornie banalne co pisze, ale chodzi mi w tym o to jak najczęściej okrutnie same siebie ocenimy. i postanowiłam z tym walczyć! Nie tylko u siebie :) 

 

Bo każdy lew to przecież tylko kot ... więc w druga stronę tez powinno zadziałać :)))

12 marca 2013 , Komentarze (3)

Mimo ,że delikatnie mnie wieczorna sniezyca sflustrowała jakieś wstapiły we mnie nowe siły. Nie poddam sie tej wrednej wadze i napewno nie dam jej satysfakcji - jeszcze będzie spadać tak jak ja jej zagram :). Moze faktycznie ostatnio troche za mało jadłam. Wróce chyba do razowego chleba 2 - 3 w tygodniu. Tak czy tak owzyskałam siły - oczywiscie po lekturze waszych pamietników. Mój cel jest osiagalny tylko absolutnie nie moge się teraz wycofywać. Zatem plan na dziś :

I Śniadanie jogurt+płatki, II Śniadanie serek wiejski z pomidorem i szczypiorkiem, przekąska: kiwi , OBJAD: zupa, Kolacja: znowu dorsz w szynce parmeńskiej (wczoraj dałam rady wcisnać tylko pół porcji). Do tego yerba mate i woda mineralna. Aktywność: kręgle - we wtorki ma ligę.

Ach ...ależ jestem naładowana motywacją. Chwytać za kije, za hantle.

Niech moc będzie z wami!!

 

I znalazłam wkońcu jakieś zdjęcia z mojej największej wagi ... ale jakoś boję się porównywac z tymi obecnymi z obawy nie zauważenia żadnej różnicy. No nic ... przemysle to sama ze sobą i może spróbuję. Generalnie zaczęłam narzekać mężowi ,że tak mało mam zdjęć i razem nie mamy za wiele ,a on mi przypomniał jak połowę zrobionych wtedy zdjęc usunęłam z wiadomych powodów :(

Powodzenia dla nas wszystkich :))) 

11 marca 2013 , Komentarze (9)

W sobote postanowiłam wyszukać zdjęcia z wakacji - dodam ,że był to na "tydzień miodowy" i zestawic z jakims zdjęciem "obecnym" czyli minus te 7,6 kg. I wyobraźcie sobie nie mam zdjęć. Jedyn zdjęcia jakie pozwoliłam sobie zrobić to ja po szyję zanużona w wodzie - kurcze trochę słabo. Do tego stopnia nie chciałam sie fotografować ,że z tygodnia miodowego mamy z meżem dwa wspólne zdjęcia. Na jednym jestem za nim całkiem schowana :) Tak że postanowienie na ten tydzień wkońcu się obfotografować aby juz nie bawem robic sobie takie zestawienia:

 

11 marca 2013 , Komentarze (3)

Noi musiało dopaść i mnie :( Waga od dwóch tygodni stoi w miejscu. Co prawda po sobotnim gruntownym mierzeniu ujawniłam zmniejszenie obwodu w talii o 3 cm i tylez samo w pasie, ale ta waga nieco mnie podłamała. Z tego wszystkiego w łikend nie miałam motywacji żeby jechać do lasu:( W sobote dzielnie sprzatalismy mieszkanko - co zdecydowanie jest cięzkim treningiem. No nic nie ma się co mazgać ,ale nie jest to przyjemne.

Kolacja na dziś: dorsz w szynce parmeńskiej - mam nadzieje ,że wyjdzie pysznie.

8 marca 2013 , Komentarze (11)

Witajcie,

Nareszcie udało mi się dostać razowy makarot spaghetti! Wiem ,że mogę z lekkim sosem miesnym zjeść także inny kształ makaronu ale spaghetti to jakaś taka psychologiczna rozpusta. Zrobiłam lekki sos z mielonym mięsem z kurczaka i passata pomidorową. I powiem wam całkiwicie bez ściemy ,że dużo bardziej mi smakowała ta wersja "light" niż to co znałam czyli mieso wieprzowe i zwykły makaron. Wogóle ostatnio z mężem stwierdziliśmy ,że dużo bardziej nam smakuje makaron pełnoziarnisty.

 

Oczywiście pamiętam pamietam : nawet pełnoziarnistego makaronu nie jemy codziennie :)

Odkryliśmy też inne rzeczy. Np. kaszę jęczmienną - juz sobie naprawdę nie moge wyobrazić objadu z ziemniakami. Mało tego ostatnio mąż sie chwalił ,że wchodzi już w niedawno jeszcze za małe jeansy więc pomyslałam że można wykonać małą rozpustei zjeść te 3 ziemniaczki do objadu. Ja osobiscie nie miałam ochoty, ale myslałam że zrobię mu tym przyjemność ... a on kategorycznie zarządał kaszy :) bo ziemniaki mu gorzej smakują! W szoku tez byłam jak zaczą jeść mój chrubki chlebek i tez ze zdziwieniem stwierdził ,że mu bardziej smakuje niż np. bułki. Bo mój własny chlebek smakuje mu bardzo :))) ale dawno juz jakos nie robiłam.

Wszystkim będącym jeszcze przed objadem życzę zatem smacznego :)))

7 marca 2013 , Komentarze (6)

Juz naprawde poczułam wczoraj wiosnę. śpiew ptaków, słońce na twarzy i nareszcie brak konieczności opatulania się na siódmą stronę. Wynik : 4639 kroków NW co daje 480 kcal popalonych. Pies po pachy w błocie - w promocji była zatem i kąpiel. Mimo to czułam sie tak cudowanie :) Póki co wiosna jest raczej nie śmiała ale już niedługo to naprawde zacznie wyglądać cudownie.

Piszecie w pamiętnikach o sposoby/zamienniki na słodycze ... a macie pomysły zastępowania słonych przekąsek: frytury i chipsów?

 

6 marca 2013 , Komentarze (1)

Jest środa i już bez wątpienia wróciłam do realizacji postanoweń! 

I Śniadanie : kefir + sok wycisnięty z marchewki i jabłka

II śniadanie: chrupki chlebek z marynowanym łososiem

Objad: zupa ogórkowa

Podwieczorek: chrupki chlebek

Kolacja: łosoś pieczony + brokuł i sos czosnkowy + 3 łyżki kaszy jęczmiennej

W sumie daje mi to 1293 kcal - myślę ,że całkiem przyzwoicie :)) Dzisiaj jest znowu tak pieknie ,że napewno spaceru sobie nie podaruję. W sobotę ważenie - po 2 tygodniowej przerwie, trochę sie poje podwyższenia wyniku. Chociaż musze pamietać ,że owszem w łikend sobie pozwoliłam na szaleństwo ale bylismy w górach, w dodatku spacery w śniegu po kolana jednak sa bardziej "kaloryczne" niż moje codzienne nordick walking po płaski zupełnie lesie. Tak czy tak juz sobie tą niedzielę wybaczyłam.

 

Pozdrawiam i trzymam za wszystkich kciuki!