-20 kilo:)
Nareszcie doszłam do wymarzonej wagi 58 kilo. Jestem przeszczęśliwa. Byłam na weekend w górach i tam mi się zdarzyło zgrzeszyć, wcale nie mało razy:) Do tego przyszła@ Jak tylko wróciłam do domu to z wielkim strachem stanęłam na wagę... Patrzę a tu waga 58,0. Teraz będę robiła wszystko co w mojej mocy, by tą wagę utrzymać. Jak tylko znajdę chwilę to wrzucę swoje zdjęcia porównawcze. Pozdrawiam wszystkich gorąco i idę smażyć schabowe dla rodzinki:)
Został mi jeszcze jeden kilogram do zrzucenia:)
Ale, ten czas szybko leci. Tyle potu, wyrzeczeń, niedospanych nocy, żeby móc poćwiczyć........... Warto było!!!! Czuję się super, świetnie, fantastycznie. To jak drugie życie:) Został mi jeszcze jeden kilogram do celu. To już tak niewiele:) Kusi mnie żeby zrzucić, jeszcze oprócz tego ostatniego kilograma jeszcze ze dwa, ale moja rozciągnięta skóra woła BASTA. Teraz czas by koncentrować się na stabilizacji. Strasznie się boję... Nie mogę zaprzepaścić tego co już udało mi się osiągnąć:)
SŁODYCZE :((((( pokusiłam się......
Niema czym się chwalić. Zjadłam pół czekolady i kawałek ciasta z kremem.Jak zwykle mam straszne wyrzuty, może to i dobrze, bo wiem, że źle zrobiłam. Jutro będę grzeczna. Obiecuję. Jak mały mi zaśnie postaram się pojeździć jeszcze godzinę na rowerku.
Jeszcze 2,5 kilo i wystarczy:) Stabilizacja
nadchodzi....
Moim pierwszym celem, było dojść do 60 kilogramów. Zostało mi jeszcze pół kilograma:) Z tego względu zmieniłam dziś swoją wagę docelową na pasku 58 kilo. Myślę, że to będzie odpowiednia waga dla mnie:) Jak już ją osiągnę poproszę Was o opinię:) Nie chcę chudnąć więcej z uwagi na moje piersi z których zostały już śladowe ilości:) Odchudzanie i karmienie zrobiły swoje. Na myśl o stabilizacji aż drżę. Uważam, że jest trudniejsza od samego odchudzania. Nie wiem jak do niej podejść. Może znacie jakieś sposoby by zacząć w miarę normalnie jeść i nie przytyć???
Zdjęcia, porównanie:)
Już troszkę kilogramów zleciało więc czas na zdjęcia. Uwaga, te pierwsze są drastyczne:)
Teraz....
Jeszcze trochę pracy mnie czeka, ale już czuję się znacznie lepiej:)
Koniec zabawy!!!
Do lata już mało czasu. Ja miałam do tyłu cały weekend, a wczoraj na wieczór najadłam się słodyczy. Nie wiem co się ze mną działo, nie potrafiłam sobie odmówić. Jednocześnie zdawałam sobie sprawę z tego, że będę na siebie potwornie zła. Łakomstwo było jednak silniejsze. No nic, było minęło.... Mimo wszystko nie odpuściłam wczoraj ćwiczeń, jak to zazwyczaj robię przy wpadce. Wczoraj miałam wilczy apetyt, który próbowałam zagłuszyć cały dzień wodą. Dziś już jest dobrze i czuje się bardziej zmotywowana i silniejsza.Wiem, że niedużo mi już zostało do pierwszego celu. Nie mogę sobie odpuścić przy samej mecie. Druga sprawa, to lato tuż tuż... MUSZĘ SCHUDNĄĆ I JUŻ:)
Porażka
Jestem żałosna. Tak dobrze mi szło. Waga ładnie spadała i co? Przyjechali znajomi na weekend. Było dużo ciasta, sałatek, ryby po grecku, po japońsku, flaczki i tak się zaczęło. W sobotę rano było ok, potem po południu zaczęłam podjadać ryby, potem zjadłam kawałeczek ciasta, bo pomyślałam sobie, że przecież tak dawno nie jadłam i mi też od życia się coś należy.... Tak się zaczęło. Później zjadłam zawijany schab z mięsem mielonym i serem, kilki kawałków ptasiego mleczka, kilka emememsów a potem to już nie pamiętam.... Dziś było podobnie. Dopóki nie spróbuje czegoś czego mi nie wolno to jest ok, jak spróbuje to wpadam w jakiś amok. Zła jestem na siebie strasznie. Do tego tak się napchałam, że jest mi niedobrze. Jutro zjem tylko warzywa. Mam nadzieję, że nie zostanie mi dużo do zrzucenia po tym objedzeniu...
Euforia:)
Jestem taka szczęśliwa, że już nie dużo mi zostało do celu. Na tym nie zaprzestane:) Później jeszcze zrzucę kilka kilogramów, ale już czuje się o wiele lepiej:) Nie mam już kompleksów, mogę fajnie się ubrać. Ostatnio byłam na zakupach i już nie mam problemu dostać na siebie spodnie, mimo, że nie mam jeszcze idealnej figury. Cellulit o wiele mniejszy, ale moją zmorą są piersi:( Odchudzanie i karmienie, zrobiły swoje niestety i dużo straciły na rozmiarze i jędrności, mimo, że nigdy nie były duże. Brzuch, też nie jest taki jaki bym chciała, żeby był. Jest troszkę sflaczały i mam dużo rozstępów, ale na częście piersi i brzuch można ukryć pod ubraniem. Mam większą pewność siebie i nie mam już kompleksów. Życie zupełnie się zmieniło. Nie myślę już ciągle o tym, że jestem gruba i wszyscy się z tego powodu na mnie patrzą. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać to co już osiągnęłam :) Za Was wszystkich trzymam kciuki:)
Z moich planów nici... jestem zła.
Wszystko pięknie, ładnie było z dietą. Śniadanko tak jak zaplanowałam, obiad też ale kolacja o 21 to nie to co miałam zamierzone. Dziś zostaliśmy zaproszeni na grilla i zjadłam o tak późnej porze 2 ryby grillowane. Co prawda bez chleba, ale tak się nawpierniczałam, że aż mi niedobrze jest i do tego męczą mnie wyrzuty sumienia. Normalnie to ostatni posiłek jem ok 17, więc mój organizm nie jest przyzwyczajony do jedzenia tak późno. To jednak nie wszystko. Miałam tak zwariowany i zajęty dzień, że nawet 5 minut nie poćwiczyłam. Strasznie mi z tym źle. Chyba się uzależniłam od ćwiczeń. Nie dość, że nie spaliłam kcal to jeszcze się nażarłam. Gdybym mogła cofnąć czas...
ufffff Waga wróciła do normy:)
Po co ten stres? Nie będę się ważyła codziennie. Dziś jest nawet 20 dag mniej. Oddaję wagę do przechowania, będę się ważyła co tydzień. Mam nadzieję, że wytrzymam:) Później wrzucę swoje zdjęcia siniaków po hula hop:) Wyglądają strasznie, ale już nie bolą. Spadam poćwiczyć. Pa pa