Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jeszcze nie ma wiosny ale ja już myślę o letnich upałach a co za tym idzie bardziej skąpych ciuszkach i tu niestety pojawia sie problem, na plaży czy w obcisłej bluzce nie ukryje nadprogramowych wałeczków i niezbyt płaskiego brzuszka, żeby tego było mało od pewnego czasu regularnie jem w fast foodach co pogorszyło całą sytuację i już jakiś czas temu patrząc w lustro stwierdziłam, że jest mnie chyba coraz więcej ale niestety nie pomyślałam o diecie czy ćwiczeniach dopóki mój szczery do bólu facet powiedział to drastyczne zdanie "chyba Ci się ostatnio trochę przytyło". Najgorsze jest to, że ma rację i nawet nie miałam odwagi zaprzeczyć, bo dobrze zna moje nawyki żywieniowe. Kocham jeść i spać, zdecydowanie brakuje mi ruchu. Czas to zmienić ale potrzebuję motywacji, dlatego tu jestem :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 30758
Komentarzy: 284
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 29 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
nydrea

kobieta, 31 lat, Łódź

170 cm, 58.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 sierpnia 2013 , Komentarze (7)


hehehe
nie no bez przesady, cheat day owszem ale z głową.
Spotkałam się z przeróżnymi opiniami na ten temat ale nie ma to jak wyrobić sobie własną, ja osobiście uwielbiam co jakiś czas pozwolić sobie na takie szaleństwo (w granicach rozsądku oczywiście). 
I wyznaję jeszcze jedną zasadę - to co jem w te dni pozostaje tajemnicą ;p 



OFICJALNIE OGŁASZAM, IŻ KOLEJNY CHEAT DAY ODBĘDZIE SIĘ ZA...

...
...
...
20 skalpeli z ewą 

Im szybciej je zrobie tym prędzej nadejdzie ten dzień, więc jutro ruszamy do roboty !
Tak samo oficjalne ważenie i mierzenie nastąpi po tych właśnie treningach. Wcześniej nawet nie spojrzę na wagę a centymetr schowam gdzieś głęboko żeby nie kusił 
Jestem pewna, że do końca miesiąca osiągnę swój cel, życzcie mi tylko wytrwałości w postanowieniach. 

Pełna optymizmu opuszczam Was moje drogie i wracam jutro z jeszcze większym zapałem ! 
Pozdrawiam i buzioooole 






8 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

No to kolejny dzień za nami, UDANY dzień, bez papierosa, bez jedzenia po 18 i z hektolitrami wylanego potu przy ćwiczeniach. Rano skalpel, wieczorem skalpel plus pół killera ale już nie dałam rady w ten skwar. Momentami robiło mi się słabo ale byłam z siebie dumna. Dużo dzisiaj jadłam, to chyba przez to rzucanie palenia, ale zdrowych rzeczy, sałatki, pomidorki, jogurt naturalny, chrupkie pieczywko zamiast chleba, kawałek chudej szyneczki, zielony ogórek, marchewki. A na podwieczorek zjadłam sobie loda, tak dla przyjemności. Odchudzać się radykalnie nie muszę, więc ten lód na pewno mi nie zaszkodzi. 
Jutro na 8 do pracy... jakoś dam radę ;) 
niby jutro wypłata ale mam tyle wydatków w tym miesiącu, że na moje małe przyjemności niewiele wystarczy :( 
a miałam jechać do Krakowa...
No nic, coś wykombinuję. 
Ma się ochłodzić w końcu :D :D :D
czekam na burzę.
no i spadam spać, bo rano wstaje, skalpel, śniadanie i do pracy !! :) 
nienawidzę tej roboty ale wejdę tam z uśmiechem, dokładnie takim jaki zawsze mam w marzeniach gdy dają mi wypowiedzenie ;p 

3majcie się i do jutra ! :* :*


8 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Dzisiaj zrezygnowałam ze słońca, bo ramiona i dekolt troszkę mnie pieką po wczorajszym opalaniu. Pierwszy dzień bez papierosa i ciągle chodzę głodna. Rano zrobiłam skalpel i pół killera i wypociłam chyba całą wodę z organizmu ;p na dzisiaj zaplanowałam kolejny skalpel, bo bardzo lubie te ćwiczonka a co do killera to ja mu jeszcze kiedyś pokażę, tylko nabiorę kondycji. 
No i SUKCES, nie zjadłam nic po 18 wczoraj i dzisiaj robimy tak samo :D 
miało to swoje skutki uboczne, pokłóciłam się z M troszkę ale głodna nie jestem sobą :D 
Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia w domu ale jak się ogarnę to pójdę sobie chyba na loda, a co. 





7 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Dzisiaj troszkę mnie słońce przypiekło, szczególnie na ramionach ale masakry nie ma, nogi mi się ładnie opaliły, brzuszek też choć muszę przyznać, że do końca jeszcze nie jestem zadowolona z opalenizny. Pół dnia na słoneczku, potem w domu, pierwszy raz zrobiłam cały skalpel i było super, pot napływał mi do oczu ale byłam z siebie mega dumna. Znowu zaczęłam przywiązywać uwagę do tego co jem, robię sobie sałatki, zamiast słonych przekąsek chrupię marchewki, w mojej lodówce znów zagościły jogurty naturalne. Brakuje mi trochę pomysłów na takie fajne dietetyczne obiadki. 
Pierwszy dzień mojego niejedzenia po 18 mam nadzieje, zakończę sukcesem. 
Chociaż jest mi strasznie ciężko, co chwilę chodzę do lodówki i patrzę, zamykam, patrzę zamykam, mam nadzieję, że się nie ugnę. 
Za to już wiem jak będzie mi smakowało jutrzejsze śniadanko :) 
Jutro czwartek, ostatni dzień leniuchowania i wygrzewania się na słoneczku, bo w piątek do pracy i maratonik, po 10h do wtorku z czego sobotę mam niby wolną. 
Jeeezu jak mi ciężko bez jedzenia, dobrze, że tutaj mogę wylewać swoje żale, czytać Was i motywować się. 
Trzeba wziąć się w garść, ten dzień to zmiany, wielkie zmiany, koniec narzekania na figurę, bo nie jest taka zła a nawet fajna bym powiedziała chociaż może być jeszcze lepsza i to chcę osiągnąć ćwiczeniami.
No i wypaliłam dzisiaj ostatniego papierosa, zwiększy to szansę, że wrócę do biegania :) 
Czas się wziąć za siebie a nie tylko narzekać.
Po wypłacie planuje jednodniową wycieczkę, może Kraków? 
W te wakacje nigdzie nie byłam a taka jednodniowa wycieczka na pewno sprawi mi wiele frajdy.
No dobra, idę dalej walczyć z pokusą jedzenia 3majcie sie, buziole :*


6 sierpnia 2013 , Komentarze (11)

Ostatnio psychika mi wysiada. Przez większość czasu leżę, nic mi sie nie chce, wszystko jest bez sensu. Tylko spotkania z M dają mi kopa ale widzimy sie raz na tydzień. Dzisiaj pomyślałam trochę nad moim życiem, mam na koncie mnóstwo porażek ale też jest przecież jeden sukces - schudłam tyle ile sobie założyłam. Jest jedno ALE, nie wyglądam tak jak chciałabym wyglądać. Mam w głowie stworzony obraz siebie idealnej i rzeczywistość zbyt bardzo odbiega od tego. Chce skończyć z narzekaniem, wiecznym grymasem na twarzy i zacząć budzić się z uśmiechem. Naładowana pozytywną energią będę lepiej postrzegana przez świat. No i przede wszystkim trzeba ruszyć sie do ćwiczeń i z każdym dniem być coraz bliżej celu, coraz bliżej ideału. Czas leci bardzo szybko, odchudzam się od marca a jeszcze nie wyrobiłam sobie nawyków, które chciałam sobie wyrobić, np. nie jeść po 18 i
 przede wszystkim odżywiać się zdrowo. Nic samo nie przyjdzie, wczoraj też miałam mały kryzys i z wielkim bólem dupy ale jednak wstałam i poćwiczyłam. Dziś z rana przyszło mi to nawet z przyjemnością kiedy centymetr pokazał mi w talii 62 cm (!) wczoraj było 64... trochę ruchu i pomału kończą się moje problemy ze wzdęciami. 
Teraz wrzucę kilka swoich zdjęć, jak czuje sie beznadziejnie to sobie je oglądam, bo nieskromnie muszę przyznać, że widać różnicę 
Wszędzie spadło cm ale w nogach... masakra.


a to mój brzuszek:


te ostatnie zdjęcia są z dzisiaj. Przypomnę tylko, że ubyło mi 6 kg, a w cm to wygląda tak : 


Teraz zjem coś małego i spadam na słoneczko :) 
3majcie się.

30 lipca 2013 , Komentarze (6)

Dawno mnie nie było, przez jakiś czas nie mogłam dodać wpisu a później to praca itd. 
Baardzo cieszę się, że osiągnęłam swój cel  54 kg !!!! i w sumie na tym koniec mojego odchudzania. Chciałabym jednak zacząć ćwiczyć, żeby moje ciało nabrało ładniejszych kształtów i muszę znów zacząć odżywiać się zdrowo, bo od dwóch tygodni jem wszystko co nie zdrowe ale na szczęście nie tyje, czyli nie ma jojo ;p  Wczoraj caały dzień sie opalałam a dzisiaj już pogoda się zepsuła ale to dobrze bo odwiedziła mnie @ i nie chce mi sie wychodzić ;p ten weekend w pracy dał mi mocno w kość, wróciłam ledwo żywa w niedziele około północy i tak sie cieszyłam wczoraj, że mogę sobie odpocząć, wygrzewać się na słoneczku, popijać kawkę mrożoną :) :) :) Tak sobie myślę, że moje -6kg to połowa sukcesu bo teraz to musze utrzymać wagę a to też nie jest takie proste. Nadal nie mam wagi, więc nie moge tego kontrolować, bo ważę się u siostry raz na miesiąc. Z M się układa, choć na horyzoncie jakiś czas temu pokazał się pewien pan ale szybko sie przekonałam co to za typ. Taka cicha woda. Tu niby taki skromny, małomówny, bardzo koleżeński a tak naprawdę to podrywa połowę dziewczyn u mnie w pracy ale tak po cichu, żeby sobie nie zepsuć wizerunku skromniachy. Teraz mi napisał, że chce mnie zabrać do kina, ale ja sie z nim nigdzie nie wybieram. Spotkałam sie z nim raz na piwo i owszem nie skończyło sie na jednym piwie ale ogarniałam życie a on troszke chyba przesadził z alkoholem, bo w sumie wyszło tak że musiałam go prowadzić, no i gadał od rzeczy. Troche w tym mojej winy, bo spotkaliśmy grupe dziewczyn na mieście i jedna z nich miała urodziny i chciały sie z nami napić wódki, dałam mu mój kubeczek, jemu nie wypadało nie wypić i tak oto opiłam kolegę. Wróciłam do domu o 4 i nie odezwałam sie do M przez cały dzień i noc. Stwierdziłam, że skoro mu nie zależy to nawet nie zauważy mojej nieobecności, niby dzwonił raz ale nie odebrałam. Rano gryzło mnie sumienie niesamowicie, jeszcze dzień wczesniej chciałam skończyć z M, bo widziałam że nic nie znacze w tej relacji ale juz rano czułam się z tym pomysłem źle. Napisałam mu smsa z przeprosinami, że sie nie odzywałam a on wieeelce obrażony, że sie martwił, że nie mógł spać i w sumie to zrobiło mi sie miło, pokazał, że troche mu na mnie zależy. A potem to już było tylko lepiej. Jak sobie uświadomił, że może mnie stracić to zaczął bardziej okazywać mi uczucia. Faceci ;p W brzuszku mi burczy, idę sobie zjeść zupkę brokułową. 3majcie się i miłego dnia Wam życzę :) 

27 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Dziewczyny masakra nad masakrami. Wczoraj siedziałam sobie w domu i szykowałam się na spotkanie ze znajomymi, aż tu nagle dopadł mnie OGROMNY głód, wpychałam wszystko co napotkałam na drodze, słodkie, słone, kwaśne, tłuste i ogólnie niezdrowe. Nie wiedziałam co jest pięć dopóki nie spojrzałam w kalendarz gdzie szyderczo uśmiechała się do mnie
ratunku
dzisiaj od rana dobrze sie trzymałam, dietka super, ćwiczonka super i o godzinie 21 TO SAMO CO WCZORAJ.

Aż mnie mdli od tego wszystkiego =(

dla mnie najgorsze są dni przed, jak już dostanę to jakoś potrafię się kontrolować ale trzy dni przed zaczyna sie armagedon, pożeram jak maszyna plus huśtawka emocjonalna, histerie różnego typu. 
Nvm.
Teraz siedzę przerażona, że przytyje ze sto kilo
ciągle powtarzam:
"Małgorzato opamiętaj się."

Jutro na 12 do pracy do 21, więc w miarę spoko, mam nadzieje, że wytrzymam ten ból, który już teraz czasem mi doskwiera.
Nienawidzę siebie za to obżarstwo, patrze w lustro i widzę grubasa. 
Za karę jutro rano jak wstanę wyrobie 200 % normy w ćwiczeniach, nie ma opcji i nie ma, że boli. 

 
M mi dał do zrozumienia bardzo wyraźnie, że to nie ma przyszłości dlatego chyba zakończę tą znajomość zanim on to zrobi. 
będzie okropnie bolało, będą łzy i nieprzespane noce
ale nie chce być z kimś komu na mnie nie zależy, ja w końcu kiedyś się z niego wyleczę.
Jedno jest pewne, przez najbliższe sto lat żadnych samców, 
mam ich dość.

zobaczę jeszcze co u Was słychać i mykam lulu 

no i jeszcze trochę obrazków, może mnie to zmotywuje to ogarnięcia się





26 czerwca 2013 , Komentarze (4)


Tak wyglądałam dziś rano, leniuch mnie dopadł ale silniejsze były wyrzuty sumienia, bo wczoraj zjadłam z mamą tonę ciasta drożdżowego z dżemem więc wstałam i zrobiłam sobie parę treningów z ewką, pot lał się strumieniem i kapał na podłogę ale było super  

Też tak macie, że po jakimkolwiek wysiłku fizycznym (bieganie czy ćwiczenia) macie taki wilczy apetyt ? czy tylko ze mną coś nie tak ;/ po to ćwiczę, żeby spalić, przecież jak sie napcham po treningu to nic mi nie dadzą te ćwiczenia... próbuje zapić ten głód wodą ale to tylko na początku pomaga.
 
Nie wiem, do obiadu jeszcze daleko a chciałam raz na zawsze skończyć z podjadaniem między posiłkami, więc będę głodować  dodam jeszcze, że śniadanie było dosyć treściwe i najadłam się nim...

Dużo do zrobienia dzisiaj mam a tak mi sie nie chce 
cud, że ruszyłam dpe do ćwiczeń. 

motivatiON:




papatki 

24 czerwca 2013 , Komentarze (10)

Jest już grubo po 18 i mam nadzieję, że tym razem mi się uda już nic nie jeść. Baardzo bym chciała żeby mi to weszło w nawyk, bo wiem, że gdybym sie nie obżerała na noc to nie musiałabym się martwić wzrostem wagi. Dzisiaj zrobiłam sobie kolejne zdjęcia, porównałam z tymi z marca i stwierdzam, że jest OK. Jak jeszcze trochę schudnę to nie zaszkodzi a jak nie to też płakać nie będę. Na chwilę obecną wszystko stoi, ani nie tyje ani nie chudnę. 

Śniadanie. Banan, kawa z mlekiem (bez cukru), sałatka (pomidor, papryka, ogórek małosolny, kilka listków bazylii) 

II śniadanie. Jogurt z musli 

Obiad. Młoda kapusta + malutka pierś z kurczaka w panierce od mamy ;d 

Kolacja. Sałatka (pół pomidora, ćwierć papryki czerwonej, ogórek małosolny, 3 jajka na twardo, koperek) 

Za sobą mam 100 brzuszków a zaraz idę pobiegać z 30 minut ale czekam aż sie bardziej ściemni bo wtedy jakoś mi fajniej jest  od jutra chciałam bardziej sie przyłożyć do ćwiczeń żeby sobie ładnie wyrzeźbić brzuszek, pośladki i nogi  

Macie tu jeszcze moje zdjęcie porównawcze

3majcie sie i do jutra 

24 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Ostatnio nie pisałam, bo miałam niezłe humorki i musiałam sama siebie okiełznać  Dziś jest już lepiej ale jestem na siebie troche zła, bo każdego dnia mówię sobie, że nie będę podjadać, nie będę jeść po 18 no i jak zwykle około godziny 21 mam mega napad głodu i w ogóle się nie pilnuję. Wiem, że gdybym tak nie robiła efekty mojej diety byłyby o wiele lepsze. Denerwuje mnie też to, że moje życie kręci się wokół jedzenia, może dlatego, że mam urlop i od dwóch tygodni siedze w domu i nic nie robie hihi ale niedługo idę do pracy, gdzie na jedzenie niestety nie mam w ogóle czasu. Poza tym chcę zmienić pracę i przede wszystkim pracować w tygodniu, bo od września zaczynam szkołe w trybie zaocznym. 
A jeśli chodzi o dzisiejszy dzień to mam mnóstwo planów, dużo do zrobienia pod względem ćwiczeń, biegania i sprzątania :) pod wieczór zobaczę co mi z tych planów wyjdzie. 


Teraz z innej beczki, od rana oglądam tvn24 i ja chyba mam za słabe nerwy, 5 lat więzienia dla kierowcy tira, który zjechał z pasa i czołowo zderzył się z busem, zginęły 3 osoby, to już mnie przyprawiło o gęsią skórkę do tego filmik z tego wypadku ale najbardziej wstrząsnęła mną wypowiedź matki chłopaka, który zginął... Druga sprawa, to jakiś pijany kierowca u mnie w Łodzi wjechał w matkę z wózkiem, matka nie żyje, dziecko w szpitalu. Nawet ciężko mi to skomentować, bo na samą myśl mam dreszcze. Nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę głupio, że ostatnio byłam takim wielkim dołku a tak naprawdę powodów do załamania nie miałam, wręcz przeciwnie powinnam się cieszyć z tego, że jestem zdrowa, mam dach nad głową, nie tonę w długach i wymieniać można w nieskończoność. Warto czasem zatrzymać się na chwilę w tym ciągłym biegu  i po prostu posilić się o chwile refleksji. Narzekając, że mam np. grube uda powinnam raczej sie cieszyć, że mam na co narzekać, więc dziewczyny, jakkolwiek to brzmi narzekając cieszmy sie, że możemy narzekać, a najlepiej to nie narzekać w ogóle  Rzadko publicznie wygłaszam swoje przemyślenia, zawsze raczej trzymam to w sobie ale czasem aż się we mnie gotuje jak oglądam serwis informacyjny. Na szczęście przywrócili mi wiarę w ludzi, pokazując chłopaka, który przez 20 minut reanimował koleżankę, którą uderzył piorun i uratował jej życie ale boję się, że jak kiedyś,  nie daj Boże, ja albo ktoś z moich bliskich będzie potrzebował pomocy to nikt sie nie ruszy, bo ludzie tak mają, że wolą stać i sie gapić i boją się, że zrobią komuś krzywdę. Smutne ale prawdziwe, dobra kończe już bo im więcej o tym myśle tym bardziej sie denerwuje. Do wieczorka :)