Dziś przystąpiłam do realizacji planu treningów biegowych, o którym pisałam w poprzednim poście. Zaczęło się słabo... w okolicach 1-go kilometra już mnie bardzo bolały nogi i miałam czarne myśli. Po kolejnym zaczęły chyba działać endorfiny :-) Biegłam jak szalona (hihihi) a przy piosence Queen "Don't stop me now" dosłownie podskakiwałam z radości. Oczyma wyobraźni widziałam siebie na mecie czerwcowego biegu, ehhhhhh.Poprawiłam dziś szybkość - z 7,41 min/km na 7,14 min/km - super, że widzę tak szybkie postępy. Po bieganiu zrobiłam jeszcze pompki, brzuszki, poskakałam po schodach i rozciąganie na koniec. Musiałam dziś się zmęczyć, bo dietowo pozwoliłam sobie na grzechy:
śniadanie: 2 kromki chleba razowego z szynką, sałatą i ogórkiem, zielona herbata
II śniadanie: 2 szpinakowce + sok marchwiowo-pomarańczowy + TORT
obiad: kurczak z pomarańczami i suszonymi morelami + ryż naturalny + ogórek
podwieczorek: banan + baton muesli + kawa z mlekiem
kolacja: sałata z łososiem, ogórkiem, papryką, suszonymi pomidorami, słonecznikiem, sezamem, sosem miodowo-musztardowym