Nie poszłam dzisiaj na uczelnię, bo były 2 wykłady (na których nigdy niczego ciekawego się nie dowiem) i francuski, więc się nie opłacało wychodzić :D.
Przez to znów nie byłam na świeżym powietrzu. Myślałam o pójściu na plażę i zanim się zdecydowałam zaczęło padać, była burza i w ogóle dość nieprzyjemnie, więc siedzę w domu cały dzień i się obijam myśląc o tym, ile mam do zrobienia na uczelnię i jak mi się nie chce.
Im więcej zaliczeń, tym mniejszą mam motywację. To straszne. :(
Stanęłam dzisiaj na wagę, a tam 69,1kg :) Leci w dół powolutku, ale leci i to mnie cieszy najbardziej.
JEDZENIEEE!
Śniadanie: owsianka z kawałkiem banana, truskawką, kilkoma borówkami i odrobiną wiórków kokosowych
Obiad: 3 kawałki piersi z kurczaka, pomidor z odrobiną kukurydzy, sałatka: sałata, pół ogórka, rzodkiewki + jogurt naturalny
Przekąska: smoothie mango-truskawka. Mała rzecz a cieszy... i zapycha! :)
Kolacja: kromka chleba słonecznikowego; 2 łyżki serka wiejskiego z tuńczykiem (musiałam dokończyć, bo by się zepsuł w końcu), kawałkiem ogórka i jedną małą cebulką
Dzisiejsze ćwiczenia to Yoga. Już coraz lepiej mi idzie. Pot się lał, ale jakoś dałam radę. Oczywiście nie wszystko, bo w pewnym momencie mięśnie mi już tak drgały, że nie dałam rady :D
Ale dzień 32 P90X uważam za udany! :)
Koleżanki mnie wyciągają na piwo ale do tej pory nie wiem, gdzie. A poza tym jestem nieogarnięta, więc nie wiem, czy iść czy nie. Eh, ciężkie jest życie człowieka, który chce się przestawić na zdrowy tryb życia.
Jak napisałam, że nie piję piwa to w odpowiedzi dostałam tylko 'looool', czyli 'boże, przesadzasz'. Trochę mi przykro, że w nikim nie mam 100% wsparcia. Nawet mama twierdzi, że się odżywiam 'nienormalnie' i chyba nie wierzy w to, że uda mi osiągnąć sukces i skończyć P90X z fajnymi rezultatami. Ale ja już im wszystkim pokażę!