Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas na zmiany! Wiem że tym razem dam radę:)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26526
Komentarzy: 528
Założony: 7 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 1 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MentalnaBlondynka

kobieta, 32 lat,

167 cm, 69.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: I cel: 70 kg - OSIĄGNIĘTY, II cel: 60 kg, III cel: 54 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2013 , Komentarze (5)

Dzień dobry wieczór miłe Panie!

Zapał powrócił mogę powiedzieć oficjalnie! Wczoraj w końcu wziełam się za 30 day shred bo już miałam takie wyrzuty sumienia że nic nie ćwicze i moja 2 miesięczna praca może wypierdzielić z wielkim hukiem w kosmos i zostać zjedzone przez czarną dziurę że musiałam to zrobic!
Trening nie jest taki zły chociaż nienawidzę tego cardio Mój organizm się przyzwyczaił do jazdy na rowerze i nawet szybka nie robiła mu bubu. 4 lata temu gdy zaczynałam przygode z rowerkiem to po takiej godzince nie mogłam chodzić bo nogi miałam jak z waty, a teraz po godzinie nawet nie czuje że coś się działo. Miła odmiana tak się zmęczyć że aż kończę spocona jak świnia I czerwona jak cegła. ABS w ogóle nie sprawiają mi problemu jedyne cardio jest dla mnie bądź co bądź nieprzyjemne bo nie lubię takich intensywnych skoków ale ujdzie.

Z dietką też dobrze, owsianka rano to jest to! Zjem owsiankę i cały dzień nie podjadam. Szkoda że o 5 rano mój organizm nie chce zjeść owsianki bo mleczko i do tego ciepłe mu nie służy Jem jogurty z płatkami owsianymi ale niestety czuje głód już po 2 godzinach. Na szczęscie takie dni zdarzają się tylko 3 razy w tygodniu, więc jest to do wytrzymania.

Idę po 6 i wezmę ją sobie, marzenia są po to żeby je spełniać i taki mam zamiar spełnić każde jedno! Na razie skupiam się na tym by przeskończyć granicę tego zaklętego 70. Wiem że jesli to przetrwam i wejdę na drogę magicznej 6 to z każdym kilogramem będę wyglądać lepiej bo wykaraskam się z nadwagi.
Prawda?

9 października 2013 , Komentarze (6)

Nie mam czasu na Vitalie, nie mam czasu na ćwiczenia. Ten tydzień to jakiś obłęd cały dzień poza domem, wracam o 19 wstaje o 5 nie mam chęci na nic oprócz żarcia. Tak, tak żrę. Nie ma żadnego progresu wręcz waga pokazuje 72kg Trochę się podłamałam muszę przyznać, ale na szczęscie moj tydzien roboczy trwa 3 dni więc jutro się kończy. Wiem że inni maja gorzej i dają radę a mnie jakaś niemoc dosięgła, ale walczę. Dzisiaj np. po przyjsciu do domu nie żarłam tylko zjadłam grzecznie to co akurat miałam zjeść. A w lodówce wołała mnie sałatka z tuńczyka z majonezem. Wołała, ale nie uległam. Chociaż tyle.

Jutro już na poważnie zaczynam tego Shreda, no kurcze nie ma na co czekać. Podobno obok mnie, dosłownie przez płot mają otworzyć Zumbe. No i super tylko z tego co się dowiedziałam zajęcia będą we wtorek lub czwartek od 16 czyli mogę zapomnieć :(

Niech mnie któraś z was kopnie w dupsko bo nie mogę się zebrać w sobie!

7 października 2013 , Komentarze (5)

W tym tygodniu jednak nie schudłam nic. Ani grama. Owszem to przykre, ale z drugiej strony dało mi moc i pomyslałam sobie że tak się bawić nie będziemy i ja tak czy siak tą szóstkę będę mieć, nie pozwolę by 2 miesiące wyrzeczeń i ciężkiej pracy poszło się walić. Jeśli teraz odpuszczę to te 8,5 kg mogę już sobie spokojnie doliczyć do konta, a ile dostane w bonusie, może nawet tyle samo więc dziękuje za wagę 80 czy 90 kg. Nigdy więcej nie chce do tego wracać.

Po pierwsze przez te tygodniowe niepowodzenie zaczełam podskubywać rzeczy zakazane dla mnie lub może inaczej powiem niemile widziane w moim jadłospisie. Więc od dziś wracam do jedzenia regularnych posiłków, mniejszych porcji.

I zmiana ćwiczeń. Rower po 2 miesiącach mi zbrzydł więc postanowiłam że w tym miesiącu zrobie 30 Day Shred. Do tego Mel B. ABS, Trening pośladków, Trening ramion bo zwisa mi skóra :( Wyjdzie około godzinki ćwiczeń no i jesli czas pozwoli to Callanetics by się trochę porozciągać.

Dni wole to pewnie będą środy i niektóre wtorki bo wtedy w domu jestem o 19 a kłade się spać o 21 by wstać o 5 rano.

Motywacja jest. Moja siostra zaczeła się odchudzać więc jest z kim rywalizować, a ja to uwielbiam bo wizja wygranej z kimś zawsze dodaje mi skrzydeł.


5 października 2013 , Komentarze (4)

Przetrwałam ten tydzień. Pomału próbuję ułożyć sobie nowy plan. Już wiem że ćwiczyć będę od czwartku do poniedziałku na sto procent. Wtorki i środy są różne raz jestem w domu o 19.00 raz o 17.00 więc będę ćwiczyć jeśli będę miała silę i będę się dobrze czuć jeśli nie to będą to dwa dni regeneracji dla mięsni też dobrze.
Dieta od piątku do poniedziałku 4 dni jak w zegareczku, a wtorek, środa, czwartek może być gorzej ale staram się wybierać mniejsze zło no i przede wszystkim nie dopuścić do spowolnienia metabolizmu czyli co 3 godzinki 'podkładam do pieca' choćby małą kanapeczką.

Ale dzisiaj jest mi przykro. Matka jak zwykle mnie wkurza. Czemu tak jest ze kiedy jesteśmy dziećmi to wydaje nam się że rodzice są tacy mądrzy, obyci. A gdy dorastamy i zdobywamy wiedzę, poznajemy świat samodzielnie to okazuje się że rodzice wcale tacy mądrzy nie są, życiowo nieogarnięci nawet można powiedzieć niekiedy. Pokłóciłyśmy się o reklamówkę słodyczy i kostkę do wc. Dzwonie do niej że się zapas kostek skończył, akurat sprzątałam. Spoko spoko kupię- mówi i co? i przyjeżdża do domu zadowolona z 2 kg cukierków w czekoladzie 10 Góralkami, jakieś prince Polo, szmery bajery 2 paczki czipsów i UPS ZAPOMNIAŁAM kupić kostek. No to grzecznie powiedziałam "dobrze ze nie zapomniałaś kupić sobie żarcia". I wyszłam bo się zagotowałam.
Widzi żarcie i od razu traci głowę zaślepiona czekoladą. I znowu sobie uzmysłowiłam jak bardzo chce już wyjść z tego domu. Ojciec mi gra na poczuciu winy. A ja niby się nie daje ale potem siedzę i rozmyślam tak jak teraz i jest mi przykro. Muszę bardziej popracować nad sobą.

Na wadze minus 100 gramów. Mało ale dobrze ze w ogole się coś ruszyło.

1 października 2013 , Komentarze (6)

Nosz kurde wstałam o 5 dzisiaj nie mam na nic siły nie ćwiczyłam. Idę spać bo oczy same mi się kleją jeszcze 2 dni męczarni z uczelnią. Pierwsze casy zadane ;/ Pierwszy referat i prezentacja na 29 października ;/ Własnie zrobiłam zadanie na angielski czytając jednym okiem.

No miałam się nie ważyć do poniedziałku ale weszłam na wagę a tam jakieś 72kg ciekawe skąd to się wzieło skoro dietę trzymam i jak na razie ćwiczyłam co drugi dzień,

Mało śpię bo po 2 godziny dziennie, mimo że przedwczoraj wstałam o 6 to dzisiaj usnełam dopiero po 3 a wstałam o 5

Już ranki są takie zimne, a ja jestem niekoniecznie z tego powodu szczęsliwa.
Jutro na 13, więc wstane o 9 żeby spokojnie dojechać.

I z jedzeniem na uczelni mam problem. Już w podstawówce miałam jakąś fobie zarazków szkoła wydawała mi się wylęgarnią najgorszego świństwa więc w niej nie jadłam, a późnej po prostu wydawało mi się ze jak coś jem to kazdy patrzy na mnie i myśli ale gruba świnia i jeszcze żre. Trudno mi się nadal przełamać Postanowiłam te 3 razy w tygodniu do szkoły robić kanapki i jakiś jogurcik lub owoc bo naprawdę nie dam rady wyciągać pojemników i nie myśleć o tym że wszyscy się na mnie gapią. Małymi kroczkami i odważę się to zrobić a co!




30 września 2013 , Komentarze (4)

Hej! Już jestem po pierwszym dniu postawiłam na strategię udzielania się na wykładach no i poskutkowało profesor praktycznie całe zajęcia mówił do mnie a na koniec zapytał czy nie chciałabym sobie przegrać prezentacji. Super! Ciul z tym że byłam jedyną osobą która wykazywała minimalne zainteresowanie wykładem.
Ludzie z roku mnie rozbrajają, pierwsze zajęcia a oni już nie słuchają, przychodza sobie pogadać, nie rozumieją że niektórzy płacą by się uczyć a nie prowadzić konwersacje o dupie Maryny. Coś czuję że w tym roku za dużo znajomych mieć nie będe z takim podejsciem no ale trudno ja płacę i użeram się z dojazdami żeby się uczyć a nie obijać bo równie dobrze mogłabym zostać w domu przed TV.

No a teraz plotki ;D
Ludzie wrócili odmienieni, kolega z grupy duuuzo schudł. Wygląda starzej ale też wyprzystojniał (If you know what I mean ).
A koleżanka moja która przed pierwszym rokiem sporo schudła niestety zaliczyła jojo. Szkoda mi jej bo każdy dodatkowy kilogram sprawia że jej twarz puchnie jakby pszczoła ją ugryzła

A ja dzisiaj ładnie godzinka na rowerku przy MasterChef  i Klanie haha :D
Jesli chodzi o jedzenie to zapragnełam cheat day'a ale z racji że w tym miesiącu dużo sobie folgowałam (wyjazd do rodziców chłopaka, pizza itp.) postanowiłam zrobić tylko cheat meal. Wybrałam pizze. Sama ją przygotowałam, małą na bardzo cienkim spodzie żeby była jak najmniej kaloryczna. Myślę że spokojnie nie przekroczyłam 2000 kalorii dzisiaj, więc nie jest najgorzej ;)

Teraz kolejny miesiąc więc znowu po cheat mealu spinam pośladki i biorę się za siebie. Cel? Chociaż 3kg do końca października :)

29 września 2013 , Komentarze (11)

Ale dzisiaj zaszalałam ze spaniem. Wstałam o 13.40 pięknie tym bardziej że jutro musze wstać o 6.00 więc jak ja usnę, jak się wyspię?
Dzisiaj już spiełam poślady i wziełam się za ćwiczenia, wymówek miałam mnóstwo ale w końcu sobie powiedziałam "Chcesz w końcu wygrać z tym bębnem który nosisz przed sobą czy nie, kobieto puchu marny?" Podziałało, niechętnie zaczełam się ruszyć no i zaliczyłam callanetics, mel b x2 i godzinkę pedałowania.
Z dietą gorzej bo... zjadłam trochę żelków no ale płakać i wypominać sobie nie zamierzam co to to nie!

Dzisiaj mijają równo dwa miesiące od kiedy wziełam się za siebie. Kończę ten drugi miesiąc z pieknym wynikiem -8.5kg. Cieszę się bardzo bo jeśli kolejne dwa miesiące będą tak hojne to większość drogi będzie za mną. Na razie skupiam się na tej 6 z przodu. To mój malutki cel. Gdy go już osiągnę to kolejnym będzie ważyć 67kg czyli końcówkę mojego wzrostu.

Pamiętam jak dziś zadanie na matematyce w podstawówce, że jeśli odejmiesz sto od swojego wzrostu to wyjdzie ci waga prawidłowa, a jeśli odejmiesz 110 to otrzymasz wagę idealną. Tak mi to się wbiło w pamięć że aż niewiarygodne, może dlatego że mi daleko od idealnej wagi było hahaha.

W każdym razie jestem zadowolona z tych dwóch miesięcy teraz waga może będzie spadać wolniej ale mam nadzieję że do końca roku chociaż 65kg będę ważyć a najlepiej jeszcze mniej :)

28 września 2013 , Komentarze (4)

Ćwiczeń jak na razie brak.  Przymierzałam się do Callaneticsu ale jakoś nie mam siły... już 3 dzień. Z jednej strony leń a z drugiej dzień zawalony robieniem przy grzybach a wieczorem już mi się nie chce ruszać, najchętniej bym ksiązkę w rękę wzieła poczytała i spała jak suseł. I tak właśnie zrobię. Odpoczynek mi się należy od dwóch miesięcy katuje mój organizm codziennym wysiłkiem może ma już tego dosyć. Trudno powiedzieć, w każdym razie od poniedziałku znowu włączam ćwiczenia bo bez tego ani rusz.

Dzisiaj pierwszy raz przygotowywałam kasze jaglaną. Ze wstydem muszę się przyznać ze u mnie w domu jaglanki się nigdy nie jadło. Kaszę gryczaną i moją ulubioną jęczmienna bardzo często ale jaglaną nigdy. Wyczytałam w internecie że świetnie nadaje się dla osób odchudzających się i postanowiłam spróbować. Zrobiłam wersję na słodko.
Ugotowałam na mleku, ale zapomniałam wcześniej przepłukać przez co wyszła troszkę gorzka. Dodałam pokrojone suszone śliwki, łyżkę musu jabłkowego i rodzynki.

Dla mnie super! Byłam najedzona ale nie ociężała wręcz czułam się hiper lekka.

Tak zastanawiałam się co będę zabierać do jedzenia na uczelnie bo kanapki odpadają skoro nie jem chleba i wymyśliłam że makaron z brokułami lub z pieczarkami i kurczakiem, z tuńczykiem itp. raz makaron, raz kaszę jęczmienną lub jaglaną na słodko lub wlaśnie z warzywami czy mięsem. A od czasu do czasu moje ulubione wrapy z warzywami i kurczaczkiem, tuńczykiem lub jajkiem.  To by spełniało rolę obiadu.

Oprócz tego jako przekąska serek homogenizowany i owoc. Jakoś to ułoże tak żeby było dobrze.

Szkołę mam na szczęście tylko 3 razy w tygodniu więc dam radę. Spokojnie 4 razy w tygodniu będę mogła ćwiczyć pełną parą.

26 września 2013 , Komentarze (6)

Chandra mnie dopadła. Uświadomiłam sobie że studia już w poniedziałek, a ja mam warunek z matmy i nie wiem czy muszę składac jakieś wnioski podania czy co. Czy da rade powtarzać w 4 semestrze a nie trzecim. No i ta pogoda mi uświadomiła że czeka mnie znowu marznięcie i moknięcie na przystankach codzienne i dojazdy trwające w sumie w ciągu dnia 4 godziny a czasem więcej, bo nikt nie odpowiedział na moje CV które wysłałam w 20 miejsc.
Aż nie miałam siły ćwiczyć a przed kąpielą stanęłam przed lustrem spojrzałam na siebie i rozpłakalam się jak dziecko. Nie dość że gruba to brzydka.

Znalazłam jeszcze jedną ofertę pracy i jutro wybieram się zanieść CV bo zażyczyli sobie stawić się osobiście. Praca z dziećmi w weekendy i niektóre popołudnia. Tylko nie wiem ile zarobię... Muszę przynajmniej 500 zł tak aby się utrzymać. Liczę w ten sposób że teraz co miesiąc na dojazdy dostaje od rodziców 400 więc jeszcze przynajmniej ze 100 muszę dołożyć by mieć pokój (za takie pieniądze niestety tylko dwuosobowy) no i coś trzeba jeść. 400 zł to chyba takie minimum. Za 100 zł tygodniowo myślę ze bym była w stanie się wyżywić. Ale jeszcze dochodzi kwestia biletu mpk

Jest mi tak smutno bo żadne rozwiązanie mnie nie urządza. Myślę już nawet nad przeniesieniem się na studia zaoczne i znalazienie pracy na pełen etat, lub całkowite porzucenie studiów.

A najbardziej wkurza mnie fakt ze zapisałam sie na zaoczne a rodzice mnie przekonywali zebym jednak zmienila zdanie i poszla na dzienne, ze bede mogla zamieszkać we Wrocławiu. Ale gdy sie przepisałam wszystkiego się wyparli. A siostrzyczce mojej robią wesele na 140 osób i sami całość opłacają bo rodzice szanownego pana młodego powiedzieli że się nie dołożą bo niby kiedyś mu już dali 10 tys. a skoro on to wydał to jego sprawa.

Narzekam i narzekam ale cały dzień ryczę i ryczę i czuję się jak nic niewarty, niepotrzebny przedmiot.

25 września 2013 , Komentarze (4)

Suuuuper napisałam długi post i zgasł mi laptop.

To teraz w skrócie. Z moją siostrą nigdy się dobrze nie dogadywałam ona stale mnie wyśmiewała, poniżała, przy znajomych potrafiła powiedzieć ze jestem gruba albo że jestem taka brzydka że nikt mnie nigdy nie zechce. Normalka, nawet mnie to już nie ruszało.
Wszystko się zmieniło gdy złamała nogę.
Nagle zaczęła tyć, tyć tyć. Później jej chlopak zaczął zarabiać i z tej radości całą wypłatę przejadali i przepijali browarkami do poduszki. Skończyło się na tym że z księżniczki nie pozostało nic. Nagle była o 20 kg grubsza ode mnie. Urósł jej giganatyczny drugi podbródek, a twarz się jakoś przez to rozjechała. No i wtedy dopiero odpuściła. Przestała mnie ciągle krytykować. Nagle zaczeła na zakupach mówić 'o jest NASZ' rozmiar. Zachowywała się jakby wcześniejszego poniżania i krytyki nie było.

No i ostatnio spotkała ojca chłopaka z którym się spotykała gdzieś tam w gimnazjum. Szanowny pan ojciec jej nie poznał a jak już się dowiedział kim ona jest zaczał ryczeć na cały głos. :co ci się stało?, Co ty ze sobą zrobiłaś?, Tylko oczy ci zostały, a byłaś przecież najładniejsza w miasteczku" Nadawał tak chyba z 10 minut, że jak to tak że jak ona wygląda itp. Słyszeli to sami znajomi także wyobrażacie sobie jaki wstyd.

I tak nawet nie potrafię jej współczuć. Ja musiałam to znosić do 16 roku życia a ona jeden raz. Los to potrafi być przewrotny.

Chociażby dlatego że ja ostatnio także spotkałam osobę której nie wiedziałam 10 lat. Szczeniacką milosc mojej kuzynki. Widzielismy sie raz czy dwa razy wczesniej. Jednak gdy dowiedzialam sie ze to on postanowilam zagadać okazało się ze on tez ma taką pamięć do twarzy i nazwisk jak ja:) Wywiązała się rozmowa i on zaczął "Nie obraź się (juz wiedziałam ze powie cos na temat mojego wyglądu) ale wyglądasz młodziej!! i ładniej niż w podstawówce.

Nosz kurna tylko ja potrafię zrobić tak by wyglądać młodziej niz w podstawówce, to nawet nie chce wiedzieć jak wtedy wyglądałam. Ale złapałam buraka ale pozytywnego ;D Było mi miło ;D

Także wniosek jeden, nie rób drugiemu co tobie niemiłe i sprawiedliwość istnieje. :)