Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wspólne życie = wspólne tycie. Jestem żywym przykładem tego powiedzonka. Mieszkam z moim facetem dopiero rok a już utyłam około 7 kg. Do tego dochodzi siedząca praca, mniej ruchu i tragedia murowana. Co mnie skłoniło do odchudzania? Lustro i jeansy, w które już się nie mieszczę.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5901
Komentarzy: 90
Założony: 1 kwietnia 2014
Ostatni wpis: 13 listopada 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
katarynka_89

kobieta, 35 lat, Kraków

164 cm, 70.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Wróciłam do domu wczoraj... I póki co trzymam się nieźle. A na dodatek waga w domu rodziców pokazuje 66 kg :D Na kolację i dzisiejsze śniadanie zjadłam jogurt naturalny z otrębami i śliwkami suszonymi popijam sobie czerwoną herbatkę... Przekąsiłam bananka a na obiad zjadłam zupę grzybową z kaszą. Na razie OK. Ale jak przetrwać święta kiedy wszyscy będą sobie zajadać ciasta, sałatki i inne specjały? Łasuch jestem i boję się, że się skuszę :( Jakie macie sposoby? Zwłaszcza na odmawianie, kiedy po raz setny wmawiają w nas jedzenie :D

16 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Zarzynam się na rowerku, robię ćwiczenia z Mel B. Kontroluję to, co jem... a efekt? Brak... jak tu się nie załamać? Kiedy w końcu zobaczę jakiekolwiek efekty? Waga stoi... wybaczcie mi to biadolenie, ale już mnie szlag trafia.

Właśnie zaparza mi się czerwona herbata. Muszę pić ją bardziej regularnie... Jakoś niespecjalnie wierzę w jej działanie, ale kto wie... od dzisiaj będę piła dwie czerwone herbaty dziennie.

10 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Luby wyjechał dzisiaj na 2 dni a ja odkąd zostałam sama na włościach (południe) sieję spustoszenie w lodówce. Przez cały dzień pożarłam niemal całe opakowanie frankfurterek (bez trzech, które na śniadanie unicestwił M.). Do tego podjadałam pieczywo WASA z pomidorem.Zagryzałam suszonymi śliwkami. Bleeeeeee... To oznacza tylko jedno - nadchodzi okres.

Ale jak potem wsiadłam na rowerek żeby się tego pozbyć to jakby siodełko miało się pode mną zapalić :D Tak zasuwałam. Na najmniejszym obciążeniu oczywiście. Niby najmniejsze obciążenie... a zeszłam cała mokra. Teraz jeszcze porobiłam sobie brzuszki, unoszenie wyprostowanej nogi w pozycji leżącej, przysiady i podnoszenie butelki z wodą. Dzisiaj odkryłam, że flaczeją mi ramiona. O zgrozo. 

10 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

I weź się tu człowieku nie załamuj. Paska na razie nie zmieniam... zobaczę jak będzie za tydzień...

9 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Dzisiaj robiłam to:

i to:

no i powiem Wam, że mimo codziennej jazdy na rowerku moja kondycja to PORAŻKA. W pierwszym przypadku nie dałam rady zrobić połowy ćwiczeń, w drugim niektórych wcale a niektórych tylko pod koniec. Mam 24 lata i sprawność fizyczną mojej babci. To było moje pierwsze podejście. Z czasem łudzę się, że będzie lepiej... teraz popedałuję sobie godzinę na rowerku i zabieram się do pracy. Wydupcą mnie w końcu na zbity pysk przez to moje dietowanie.... siedzę cały czas na Vitalii a praca w polu. Okres mi się zbliża, czuje się wielka, gruba i niezgrabna... 

Pochwalę się Wam jednym - Słodycze mogą dla mnie NIE ISTNIEĆ. W ogóle mnie nie ciągnie. Słodkie napoje (poza kawą) również, pizze, tortille i zapiekanki to samo. Małe zwycięstwo. Chciałabym schudnąć do końca maja... wtedy ja i mój facet mamy rocznicę... Oczyma wyobraźni widzę się w takiej kiecce :

i takich butach:

Wskakuję zatem na rowerek :P

8 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

60 minut na rowerku, pajacyki, brzuszki i unoszenie dupska zrobione!

8 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Pyszne, zdrowe, wiosenne i dietetyczne :D

8 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

mam zakwasy jak jasna cholera. Ledwo chodzę.... od godziny zbieram się na wyjście do warzywniaka na dole, żadna wyprawa a ruszyć się ciężko.

7 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Tym razem biegałam z ukochanym. Dystans większy niż ostatnio... i pod koniec byłam już wykończona, ale nawet nie dałam mu tego po sobie poznać. A ten skubany biegłby jeszcze drugie tyle, dobrze, że pokrzyżowała nam plany ruchliwa, główna ulica :P Tak czy inaczej na słabeusza nie wyszłam i honor kobiet ocaliłam.

7 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

W ośmiu na dziesięć wejść na wagę wyskoczyło 67,4 - i tę wagę też przyjęłam. Może to jakiś postęp? Ważyłam się na czczo, bez ubrania. Teraz piję wodę z cytryną i zaraz będę jeść śniadanie, serek wiejski. W centymetrach w sumie nie ubyło mi za wiele... swoje robi też pewnie niedokładność pomiaru. W talii niby trochę ubyło, w brzuchu nic a nic. Możliwe to? W każdym razie na pasku już coś widać, czyli mały sukces jest. Odchudzam się dalej.

Chciałabym mieć ładne nogi tego lata. W piątek byłam na depilacji laserowej łydek i ud. Teraz czekam na pierwsze efekty czyli wypadnięcie włosków i kilkutygodniowy spokój od depilacji, potem zabieg nr 2. Codziennie używam serum ujędrniającego EVELINE, któremu jestem wierna od lat. Centymetrów od niego nie ubywa, ale doskonale wygładza i napina skórę. Marzę o krótkich spodenkach... Wyobrażam sobie, że idę do sklepu i kupuję sobie najbardziej odjazdowe i najbardziej skąpe krótkie spodenki  a potem paraduję w nich dumnie kręcąc zgrabną pupcią przez centrum miasta... ach, ach, ach.... Wieczorem idę biegać!!!

Uff. 60 min. na rowerku, 90 pajacyków, przysiady - zrobione! :D