Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Florentinaa

kobieta, 59 lat, Warszawa

160 cm, 63.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nawet jeśli bym zawaliła, to tylko chwilowo, serio!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 listopada 2015 , Komentarze (4)

To dzień pracy, ale spacer dlugi sie udal przy tej okazji - co prawda tez jadlam to co podawali czyli sporo - bo zmarzłam. Ale jestem zadowolona z dlugiego spaceru. 

Tak, brakuje mi tego, co kiedys nie tak dawno viatliowo wychodzilo. Taka powtorka mi potrzebna. Dzieki.

3 listopada 2015 , Komentarze (4)

Wczoraj cieszac sie mniejszym katarem po pracy wypelzlam na spacer. Wolny, z psem, ale 20 min, co oznacza cos nowego od 3 tygodni.  I pomyslec, ze chodzilam na spacery z psami codziennie a nawet bywalo 2 x dziennie.

WIdac, ze narazie trzeba wracac do tego co bylo. 

Zjadłam sensowne  śniadanie.

Teraz zas wezme sie za mala gimnastyke. Poranek rodzinny byl trudny i spokoj mi bardzo potrzebny by nie podzerac na uspokojenie.

Zrobilam małą gimnastykę - 50 brzuszków, bo chce robic je codziennie i miec poczucie czego stabilnego w tym aktualnym obłędzie.

1 listopada 2015 , Komentarze (1)

Jak to Patih mnie podpiera, metoda małych kroków najskuteczniejsza. Tak serio na wiecej mnie nie stać, ale tez mam poczucie ze Patih ma racje, bo tak zaczynalam na poczatku - od bardzo malych ćwiczeń, które wiadomo bylo ze rewolucji nie zrobią, w sensie szybkiego efektu ale rewolucje zrobily. 

Przezylam firmowe wyjazdy dzielnie i z zadowoleniem tych co wyzej, ratujac sie lekami i lezeniem i cieplym piciem, goraczki juz nie mam,nawet katar mniejszy - wczoraj lezalam twardo w cieple z lekami,  imbirem i miodem itd. Ale codziennie moje male cwiczenia robie, brzuszki zwykle, ale jakos mi to dodaje poczucia ze cos jak to pisze Pira, we wlasciwym kierunku. słodyczy nie zażeram, i mam plany ze bedzie lepiej i zaczne mala gimnastyke w lepszej wersji, narazie - nie mam glosu, mowie szeptem albo ledwie slyszalnie. Ale chcialabym juz cos zaczynac, tym bardziej, ze wiem, ze dieta vitalii dziala, bo przeciez na niej tak fajnie schudlam (co sie wydawalo wtedy fajne, ale jeszcze malo, teraz chcialabym wrocic do tego wlasnie). Pira pisze, 

Mimo, że jesteś chora, masz zdrowe podejście do sprawy ;-) Idziesz w dobrym kierunku :-)

to rzeczywiscie dowcip godny Piry. Urocze naprawde wyrażenie  tym bardziej ze glwnie leżę. Ale tez widze, co juz dawno wiedzialam - jak jestem zmeczona, wiecej jem. Relaks u mnie wazny bardzo, inaczej do kawy cos slodkiego na szybko ma dodac energii. 

Zaznaczam wiec i staram sie na nowo trzymac malych kroków. Narazie

29 października 2015 , Komentarze (4)

Jestem zakatarzona i slaba jeszcze, ale mnie Pira podnioslas. 

no wiec dzis specyficzny dzien wyjazdowy

ale

1. zrobilam moje male cwiczonka. sa male ale postanowilam robic najpierw realistycznie male bardzo zeby sie zdobyc na regularnosc. Narazie chcialabym osiagnac ze robie to bardzo male codziennie po  tygodniu bede miala poczucie ze juz to robie. Mozliwe, ze zaczne zwiekszac. Ale narazie nie mam zaufania do zwiekszania. Chcialabym miec poczucie ze robie codziennie i to bede czula jako sukces. Zrobic cos wiekszego raz a potem nie - to nie 

przeszłam tylko 3200 kroków, 35 min ale dzis nie bylo szansy jak.  Spoznienie busu takie, ze jeszcze taxi trzeba bylo brac z dworca, by sie spoznic tylko 15 minut, a trudno teraz wychodzic  z budynku i chodzic w chlodnej mgle z katarem i bolem gardla.

2. jadlam niezbyt madrze, ale na wyjezdzie jest jak jest. Ale nie rzucilam sie na nic bezsensownego i slodkiego. Widze to jako sukces, nawet jesli wynikalo to w duzej mierze z braku okazji - nie do konca prawda, mialam szanse na kupienie czego glupiego w biegu.

3. No i bardzo jestem pelna mysli ze zrobie dzien jutro czwarty.

serdecznie dzieki

28 października 2015 , Komentarze (2)

Padam dziś praca mnie wyzela ale

1. nie  jadlam tyle co ostatnio - znaczy jest postęp

2. przeszłam 10000 krokow - postep

3. wychodzę z przeziębienia powoli - będzie lepiej

dobrej nocy - jutro zaczynamy od nowa;-)

27 października 2015 , Komentarze (7)

Wracam - dzięki Pirze, która mnie wywołała i wzywała uroczo. Poległam - mam swietne wytłumaczenia rodzinne pracowe i zdrowotne, zapewne podobne  i znane niektórym vitalijkom. Były słuszne, wiec osiagnelam 70 kg ale teraz do Bozego Narodzenia chciałabym się przygotować;-)

melduje wiec, ze pod wpływem Piry wyniosłam czekoladki, zrobiłam sobie emskie, wit C, zjadłam chlebek z czosnkiem i powoli wracam mentalnie na jedynie słuszne tory. Gimnastyki dziś nie będzie, bo ledwie zyje, a jutro MUSZE ISC DO PRACY I W CZWARTEK ale w piątek i sobote leze i mam nadzieje weekend dolaczyc i wyleczyć się i wrocic do gimnastyki i spacerów.

tymczasem. Milo być nawracajaca się grzesznica.

2 września 2015 , Komentarze (6)

Przeżyłam początek roku, szkoły nowe i stare, lekarzy i  badań wczoraj do wiwatu, ale wczoraj sie trzymałam z dietą i i ruszałam wprawdzie mniej niz powinnam, bo pół godziny jogi i spacer z psami 20 min, ale juz pozno było i naprawde po całym dniu biegania w iles miejsc w Warszawie, bez przerwy zadnej jak juz odwiozłam dziecko na 18 do kolejnego lekarza (gdzie spozniony 30 min i potem 30 min), potem na  19 lekcje z mat, (juz za rok matura) i potem zakupy i odebrać dziecko, wiec na koniec jak jeszcze wysłuchałam od pana męża awantury to wymiekałam - ale NIE obzarłam sie, wzięlam prysznic przygotowalam solidne śniadania, by wstac o 6, a nie po 5, a potem wzielam sie za lightową jogę z przed iluś lat, nic  mnie nie obchodzi, ze to zapewne wersja pop, poczułam sie znaczenie lepiej. na pana DJ nie mialam juz siły, ale uznalam ze skoro chłodniej bedzie to nadrobię. Przy okazji - z córka byłam na badaniu tzw. zywej kropli krwi i wyszło średnio, wiadomo czego nie robić;-) i btw nietolerancje pokarmowe.  Z córką jest średnio, tzn gluten mleko i straczkowe, ale u mnie masakra. To, co lubię, jest zakazane - pomijam słodycze, kawe i alkohol to mozna sie spodziewac, ale --- mleko, jajka, migdały etc. cała litania tego co lubię, ale sery nie, śmietana nie, biały ser!!!!! nie,  kefir nie, maslanka nie, litości!!!!!!!!!!!!!!!!!

faaaaataaalnie....

nie mialabym stresu nie jesc miesa ale jajka? nabiał?????????????????? czy to logiczne? jak żyć bez białego sera, maślanki i kefiru? 

30 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Melduje, ze o ile piątek sie trzymałam sie dobrze, to sobora pipłynęła, bo byłam na rocznicy ślubu i urodzinach więc stół z tyloma rzeczami, ze  nie opowiem, bo sama wiem ze ze słuchania o jedzeniu nic dobrego nie wychodzi. 

Najpierw wpadłam w dołek - jak zwykle nie wyszło, nie ma cos, nic nie uda sie znowu wcale, id itp. 

Po czym przy pomocy czytania Waszych wpisów w telefonie doszłam do nieomylnego wniosku, ze 

TO BYŁ EPIZOD I JUŻ MINĄŁ

TERAZ WRACAMY I JESTEM ZNOWU NA JEDYNIE SŁUSZNEJ DRODZE.

więc od jutra rana jest dobrze Dziś juz tez było naprawde niezle. 

Więc, jutro bedzie nowy meldunek.

dzieki!

27 sierpnia 2015 , Komentarze (4)

to w sumie smieszne i smutne, jak sie do czegos przyzwyczajam: No wiec przyzwyczaiłam sie do podnoszenia humoru słodyczami czy podjadania w towarzystwie, a wczoraj okropnie byłam znudzona cwiczeniami godzinnymi. Fakt, ze truchtanie i cwiczenie w domu jest nudne, ale przecież wiedziałam logicznie, ze z kazdą chwilą jest lepiej i ze to dla mnie podwójnie korzystne - wlasnie, ze nie zamulam, i wlasnie, ze bede mniej tłusta baba...

Wiec w ramach ułatwiania sobie emocji włączyłam w czasie cwiczeń jakis filmik, średnio nadązałam, ale pomagało. potem przeczytałam ze  lepiejzdrowiej słuchała sympatycznego trenera w trakcie wiec pomysłalam sobie - no wlasnie, nudno nam na cwiczeniach, nie umiemy odpoczywać w ten sposób. 

No ale mam nadzieje ze zmienianie nawyków pomoze narazie ośli upór trzeba krzesać. Waga pokazuje pochwały, ale szczerze mówiac, nie wiem, co o tym sadzić. Oczywiscie, rozumiem teoretycznie, ze niewazne, ile waga pokazuje, wazne, czy schodzimy w dół, czy nie, sama to komus niedawno tłumaczyłam. (komus tłumaczyć - umiem). Ale wg jednej wagi starszej takiej mechanicznej czy jak to zwać, ważę 66,5 a wg tej na baterie 68, 5. Czujecie, jaka wielka różnica. próbowałam sie ważyć w sklepie, ale są w opakowaniu, wiec niewiele mozna rzec. Tak optycznie czuje sie na wiecej niz 66,5. juz nawet zgodnie z porada sprzedawcy wazylam cukier  proszek do prania - obie pokazują to samo, czyli jakas drobna różnica zbiera sie przy większej wadze... 

26 sierpnia 2015 , Komentarze (14)

Witajcie, silna grupo wsparcia, no wiec sie staram.

Obudziłam sie dziś rano z nieśmiałą myślą, co by dziś Pana DJ nie ćwiczyć, bo po tych lekkich truchtach i lekkich takich sobie machaniach - miesnie bolą i zakwasy, hi hi. No i myślę sobie wstając, dzień przerwy zrobię, Ale jak zobaczyłam, ze waga drgnęła, że ciut lepiej (realnie nic a nic nie widać różnicy, to psychologia wagi tylko) to uznałam, ze cwiczę. No więc trzymałam sie diety, z wyjątkiem, gdy najłmłodsze dziecko wręczyło mi batonik, ze razem jemy po batoniku no i zżarłam. Uznałam jednak, że nie wymiękam i nie uznaję tego za koniec, tylko ze to zamiast kolacji bedzie. No zobaczymy co jutro waga na ten wyczyn głupawy.

Wieczorem pana Dj wziełam i ćwiczyłam, juz z większym szacunkiem do dreptania i rozciągania. No i nie rzuciłam sie, jak znajoma postawiła na stole słone niby dietetyczne płaskie coś tam talarki. Już swoje wiem, niby cienkie, a wiem, że słone, wiem, że tłuste, i wiem, że wciąga, tzn. musi być jakoś bardzo paskudne zeby poprzestac na jednym. Najcześciej ta mieszanka tłuszczu curry i soli jakoś strasznie wciąga nie wiem dlaczego, No i złudzenie, że cienkie. Więc grzecznie patrzyłam i wzięlam żurawiny i orzeszki. Może tez dlatego łatwiej było, ze dwie z pań obok były tłustsze ode mnie i jadły, a dwie chude - nie jadły. Widzicie, jakie głebokie przemyślenia sie mnie trzymają, Uznałam więc ze jako ta pośrodku bede sie trzymac diety chudych. 

Kupiłam tez już to, co do diety potrzebne na jutro i jestem lepiej przygotowana. No i spacerek psi był, wprawdzie nieduży, ale zgadzam sie i na nieduży i sie nim cieszę, bo myślę sobie  czwarty dzień nawyk sobie wytwarzam, wychowawczo do siebie samej;-)

Tak tez widze - pewnie niektóre też - ze to cwiczenie wlasnie - mniej zamulona, mniej nerwowa jestem, mniej popędliwa w zachowaniach różnych. Rzadziej sie rozjezdzam. Ale tłuszcz dalej po obu stronach wisi, gdzie nie spojrzeć. Wyjęłam dziś żakiet - tak z 5 cm trzeba zeby sie zapiąć. A niedługo wrzesień. W sobotę też impreza w stylu firmowo -towarzyskim, i niestety, bede tłusta. Ale mam nadzieje, ze na 2 wrzesnia choć kilogram niżej bedzie...

spać idę, proszę topwarzystwa, bo jak sie nie położę przed północą to jutro bede jesc więcej co nie trzeba... dzieki!