Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam na imię Gosia.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 33167
Komentarzy: 1339
Założony: 28 lipca 2014
Ostatni wpis: 28 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
NieidealnaG

kobieta, 39 lat, Za Krzakiem

172 cm, 68.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2014 , Komentarze (5)

Cześć :)
Tydzień temu 84,2 dzisiaj 83,7 także nie jest źle, coś drgnęło więcej po tym zastoju i @ , chciałabym by było okolo 1 kg mniej ale tak też jest spoko :) Postanowilam kolejny raz zważyć się 6 grudnia, taki prezent Mikołajkowy mam nadzieję wtedy ujrzeć czyli spadeczek ;) Szkoda, że miałam ten zastój bo gdyby nie on to podejrzewam, że na Mikołaja bym mogła powitać 7 z przodu :) A tak to nie wiem, niby jest to możliwe ale w swoim  trybie idę z reguły w granicach 0,5- 1 kg na tydzień więc pewnie trochę zabraknie. Chyba, że podkręcę tempo ale to zobaczę jeszcze. Nie chce przegiąć ;)
Kilka razy wspomniałam tutaj o tym, że gdy doszłam do 115 kg to się za siebie zabralam i pisalam w jaki sposób walczę ale zbieram się do takiego wpisu podsumowującego, mija rok tej mojej walki i myślę, że to dobry czas by zrobić wpis tylko na ten temat i ze szczególami napisać co i jak ale obawiam się, że może to być długi wpis i nie wiem czy zechce Wam się czytać,dajcie znać ;)
U mnie dzisiaj mały grzeszek, zjadłam kawałek ciacha urodzinowego koleżanki z pracy. Wkalkulowałan to siebie w swój bilnas dnia, zjadłam to zmiast drugiego śniadania więc nie powinno byc problemu. Ba,  nie będzie tylko to głupie myślenie i wyrzuty sumienia :/ Muszę trochę nad tym jeszcze popracować bo o ile bym je rozumiala i by były uzasadnione gdybym szła po bandzie bez oporów i się obżerała jak szalona tak w momencie gdy od czasu do czasu coś nieplanowanego wpadnie i to w małej ilości nie powinnam się nimi zadręczać i się usprawiedliwiać jakbym zbrodnię popełniła. To zadanie dla mojej główki, ogarnąć to ;)
Miłego weekendu,niech kg lecą w dól, buziaki :)

14 listopada 2014 , Komentarze (7)

Hejka, dzisiaj zrobiłam ważenie i było 84,4 jest 84,2 więc znowu minimalnie coś drgnęło ale nie tyle ile powinno. Oczywiście na wadze bo w cm jest pewnie o wiele lepiej, pomiar za dwa tygodnie ( teraz mierzę się tak co 3 tyg. , jakoś mi lepiej to robi bo wtedy widać więcej ubytku ;) ) Wracając jednak do wagi to albo zastój dalej trwa albo w tym tygodniu już bardziej stawiam na @, w niedzielę się spodziewam, już czuję po pobolewaniu brzucha, samopoczuciu więc i waga pewnie też już zaczyna to odczuwać. Nie powiem, trochę to frustrujące ale trudno, trzeba to przeczekać. Ważne, że cały czas robię swoje, walczę więc jak to minie to powinno ruszyć i być dobrze.
Wczoraj mialam slabszy dzień jedzeniowo, trochę za dużo wpadło ale nie sądzę żeby na wagę to wpłynęło, zwłaszcza, że ruch był. Zresztą to też nie był jakis jedzeniowy dramat, ot trochę więcej niż zwykle. Po tym jak się kiedyś obżeralam to teraz pozostal mi jeszcze taki uraz i jak zjem więcej niż powinnam to wyrzuty sumienia mnie straszne dopadają chociaż wiem, że to i tak jest niewiele w porównaniu z tym co było kiedyś i nie sprawi, że mi przybędzie nagle 10 kg ;)
Pozdrawiam Was z nad mojego drugiego śniadanka, owsianki z jabłkiem i cynamonem, pychotka ;) Buziaki :)

8 listopada 2014 , Komentarze (4)

Witajcie :)

Przez ostatnie kilka dni nie pisałam bo jakoś tak raz, że nie miałam weny na pisanie, no nie chciało mi się ;) a dwa, że nic ciekawego i godnego opisania się nie działo. Mój nastrój poprawił się, przeczekalam kryzys cały czas robiąc swoje i jest już lepiej, dużo lepiej jeśli chodzi o samopoczucie. Ale żeby nie było zbyt pięknie to dzisiaj ważenie i nie jest tak fajnie jakby być mogło. Minimalny spadek jest bo z 84,6 na 84,4. Ale nie jestem rozczarowana czy zła bo robiłam wszystko jak trzeba więc nie mam sobie nic do  zarzucenia. Najwyraźniej jest zastój, który jak wszystkie wiemy zdarza się podczas walki ze zbędnymi kilogramami. Nie jest to raczaj zatrzymanie wody bo u mnie to tylko raczej przy @ a do tego jeszcze trochę. Ja takiego zastoju dawno nie miałam i wszystko szło w  miarę płynnie aż się sama czasami dziwiłam. To teraz mam ;) No trudno, dalej robię swoje. Tak jak pisałam nie czuję się z tym źle bo sobie nie mam nic do zarzucenia, owszem-milej by było dla samopoczucia jakby spadło więcej no ale tak się zdarzało i zdarzać będzie więc mimo wszystko walka trwa i oby za tydzień było już ok :)
Dobiega końca dwutygodniowe wyzwanie bez słodyczy, u mnie będzie zakończone sukcesem ale mam już wprawę, natomiast moja przyjaciólka zaliczyła kilka wpadek,mam nadzieję, że to przez to, że  to jej początki i za chwilę będzie lepiej i da radę :)

31 października 2014 , Komentarze (6)

Moje samopoczucie jakoś znacząco się jeszcze nie poprawiło ale nie poddam się, za dużo już zrobiłam by teraz to zakończyć, zwłaszcza, że na wadze dzisiaj 84,1, było tydzień temu 84,6. Ważyłam się dzisiaj bo jutro od rana jedę na cmentarze i nie wiem jak się wyrobię więc odwaliłam ważenie dzisiaj. Kolejny mały spadeczek :) Ogólnie więc liczę na to, że kilka dni i się samopoczuciowo ogarnę. Dziękuję Wam za miłe słowa i wsparcie :*
Ale żeby było mało, to wczoraj podglądałam przez okno takiego jednego fajnego faceta :)  no i tak podglądałam, że z wrażenia gdy schodziłam z łóżka walnęłam kolanem w kaloryfer, efekt taki, że kolano boli tak, że nie mogę na oribm nic zrobić bo każdy ruch powoduje ból. Masz głupia babo, podglądać  ci się zachciało haha. Idę zaraz do znajomego chirurga, niech zerknie, niby nie wygląda  to drastycznie, chodzić mogę, nie spuchło, jak siedzę to nie boli, tylko jak chcę ruszyć, tak jak np. ćwicząc to boli ale jak mam okazję to niech lekarz zerknie bo lepiej dmuchać na zimne.
Jednym z wielu powodów mojego chudnięcia i mojej chęci doprowadzenia się do fajnego wyglądu jest ten , którego podglądałam :) Mam w planach go poderwać za pare, parenaście kg mniej ;) A póki co pozostaje mi ból kolana ;)
Dopisek robię po 2 godzinach, byłam u lekarza i nie jest źle, boli po prostu bo to świeżo po uderzeniu ale robię okłady,już nawet tak mocno nie boli. Mam przez chwilę nie forsowac nogi ale jutro i pojutrze i tak miałam w planach brak ćwczeń, dzisiaj dołożyłam też dzień bez także powinno być dobrze.
Buziaki :)

30 października 2014 , Komentarze (8)

Jakoś od kilku dni nie czuję się zbyt dobrze psychicznie, dopadło mnie jakieś zniechęcenie, zmęczenie tą moją walką z kilogramami. Wiem, że już wykonałam kawal dobrej roboty gubiąc ponad 30 kg, zmieniając ćwiczeniami swoje ciało, zmianiając ćwiczeniami i zmianą nawyków żywieniowych  swój stan zdrowia. Wiem, że jest to mój sukces i mam się z czego cieszyć. I cieszę się, żeby nie było, że nie. To napawa mnie dumą. Ale jeszcze trochę przede mną a właśnie nadszedł ten kryzysowy moment. Mam wyznaczone, że dążę do 65 kg bo niby tyle powinno być dobrze do mojego wzrostu ale tak naprawdę najpierw chcę dojść do 70-75 kg. Tyle już ważyłam, pamiętam siebie jak miałam 71-73 kg i wyglądałam ok, przy mojej budowie nie wyglądałam na grubasa, wiadomo, że chudzinką też nie byłam ale no byłam taka normalna. Nie zaniecham tego 65 ale to 70-75 to już by był ten przedostatni krok przed ostatecznym zwycięstwem, to już by był ten moment kiedy podejrzewam czulabym się ze sobą na tyle dobrze by zrobić albo zacząć robić rzeczy, których teraz jeszcze nie chcę robić bo blokuje mnie moja waga. Tak bardzo chciałabym by te kilosy poleciały szybko, tak myk i nie ma ich. Rozum wie swoje, wie jak wygląda walka ale wiecie serce by chcialo inaczej. Dwa dni temu w przypływie załamania mialam ochotę usiąść i się po prostu nażreć. Tak jak kiedyś, jeść i poprawić sobie tym samopoczucie. Że na chwilę to nie było istotne. Ale jakoś się udało i nie zrobiłam tego, od dawna nie mam takich napadów, mam nadzieję, że pokonałam te demony przeszłości czyli zajadanie stresu, nerwów, złych chwil.
Na szczęście mimo tego złego samopoczucia nie przestaję działać, trzymam się jedzeniowo dobrze, ćwiczę bo wiem, że nie mogę przestać, nie mogę się teraz poddać.
Mam nadzieję, że kryzys szybko mi minie, każdemu zdrzają się gorsze chwile ale pokonać się nie dam.
A jeśli chodzi o wyzwanie bez słodyczy to ok, mi idzie dobrze, mam już wprawę, natomiast moja przyjciólka zaliczyła już wtopę, jedną bo jedną ale konkretną.Jednak póki co nie daje jej mocnego kopa "za karę" bo sama wiem jak to jest na początku, nie jest to takie proste.
Buziaki :)

27 października 2014 , Komentarze (18)

Ale zimno, brrr. Popijam ciepłą kawkę i od razu jest lepiej. Swoją drogą przez dłuższy czas słodziłam kawę, pól łyżeczki, łyżeczkę sypałam.Tak jakoś przywykłam. Do tego trochę mleka i było dla mnie dobrze. Ze dwa miesiące temu odstawiłam cukier do kawy i kawa bez cukru z mlekiem smakuje mi cudownie, idealnie. Bardzo to lubię, aż się dziwię , że tyle czasu słodziłam kiedy o dziwo lepiej mi smakuje bez cukru.
A propo osładzania sobie życia, od dzisiaj jestem znowu na odwyku słodyczowym, ban na dwa tygodnie a później się zobaczy ;) Nie dlatego, że muszę. Ja już w sumie przywykłam do tego, że nie jadam słodyczy, jedynie czasami sobie na coś pozwalam (pomijając niekiedy chwile słabości przed/w trakcie @). Ale moja przyjaicólka, której trochę się przytyło postanowiła się za siebie zabrać i ona sobie założyła, że chce wytrzymać dwa tygodnie bez słodyczy, postanowiłam więc, że ją wsprę i dołączę do jej wyzwania. Zawsze we dwie raźniej. Ja wiem, że mi będzie już o wiele łatwiej, mam nadzieję,że ona da radę i się nie złamie:)
Całusy ;)

26 października 2014 , Komentarze (5)

Tydzień temu 85,2 kg a wczoraj na wadze 84,6, mogłoby być więcej, w sensie spadku więcej ale spoko, cały czas systematycznie spada a to najważniejsze :)
Trzymajcie się cieplutko :)

21 października 2014 , Komentarze (3)

Cześć :) Co nowego ? 
Ja siedzę właśnie z pobolewającym brzuchem, pierwszy dzień @ dzisiaj. Jakiś czas temu pisałam , że jakoś mi tak wiele upływa od @ do @ no i nim się obejrzałam znowu jest hihi. O dziwo tym razem obyło się bez jakiegoś potężnego napadu głoda ;)  owszem w niedzielę chcialo mi się i uleglam, pozwolilam sobie na dwa kawałki ciasta, dwa cukierki ale ogólnie było ok. To nic w porównianiu z  tym co czasami potrafiłam zeżreć w te dni. Oby tak było zawsze przy kobiecych dniach. Cieszę się w sumie, że zmagam się z tym na początku tygodnia, a to dlatego, że na koniec się zważyć będę mogła i nie będzie tam tych kg okresowych.
Zmykam, idę do Lidla po serki wiejskie bo są w promocji za zeta ;) A czasami lubię sobie takiego wiejskiego wszamać :)
Caluję :)

18 października 2014 , Komentarze (7)

Na wadze tydzień temu 86,1 a dzisiaj 85,2 także ogólnie podsumowując jest dobrze :) Kolejny spadek, niespełna kilogramowy jest. Tak sobie myślę, że niebawem może być 80 a to kosmos jakiś, ze 4 lata temu tyle ważyłam ostatni raz :D Teraz cel  to właśnie 80 :)
A w ogóle zaraz stuknie rok mojej walki i jest podsumowując -30 kg :) Żałuję, że w tamtym okresie gdy zaczynałam nie bylam tutaj i nie robilam żadnych zdjęć bo by pewnie było co mówiąc nieskromnie podziwiać. Ale wtedy jak ognia unikałam aparatu i zdjęć bo widziałam tylko wielkiego potwora.
Udanego weekendu, dużo słońca i ciepełka :) :*

16 października 2014 , Komentarze (8)

Hejka:)
Dopadla mnie jakaś jesienna chandra, ta pogoda, zrobiło się pochmurno, deszczowo i nastrój spada. Na całe szczęście nie poddaję się i trzymam się jedzeniowo raczej ok oraz ćwiczę, chociaż nie ukrywam, że mam momenty, że mi się nie chce i wczoraj sobie odpuściłam trening ale generalnie zaciskam zęby i robię swoje bo wiem jaki mam cel i wiem, że muszę i chcę do niego dotrzeć :) No a po treningu to wiadomo, nastrój w górę leci i od razu człowiekowi lepiej. Dzisiaj miałam dzień słodyczowy, tzn. zjadłam cukierka, 3 kostki czekolady jednej , 3 kostki czekolady drugiej. Chciało mi się po prostu. Miałam małe wyrzuty sumienia ale staram się tym nie przejmować bo już zdążyłam się przekonać, że coś zakazanego od czasu do czasu wcale nie wpływa źle na wagę. Oczywiście z naciskiem na od czasu do czasu bo jakby tak zacząć codziennie to wiadomo,porażka by była. Pewnie, że wolalabym nie ulegać takiej pokusie wcale ale z drugiej strony staram się też nie popadać w paranoje i zachować rozsądek. Swoją drogą zjadłam tyle ile zjadłam i się zasłodziłam, zemdliło mnie, gdzie te czasy, że pochłonięcie za jednym razem dwóch tabliczek czekolady nie stanowiło problemu? hahah. Uff, mam nadzieję, że one już nigdy nie wrócą :) W sobotę ważenie i zobaczę czy jest to 85 na liczniku :D
Sciskam :)