Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lipca 2017 , Skomentuj

Matko i córko... zrobiłam pierwsze ćwiczenia z planu ćwiczeń. Serio. Rozpłynęłam się w czasie rozgrzewki. Pot mi leciał ciurkiem po plecach. Ech ty ciało wielkie, zastałe jesteś, zdrewniałe. Długo będzie trwało rozruszanie Cię. 

Dieta to inna sprawa. No ale testuję ją na razie. Zobaczymy jak to będzie.

6 lipca 2017 , Komentarze (1)

Szukałam na vitalii przepisu na rybę - miałabym co jutro zjeść w pracy. I wiecie co? Zanim to napiszę, muszę zaznaczyć, że nie chcę nikogo obrazić.

Przepisy zamieszczone na stronie powodują u mnie odrzut od ryb. Ja ogólnie nie przepadam za rybami, ale jak widzę zestawienie ryba i kapusta, to mną telepie. Albo np mintaj - kupiłam raz mintaja, prawie 2 kg zamrożonego. Po rozmrożeniu zostały mi płatki ryby a śmierdziało w całej kuchni i to jeszcze przed smażeniem. Nie smażyłam jej nawet. Po prostu wywaliłam, chociaż u mnie w domu jedzenia się nie marnuje, ale nikt by tego nie wmusił w siebie.

 O pamiętam jaka ryba mi smakowała - halibut, ale kupiliśmy świeżego i to był naprawdę smaczny kawałek ryby. A tak to z rybami mam ciężką przeprawę - albo nie potrafię ich zrobić tak by były smaczne.

Na śniadanie zrobiłam sobie koktajl z truskawek, jagód, banana i płatków kokosowych. Dorzucę sobie jutro może jogurt naturalny do tego i wypiję. Trzeba mrozić owoce na potęgę teraz, żeby mieć co jeść w zimie. ;) Tak, planuję wytrwać w odchudzaniu nawet do zimy :D A może i dłużej.

5 lipca 2017 , Skomentuj

Moja dieta się przygotowuje. Wyznaczyłam jej start na sobotę 8 lipca. Trochę się boję, że nie dam rady, ale no na litość...czego tu się bać? Nikt mnie kijem lał nie będzie a to wszystko będzie po to, żeby schudnąć, zapanować nad apetytem, pomyśleć o zdrowiu trochę. 

Myślę jeszcze o tym, żeby zrobić sobie zdjęcie teraz, żeby później mieć z czym porównywać (a będzie co, będzie ;) )

30 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Jestem dziś kluchą rozjechaną i taką rozmemłaną że hoho. Zaczął się tydzień wylewania łez nad byle pierdołą i jedną wielką rzeczą. Ale przecież wiedziałam, że tak będzie, więc o co w ogóle chodzi?

Kupiłam sobie dietę. Na 3 miesiące. A teraz zobaczymy.

Tak w ogóle to mam jutro dwa egzaminy a uczyłam się tak ze huhuhuuhuuuu...tzn prawie nic. Ja nie wiem co ja tu robię w ogóle.;)

29 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Bycie BABĄ trudne jest. (normalnie nie znoszę, kiedy ktoś o kobietach mówi baby. ale ja sama o sobie mogę). Toteż jestem BABĄ z którą ciężko jest wytrzymać. Mój cykl trwa 28 dni, wiem że to mało interesująca wiadomość, ale... to są 4 tygodnie. Każdy tydzień rządzi się swoimi prawami (albo hormonami ;). W każdym tygodniu jestem inna (wyróżniam: etap hardości, etap płaczliwości, etap w miarę normalny i etap wqrwu totalnego). Najgorsze jest to, że jak narozrabiam w tygodniu hardości to później mam z tego powodu doła w tygodniu płaczliwym. I jestem wtedy straszną męczybułą (nawet ten wpis to przejaw mojego męczybułstwa - wiadomo, już na jakim etapie jestem). W zeszłym tygodniu narozrabiałam no i teraz w 8 dniu dni cichych dociera to do mnie. I już zapuszczam sobie smętne piosenki i ogólnie sama sobie kopię dołek. Uświadamiam sobie (co jest w sumie strasznie przerażające), że te ciche dni mogą się przeciągnąć na wszystkie dni, które pozostały. Nie będę pisać, jak przykra jestem w tygodniu wqrwu, bo wstyd po prostu. Medal należy się każdemu, kto jest w stanie mnie ścierpieć wtedy. :)

Mogłabym długo pisać o tym, jaka to ja potrafię być okropna i w ogóle, tylko po co? Ja to już sobie dawno uświadomiłam, staram się z tym walczyć (wychodzi mi to jak walka z kilogramami, czyli wcale :p ).

Jutro kupuję dietę V. Na 3 miesiące. Zobaczymy jak to będzie. Zresztą, co ja piszę...pewnie, że będzie dobrze. I się uda ogarnąć :)

26 czerwca 2017 , Skomentuj

Ani nie grubnę. Tak się zawiesiłam i ani w jedną (źle) ani w drugą (dobrze) stronę nie idę. Niby mam tę moją aktywność na rowerku, ale aktywnie szamam wszystko co podejdzie mi w ręce (najróżniejsze rzeczy).  Standardowo zajadam doła - i tak w sumie doszłam do wniosku, że od pętaka takiego to jedzenie zawsze było moją radością, byle więcej i więcej. Teraz też tak jest, chociaż bardziej się staram, by jedzenie nie było jedyną radosną rzeczą w moim życiu. 

Ale jak widać zrzucanie tłuszczu mi nie idzie. Zupełnie. Nie przykładam się do tego ani nic. Dlatego pomyślałam sobie, że wykupię sobie dietę vitalii. Spróbuję przez 3 miesiące żyć wg jedzenia ułożonego mi przez obce osoby i ćwiczyć wg zaleceń obcych osób - skoro mi samej, znanej sobie nie wychodzi układanie jedzenia i ćwiczenie. Zobaczymy co to będzie i oby do przodu :)

18 czerwca 2017 , Skomentuj

Czas leci jak nie wiem co, niby niedawno zaczynałam nowy semestr a tu już trzeba zaliczenia ogarnąć. Znowu!! Co samo w sobie nie jest złe, złe jest moje anapóźniejsetoodłoże i jeszcze mamakupęczasunabankzdążę. Niczym w lotto - wielka kumulacja. Ale kto jak nie ja? No przecież wiadomo... ;) (a jak już chyba wcześniej wspominałam wiszą nade mną jeszcze dwa przedmioty z różnic programowych - oczywiście, że zdążę :D )

Wygrałam dzisiaj złotówkę!!! Kupiłam dwie zdrapki za 1 zł i wygrałam złotówkę!! (czyli i tak jestem złocisza w plecy, ale mówię wam, zdrapki mogą mocno uzależnić. Ten dreszczyk emocji - uda się, czy się nie uda...no mega :D)

Przejechałam dzisiaj 12,4km w czasie 26 minut co pozwoliło mi spalić ok 322kalorii (wg wyświetlacza na rowerze a tak w rzeczywistości to nie wiem, ale ile by nie było, to zawsze coś (jem co wpadnie w ręce).

29 maja 2017 , Komentarze (4)

Przejechałam dziś 5,5km. Na większym obciążeniu (czy jak to się tam zwie), bo na takim małym to ja mogłam pedałować i pedałować i nic, zero zmęczenia. Po tych kilometrach dzisiejszych pot lał mi się po plecach i normalnie spociły mi się ręce!! 

Jutro idę już do pracy, oby nie było tylko wielkiego upału bo zbzikuję. 

Tak sobie powtarzam cały czas, że będzie dobrze :)

27 maja 2017 , Komentarze (8)

Przez ostatnie dwa tygodnie mało jeżdżę. Padł mi kręgosłup i długie siedzenie nie wchodzi w grę a jak siedzę za długo to się później nie mogę wyprostować i przez chwilę idę taka pochylona. Jak chodzę to jest ok - to znak - powinnam chodzić cały czas. 

Dzisiaj to już złapałam takiego mega doła, że nie wiem. Na angielskim był temat o etapach życia. No i wiek średni, młody dorosły itd, następnie miałyśmy dopasować czynności do wieku. I było posiadanie dzieci, ja tam zaznaczyłam wiek średni, na co koleżanka skomentowała, że w życiu, że jak ktoś ma już 35-40 lat to już w życiu nie powinien mieć dzieci,bo jest już za stary. Nic, tylko się położyć... Nie dość, że ogólnie mi samej udaje się zawalić wszystko w moim życiu (np 10letnią znajomość), to jeszcze ludzie uświadamiają mnie, że już jestem za stara na cokolwiek.

Czy ja nie chciałam wcześniej? Chciałam, tylko nie wyszło. Tak jak i teraz nie wychodzi.

9 maja 2017 , Komentarze (3)

W 15 minut przejechałam 8km. Pewnie byłoby więcej, ale miałam momenty wolnego kręcenia, kiedy już myślałam, że dam sobie spokój. Ale nie dałam. W końcu co to jest 15 minut? Nic. Więcej czasu spędzę na pisaniu tego posta.

Coś mi się stało ze skórą na twarzy. Nigdy nie była fajna, ale teraz to już masakra. Swędzi mnie niesamowicie a jak podrapię to robi się placek czerwony taki ( a tak i tak jestem cały czas rumiana - dobra, jestem różowa jak prosiak). Dodam, że smarowałam sobie twarz olejem laurowym i chyba moja skóra go nie lubi - ostatni raz użyłam go w sobotę i od tego czasu mam takie czerwone placki - jakbym sobie spaliła skórę - trudno to opisać. Może za dużo go nakładałam a może mam po prostu taką skórę. W ogóle to mam dziwną cerę i nie potrafię dać sobie z nią rady. Wyjście jest jedno wydeptywać ścieżki do dermatologa i kosmetyczki i pewnie jakoś to pójdzie. W zimie jeszcze jakoś jest, ale własnie wiosna i lato to nie są moje ulubione pory roku. 

A ogólnie to jestem pozytywnie nastawiona do wszystkiego, jest dobrze, będzie lepiej. Tak sobie mówię :)