Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2015 , Komentarze (1)

Naprawdę mogłam iść do pracy wcześniej. Teraz byłabym już wylaszczona, że hej ;) Wczoraj wskoczyłam na wagę a tam 91,8, ale nic nie zmieniam, bo przyznam się, wpadło to i owo. Chociaż w te upały, to i tak tylko pić się mi chce. I piję. Wodę, pepsi, piwo. Co popadnie. I na wesele idę we wrześniu. Sama, chociaż akurat z tym nie mam problemu, bo to nie pierwszy raz. A jak pomyślę, że miałabym kogoś zaprosić i pokazać się taka wielka i galaretowata, to mi się odechciewa. Przecież nie będę bawiła się sama. Będę bawiła się ze sobą :)

Upały mnie dobijają, bo ja jestem z tych, co się nie rozbiorą. Mam grube nogi, więc nie założę krótszych spodni. W pracy jest zaduch jak cholera, więc pocę się jak mysz w połogu, więc wymyślam tak ubrania, żeby zawsze mieć dwie warstwy, żeby nie było widać potu. Jestem grubą, pocącą się kobietą. Masakra.

4 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Moja praca i ja nie jesteśmy kompatybilne. Ciągle mam wrażenie, że jestem po prostu głupia. Że nic nie wiem a im więcej dni mija, tym bardziej nie wiem. Rano jest ok, bo mam zajęcie i coś tam sobie dłubię, później przychodzi taki czas, że po prostu siedzę, bo nie wiem, co mam robić. A później siedzę, do oporu, bo znów mam dużo pracy. Po prostu ta praca mnie dołuje, poszłam dzisiaj do łazienki i tak mi się przykro zrobiło, że po prostu się poryczałam. Jedyny plus tego wszystkiego, to taki, że dzisiaj waga pokazała 92,5kg, czyli tak jakby ubył mi 1 kg, aczkolwiek nie wiem, czy to nie wina braku wody (w pracy wypiłam dziś niecałe pół litra wody). 

Ogólnie to mam doła, jest źle i nie wiem co robić.

31 lipca 2015 , Komentarze (4)

5 dni pracy za mną. Moja pierwsza praca od 3 lat. W tym czasie, kiedy miałam zajęcie nieformalne (opiekunka dziecka), nie udało mi się schudnąć. Także próba podjęta w tym roku kuleje. Ale znalazłam cudowny sposób żeby schudnąć. Trzeba iść do pracy!! Moja waga pokazała wczoraj i dziś 93,5kg. Czyli jakieś 2,5kg mniej (albo nawet więcej, bo waga pokazywała kilka gramów ponad 96kg). Popełniam błąd, bo gdy wracam do domu, to jestem taka głodna, że bym konia z kopytami zjadła. Rano, w domu, zjadam kromkę chleba z almette, ok 10.30 w pracy coś (kanapki albo pomidory z serem i kromką chleba) - chleb z mąki ziemniaczanej a później dopiero po 16, w okolicach 17 jem obiad. Kolacji staram się już nie jeść i nawet mi wychodzi, chociaż zdarza się skubnąć parówkę na zimno.Weekend może być ciężki, bo już dziś objadłam się słodkiego ;/

Ogólnie to nie ogarniam jeszcze zbyt dobrze i nie wiem, czy to ja taka tępa jestem, czy po prostu taka praca. Gubię się i nie wiem czy to jeszcze normalne po 5 dniach, czy nie jestem odpowiednia do tej pracy.

28 lipca 2015 , Komentarze (5)

Mam takiego stresa, że nie mogę się położyć spać, bo nie zasnę. Dziś był mój drugi dzień i chociaż wszyscy są mili i w ogóle, to ja tak się strasznie boję, że coś nakręciłam i jutro zaczną mieć do mnie pretensje. Normalnie siedzę i ryczeć mi się chce. I gdyby nie to, że gdy już prawie zaczynam, to w głowie pojawia mi się myśl, jak bardzo jest to niedorzeczne i śmieszne, to bym tu się topiła we łzach. A może to wina @, która właśnie przyszła (jakby nie miała kiedy...;/). 

Dziewczyny się śmiały ze mnie dziś, gdy wyciągnełam swoje śniadanie w czasie przerwy (miałam jedną bułeczkę ze skrobi kukurydzianej, posmarowaną serkiem almette). Co ja mam tłumaczyć, że się tak stresuje, że nie jestem w stanie zjeść a jak zjem, to zaraz mam wrażenie, że eksplodują mi jelita? Wszystko z nerwów. :(

Jutro wstaję o 5,30, gdyż stwierdziłam, ze głowę trzeba myć rano, bo po nocy  cała misternie ułożona fryzura (tzn suszenie na szczotce i prostowanie) w nocy idzie w cholerę. I mam też braki w odzieży. Nie dość, że jestem gruba, to przez ostatnie dwa lata, gdy siedziałam w domu wystarczały mi 3 bluzki "wyjściowe" i jakieś tam byle co koło domu i teraz DUPA. Nie mam się w co ubrać. To też jest powód do płaczu. I najgorsze jest to, ze nie mam kiedy jechać na zakupy a kupowanie przez internet spodni jest raczej niemożilwe w moim przypadku. 

Dzisiaj chyba w ogóle nie jest dobry dzień na cokolwiek.

27 lipca 2015 , Komentarze (3)

Dziś był mój pierwszy dzień w pracy. Wstałam o 6, zjadłam okruch z bułki i o 6.55 zameldowałam się na miejscu. Zebrałam od razu (bo jak ja zaczynałem pracę, to byłem już o 6.15, nosz kur... ), ale później  było lepiej. Gorzej z jedzeniem,bo przecież ja się wstydzę jeść, więc zjadłam dopiero po 16 w domu a wówczas, to nie ma zmiłuj się, jem co mi wpadnie do ręki. Ech...i tak się martwię, zeby mi się udało i żebym ogarnęła obowiązki.

Z jedzeniem ostatnio było różnie. Staram się, ale nie zawsze wychodzi. Aczkolwiek zaobserwowałam spadki. Dobijam do wagi paskowej, czyli i tak nie ma się z czego cieszyć. Pszenicy unikam i to tak konkretnie i powiem, że czuję się lepiej. Chciałabym żeby cudem zniknęło mi z 10kg, to czułabym się jakoś ładniej. A tak, to lipa. ;/

14 lipca 2015 , Komentarze (2)

Mama z racji chorej tarczycy dostała od lekarki "nakaz" przejścia na dietę bezglutenową. Po kilku latach leczenia, ale to taki tam drobiazg ;) I padło na mnie wyszukanie przepisów na jedzenie pozbawione glutenu. Obiad bezglutenowy to pikuś, ale śniadanie i kolacja to już wyzwanie, bo kromeczka chleba zawsze się przyda. Kupiłyśmy więc mieszankę na chleb i tymi "rencyma" sprokurowałam chleb bezglutenowy. Mama się załamała. Wypiek był gumiasty i gliniasty. Bezglutenowy a glutowaty - tak podsumowała mama. Dobre dziecko ja zagłębiło się w temat i znalazło książki W. Davisa "Dieta bez pszenicy" i "Kuchnia bez pszenicy". Czekam na produkty, które są wykorzystywane w przepisach i będziemy działać. A że raźniej we dwoje, więc ja też żegnam pszenicę. I w sumie zboża ogólnie, bo autor sugeruje jak najmniejsze ich spożywanie, gdyż dokonano dużych modyfikacji w roślinach a nie jest wiadome jaki ma to wpływ na nasz organizm. Podobno odstawienie pszenicy ma zbawienny wpływ na pracę organizmu. Pożyjemy, zobaczymy :)

Właśnie skończyłam kolację: serek wiejski wymieszany z pokrojonym w plasterki ogórkiem i cebulą i do tego bułeczka z mąki migdałowej, siemienia lnianego, białek i masła. Dziś bułeczka ma 4 dni i jest super. Na świeżo czuć proszkiem do pieczenia. Ale muszę coś pokombinować, bo wydaje mi się, że masła jest za dużo. I następnym razem dodam cynamonu i trochę ksylitolu i będą bułeczki do kawy :D

6 lipca 2015 , Komentarze (8)

Czy ja się w końcu przyznam, że dałam sobie spokój ze zrzucaniem kilogramów, czy też dalej będę oszukiwała siebie i innych? Jem normalnie wszystko. Chociaż z rana mam postanowienie, że to już dziś będzie tak jak powinno być, to i tak na śniadanie wciągam bułę pszenną z masłem i wędliną i pomidorem i cebulą (albo 2 bułeczki kajzerki małe). A później to już leci...

Nie uda mi się schudnąć, nigdy nie byłam szczupła i nigdy nie będę. Zawsze będę dźwigać swój bagaż, który tak jak lata będzie się pewnie powiększał. Po co się męczyć skoro i tak nic mi z tego nie wychodzi? Chęci na odchudzanie starcza mi na max 2 miesiące. Nic tylko się położyć i nic nie robić.

Byłam gruba, jestem gruba i będę gruba. Choćby nie wiem co.

20 czerwca 2015 , Komentarze (7)

Waga wykazuje tendencje do wahania, ale zasadniczo to nic się nie zmienia - tzn. oscyluje ciągle wokół 94,5kg. Czasem pokaże 93,7 a później 94,7. Taka szalona jakaś :) Ostatnie dni upływają pod znakiem czekolady. Wczoraj wsunęłam całą z orzechami, przedwczoraj karmelova wedla. Dzisiaj pierniczki w czekoladzie. Poprawiam sobie nastrój i umacniam się w postanowieniu, by nie zrobić z siebie kretynki większej niż jestem. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o płeć przeciwną ;) Ale to wszystko zamotane jest, więc oszczędzę opowieści. Jednak gdy się człowiek przyzwyczai, to później trudno się odzwyczaić. No ale nic, trzeba iść dalej. :) 

6 czerwca 2015 , Komentarze (6)

Przypałętała się @ i zupełnie mnie zaskoczyła ;p I już wiem skąd miałam parcie a słodkie. Codziennie staram się przejechać przynajmniej 10 km, do tego dochodzi praca w ogródku. Skoro trzeba się ruszać, to się ruszam. Mam też ciągle chęć na sałatę, kanapka z serkiem, wędliną, pomidorem i górą sałaty jest nr 1. 

W związku z wypadaniem włosów, poszłam do fryzjera i zostałam ostrzyżona na boba z pseudogrzywką. Mycie włosów zajmuje 3 minuty. Prostowanie z 5 i jest super.

Chciałabym w końcu, do końca czerwca pozbyć się 9. Ruch i dieta. Nie zapominać. Ruch i dieta. A może dieta i ruch? 

No tak, dzisiaj szczególnie dietetycznie nie było, ale od 6,30 byłam na nogach i w ruchu. Na obiad zjadłam dwie łyżki makaronu zapiekanego ze szpinakiem i mięsem mielonym - niby nie brzmi bardzo strasznie. Tylko, że do zapiekanki dodane zostały trzy rodzaje sosu z torebki. MASAKRA. Myślałam, że brzuch mi pęknie, takie to było wzdymające. Spróbuję pokombinować coś bez tych sosów, bo ogólnie to było smacznie.

1 czerwca 2015 , Komentarze (1)

Dziś 94,5kg na liczniku. Czy już nigdy nie będzie mniej? No przecież się da... Z okazji dnia dziecka zjadłam 4 kostki czekolady mlecznej, nadziewanej. A tak to wszystko "po zdrowemu". 

śniadanie: owsianka z bananem, jabłkiem, brzoskwinią i truskawkami

II śniadanie: rosół z kaszą jaglaną

obiad: ryż, pierś kurczaka duszona z curry i sałata z ogórkiem i pomidorem i oliwą

kolacja: serek wiejski z pomidorem i bułka (??) - kolacja to wielka niewiadoma

Gdy nauczyłam się jeść rosół z kaszą jaglaną, to wersja z makaronem przestała mi już w ogóle smakować a jeszcze jakiś czas temu nie mogłam przełknąć kaszy, jak to człowiek się zmienia. :)