Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lutego 2017 , Komentarze (1)

Słodycze: dwa wafelki o smaku kawowym, wielkość jakaś taka (za mała i za duża jednocześnie:)

Dziś w sklepie dałam się zrobić w balona. Chciało mi się słodkiego (a może po prostu mi się chciało buzią ruszać), więc poszłam do sklepiku obok pracy i kupiłam wafle kukurydziane i pomarańczę. Zapłaciłam (7,80), wzięłam paragon, spojrzałam na niego, bo coś mi za dużo tego było do zapłacenia. I patrzę, że pomarańcza kosztowała 6zł. Mówię do babki, że ta pomarańcza tyle kosztuje a ona mi, że no właśnie teraz owoce są takie drogie i coś zaczeła opowiadać o brzoskwiniach, które kupiła gdzieś i też dała za nie strasznie dużo pieniędzy (2 brzoskwinie). No to pomyślałam, że faktycznie i poskładałam paragon, podarłam i wrzuciłam do kosza. Wróciłam do pracy i mnie naszło, że przecież moja pomarańcza sztuk 1 ważyła 0,79kg - czyli o mało co kilogram. A na bank tyle nie ważyła, bo to była standardowa pomarańcza ;) No ale już zostałam nauczona, że mam zbierać paragony. Może pani w sklepie się pomyliła, bo mylić się to ludzka rzecz,no ale następnym razem będę zwracała uwagę większą.

Staram się walczyć z tą chęcią na słodycze, ale oczywiście sobie pozwalam, najpierw jest nie, nie a później a dobra. Jutro nie będę jadła. Akurat.

19 lutego 2017 , Komentarze (2)

Czwartek także upłynął pod znakiem cukru (2 batoniki i paczka żelek - to pamiętam, bo czy jeszcze coś przez przypadek nie wpadło do paszczy i nie zostało odnotowane, to już nie bardzo). W piątek cały dzień uważałam na słodycze i udało mi się przeżyć cały dzień bez nich. Czyli się da. W sobotę miałam egzamin i zjadłam przed nim banana (wstałam za późno i nie miałam czasu na śniadanie a jak już wróciłam do domu to byłam bez dna i zmieściłby się mi koń z kopytami - jeślibym w ogóle koninę ruszyła :). Dopiero o 20 zaczęło mnie tak mega ssać na słodycze, że zjadłam 1/3 pomelo, pół grejpfruta i 4 herbatniki maślane (kupowane, niby bez oleju palmowego, ale za to z syropem cukru inwertowanego - sama nazwa brzmi już źle). Dzisiaj kupiłam sobie orzechy niesolone, nieprażone, migdały, nerkowce, żurawinę suszoną i rodzynki i to sobie podjadam. Nie wiem, czy oni dodają czegoś do tych rodzynek, ale są bardzo słodkie. 

Tak poza tym, to od ostatniego ważenie przybyło mi 1,5kg, czyli brawo ja, oby tak dalej, to znów się obudzę z ręką tam gdzie nie trzeba.

A i jeszcze strasznie chce mi się pić, głównie z rana. Piję wodę, ale mam wrażenie, że mój organizm jej nie "widzi". Bo po wypiciu kilku łyków za chwilę znów mam wrażenie suszy. Pierwsza myśl to za dużo cukru we krwi i organizm chce ją rozcieńczyć, ale zmierzyłam sobie cukier i wyszedł prawidłowy (choć w tej górnej części skali). A później wyłączyłam google, żeby nie wyszukiwać sobie chorób. Teraz już mi się pić nie chce. Zobaczę co będzie jutro rano.

15 lutego 2017 , Komentarze (13)

ja już nie wiem co to może być. Bo to na bank nie jest normalne, żeby mieć takie parcie na słodkie. Po prostu bym wrzucała w siebie batoniki, cukierki itp. Nie mogę przestać. A jak nie mam słodkiego, to ciągle myślę o słodyczach. Ja nie chcę. Myślałam, że jak sobie będę pozwalać na coś słodkiego, to nie będzie tak źle, tzn. jem wszystko, ale rozsądnie. A tutaj to już jest jak nałóg. Muszę być ciągle na cukrze, żeby mieć dobry humor. :(

10 lutego 2017 , Komentarze (1)

Jestem leniem. Dlatego wszelkie zakupy robię w internecie. A może to nie lenistwo, tylko kompleks - że gruba jestem i idę do sklepu i nie mogę nic znaleźć dla siebie. Faktem jest, że zamówiłam sobie spodnie. W sumie zainteresowała mnie cena niecałe 40zł, akurat w sam raz, żeby spodnie wyszlajać w pracy po dywanie itp. Zamówiłam rozmiar 46 (chociaż zastanawiałam się długo nad nim, czy nie będą za ciasne w pasie i zwał mi się nie będzie przelewał górą). Okazały się dobre w pasie i biodrach, luźne w udach i bardzo szerokie w łydkach. Kiedyś już chodziłam w tym modelu spodni i bardzo je lubiłam, ale teraz wydają mi się mega szerokie i wyglądam w nich na niższą i grubszą. I nie wiem czy je oddać, czy zwęzić sobie nogawki i skrócić (są o jakieś 2cm za długie). Nie wiem kiedy będę mogła iść na jakieś zakupy, więc chyba spróbuję zrobić coś z tym co już mam w domu. A następnym razem nie będę kupowała rozszerzanych spodni. Ech...

8 lutego 2017 , Komentarze (2)

Mamy w pracy pogrom. Tzn. dzieci mają pogrom, bo chorują. Jest ich ok 6, więc cały tydzień wychodzę o 12 do domu. Całe szczęście, bo mam czas zająć się przygotowaniami do zaliczeń. 
Piszę i piszę i mam wrażenie, że więcej roboty przede mną niż za mną, ale to chyba tylko takie moje wrażenie, bo odhaczam sobie w kalendarzu to, co już zrobiłam i lista jest coraz krótsza :)

Jem też jakoś inaczej. W związku z wychodzeniem wcześniejszym z pracy nie jem obiadu, tylko dopiero w domu. Ale mam chęć na słodkie. Dzisiaj np zjadłam pączka kokosowego - był przepyszny.Bardzo lubię też batoniki twarogowe - czekoladowe z kawałkami czekolady. Mniam. 

4 lutego 2017 , Skomentuj

Zrobiłam dziś dzień pomiarów. Trochę niezbyt był on przemyślany, ale minęły już trzy tygodnie od poprzedniego, więc zmierzyłam się i zważyłam.

Pomysł był o tyle nierozważny, że wczoraj byłam na spotkaniu z dawno niewidzianą koleżanką i zjadłam mega burgera (ale serio, takiego dobrego to ja nie jadłam nigdy) i wypiłam grzańca - dobry był, niesłodki, tylko gorzki od soku grejpfrutowego oraz cydr - tego to akurat nie skończyłam, bo to zupełnie nie mój smak (smakowo przypominał mi ruskiego szampana - nigdy więcej). Spotkanie było super, chociaż tuż przed nim już miałam dzwonić i odwoływać, bo spękałam. Coś mi zaczęło podszeptywać, że co ja robie, przecież będzie dziwnie, w końcu 7 lat się nie widziałyśmy (moja wina), że rozczaruję koleżankę sobą itp. Może się nie rozczarowała bo chce jeszcze na kawę wyskoczyć zanim poleci z powrotem do dalekiego kraju :) Posiedziałyśmy chwilę w klubie a później poszłyśmy do jej domu, mamę odwiedzić. Był taki czas, że siedziałam u nich codziennie no i mi się trochę zebrało, że tyle lat byłam dzika i się nawet nie odezwałam.

W sumie to szykują mi się kolejne spotkania , ale to już później, jak sesję ogarnę i wszystko to (serio, d... czarna).

A teraz wracając do meritum. Pomimo wczorajszego jedzenia i picia (a miałam wrażenie, że eksploduję tak jakoś moje jelita zareagowały), waga pokazała 88,1kg. Czyli przez 3 tygodnie straciłam 1,9kg i jakieś 5 cm. Nie jest źle, waga spada, centymetry spadają. Jak dla mnie jest dobrze.

29 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Sprawa pociągu nadmiernego do słodyczy wyjaśniła się już dziś. Przyszła @ i już mi się słodkiego odechciało. Ale ile zjadłam przez te dni, to wiem tylko ja. ;/

Grunt, że waga nadal pokazuje 8 z przodu, więc jest ok. 

We środę zamówiłam sobie drukarkę. Miałam ją odebrać w sklepie, bo bałam się, że przelew nie trafi na czas i nie będę miała drukarki na piątek. Pojechałam do sklepu, przeżyłam zaskoczenie, że karton jest taki wielki, ale ok, dałam radę zatachać go do pociągu. W domu odczekałam z włączeniem. Zainstalowałam coś tam z płyty i robiłam wszystko, co mi kazali. I nagle nadszedł ten moment... na ekranie laptopa pojawił się komunikat: podłącz kabel usb do drukarki i komputera. No i dotarło do mnie, że ja nie mam kabla usb!!! Takiego, że z jednej strony jest plaski a z drugiej taki bardziej kwadratowy. Jak ja się wnerwiłam, jakich ja słów używałam... jak ja do siebie mówiłam, że jestem baba niemyśląca. Widziałam na stronie sklepu, że na stronie tej drukarki były propozycje zestawów np drukarka i kabel, ale pomyślałam: no wariaci jacyś, po co mi DODATKOWY kabel. A tu się okazało, że nie ma żadnego kabla. ;/ Niech żyje czytanie ze zrozumieniem.

Ale wczoraj kabel już kupiłam. Drukarka śmiga. Wydaje mi się, że trochę głośna jest, ale w sumie, nie drukuję przecież na niej książki. :)

Ogólnie to jest ok. Życie się toczy. Wiosna idzie. Tłuszcz się trzyma.

25 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Ja nie wiem. Ssie mnie na słodkie. Jestem jak pies, który wykopie wafelka spod ziemi, cukierka znajdzie leżącego kilometr dalej. Tylko chodzę i szukam. Nie chcę tego zrzucać na stres, ale pewnie po części to jego zasługa. Sesja idzie, galopuje a ja nie przymierzając jestem w czarnej dupie. I tak, mimo wszystko nie jestem w stanie się zmobilizować. Jestem leniem. Leniem wielkim. W kwestii nauki, odchudzania  i wszystkiego.

23 stycznia 2017 , Skomentuj

Dzisiaj też zjadłam dużo cukru. Było to tak: rano pojechałam do miasta, bo musiałam zrobić badania do pracy (to, że sama za nie zapłaciłam, nie miałam skierowania i w ogóle to inna para kaloszy, ale ok, zdobywam doświadczenie, które pomoże mi znaleźć lepszą pracę). Pojechałam do przychodni, zarejestrowałam się (7:45)  i do 9.30 czekałam na lekarza. Dostałam skierowanie na prześwietlenie, więc dawaj, jadę w inne miejsce. Zrobią mi prześwietlenie, ale od 10:30, ok, nie ma problemu. Jak wyszłam z tej pierwszej przychodni i tak szłam sobie chodnikiem i nagle naszła mnie myśl: przecież ty nie masz dzisiaj co jeść :D Miałam z domu wziąć sobie bigos i zapomniałam. Dodam jeszcze, że od rana nosiłam się z torbą, w której miałam ciasto urodzinowe, więc już zupełnie. Ostatecznie do pracy trafiłam na 11.30. Głodna jak wilk. Jak w końcu położyłyśmy dzieci spać i mogłam coś zjeść, to zjadłam: pojemnik surówki, 2 bułki z szynką i kawał placka i muffinkę. Byłam najedzona. Było dobre. Nie chciało mi się ruszać. Ale się ruszałam, więc jak wróciłam do domu to znowu byłam głodna. 

Pocieszam się myślą, że dużo dzisiaj chodziłam. 

A teraz idę spać, bo jutro wstaję o 5!!!! Nie cierpię tej zmiany :D

21 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Miałam wczoraj urodziny. Tak naprawdę to nie ma się czym chwalić, bo to tylko kolejny krzyżyk na karku. No ale fakt jest faktem, jestem starsza. Dostałam dużo słodyczy (akurat mi teraz jak nie powinnam), kilka drobiazgów, bukiet róż i słonia-maskotkę. Przez tego słonia i róże to miałam wczoraj masakrę, bo brat też przyjechał i była gadka, że szwagier też mógł się pojawić. Jasne.

Ogólnie to jestem objedzona słodkim aż jest mi niedobrze. Tak słodko, że aż gorzko.Czekam poniedziałku i powrotu do normalności. I w miarę ogarniętego jedzenia, w którym nie ma tyle cukru. Jakby nie było, to ruch mam, bo jak się nie poruszam w ciągu dnia, to czuję się jakoś dziwnie. Tak jakby mi ruchu było za mało.

Nie będę pisać o jedzeniu ani o piciu. Było dużo i dużo. :)