Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

'I am not trying to look perfect. I just want to feel better, look great, know I'm healthy and be able to rock any outfit I choose'.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2712
Komentarzy: 49
Założony: 1 stycznia 2015
Ostatni wpis: 9 lipca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eat_train_sleep_repeat

kobieta, 37 lat,

160 cm, 73.60 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2015 , Komentarze (2)

Witam.

Wrazenia po wczorajszym pierwszym dniu nowej 'diety': jedzeniowo ok, moze I male odstepstwo wieczorem, ale to dlatego ze mega nie chcialo mi sie juz gotowac. Nagotowalam sie na kolejne trzy dni, bo wiem ze bede zabiegana w pracy wiec wieczorem az opadlam z sil I zjadlam kromke chleba I jogurt. Troche duzo kurczaka poki co, mam nadzieje, ze mi sie nie znudzi. Nawet nie bylam glodna wieczorem, nie mialam moich zwyklych ogromnych chetek na slodkie, albo nie byly tak silne jak zwykle, bo moj facet jechal do sklepu I zapytal czy mi cos dobrego przywiezc, a ja odmowilam :) male zwyciestwo a cieszy.

Trening byl swietny. W koncu dalam z siebie wszystko, popodrzucalam ciezarami I czulam sie strasznie usatysfakcjonowana 'po'.. Dzis zwawo podnioslam sie z lozka I z mojego gardla wyrwal sie jek, bo tak zabolaly wszystkie miesnie :) dobrze :). Dzisiejszego treningu nie zrobilam jeszcze, odbedzie sie dopiero ok 17 jak wroce z pracy, przed kolacja, bo nie mialam z rana czasu.

Juz tak czekam na urlop moj sobotni, nie macie pojecia. Czas sie ciagnie, I dluzy, itd itp... A ja po prostu chce odpoczynku!

Trzymajcie sie.

8 lipca 2015 , Komentarze (1)

Waga wystrzelila do 76 kg. Jedna z najwyzszych wag jakie mialam, oczywiscie na samo lato I moj urlop (ktory zaczyna sie w niedziele). Az ciezko sobie wyobrazic, ze jeszcze dwa lata temu latem wazylam 60 kg, a waga zaczelam sie wspinac w gore dokladnie poltora roku temu- kiedy zmienilam prace, na lepsza, bardziej stresujaca, dluzsze godziny, ciagle podjadanie, wieczne ciasta, lunche itd itp.

Moje proby schudniecia od wtedy konczyly sie tylko dodatkowymi kilogramami.

Winilam juz swoja tarczyce (wiem, ze moja mama ma problemy), ale jak usiadlam I nad tym pomyslalam, to stwierdzilam, ze to nie zadna tarczyca tylko moje lenistwo, brak zorganizowania sobie czasu I brak silnej woli. Nikt nie zmusza mnie do jedzenia na wynos, butelek wina, ciaglych wyskokow do pubu, ktore koncza sie fast foodem, Wszystko moja wlasna wina. Probowalam uzywac starych treningow z diety sprzed dwoch lat, ale znudzily mi sie, robilam je po lebkach, nie uzywalam ciezarkow, itd.

Wczoraj poszlam na zakupy wakacyjne, bo nie wchodze w zadne z moich spodenek, I oczywiscie wrocilam ze spodniczka bo ja tych udzisk w spodenkach nikomu nie bede pokazywac!

Skonczylo sie tak jak zwykle- placzem I zgrzytaniem zebami. Nie mam stroju kapielowego, wygladam jak wieloryb. Do tego przed samym @, napuchnieta, a moj ogromny biust ma rozmiar prawie dwa razy taki- mam wrazenie, ze wszystko mi sie wylewa z biustonoszy :(

Doszlam do wniosku, ze sama nie dam rady, I przeszukalam diety online w poszukiwaniu czegos nowego- dwa lata temu tak wlasnie schudlam, ale dieta byla niesamowicie restyrykcyjna- nie jadlam zadnych wegli tygodniami, nie jadlam glutenu ani nabialu, nie jadlam prawie wcale owocow- stwierdzilam, ze tym razem nie dam rady na takiej restrykcji. Diete Vitalii wyprobowalam lata swietlne temu, ale draznily mnie ciagle soczki I jogurciki z wysoka zawartoscia cukru, a cwiczenia byly za lekkie I trwaly latami.

Skonczylo sie na zakupie diety z innego portalu o odchudzaniu, zaczynam dzisiaj. Jedzenie mnie przekonuje- jest zdrowo I nieco nudnawo, ale niema zadnych ukrytych cukrow, I jest kromka ciemnego chleba na dzien ;) Cwiczenia sa super, w koncu mog pouzywac hantli I ciezarow. Zaraz zaczynam pierwszy trening, zobaczymy jak pojdzie.

Najwazniejsze to skupic sie przestrzeganiu menu na moim urlopie, ktory zaczyna sie w niedziele. Planuje cwiczenia tak czy siak, dodatkowe calorie chce spalic jazda na rowerze, ale mam nadzieje, ze uda mi sie powstrzymac od jedzenia wszystkiego co na mojej drodze.

Milej srody!

10 maja 2015 , Komentarze (1)

Egzamin zdany, wszystko zaliczone ladnie I pieknie, teraz czas na drugi semester.

Spadek wagi minimalny, po egzaminie w ramach swietowania pojawilo sie tajskie na wynos, ale bylo tylko tajskie, zero alko, frytek czy slodyczy. W tygodniu zaliczylam tylko cztery dni cwiczen, nie dalam rady wiecej niestety, ale w tym obiecuje poprawe :)

Moj facet tak mi podniosl cisnienie po powrocie z pracy dzisiaj, ze do teraz jestem wsciekla. Jak zwykle poszlo o sprzatanie, domowe roboty itd itp. Nawet nie chce sie w to zaglebiac, ale efekt jest taki, ze zakupy calotygodniowe nie zrobione, boli mnie glowa niewyobrazalnie i zaraz ide na kapiel i spedze wieczor z ksiazka. W sumie dobrze mi zrobi wczesne pojscie spac, bo dzisiaj z rana bylam tak zmeczona, ze ledwo sie zwloklam do pracy, a ze mamy maly problem w kwestii ilosci osob, to musialam w tym tygodniu zrobic 6dni zamiast pieciu :/ wolne dopiero w srode.

Trzymajcie sie dziewczeta i powodzenia na caly tydzien :)

7 maja 2015 , Komentarze (3)

Dziewczyny, ostatnie trzy dni mojego zycia, to bylo jedno wielkie szalenstwo. Totalne zamieszanie w zyciu, finansowo, prywatnie, I do tego wczoraj wieczorem przyszla @, tak na dokladke.

Musze sie przyznac, ze zlamalam sie wczoraj po poludniu, I stwierdzilam, ze jesli nie zjem kawalka czegos dobrego, to zjem mojego faceta I tyle z tego bedzie, wiec wieczor zakonczylam z lampka wina I batonem. Ale od dzisiaj juz powrot na dobre tory.

Jutro mam egzamin, trzymajcie kciuki. Mialam dzis caly dzien sie uczyc, bo dostalam po to wolne, ale oczywiscie z tym, co w tej chwili sie dzieje, ciezko mi bylo.

Trzymjcie kciuki jutro, I to mocno, a ja sprobuje ogarnac swoje zycie.

Buziaki

5 maja 2015 , Komentarze (1)

Weekend zaliczam na plus, nie bylo alkoholu,jedzenia na wynos i niezdrowych przekasek. W poniedzialek grzecznie zaliczylam workout, i grzecznie siedzialam nad ksiazkami,bo w piatek mam egzamin. 

Strasznie nie chce mi sie do pracy,dzisiejszy wtorek po dlugim weekendzie jak poniedzialek, i telefon w takie dni nie przestaje dzwonic. Moze dzieki temu szybko zleci.

wczoraj ogarnela mnie tak przejmujaca tesknota za Polska,za domem i rodzicami i siostrami, ze usiadlam i sie musialam wyplakac. Niestety,nie minelo mi jeszcze i dzis czuje sie troszke nie w sosie z tego powodu. Chyba zbliza sie @,do tego pogoda nie rozpieszcza- od rana leje, i moze to stad te smuteczki. Co nie zmiebia faktu, ze w tej chwilu najbardziej chcialabym usiasc z mama i tata przy kawie i kawalku ciasta,a potem pojechac na rower z siostrami... niewazne. 

Trzymajcie sie dziewczeta 

4 maja 2015 , Komentarze (1)

W koncu na spokojnie sobie odpoczelam. Dzien spedzony na nauce do egzaminow, ale wyspalam sie, nigdzie sie nie ruszalam sprzed ksiazek, chyba ze do kuchni- gotowac, I robic kawe/ herbate. Byl to tez moj rest day. Plan treningowy na jutro: biegi.

Menu:

sniadanie: nalesnik proteinowy z jogurtem naturalnym, jagodami, malinami I kostka loda z przepisu z wczorajszego wpisu

lunch: curry z kurczaka z wczorajszego obiadu.

kolacja: quiche z salatka z ogorkow kiszonych I cebulki.

Byly tez zdrowe przekaski.

Na jutro plany dalszej nauki (bo w Irlandii dlugi weekend I mam wolne), trening, troche pichcenia w kuchni I troche szalenstw w lazience- musze odwiezyc kolor wlosow, zrobic paznokcie, ponakladac maseczki, wybalsamowac sie itd

Milego poniedzialku!

2 maja 2015 , Komentarze (9)

Nienawidze pracowac w sobote!! A dzis musze ruszyc do pracy na cale 8 h :( Zadzwonil budzik, i pierwsze co zauwazylam to dzwiek deszczu uderzajacego o okno. jest mokro, zimno I szaro. Na szczesc jutro I poniedzialek wolne, wiec mam plan spania do 11 :)

Blender zakupiony. Jest fajny, maly, lekki I latwy w obsludze. Chrzest przejdzie jutro, gdy bede robila pyszne lody z przepisu Rosanny Purcell (przepis tutaj ). Rosanna jest irlandzka modelka, ktora prowadzi bloga o jedzeniu, I szczyci sie tym, ze uzywa tylko naturalnych skladnikow, I unika wszelkich cukrow, slodzikow, przetworzonej zywnosci itd. Przepisy sa ogromnie czasochlonne, jednakze czasami da sie znalezc cos godnego uwagi. Poza tym, uwazam, ze Rosanna jest tez piekna kobieta. 

Waga. Wskoczylam, grzecznie poszla w dol. Pokazala -1,2 kg. Ciesze sie ogromnie, niemniej czuje jakies lekkie rozczarowanie, ze to moj pierwszy tydzien 'diety', I naprawde uwazalam, ledwo jadlam weglowodany , ostro cwiczylam, a tu taki 'maly' spadek? Idiotyczne podejscie, wiec postaram sie cieszyc tym co mam, I oby dalo I mi to motywacje do dalszej, ostrzejszej walki. Weekend przewiduje bez grzechow.

menu na dzis: sniadanie: omlet jajowy z bananem, lunch: zdrowa zupka pomidorowa (sama robilam) z wkrojonym jajem, do tego falafel ze szpinakiem I orzeszkami pinii  (kupny, ale organiczny I w skladnich nie ma nic niedobrego). obiadokolacja: curry z kurczaka po chinsku, z cebulka I zielonym groszkiem I brazowym ryzem.

udanej soboty, mam nadzieje, ze chociaz czesc z was ma lepsza pogode niz ja :)

 

1 maja 2015 , Komentarze (2)

Moje zycie jest jedna, wielka niekonczaca sie dieta, z jeszcze wiekszymi, dlugimi okresami kompletnych jedzeniowych wpadek i lenistwa.... 

W zeszla sobote waga znowu uderzyla 75 kg, i powiedzialam : 'dosc'. Po raz tysieczny. 

Poki co trzymam sie dosc dobrze, jutro pierwszy pomiar,licze na kilogramowy spadek. Cwiczylam codziennie od soboty, teraz robie sobie rest day na jutro, i byc moze pojutrze tez. Zaraz ruszam na weekendowe zakupy (bo w Irlandii dlugi weekend jest od sob do pon). Znalazlam kilka przepisow na zdrowe desery i lody, wiec bede sie bawic w kuchni przez weekend. Do tego musze zakupic blender, bo jak szalec z przepisami, jesli nie mam czym zmiksowac skladnikow :p? 

29 maja mam wesele, wiec chcialabym wazyc do wtedy ok. 70 kg. Musze tez znalezc nowa sukienke, mam juz kilka typow. Znalazlam je na boohoo.com, licze na to, ze w czyms nie bede wygladac jak baleron ;)

milego weekendu!

7 marca 2015 , Komentarze (1)

moj zryw odchudzeniowy w styczniu trwal dokladnie tydzien, i po pieknym spadku do 72 kg z ogonem, waga stopniowo wracala do normy, tzn. 75 kg. W tym czasie ja sie siedzialam na dupsku, obzerajac sie slodyczami, lodami, jedzeniem na wynos, bo mialam 'zachciewajki'. W pracy panowal ogromny stres, i kazdy poranek zaczynalam zdrowym sniadaniem, obiecywaniem sobie, ze dzis juz na pewno pocwicze i nie zjem NIC niezdrowego, aby ok. 16 rzucic sie na cos z cukrem (pracuje do 17:30-18:00). Niewazne czy byly to zelki, drozdzoweczka, kawalek ciasta, czy batonik, zawsze konczylo sie tak samo- ogromnym poczuciem winy, jeszcze wiekszym stresem, ze zre, a jak wracalam do domu, to wychodzilam z zalozenia, ze dzien jest juz i tak zmarnowany, wiec czemu by nie zaszalec z chinskim na wynos, lampka wina dla relaksu, frytkami i sosem do obiadu (jesli juz gotowalam). Nie mialam energii na nic, wiecznie bylo mi zle, zmarnowalam kupe kasy. Potem przyszly ferie i wyjazd na narty, i tez spbie folgowalam, bo przeciez wakacje. Alkohol pojawial sie codziennie, tak samo jak i jedzenie w knajpach, a waga rosla. Dziwie sie, ze nie waze 80 kg w tej chwili. Wrocilam z urlopu, ale kiedy juz nie moglan dopiac spodni, powiedzialam 'dosc'. Wyciagnelam zakurzone juz na tym etapie ciezarki, wykopalam dresy z samego dna kosza do prania (kisily sie tam, bo przeciez mialam wymowke aby nie cwiczyc- byly brudne), i zaczelam znowu od poniedzialku. Cwiczeniowo uczciwie przepracowalam caly tydzien, zrobilam pewnie z tysiac przysiadow z 8 kg w tym tygodniu, setki burpees i mase innych wyczerpujacych cwiczen. Robilam seriami, po ktorych nie moglam zejsc po schodach przez kolejne kilka godzin, bo taka czulam miekkosc, ale byli piec mocnych treningow. Z jedzeniem zbyt mocno nie grzeszylam, chleba nie tknelam, ale wegle byly, bialka moglam pewnie jesc wiecej, a w pracy wpadlo jakies 10 zelkow przez caly tydzien. Wazenie jutro rano i licze na spadek. Jestem na drugim dniu @, wiec chyba ten skok, ktory zawsze mi sie zdarza 'przed' powinien zejsc. Odezwe sie jutro, weekendy sa niebezpieczne bo najlatwiej zgrzeszyc! (mam tu na mysli jedzonko i alkohol oczywiscie ;).

11 stycznia 2015 , Skomentuj

wskoczylam dzis na wage a tam 72,3 kg co sprawia ze jest to piekny spadek, i na pewno takiego az nie oczekiwalam! 

Z gorszych niusow, moja stopa dalej sprawia problemy, tydzien nie cwiczylam aby dac jej odpoczac. Ma to zdecydowanie zwiazek z bieganiem, bo wczoraj rano zrobilam trening silowy z ciezarkami i bylo ok. Dzis rano pobieglam i wszystko wygladalo ok, zrobilam 5 km w 32 min, co jest slabym czasem w porownaniu z 25 min ktore kiedys juz byly, ale po takieh przerwie mnie to nie dziwi. Odbiegajac od czasu, ostatnie kilkaset metrow bylo okropne, ale postanowilam sie nie poddac i mimo bolu dobieglam do domu, a teraz siedze i marudze. Musze dac sobie spokoj z bieganiem ma dluzej niz tydzien, ale mam wtey wrazenie, jakbym marnowala zdrowe odzywianie, skoro nie moge tego podkrecic biegami :(

Milego niedzielnego wieczoru!