Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kochana, szczęśliwa, pesymistka niedoceniająca tego co ma, być może dlatego, że marzycielka, to ja! Czekam na moment sprzed lat, kiedy to zadowolenie z własnego ciała, było też zadowoleniem z życia :) Jedno z najwspanialszych uczuć świata!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29451
Komentarzy: 378
Założony: 7 stycznia 2015
Ostatni wpis: 14 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tricked_beauty

kobieta, 34 lat, Warszawa

168 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2015 , Komentarze (3)

Wiem, robię głupotę, ale ważę się codziennie, bo nie mogę się powstrzymać. Dzisiaj rano zobaczyła, 61,8 kg czyli 0,2 kg mniej. Wiem, że to mały pikuś, ale dla mnie ważny jest każdy spadek, bo jak już kiedyś pisałam, bałam się, że przez moje zatrzymanie wody będę tyła zamiast chudnąć. Zważyłam się i szybko poleciałam pochwalić się mamie, na co ona stwierdziła, że zauważyła, że chudnę :) Jupijej! Nie mogę się doczekać kiedy zobaczę na wadze 61, to będzie już duży krok na przód. Mam nadzieję, że tym razem mój zapał nie wygaśnie tak szybko, jak zazwyczaj, a zdrowy styl życia wejdzie mi w nawyk.

Dzisiaj zabiegany dzień. Trochę gotowania, trochę podróżowania do celu w upale, trochę pracy, trochę rozrywki... Myślę, że wrócę do domu koło 20.00. Miałam zrobić dziś dzień przerwy od ćwiczeń żeby dać mięśniom odpocząć, ale liczę na to, że będę miała silę na badmintona :)

Wlepiam swoje zdjęcia z 4 dnia odchudzania. Pod koniec, tak jak poprzednio, zrobię małe porównanie :)


A obiadek trochę mało dietetyczny, ale postaram się zjeść go jak najmniej. Robię pizzerinki z mąki żytniej razowej z cukinią, kurczakiem, serem mozzarella i pomidorem.

Focia z neta:

A zbaczając z tematu odchudzania, to po moil filmowym seansie z ręką na sercu polecam "Wiek Adaline". Magiczny, mądry i ciepły film, dający wiele do myślenia. O dziwo, głównie to, że warto się starzeć...:)

"Kupiliśmy zoo" też niczego sobie. Dający nadzieję na to, że wszystko może się udać, jeśli mocno się w to wierzy :) Idealnie pasuje do momentu w moim życiu zawodowym, w którym właśnie się znajduję.

11 czerwca 2015 , Skomentuj

Dzisiaj kulinarnie zgrzeszyłam. Ale nic, trudno, mogło być o wiele gorzej jak to bywa w moim wykonaniu. Bardziej martwi mnie coś innego. Boję się, że przez kolejne 2 miesiące łykania tabletek anty, będę miała cellulit nawet na twarzy, nawet na palcach, nawet na języku...wszędzie. Bo już teraz mam go wszędzie, skóra robi mi się obrzydliwa i galaretowata. Nienawidzę na siebie patrzeć. Najbardziej chciałabym troszkę przyspieszyć czas i sprawdzić czy tym razem udało mi się wytrwać w postanowieniu... Muszę wbić sobie do głowy, że chwila obżarstwa nie jest nic warta w porównaniu z tym, że mogę być zadowolona ze swojego ciała i zmieścić się w te wszystkie ciuchy, która kupiłam z myślą "zmieszczę się jak schudnę" (na szczęście kupiłam je wszystkie w lumpie, więc nie będzie mi ich aż tak szkoda jak sie nie uda). Jedyne co mnie dziś pociesza, to myśl, że czuję zawzięcie. W momencie kiedy już nie mam siły pedałować i mam ochotę chrzanić to wszystko, wrócić do domu i się nażreć, daję radę i jadę dalej. To dla mnie ważne uczucie.

Zjadłam:
Śniadanie: Troszkę kaszy mannej z dżemem
II śniadanie: Pół serka wiejskiego + banan
Przekąska: Mleko czekoladowe w kartoniku do picia
Obiad: cukinia faszerowana mięsem mielonym, cebulką i kukurydzą (połówka cukini)
Na deser: mały lód w kubeczku i PIWO :|

Muszę zjeść jeszcze kolację, ale jak patrzę na to ile dziś zjadłam, to nie wiem czy to dobry pomysł...

Ćwiczyłam:
- 2,75 km biegu
- 9 km roweru

Jak odsapnę to może dam radę poćwiczyć ręce. 


Zamierzam kupić sobie kettlebell 8 kg, ale mam wątpliwości, bo nie wiem czy będę umiała prawidłowo z nim ćwiczyć i czy udźwignę te 8kg.

10 czerwca 2015 , Komentarze (2)

Czasami sama siebie zadziwiam. Moja pierwsza i oby nie ostatnia "praca naukowa" dotyczyła wpływu medialnych ideałów piękna na kształtowanie samooceny kobiet w odniesieniu do postrzegania własnego ciała. W skrócie mówiąc, chodziło głównie o mechanizm, poprzez który kobiety dochodzą do zaburzeń odżywiania. Pisząc pracę, strasznie wkręciłam się w ten temat. Czytałam wywiady, oglądałam reportaże, przeglądałam literaturę... I w myślach miałam tylko "O Boże, o Boże...jak można doprowadzić się do takiego stanu, jak można dać się aż tak manipulować mediom", a jednocześnie z tyłu głowy mam myśl,że sama chciałabym tak wyglądać, że nie da się sprostać spojrzeniom bliskich osób, które widzą we mnie (na pierwszy rzut oka) tylko to, że przytyłam. Momentami nie wiem już sama, czy chcę schudnąć dla siebie, czy dla kogoś... przez ten "zasrany" kult ciała. Biegam razem z moją przyjaciółką, laską jakich mało, która nigdy nie miała problemów z wagą. Czuję się przy niej źle, a uważam że nie powinno tak być. Każdy z nas jest inny, nie wszyscy mogą być chudzi, piękni i gładcy. Przykre jest tylko to, że jeśli się takim nie jest, to ciężko zaakceptować siebie. No i co? Niby wiem to wszystko, niby staram się nie patrzeć na innych, a na własne szczęście, a nadal morduje mnie ten "tył głowy". I jeszcze to, że nie wszystko jest zależne ode mnie, np hormony przez które ciężko mi zrzucić choćby 3 kg.. a ja tak nie cierpię nie mieć na coś wpływu.

W tym roku miałam postanowienie - pięknie wyglądać na plaży. Moje postanowienie na dzień dzisiejszy? NIE WYCHODZIĆ NA PLAŻĘ.

Jak sobie pomyślę o tych wszystkich dziewczynach, którym udało się wytrwać w wyzwaniach "100 dni do wakacji!" "Piękna figura do wakacji!", a ja słoń wywalę się na ręcznik, niczym ludzik Michelin... OMG. Nie ma mowy.

Mój chłopak też nie wygląda idealnie, a mimo to nie ma żadnych oporów przed rozebraniem się. No i nic dziwnego, przecież facet ma prawo nie być idealny, ma prawo mieć odstający brzuszek, bo wtedy jest taki "misiowaty". A kobieta? Jakoś nie słyszałam, żeby ktoś powiedział o mnie, że zrobiłam się "misiowata". Dodatkowo dobija mnie cellulit wszechobecny, wszechogarniający, wszech wszech wszech...obrzydliwy. I jak zwykle zwiększa się z dnia na dzień po tabletach anty, które muszę brać jeszcze przez 2 miesiące.

A teraz doprawię to wszystko dawką humoru:

*******************************************

To JUŻ drugi dzień, kiedy trzymam dietę ściśle tak, jak ją zaplanowałam. Jutro może być gorzej, bo szykuję się małe świętowanie, ale przysięgam sobie, że się powstrzymam. Póki co, jestem mega dumna i to był dobry pomysł żeby powiesić sobie wydrukowany jadłospis na lodówce :)

Śniadanie: kasza manna z dżemem
II śniadanie: truskawki z jogurtem naturalnym
Obiad: Sałatka (tuńczyk, kukurydza, sałata, cebula, pomidorki koktajlowe, oliwki + sos z jogurtu naturalnego) do tego 2 grzanki z razowego z serkiem topionym
Kolacja: 2 kromki razowego z sałatą, jajkiem i tuńczykiem

Ćwiczyłam:
- 8,5 km jazdy na rowerze
- 5,5 km biegania
=  13 km mocnego wysiłku :)

- ćwiczenia na ręce
- 100 brzuszków

9 czerwca 2015 , Komentarze (3)

EDIT:
Godzina 00:23 - oglądam zdjęcia jedzenia w internecie, oczywiście wpisałam pizza, spaghetti, kebab i umieram na ślinotok. Ratunku!!! :O

Schudłam kilogram pomimo szaleństw i braku ćwiczeń w długi weekend :) Waga pokazuje równiutko 62 kg, a ja od dziś zaczynam dietę zgodną z moim nowym jadłospisem i mam nadzieję, że uda mi się jej dotrzymać chociaż w połowie, bo dla mnie będzie to sukces. Zbliża się kolejna bolesna @, mam nadzieję że nie na tyle, żeby nie dać rady zrobić choćby Callaneticsu. 

Jestem strasznie szczęśliwa, bo bałam się, że przez branie takiej ilości hormonów, nie zejdzie mi z wagi nawet pół kilo :)

Wczoraj przebiegłam prawie 7km i po powrocie do domu rozpierało mnie szczęście, mimo że nie mam sie za bardzo z czego cieszyć. Dlatego warto!

EDIT:

Jestem z siebie zadowolona! Prawie trzymałam się jadłospisu czyli zamieniłam jeden posiłek na inny, ale też dietetyczny :) Mega!

Dziś zjadłam:
Śniadanie: musli   (11.00)
II śniadanie: jabłko  (13.30)
Obiad: kurczak z kaszą gryczaną i sosem meksykańskim  (16.00)
Kolacja: 2 kanapki z chlebem razowym, serkiem topionym i pomidorem  (19.00)

Prawie udało mi się zachować 3 godzinne odstępy, muszę się starać bardziej :) no i mam problem  ze zjedzeniem śniadania zaraz po wstaniu :/

Ćwiczyłam:
- 3 km biegania (30 minut)
- ćwiczenia na ręce
- 100 brzuszków

29 maja 2015 , Komentarze (1)

Mam problem z hormonami, z lekarzami, ze wszystkim... Wszystko trwa tyle czasu, że opadają mi ręce. Przede mną kolejny miesiąc czekania na wizytę u endokrynologa, a ja coraz bardziej czuję, że coś zlego się ze mną dzieje. Do wakacji miało czasu, miałam wyglądać dobrze, a jestem spuchnięta, brzuch mam jak balon, a waga rośnie z każdym dniem... Wygląda na to, że oprócz tarczycy mam jeszcze źle dopasowane tabletki anty, które niestety muszę brać. Mam dość. Siebie, moich huśtawek nastrojów i tego jak wyglądam... Mam dość :(

Śniadanie: Koktajl z truskawek
II śniadanie: kawałek kabanosa i kanapka z serkiem topionym
Obiad: Spaghetti ze szpinakiem, krewetkami i pomidorkami
No i... Princessa :| Miałam tak nieopanowaną zachciankę, że nie wytrzymałam..

Ćwiczyłam:
- 7 km biegu
- Callanetics
- ćwiczenia na ręce

27 maja 2015 , Komentarze (2)

Cieszę się, że mam motywcję do ćwiczeń. Szkoda, że gorzej z dietą, ale wychodzę z założenia, że wszystko w swoim czasie :)

Mam głupie wrażenie, że widzę małe zmiany w moim ciele, jak się po nim dotykam, czuję, że jest jędrniejsze. Nie wiem czy to możliwe po tak krótkim czasie, ale nawet jeśli to wkręta, to bardzo przyjemna :)

Zjadłam:

  • Śniadanie: 2 kanapki z bułki razowej z sałatą, serkiem topionym, jajkiem i tuńczykiem
  • II "Śniadanie": gorąca czekolada
  • Obiad: udko z kurczaka, trochę frytek i sałata
  • Kolacja: szklaneczka radlera, 2 małe wafle i mała kromka chleba orkiszowego z pastellą

Ćwiczyłam:

  • 10 km na rowerze
  • Callanetics
  • Ćwiczenia na ręce 

26 maja 2015 , Skomentuj

Dzisiaj obchodziłam dzień matki, pomijając to, że nie jestem matką. No, ale przecież każda okazja jest dobra do świętowania, tak więc pochłonęłam pizzę z owocami morza, wypiłam szklankę coli i piwko. A co tam, niech dupa rośnie, co mi szkodzi - najwyżej pozniej bede ryczeć patrząc na siebie w lustrze... Ach. A raczej Ech.

Dzisiejszy powód do słoika szczęścia:
Spięłam poślady i poćwiczyłam, mimo że padałam na twarz i na najedzony brzuch!

Ćwiczyłam:
- Callanetics
- 10 minut pośladki ABS
- ćwiczenia na tricepsy



25 maja 2015 , Skomentuj

Ciężki czas nastał, oj ciężki. Ale mam nadzieję, że odchudzanie doda mi skrzydeł, choć tak naprawdę , to póki co nie można nim nazwać tego, co jem. Ale ruszam się! A w moim przypadku, to duży krok do sukcesu, bo wiem, że bez tego nie schudnę.

Dzisiaj zgrzeszyłam rollo, ale nie wytrzymałam ataku głodu, bo 3 godzinnym siedzeniu w kolejce. 

Śniadanie: bułeczka z marmoladą
Obiad: Rollo z kurczakiem
Kolacja: koktajl z truskawek z jogurtem, kanapka z chleba razowego z sałatą i pasztetem własnej roboty

Ćwiczyłam:
- 15 minut Orbitrek
- ćwiczenia na ręce na atlasie
- Callanetics

24 maja 2015 , Skomentuj

Wczoraj Cheat Day, zaszalałam, głównie z alkoholem :|

Zjadłam na śniadanko kanapkę z jajkiem, tuńczykiem, bułką razową i sałatą, później sałatkę z warzyw i kawałek schabu z grilla, na deser loda, a wieczorem...chrupałam wafle i piłam wino, wódkę i piwo :| A dziś cały dzień zdychałam.

I mimo tooo... zrobiłam na rowerze 10 km + 50 brzuszków i ćwiczenia na ręce.

Śniadanie: troszkę kurczaka w cieście francuskim ze szpinakiem
Obiad: bitki z kaszą i sałatka z ogórka
Kolacja: 2 kromki chleba orkiszowego w jajku i pomidor

Waga pokazała 62,9 więc jest pierwszy mikroskopijny sukces :D

22 maja 2015 , Skomentuj

Hello!(zakochany) Jestem dziś z siebie zadowolona. I uwielbiam te uczucie, kiedy po prysznicu siadam na kanapie i wchodzę na Vitalię, pochwalić się (choćby sama przed sobą), tym ile dziś zrobiłam. To daje mi tyyyle siły.

A więc dziś:
- 4km biegu
- 11 km jazdy na rowerze

Endomondo poszło w ruch, uch uch uch.
Nogi obtarte, ledwo co chodzę, dlatego jutro wybiorę się po buty do biegania. Tyle, że w portfelu hula wiatr i będę musiała wybrać najtańszą opcję.

Dziś zjadłam:
Śniadanie: 3 małe kromki razowe z sałatą, szynką, jajkiem i szczypiorkiem + czerwona herbata
Obiad: talerz zupy pomidorowej 
Deser: czerwona herbata + 2 ciasteczka (no dobra jest małe 'fopa')
Podwieczorek: mała activia do picia
Kolacja: bułka razowa z sałatą, serkiem topionym, jajkiem, tuńczykiem i chilli

No i póki co żłopię butlę wody...:)

Albo moja waga źle działa, albo naprawdę aż tyle przytyłam... Pokazuje 63 :| Tak czy inaczej, nawet jeśli ważę troszkę mniej, to przyjmuję to za wagę początkową. Kilka dni temu, po miesięcznym opóźnieniu @ ta sama waga pokazywała 65,5! Najwięcej w moim życiu. Jest ostatni dzień @ i -2,5kg.

A to ja:

Mam nadzieję, że za miesiąc wstawię tu porównanie i zobaczę efekty pracy, za którą biorę się bez żadnych wymówek :)
jedyne czego się boję, to pogoda. Bo doszłam do wniosku, że dywanówki nie są dla mnie. Zaczęłam dostrzegać uroki mieszkania na wsi i szybciej leci mi czas jeżdżąc po lesie i biegnąc przez pola.

Kilka dni temu oglądalam moje zdjęcia z ostatniej klasy liceum i sama byłam w szoku. Wyglądałam zupełnie inaczej niz teraz. Twarz jakby nie ta, nie mówiąc o grubości moich rąk, które są teraz moją największą zmorą. Byłam chuda jak nie wiem co. Chciałabym chociaż połowę z tego, co było wtedy. Tyle, że wtedy tego nie doceniałam, ale teraz to zrobię, obiecuję!:)