Waga jakby kilogram spadła, bo kręci się teraz wokół 71. Dobre i to. Nie ograniczam jakoś znacznie jedzenia tylko ruchu miałam więcej. Ponad 10tys. kroków, dzień w dzień. Codziennie działałam na działce i końca roboty nie widać. Dziś odpoczynek, ale to tylko z uwagi na deszcz. Jutro ma być słonecznie to pójdę coś porobić. Zanudzę się dziś, albo prześpię dzień. Ruchu nie będzie, bo jakoś bieżnia mnie nie kusi. Może zimą, a może mężowi się przyda do rehabilitacji.
Trochę zaczynam mieć dość, że wszystko na mojej głowie i w domu i na działce, ale nic nie poradzę. Przed wypadkiem mąż, mimo pracy zawodowej, pomagał mi w domu, teraz tylko zalega na kanapie, tv, czy komputer. Ma trudności z chodzeniem o kulach bo niedomaga łokieć. Nie wiem jak to dalej będzie. Cały czas na wózku? Ortezę ma dostać we wtorek, ale nie wiem czy będzie ją nosił bo wiecznie coś kombinuje przy nodze. Albo swędzi, albo ciągnie, albo coś tam jeszcze i co i rusz rusza opatrunek. Wykończy mnie nerwowo… Dobrze, że tylko dwa zastrzyki w brzuch zostały bo mnie do szału doprowadza swoimi jękami.
Musiałam pomarudzić …