Kto tę wagę zrozumie... Cały tydzień spacerowałam jak szalona, żeby była większa aktywność, a waga nie współpracowała. Wczoraj ledwo 2 tys, kroków i bum na wadze, pół kilo w dół. No niemożliwe. Chyba należę do tych, którym zbytnia aktywność szkodzi. Ograniczę się zatem do większej aktywności co drugi dzień. Zobaczymy co z tego się urodzi.
Znalazłam alternatywę dla picia wody. Bo wody pić nie będę. Ale jest coś czego jestem w stanie wypić nawet ponad dwa litry dziennie. Ma niestety kalorie, ale trudno. Wykluczyłam z menu banany, więc był wakat:) Kompot z suszu, taki wigilijny, to coś co uwielbiam. No i te owocki z kompotu, też samo zdrowie. Miałam akurat suszone jabłka i śliwki, więc taki dość biedny, ale podrasowany przyprawami smakuje całkiem, całkiem. Już zamówiłam klasyczną mieszankę na kompot i pewnie od wtorku/jak dojdzie/ będzie produkcja i picie tego co mi odpowiada:)
Internety piszą tak:
-" jego właściwości sprawiają, że w skuteczny i szybki sposób oczyszcza jelita, dzięki czemu kilogramy lecą w dół."
-" nie tylko świetnie reguluje pracę przewodu pokarmowego, ale też stanowi cenne uzupełnienie naszej diety w witaminy i minerały…"
-"Poza witaminami w kompocie z suszu znajdziemy minerały - potas, magnez i żelazo, a więc kompot wzmacnia serce, chroni układ krwionośny, wspomaga pamięć i koncentrację. Zapobiega także anemii, a że w gruszkach znajdziemy także jod - mogą pomóc przy problemach z niedoczynnością tarczycy."
Trzeba podgonić ze spadkiem wagi, bo zaraz święta i wiadomo...