Po wczorajszym jabłecznikowym obżarstwie, na wadze zmian brak ;) Mimo to, postanowiłam zrobić sobie jedzeniowo lżejszy dzień i dziś jest znów vitaliowy detoks. Ciężka się czuję i objedzona po wczorajszym. Chyba ta kasza jaglana tak mnie trzyma.
Tak więc dziś bez kasz, ziemniaków i chlebka. W menu- banany, jabłka, truskawki, buraczki, marchew, jogurt.
I dziś ma swój debiut szpinak. Z dzieciństwa pamiętam że smakował zielskiem i w dorosłym życiu omijałam go szerokim łukiem. Dziś zaryzykowałam. W formie koktajlu, zmieszany z bananem, jabłkiem, jogurtem. Wygląd i konsystencja błota, a smak? Nie wiem, czy to niefortunne dobranie składników, czy ich ilości, ale... nigdy więcej. No może jeszcze raz, dla dania mu szansy, ale to tylko dlatego, że mi sporo zostało i może faktycznie było go za dużo w moim koktajlu. W każdym razie nie zapałałam miłością, rozstanę się bez bólu i nie będę za nim tęsknić. Może mi ktoś podrzuci przepis na koktajl ze szpinakiem, w którym nie będzie go czuć? Ale tak z proporcjami, żebym nie przedobrzyła znów.
W celu poznania kolejnych diet, zakupiłam następny pakiet książek. O diecie paleo i warzywno-owocowej.
![]()
Tyle się o tych dietach mówi, a internet nie zawsze jest wiarygodny. Może kiedyś przyjdzie na nie czas. Na pewno nie zaszkodzi poczytać :)