witajcie :)
Sobotka upłynęła na planach pracowniczych w domu, ale jak to plany lubią się motać. W momencie gdy ja byłam w praniu ręcznym mąż zaczął walkę z odkurzaczem to tel. od teściowej byśmy przyszłi na obiad bo przyjechał szwagier z Anglii i po obiedzie jadą do rodziny jego żony. No i kanał ja rosół wstawiony, pranie w misce, odkurzacz wyciągnięty kurze młody wycierał i co zrobić??? jak nie zrobię to jest źle. Próbowałam teściowej wytłumaczyć że jestem w trakcie różnych rzeczy że przecież szwagier będzie 2 tyg w Polsce, ale w końcu uległam szybki prysznic i pojechaliśmy do nich :) Obiadek zjadłam chwilkę posiedzieliśmy i wróciliśmy do domu do dalszej części sprzątania :) Niestety u teściowej dostałam tel że kolega nie żyje i w tym tygodniu tez czeka mnie pogrzeb kurcze taki fajny człowiek, tak miły , wesoły... bardzo mi smutno z tego powodu ...
Wieczorkiem namówiłam męża i trochę pograliśmy z Młodym w karty i spać. Także sobotka trochę leniwa trochę pracowita, trochę wesoła i niestety trochę smutna.
Buziaki