Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mama cudownej dziewczynki i zona wspanialego faceta. To dla nich chce byc zdrowa i silna ale przede wszystkim chce byc dumna z siebie. Wszystko co chcialam w zyciu juz osiagnelam, mam rodzine na medal i super prace. Czas by zrealizowac kolejny cel (- 55 kg). Zrobie to bo mam dla kogo !!!

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6313
Komentarzy: 379
Założony: 3 stycznia 2017
Ostatni wpis: 9 lutego 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Natee86

kobieta, 38 lat,

166 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Okropny dzień. Poranek był taki, że wstałam bardziej zmęczona niz się położyłam. Gorączka całą noc dawała o sobie znać. Wstałam komletnie pozbawiona siły, a tu tyle roboty. Trzeba upiec ciastka, zrobić trufle, upiec blaty, poćwiczyć, ugotować. Oj ciężko było. Dziś trafiło na interwały z trenerem. Córka mi pomogła, bo zasnęła około południa, więc przyodziałam leginsy, koszulke i buciki i poćwiczyłam. To było najdłuższe 50 minut w moim życiu. Do tego poćwiczyłam z KFO (dziś bylo tylko rozciąganie) około 20 minut. Strasznie się umęczyłam i jakoś straciłam motywacje na jutro. Nie wiem, czy dałabym rade poćwiczyć wieczorem, bo czuję się naprawdę okropnie. Jeśli chodzi o diete, to nie mam jakiś wielkich zachcianek i jem zgodnie z jadłospisem tłumiąc w zarodku ochotę na leczniczy rosół według receptury mojej kochanej Babci - zresztą i tak nigdy nie wyjdzie mi taki pyszny jak u Babuni. Wiem, że jeśli wzięłabym do buzi cokolwiek spoza jadłospisu, to już koniec. Byłby efekt domina. 

Starałam, się jednak pamiętać o wszystkich postanowieniach z mijającego tygodnia. Chociaż chora, byłam ładna - uczesana, rzęsy przeciagnęłam maskarą, usta musnęłam błyszczykiem i wtarłam w siebie balsam. Zarezerwowałam sobie również bilet do kina na poniedziałek, na ,,Dziewczyne z pociągu" (czytałam książkę i była mega) - to w związku z postanowieniem ,,co tydzień zrób coś dla siebie''. Kochani, walczę ale jest naprawdę ciężko. Nie czuję się zmęczona mentalnie tylko fizycznie. W sobote po pracy, zaszywam się w łóżku i odpoczywam - oczywiście z dietą, ale bez ćwiczeń, bo pamiętajcie, że organizm potrzebuje przerwy żeby się zregenorować ;)

12 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Oj to był męczący dzień... Dopadła mnie choroba, z córki przeszło na mnie. Już noc była okropna. Śniłam, że zjadłam frytki - serio. Obudziłam się zlana potem, tyle, że ten pot to już chorobę zwiastował !!! Do tego doszło zamówienie przygotowania BABY SHOWER na sobote, na 20 osób. Wstałam o 5 żeby zacząć przygotowywać dekoracje cukrowe, za wypieki wezmę się dopiero w piątek. Z nosa leci, gorączka i siły brak. Słuchajcie jaką ja ochote na rosół miałam i na słodką herbate z cytryną. Myslę sobie dziś mija tydzień, NIE ZBOCZĘ Z KURSU, TRZEBA BYĆ WYTRWAŁYM !!! Pozamieniałam troszkę posiłki, żebym zamiast potrawki z kurczaka miała zupe, a zamiast banana, kiwi (ma bardzo dużo witaminy C). Podczas choroby jestem zawsze bardzo zupowa i owocowa. Tak wytrwałam do końca dnia, bez zachcianek - no prawie...

 Nadszedł czas ćwiczeń. Zwykle ćwiczę z KFO i trenerem, dziś wiedziałam, że nie dam rady poćwiczyć dwa razy - brak czasu, bo zamówienie goni i do tego gorączka. Sprawdziłam, za pomocą których ćwiczeń spalę więcej kalorii. Trafiło na KFO. O MATKO KOCHANA. Co ja najlepszego wybrałam. Myslałam, że ducha wyzione, bo oczywiście akurat dziś trafiłam na intensywny trening interwałowy - spalanie tkanki tłuszczowej. Nie wiedziałam, że człowiek może się tak spocić.

Pięknego dnia ciąg dalszy. Teściowie wpadli z wizytą - widzicie, jak człowiek ma pod górkę to po całości. Ludzie wyjeżdżając za granicę zazwyczaj tesciów zostawiają w matczynym kraju, ale moi byli w Kanadzie przede mną !!! Moje słoneczka mieszkają w tym samym kraju, mało ??? W tym samym mieście - jeden tylko plus, że my na jednym końcu miasta, a oni na drugim. Teściowa - franca jedna, wiedziałam, że nie lubi mnie co najmniej tak jak ja jej - przywiozła ptasie mleczko... MOJE UKOCHANE, KOKOSOWE, WEDLOWSKIE PTASIE MLECZKO. Niby dla Maleńkiej (ja dziecku słodyczy nie daje i ona o tym wie) ale ja wiem, że to był zamach na moją diete, bo niby dlaczego je otworzyła i postawiła okok mnie ??? Nie dałam jej satysfakcji, nie zjadłam, nawet nie spojrzałam w kierunku tych pyszności. Jak tylko wyszli za próg, zakopałam te diabelskie pokusy w najskrytsze zakamarki mojej kuchni. Najważniejsze, że wytrwałam. Kolejny dzień za mną. Jutro pomiary. Sama jestem ciekawa czy są jakieś efekty. Od niedzieli nie staję na wagę.

Jeszcze jedno. Teściowa ma miażdżyce, to ja ją golonką wezme   ]:> ;)

11 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Ach co to był za dzień. Dziś postanowiłam być piękna. 

Już się tłumaczę. Z racji wykonywanej pracy, jestem w domu praktycznie przez 100% czasu. Jesli przygotowuję katering, już w środę zaczynam wypieki, a w sobotę zawożę wszystko na miejsce i tam dopinam ,,słodki stół" na ostatni guzik. Zostaję do końca przyjęcia, żeby mój kącik przez całą impreze wyglądał zjawiskowo. Oczywiście jestem wtedy uczesana i ubrana  najlepiej jak się da ale tak na co dzień w domu kompletnie nie przywiązuję do tego wagi. 

Do dziś za każdym razem jak przechodziłam koło lustra to zamykałam oczy. Włosy niby umyte, ale nieuczesane, ziemista cera, paznokcie maźnięte odżywką i dres. Dzis było inaczej. Poćwiczyłam rano z KFO i moją Królewną (dziś ćwiczyła razem ze mną, chyba się przyzwyczaja). Już do ćwiczeń ubrałam się w leginsy i ładną sportową bluzeczke. Zmiana mega jeśli chodzi o mnie, bo zazwyczaj ćwiczyłam w workowatych dresach i koszulkach Męża.  Później wzięłam przysznic, wysuszyłam włosy i nawinęłam na wałki. Pomalowałam rzęsy i ubrałam się w sportową tunikę i leginsy. Niby nic, a bardzo mnie ucieszyło. Poczułam się bardziej kobieco i jakos tak szczupło. Tak mnie to zdopingowało, że do 10 rano miałam już zrobione wszystkie posiłki na dziś z wyjątkiem kolacji. Podgotowałam nawet obiad dla Męża i córki. Mój książe z bajki wrócił z pracy i mówi PIĘKNIE WYGLĄDASZ KOCHANIE I TAKĄ BUZIE MASZ RADOSNĄ. Te słowa dały mi wielkiego kopa i bardzo mnie zmowtywowały do działania. Po południu znów robiłam trening 50 minutowy i miałam biegi interwałowe. Ostatnim razem myślałam, że ducha wyzione, a dziś poszło gładko. Byłam bardzo zmęczona, ale tak pozytywnie. Nawet poszłam pieszo do sklepu, wcześniej zawsze woziłam tyłek samochodem. Cały dzień czułam się jakoś tak wyjątkowo. Tak niewiele trzeba było. Jem zdrowo, ćwiczę, ubrałam się inaczej niż zwykle i wsmarowałam w siebie trochę kremów i pomadki, użyłam tuszu do rzęs. Mam takie poczucie, że mogę góry przenosić. Wiecie co ? Za rok o tej porze spojrze na szczupłą siebie i będę wspominać dzisiejszy wpis jak początek mojego nowego zdrowego życia. A teraz idę sobie pomalować paznokcie. A co !!! ;) 

10 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Cześć. Dzień zaczął się i skończył bardzo fajnie. Przespana noc = dużo energii. Cały jadłospis zrealizowałam zgodnie z planem. Ćwiczyłam dwa razy. Lubię ćwiczenia z KFO. Dziewczyny są super, jakoś lepiej do mnie przemawiają niż ten ludzik przedstawiający ćwiczenia od trenera. Trzeba jednak przyznać, że jedne i drugie są dość męczące. 

Ale żeby nie było tak różowo. Ćwicze rano, a moja dwulatka MAMA PRZYTUL MNIE !!! CO JUŻ MNIE NIE KOCHASZ !!!! NO CHODŹ PRZYTUL MNIE !!! Serce mi pękło, zatrzymałam ćwiczenia i przytuliłam. Później zgrzeszyłam, bo włączyłam dziecku bajkę, robię to tylko w samolocie i podczas naprawdę długich podróży samochodem. Dokończyłam ćwiczenia z lekkimi wyrzutami sumienia. Popołudniowe ćwiczenia poszły już gładko, mąż wrócił z pracy zajął się Małą, a ja spędziła prawie 50 minut pocąc się i przeklinając samą siebie za to, że doprowadziałam się do takiego stanu. Zadyszkę łapię już na rozgrzewce, ale daje rade i nie zatrzymuje się. Ćwiczę od początku do końca, wykonuje ćwiczenia bardzo sumiennie. Chyba nawet troszkę dumna z tego jestem. Ale tak naprawdę dumna z siebie jestem dopiero wieczorem po ostatnim posiłku, kiedy mam świadomość, że zrobiłam wszystko co było w planie, a nawet trochę więcej. 

Słuchajcie ja nienawidze gotować. Uwielbiam piec i przygotowywać przekąski, ale gotowaniu mówię stanowcze NIE !!! Niestety obrączka i dziecko zobowiązują mnie do pewnych rzeczy. Przez ostatnie dni gotuje prawie codziennie trzy obiady - 120% normy. Mała uwielbia zupki więc codziennie jej coś zakręce, mąż musi mieć mięso na talerzu. Jak mu podam zupe to mówi JUŻ SIĘ NAPIŁEM TERAZ DAJ MI JEŚĆ, albo moje ulubione - MOJE JEDZENIE JE SAŁATKI. Zatrzymałam się na chwilę i pomyslałam ODWRÓĆ SWOJE MYŚLENIE OD TEGO, ŻE STOISZ PRZY GARACH I POMYŚL O TYM CO LUBISZ. Wiecie co ??? Pomogło !!! Tak sobie krążąc myślami o ulubionych książkach i filmach, zapytałam siebie o ulubiony balsam, czy perfumy, czy krem. Wnioski są strasznie. Ja nie mam ulubionych kosmetyków, kolorów czy miejsc w moim mieście. W tym moim unieszczęśliwianiu się poprzez objadanie, zatraciłam w sobie chęć szukania tego co lubie. Owszem jeszcze w Polsce miałam jakieś tam swoje ulubianki, ale po przyjeździe do tej lodowni musiałam z nich zrezygnować, bo ich tu zwyczajnie nie ma. Jak tylko Mała zasnęłą, wybiegłam z domu i ruszyłam do najbliższej drogerii. Powąchałam dziesiątki balsamów i perfum. Wymazałam sobie ręcę testerami pomadek i cieni do powiek.  Spędziłam tam 1,5 godziny. Wyszłam usmiechnięta i zadowolona, że wydałam kase na coś co mi się podoba, a nie na coś co pierwsze wpadło mi w ręce. Jak już moja waga przekroczyła 90 kg to ja chyba myślałam, że nie ważne jaką pomadkę wybiore, bo grubasowi i tak będzie w niej nieładnie, czy nieważne jaki balsam wybiore, przecież jestem tłusta to i tak mi żaden zapach, czy nawilżenie skóry nie pomoże. Takie myślenie nic nie daje. Prowadzi do autodestrukcji. Dziś to wiem i jestem o to doświadczenie bogatsza. Teraz idę spać, ale wcześniej wysmaruje się wszystkim co sobie kupiłam, no może pominę makijaż - MOŻE, bo strasznie się cieszę, że zrobiłam sobie taką przyjemność. I mam nowe postanowienie, co tydzień będę robiła coś tylko dla siebie, coś co sprawi mi wielką frajde. Oczywiście podzielę się z Wami wnioskami ;). Jutro znowu walka o utrate wagi. Wiem, że dam rade !!!


9 stycznia 2017 , Komentarze (15)

     Dzień zaczął sie super. Wiecie dlaczego ??? Dlatego, że obudziłam się o 9 godzinie, WYSPANA !!! Moje dziecko, które pół nocy nie spało, zasnęło o godzinie 4.30 i wstało o 9, a najważniejsze, że wyglądało już o wiele zdrowiej - katar już nie blokuje noska i oczka przestały łzawić. Byłam naładowana pozytywną energią i gotowa do działania. Weszłam na wage a tu znów 1 kg w dół (w sumie 2 kg przez 4 dni). Myślę, lepiej być nie może!!! Po porannej toalecie wychodzę z łazienki, a tu zapachy się takie rozchodzą, że szok. Jest dzień czwarty, czyli już niby wolny od zachcianek ale UWAGA !!!

       Mąż, który zawsze w weekend gotuje, przygotowuje śniadanie.  Schodze na dół, a mąż cały w skowronkach (sam szczupły, za to go mniej kocham;)) mówi, zobacz kochanie Twoje ulubione śniadanko (jajka na bekonie, francuskie tosty, kawusia - słodka i z mlekiem, kakao z wanilią). Zrobiłam mine wiedźmy i mówie, ,,pamiętasz, ja się odchudzam" !!! ODCHUDZAM SIĘ (w myślach ty półgłówku) !!! On, że dobra, dobra, że zapomniał. No nic, uciekłam na góre, żeby oddychać powietrzem trochę bardziej wolnym od bekonu. Po chwili krzycze z góry, WIDZISZ TĄ ROZPISKE NA LODÓWCE -tak- TO TAKIE MI ZRÓB ŚNIADANIE. Przyniósł mi idealnie odważony serek wiejski z avokado i orzechami i wiem już na 100%, że rozwodu nie będzie. Zdałam sobie sprawe, że jest już późno, a ja dopiero śniadanie zjadłam. Pomyślałam więc, że zjem tylko 4 posiłki, żeby kolacji nie jeść o 22. Przy każdym posiłku troszkę pokombinowałam, tzn. zamiast 120 gram piersi przygotowałam 150 gram, zamiast, 240 gram ananasa przygotowałam 300 gram itd., itd. Tym sposobem zwiększyłam kalorycznosć posilków, żeby na koniec dnia wyszło tyle ile przypisał mi dietetyk. 

   Byłam też na długim spacerze, na którym pomyślałam sobie - JESTEM SZCZĘŚLIWA. Mam zdrową rodzine i prace i mam cel, mam do czego dążyć. Zdałam sobie sprawe, że za każdym razem kiedy jadłam co chciałam to wcale nie byłam wtedy szczęśliwa. Zawsze czułam ogromne wyżuty sumienia. Myślałam co ja sobie robię, jaką krzywde wyrządzam, jednocześnie tłumacząc swoje zachowanie tęsknotą za krajem. Wiele razy się odchudzałam, ale tylko raz skutecznie i z głową. Ważyłam 86 kg i schudłam do 60 kg. Zaprzepaściłam to na własne życzenie. Zjadł mnie stres związany z przeprowadzką do Kanady. Pomimo obecności Męża czułam się bardzo źle. Nie widziałam sensu w tym całym zamieszaniu. W Polsce miałam wszystko. Rodziców rozpieszczających swoją jedynaczke, firme, mieszkanie. Pojawił się książe z bajki i rzuciłam wszystko dla niego. Nic nie robiłam, tylko jadłam, aż czułam ból w żołądku, jadłam, leżałam na kanapie i jadłam. Później zaszłam w ciąże i oprzytomniałam. Zaczęłam chodzić na aerobik i basen dla ciężarnych, dietetyk ustalił mi odpowiednią diete. Po porodzie ważyłam 90 kg. Mama była u mnie przez dwa miesiące i było super. Ćwiczyłam, odżywiałam się zgodnie z zaleceniami dla mam karmiących i nadszedł czas wyjazdu mojej ukochanej rodzicielki. W drodze powrotnej z lotniska kazałam mężowi zatrzymać się w McDonaldzie, wszamałam dwa zestawy i zagryzłam to lodami. Żołądek zwariował, a ja razem z nim. I tak przez dwa lata na zmiane - dieta przez miesiąć, cztery miesiące szamania. Użalałam się nad sobą, a w rezultacie nie miałam do tego powodów. Uświadomiłam sobie, że przez 3,5 roku byłam 7 razy w polsce po 2 miesiące. Praca (robię słodki katering na wesela) pozwala mi na takie wyjazdy, mąż też więc co ja chce od życia. Robię co chce i kiedy chce. Mam wszystko oprócz zdrowia. Sama je sobie odebrałam. Dziś mówie do siebie ,,nie masz prawa tęknić, bo za chwilę znów lecisz do rodziny'', ,,gadasz z nimi codziennie na skypie", ,,nie znajduj wytłumaczenia na własne obżarstwo". Ten spacer był jak sesja u psychologa, tylko o wiele tańsza i zdrowsza. Nie będę więcej zajadała stresu, bo sama ten stres stwarzam jedząc. Takie błędne koło. 

      Ale się rozpisałam. Teraz myju, myju, książeczke poczytać, męża poprzytulać (czasami trzeba) i położyć się spać z myślą - 2 KG MNIEJ i WIEM, ŻE DAM RADE DO KOŃCA !!!

8 stycznia 2017 , Komentarze (14)

Wlasnie zakonczylam, dzien trzeci. Zjadlam ostatni posilek i zaraz uciekam poczytac. Malenka spi, mam nadzieje, ze jutro juz sie lepiej poczuje. Znow nauczylam sie czegos nowego. Zupa krem z selera. Zupa marzenie. Pyszna, lekka, aromatyczna i taka na zime. Jednym slowem, utarlam sobie nosa. Myslalam, ze bedzie fuska (ulubione slowo mojej corki), a tu takie zaskoczenie. Najwazniejsze jest jednak to, ze plan na dzis wykonalam. Byly zdrowe posilki o regularnych porach, byl spacer, dom wysprzatany, a teraz czas na relaks. AAAAA tak sobie pisze, a zapomnialam o najwazniejszym. Jutro jest dzien czwarty, moj ulubiony w kazdej diecie. Wiecie dlaczego ??? Za kazdym razem jak sie odchudzalam to pierwsze trzy dni byly dla mnie najgorsze. Dlaczego ? Po pierwsze najbardziej chce mi sie zgrzeszyc, po drugie jestem najbardziej zmeczona i po trzecie tak latwo zrezygnowac, bo przeciez jeszcze sie nie zrujnuje tego co sie ledwo zaczelo. Jutro czworeczka, bez zmeczenia i chetki na slodycze. Mam 1 kg za soba i chociaz wiem, ze to nic to nie zjem juz nic niezdrowego zeby ponownie na mnie wszedl ;)

7 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Wczoraj byl ciezki dzien i dlatego zabraklo wpisu w pamietniczku. Moja corenka zachorowala i ciezko bylo mi sie zmobilizowac do ciwczen. Co chwile bylo MAMO PRZYTUL MNIE, MAMO PIC, MAMO JESC. Do tego mielismy zarwana noc. Malenka budzila sie co chwile. Dopadlo mnie zmeczenie i chec zjedzenia czegos na szybko. Wiecie co zrobilam. Zatrzymalam sie, policzylam do dziesieciu i mowie sobie tak - jak nic nie zrobisz ze swoja otyloscia to za kilka lat umrzesz na serce i nie bedzie komu przytulac Twojej coreczki- wzielam jeszcze gleboki oddech i ruszylam do lodowki. Przygotowalam sobie posilek zgodny z planem diety. Nabralam sil i zaczelam racjonalnie myslec. Polozylam mala spac - strasznie kusila mnie poduszka i kocyk,mowily do mnie choc !!! poloz sie !!! przespij !!! A ja na to NIEEEEE. Zalozylam dresy, buciki, odpalilam komuter i cwiczymy. BYLAM Z SIEBIE DUMNA BARDZIEJ NIZ DNIA POPRZEDNIEGO. Wzielam prysznic, przygotgowalam produkty na wszystkie posilki do konca dnia, zeby szybciej je zrobic po przebudzeniu Malej. I wiecie co dalam sobie rade do konca dnia. Wykonalam cwiczenia i plan diety w 100%. MOZNA??? MOZNA!!! Dzis tez jest ciezko, bo znow noc zarwana byla, ale dzis nie cwicze, bo cwiczenia mam w planie od poniedzialku do piatku. Maz jest w domu,wiec zajmnie sie mala a ja sobie pojde na spacer, zeby chociaz troszke sie poruszac. Ide polozyc coreczke spac i sama tez sie zdrzemne - musze przeprosic kocyk i poduszke za wczoraj ;)

6 stycznia 2017 , Komentarze (7)

Pierwszy dzien za mna. Jestem szczesliwa bo wytrwalam i to bez wiekszego trudu. Nauczyalam sie tez jak korzystac z diety. Odkrylam, ze mozna zamieniac posilki na inne. Dzis zamienilam tylko jeden, ten ostatni. Mialam mus dyniowy, ale, ze dyni w sklepie nie dostalam to wymienilam go sobie na mus owocowy. Nauczylam sie tez, ze nie lubie koktajlu z kefiru i avokado. Ciesze sie ze istnieje mozliwosc wymiany posilkow, bo dzisiejszy dzien z wyjatkiem kolacji nie byl najsmaczniejszy. Wiem z doswiadczenia, ze kiedy przychodzi kryzys, to latwo wtedy odstapic od diety. W czasie kryzysu, mozesz zajrzec na co mozesz wymienic dany posilek - a moze akurat bedzie tam cos pysznego i zjesz to zamiast czekoladki;). Cwiczenia byly meczace. Cwiczylam dzis dwa razy. W poludnie zrobilam 30 minutowy trening z KFO, a wieczorem drugi trening zgodny z planem wyznaczonym przez trenera. Jestem z siebie dumna. Mam nadzieje, ze za rok o tej porze, w spodniach mniejszych o kilka rozmiarow, rowniez bede z siebie dumna. A teraz ide sie zrelaksowac, bo dziecko spi, maz czyta, a ja mam chwilke dla siebie...

3 stycznia 2017 , Komentarze (5)

Czesc. Zaczynam walke. Decyzja juz podjeta. Niech sie wali, niech sie pali, niech corka sie ubrudzi hehe - schudne chocbym miala wstawac o 5 rano zeby cwiczyc. Dieta i cwiczenia przyjda na maila za dwa dni. Czekam z niecierliwoscia.