Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

zdeterminowana :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19241
Komentarzy: 576
Założony: 19 stycznia 2017
Ostatni wpis: 15 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Osobkazozz

kobieta, 38 lat, Książenice

173 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2017 , Komentarze (4)

Cóż chyba wszystko dookoła w ostatnim czasie próbowało sprawdzić czy naprawdę, chcę schudnąć ;P  Parafrazując teorię Paulo Coelho: świat już mnie namówił na podjęcie celu, teraz sprawdza czy jestem na tyle zdeterminowana, żeby go realizować. 

Jak na razie jestem bardzo chociaż dzisiaj nie ukrywam nie jest łatwo - no ale cóż, gdyby było łatwo, to później nie byłoby się czym chwalić :D 

Poprzedni tydzień, chociaż zakręcony jak słoik przyniósł zaskakująco dobre efekty :) 

-1,6 kg przy totalnym pomieszaniu w diecie to chyba nie jest, źle ;) centymetry też poszły, moje kochanie wszystko ze mną analizuje :P i sprzeciwia się tylko, gdy widzi, że w biuście też spadają centymetry. 

Dzisiaj chodzi za mną Kryzys (brat Ramzesa) i mów mojemu brzuszkowi, że jest głodny :( Ale dam radę. 

Niech moc będzie z wami :)

24 stycznia 2017 , Komentarze (17)

Kiedy rozmawiałam z koleżankami o diecie, zauważyłam iż cały czas krąży przekonanie, że dieta to coś incydentalnego, chwilowego, żeby schudnąć. A następnie na HIP HIP HURA wraca się do tego wszystkiego, czego się podczas diety unikało. hmm.... ja się efektowi JOJO nie dziwię. 

Cóż staram się podejść do diety trochę inaczej - niech ona się stanie moim stylem życia, co już raz zacznę to już zostanie. Dlatego mimo wielkich chęci szybkiej utraty wagi, i ekspresowych rezultatów postanowiłam chudnąć powoli :P. Co z tego wyjdzie zobaczymy. 

A co do rodziny:  podczas rozmowy z koleżankami stwierdziłam, że dieta - dietą; ale 2 obiadów to ja gotować na pewno nie będę ;P To znaczy panowie będą jedli obiadki razem ze mną :D Po prostu pomnożę składniki razy 3; moje kochanie dostanie ciut więcej, junior dostanie ciut mniej, a ja według wyliczeń i będzie GUT :D.  A moje rozmówczynie mnie zbeształy :(, że jestem samolubna, że przecież oni nie są na diecie, że mogą jeść normalnie. (I tu "odwracamy kota ogonem" albo wg mnie ustawiamy go właśnie prawidłowo). Ja nie jestem na diecie wg ich "wierzeń" ja jestem na diecie- która jest nowym, zdrowym stylem życia i odżywiania. Dlaczego nie mam dbać o moją rodzinę tylko o siebie? Ja im nie liczę kalorii, nie każę im jeść na każdy posiłek tego co ja. A zdrowe nawyki potrzebne są wszystkim - zwłaszcza dzieciom. Podsumowując: uważam że jeżeli będę dbała tylko o siebie, a swoim najbliższym, nie będę próbowała wdrażać zdrowych nawyków, będzie to samolubne i JUŻ. (przy okazji moje kochanie z nowych obiadów jest bardzo zadowolone)

A Junior już od dawna, mając do wyboru chlebek jasny i pełnoziarnisty, w 99% przypadków wybiera ten drugi :D co uważam, za niemały sukces :D

Może dzisiaj dość kontrowersyjnie, a może nie ;)

niech moc będzie z wami :D

22 stycznia 2017 , Komentarze (9)

Weekend dzień babci i dziadka, a ja zaczynam dietę hmmmm.... wyzwanie. Wynik: 1:1 

Niby nie jest, źle ale nie nazwałabym tego sukcesem :/

Ale dokładniej: Do dni babci i dziadka Junior bardzo dokładnie się przygotowywał: skwapliwie rysował laurki, dyktował życzenia, a następnie doszedł do wniosku, że do prezentów należy się dołożyć coś słodkiego, więc już maszerował do barku. Zaproponowałam mu, że może słodkości zrobi sam - wówczas dziadkowie na pewno bardziej się ucieszą. Junior łaskawie się zgodził, zmienił kierunek marszu, ruszając do kuchni. Postanowiliśmy zrobić naszą domową chałwę (Co jak co dziadków od Łobuza bardzo wiele dzieli - ale łączy ich zamiłowanie do chałwy). Przepis jest banalny a z plastycznej masy, która wychodzi małe rączki mogą lepić różne figurki jak z plasteliny więc jest dodatkowy atut. Przygotowania zakończone.świętować czas zacząć. 

W sobotę zaczęłam moją dietę :D. Żeby "ułatwić" akurat cały dzień wypadł mi poza domem. Ale dzielnie wstałam raniutko i wszystkie potrawy przygotowałam wcześniej zapakowałam do pudełeczek i  termosu. Byłam gotowa zaczynać. W sobotę wygrałam dietę utrzymałam no i nie podjadałam :D. Chociaż nie było łatwo - znalazłam moją największą słabość - podjadanie. Mój brzuszek nie potrafił zrozumieć co się dzieje. I pytał się mnie co jakiś czas "a może byśmy coś zjedli?"; "a może orzeszka"; nie byłam głodna, ale chęć na jedzenie prześladowała - cóż mój brzuszek musi się przyzwyczaić.

Niedziela, tutaj przegrałam :(. Oczywiście był PLAN, był to plan doskonały jak utrzymać dietę, ALE. Ale Babcie mają to do siebie, że sprzeciwu nie znoszą.                   A dziadków, babcie, pradziadków i prababcie w dniu ich święta się odwiedza bez względu na diety. Już było wszystko ustalone, że po odwiedzinach wracamy na przygotowany już wcześniej obiadek (babcia była uprzedzona, wszystko według PLANU), ALE babcie z zasady nie słuchają i robią po swojemu. Więc przyjechaliśmy a obiadek (babciny)  już był. Ja ponad  70 letniej babci odmówić nie potrafię. Więc poległam. Ale kolację postaram się już według PLANU zrobić. 

Jutro będzie lepiej :D

20 stycznia 2017 , Komentarze (9)

Większość dzisiejszego poranka junior spędził ubrany w piżamkę, w misce na pranie, pozawijany w kocyk do spania oraz obsypany plastikowymi piłeczkami (wszystko koniecznie potrzebne) z plastikową wędką w rączce wyławiając gumowe rybki z drugiej miski. Łóżko nie mogło być pościelone, bo w kołdrze mieściła się jama smoka, a pod poduszką miał zapasy. Kocham dziecięcą wyobraźnię, a jak łobuz jest przy tym grzeczny to mogę nawet przymknąć oko na to że do 10:30 siedzi w piżamie ;) A ja mogłam wtedy ogarnąć mieszkanie :)

Ale do rzeczy, ORGANIZACJA to moje drugie imię a PLAN mogłabym mieć na nazwisko. Kocham wszystko organizować, układać i planować bez tego nie wyobrażam sobie dnia (po prostu się nie pomieszczę). Jest to u mnie wręcz chorobliwe i muszę mocno się pilnować, żeby w moich planach zagościła nutka elastyczności. No i walczę ze sobą żeby nie zabijać wzrokiem każdego, kto moje plany próbuje zmienić :P

A to się właśnie stało i to właśnie przez V:

Miałam wszystko ładnie poukładane, 6:00 rano pobudeczka szybkie ogarnięcie i ćwiczenia (45 minut tylko dla mnie a Ewcią CH), puki junior śpi, a kochanie (mąż) wyszło już do pracy. Oczywiście ćwiczę na czczo bo na śniadanie nie było już czasu, śniadanie później jadłam razem z łobuzem po 9:00, ponieważ jak moje potomstwo obudzi się po godzinie 7:00 to z takich czy innych względów po prostu nie może jeść śniadania wcześniej niż o 9:00.  Było poukładane! (jak junior się obudził to chwilę czekał aż skończę ćwiczyć i mogłam się nim zająć) 

A teraz mnie uświadomiono, że na czczo się nie ćwiczy, że szkodliwe. (szloch) Jak już wiem to nie będę ćwiczyć bez śniadanka, więc: 

wstałam o 6:00 zjadłam ze ślubnym śniadanie, ogarnęłam w domu co się dało i czekam ....... hmmm może pół godziny po śniadaniu wystarczy :D

włączam pierwszy trening z serwisu, a tutaj informacja: ćwiczyć 1,5 godziny po posiłku AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale ponieważ trening był dla początkujących to i tak ćwiczyłam ;) oczywiście junior w międzyczasie się obudziwszy, ale jest bardzo wyrozumiały.

Pomyślałam, a może poćwiczyć wieczorem hmmm... odpada: wieczorem jest w domu moje Kochanie, które jest gorsze od juniora jeżeli chodzi o przeszkadzanie :P no i rości sobie prawa do komputera i telewizora i miejsca, no i jeszcze potrzebuje towarzystwa :P

jednym słowem muszę popracować nad REORGANIZACJĄ 

a jutro zaczynam dietę, już mam plan, więc:  DO SKLEPU GOTOWI START!

19 stycznia 2017 , Komentarze (6)

19-01-2016 Zaczynam 

pakuję:  entuzjazm, dobre nastawienie, wsparcie bliskich, małego 4 letniego łobuza (który właśnie za mną zapala i gasi non stop lampkę nocną), moje już prawie 2 miesięczne ćwiczenia oraz uwielbienie słodyczy słodkości i czekolady (uzależnienie od czekolady to mam chyba w genach). 

Wszystko mieszam próbuję wcisnąć w przyciasne dżinsy, których przecież nie schowam bo już za niedługo będą dobre prawda ;) (tak jak połowa mojej garderoby: przyciasne spódnice, spodnie i rozchodzące się na biuście bluzeczki - nadal wierzę w to że w końcu będą w sam raz)

dietę rozpoczynam w sobotę i już nie mogę się doczekać