Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szalona, ambitna, nieznośna i często niezbyt pewna siebie 28-latka

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22923
Komentarzy: 586
Założony: 23 sierpnia 2017
Ostatni wpis: 21 grudnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katerina2110

kobieta, 32 lat, Wrocław

170 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

15 stycznia 2018 , Komentarze (8)

Cześć Wszystkim !

Od dzisiaj postanowiłam zacząć realizować swoje plany, o których mówiłam w poprzednim wpisie. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli, bo dwa dni temu zaliczyłam porządny  „bankiet”,(impreza) (alkohol)wczoraj przecierpiałam cały dzień, a dzisiaj od rana do wieczora męczy mnie zgaga i ledwo żyję. (wymiotuje)

Poniżej zamieszczam dzisiejszą listę działania, co ogarnełam, a czego nie widać od razu...


Ale nie ma tego złego... dużo rzeczy ogarnęłam, dieta może niezbyt urozmaicona i wartościowa,ale zjedzone 1837 kcal, więc uważam, że przyzwoicie  :D

Może, jak mi jutro w końcu przejdą te żołądkowe rewolucje, to dodam do działania jakąś aktywność. ;)

 Dzień 1 oceniam pozytywnie.

Trzymajcie się ! Do jutra (przytul)

13 stycznia 2018 , Komentarze (14)

                                                                          Hej ! 

Ostatnio ciężko mi się ogarnąć.I ze studiami i z pracą ( a raczej jobami , bo wszystko póki co dorywczo) i z dietą i ogólnie z robieniem czegoś dla siebie. Ciągle chodzę zestresowana, zmęczona lub zdemotywowana, więc nic mi nie wychodzi i stoję w miejscu.Wpadłam na pomysł,że poprowadzę tu pamiętnik, ale związany nie tylko z dietą, lecz wszystkim czym obecnie muszę się zająć. Taki osobisty organizer i motywator. 

Co chciałabym a nie wychodzi :D 

1.Bardzo chciałabym ogarnąć mój dyplom.Takie to już studia, że wypadałoby poświęcić przynajmniej po 3 h dziennie,aby coś z tego było - a motywacji BRAK.

2.Ostatnio zainwestowałam sporo czasu i pracy, aby razem z koleżanką stworzyć i rozesłać naszą ofertę. Udało nam się dostać 2 zlecenia i na tym sprawę porzuciłyśmy. Bardzo chciałabym rozkręcić tę działalność..Jednak - motywacji BRAK.

3.O aktywności fizycznej już dawno zapomniałam, dieta jak dobrze pójdzie to po prostu nie przekraczanie 1900-2000,ale bez zbędnych wyrzeczeń niestety. Bardzo chciałabym wrócić na dobre tory, bo czułam się lżej i pewniej,a wciąż te 5 kg mam do zrzucenia.Niestety motywacji BRAK.

4.Chciałabym robić coś dla siebie !!! CZYTAĆ,  ZWIEDZAĆ, CHODZIĆ DO KINA czy na BASEN.Znaleźć jakieś hobby - mieć coś czym zajmę się regularnie.Czymś co wniesie coś i dla ducha i dla ciała. Póki co to telewizor lub nowy ciuch...

5.Chciałabym znowu otworzyć się na ludzi. Ogólnie jestem raczej duszą towarzystwa - gdy się już w nim znajdę.W ostatnich latach niestety strasznie zaniedbałam wszystkie relacje, zamknęłam się w domu - bo dobrze mi z moim facetem. Teraz po pewnym czasie zauważam, że nie został już prawie nikt z kim można by się umówić, pogadać,zorganizować wypad na sylwestra. Trochę to smutne jak się ma 25 i chyba trochę niezdrowe. CHCIAŁABYM TO ZMIENIĆ ! 

Także postanawiam : 

Pisać tutaj przynajmniej 2 razy w tygodniu, wrzucać fotorelacje i przedstawiać postępy w tych ambitnych planach.

1.Codziennie pracować nad sobą 2-3 h to minimum. Nagradzać się za udany w tej pracy dzień.

2.Poświęcić trochę czasu na dopracowanie oferty, rozsyłanie ogłoszeń, ogólnie gromadzenie a nie tracenie gotówki.

3.Przynajmniej 2 razy w tygodniu ćwiczyć po 45-60 min.Ewentualnie rozbijać to na 3 party krótkiej ale intensywnej trampoliny.

4.Wrócić do czytania - przynajmniej 2 książki w miesiącu.Dodatkowo raz na miesiąc zafundować sobie saunę, kosmetyczkę lub kino.

5.Odnowić stare relacje, wyjść przynajmniej raz w miesiącu do ludzi, a nie tylko dom,dom,dom.

Trzymajcie za mnie kciuki,

K.

9 grudnia 2017 , Komentarze (11)

Cześć dziewczyny !

Nie pisałam tu od wieków, ale z dnia na dzień dieta i ten tzw. zdrowy tryb życia wychodzi mi coraz gorzej, więc potrzebuję to gdzieś odreagować. Boję się,że raz dwa nadrobię stracone kilogramy. Pierwsze dwa miesiące diety ( od końcówki sierpnia ) poszły mi świetnie, potem miałam dużo zawirowań - brak czasu na regularne jedzenie, brak możliwości gotowania przez wyjazd.Tak minął prawie miesiąc, aż zdecydowałam się kupić dietę ponownie, bo niewiele już pamiętałam z przepisów, a i pokusy coraz bardziej nie dawały mi spokoju. Niestety mimo, że dieta rozpisana, mimo że czasu mam dość to nic mi z tego nie wychodzi a motywacja, żeby coś zmienić jest równa zeru. 

FAKT - nie jem słodyczy i fast foodów, ale ruszać nie ruszam się wcale, jak wstanę zbyt późno,żeby zjeść śniadanie to potem lawinowo wszystko sypie się w ciągu dnia.

A wiecie co jest najgorsze? mimo, że te kilogramy z 75,8 na 67-68 poleciały, to praktycznie nie widzę różnicy. Nie zrobiłam zdjęć, nie mam porównania...jednak zawsze wydawało mi się, że już 5 kg to diametralna zmiana, a u siebie widzę co najwyżej kosmetyczne różnice. 

Trzymajcie kciuki, żeby jednak ta jesienna depresja nie zepsuła całkowicie moich starań, bo pewnie więcej się już nie zmotywuje do działania ... 

11 października 2017 , Komentarze (17)

No to wczoraj dałam ciała po całej linii .... PIERWSZY RAZ od początku diety ! 

cały czas trzymałam się przepisów, maleńkie odstępstwa ciągle trzymałam w ryzach, żeby bilansu kalorycznego nie przekraczać ( chociaż co tydzień zmienia mi się maksimum kalorii - 100.. chyba zbyt powoli przychodziły efekty, więc dietetyk próbował przyspieszyć cały proces ;-) 

Zaczęłam też dłużej ćwiczyć - np 45 min trampoliny bez żadnych przerw - no jak dla mnie prawdziwy wycisk ! 

Ni stąd ni zowąd wczoraj mój wspaniały nastrój ( i tak już podburzany przez paskudną pogodę ) rozpadł się na małe kawałeczki. I brzuch mnie rozbolał i głowa i ogólnie samopoczucie nie takie -  tylko jedzenie DOOBRE jedzenie mogło tu pomóc !

Śniadanie jeszcze jakieś takie przyzwoite .. grzanki z ciemnego chlebka i jajecznica z dwóch emek ! 

Bez drugiego też się nie obyło... kupka orzeszków ziemnych ... ;P 

Obiad już iście królewski - chili con carne - niby zdrowo, ale porcja jakaś taka jak dla dużego chłopa ;P 

Podwieczorek też musiałam wsunąć - koktajl truskawkowo - bananowy, siemię, orzechy, płatki owsiane .

Niestety wciąż było mi mało, więc im się robiło później, tym bardziej miałam ochotę na fast fooda ( coś ciągle mnie ta głowa bolała ;P ). Już mnie mój M namawiał na kebsa ( chyba chciał mieć święty spokój ), przekonać się nie dałam, ale za to połowiczne rozwiązanie wymyśliłam. Zdrową pizzę. Bo przecież na mące żytniej, z jogurtem zamiast z sosami, same warzywa i maks 40-50 gram grzesznego salami. 

I tak dietetyczna pizza jak przeliczyłam i zważyłam wszystkie składniki okazała się ku mojemu największemu zdziwieniu BOMBĄ kalorii, nie pomogło ,że wszystko z osobna takie zdrowe i fit .. wczorajszy bilans z 1600 wyszedł jak nic 2500 !

Na koniec dnia załamana tymi niepowodzeniami musiałam się pocieszyć : 

Dzisiaj rano w panice wbiegłam na wagę i okazało się, że nie przytyłam ani jednego grama ( dziwna sprawa ). Obecnie mamy 45 dzień i - 4 kg. I znowu podwójną motywację, żeby te grzeszki naprawić ! 

Trzymajcie kciuki ! Buziaki ! ;)

3 października 2017 , Komentarze (3)

Zaraz kończy się pierwszy tydzień drugiego miesiąca mojej diety :-) 

motywacja nadal na wysokich obrotach, posiłki jako tako rzetelnie z rozpiski - no może poza standardowym rosołowym oszustwem w niedzielę oraz kremem z brokuła gdzieś w środku tygodnia. Póki co postanowiłam, że ważyć się będę naprawdę najrzadziej jak to możliwe - bo wahania na tych elektronicznych cudach natury doprowadzają mnie do szału. Na pewno muszę wziąć się za dłuższe treningi, bo wciąż kończy się na maks 30 min skakania lub innych filmików z Ewą i to pewnie jeden z większych powodów małych efektów.

W tym tygodniu ćwiczyłam : 

28.09 skalpel ( z niemałym wysiłkiem ;-) 

30.09 trampolina ok.30 min + 15 min skalpela 

1.10 trampolina ( ledwie 22 min :-( )

3.10 skalpel 

Na jakieś foteczki i kolejne podsumowania jest zbyt wcześnie - w tym tempie odchudzania , ale na pewno postaram się coś wrzucić w najbliższym czasie.

Trzymajcie kciuki ! ;-)))

27 września 2017 , Komentarze (31)

Cześć dziewczyny ! 

Tak jak obiecałam dzisiaj czas na podsumowanie pierwszego miesiąca. Dietę vitalii rozpoczęłam 28.08.2017. Waga początkowa ok. 76 kg. 

Sukcesy minionych 30 dni ;-) 

1. Od 30 dni nie zjadłam nic słodkiego

2. Nie piłam słodzonych napojów - ( tzn. jeden raz wypiłam izotonik zero i raz pół małej puszki coli ) 

3.Nie zjadłam ani razu fast fooda, zero maca, kfc, ani najlepszego kebaba na świecie, którego mam pod samym domem 

4.Do kina wzięłam lunch boxa, a zaproszona na zakrapiany mecz  i pyszną kolację, odmówiłam sobie większości pyszności ;-P

5.Od kiedy kupiłam trampolinę tj. na początku września zrobiłam treningi już ok.12-15 razy , a do tego zaczęłam ćwiczyć z Ewą i miewałam dłuższe wycieczki rowerowe (ok.30km).

Porażki ostatniego miesiąca ;-( 

1. Piję dużo wina, ( w końcu skoro nie mogę podjeść wieczorem do filmu , to chociaż 2 kieliszki wina muszę wypić ) 

2. Kilka razy zmieniałam posiłki na takie , które pojawiły się wcześniej a bardziej mi smakowały ;P niektóre opuszczałam inne zwiększałam

3.Dopóki nie zakupiłam mojej pięknej wagi kuchennej

niezbyt dokładnie przejmowałam się ilością jedzenia , które przygotowywałam , więc istnieje duże ryzyko ,że zamiast 200g ziemniaków jadłam 400 ;-P

4. Niestety kolację jem bardzo, baaardzo późno - w ostatnim czasie jest to też związane z tym, że nigdzie nie pracuję i wstaję mega późno, ale nic nie usprawiedliwia ostatniego posiłku o 23 ;-(

5. W każdą niedzielę jadłam rosołek i niestety piję dużo kawy z wcale nie takim chudym mlekiem ( kupiłam jakiś czas temu naprawdę wyczesany ekspres i nie mogę przeboleć w nim kawy z mlekiem 0% ;-D ) 

Tutaj macie PODSUMOWANIE w tabelach i cyferkach : 

Ogólnie mam dość duży problem z wagą - po centymetrach i samopoczuciu widzę małą, ale widoczną zmianę. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o wadze. Kupiłam sobie do kompletu o taką :

esperanza się nazywa i ładnie wygląda, ale to tyle . Faktycznie w kuchni potrafię ważyć 3 kg więcej, niż w łazience, a takie wahania i ciągły brak pewności, czy może to spadek, czy nierówna podłoga potrafią złamać nawet największą motywację ;-( 

Do tego wszystkiego nie jestem pewna kiedy się ważyć - staram się to robić zaraz po przebudzeniu - ale nie zawsze dzieje się to w tych samych okolicznościach natury - raz z pełnym, raz z pustym już żołądkiem, a to przecież też znacząca różnica ;-P

KOŃCZĄC chcę powiedzieć, że był to bardzo owocny miesiąc. Waga oscyluje w granicach 3 na minusie, centymetrów ubyło ok. 16 i 3% tłuszczu wg vitaliowego kalkulatora. Nie wszystko zrobiłam idealnie, ale wypisując te swoje porażki lepiej widzę nad czym mam pracować. Najbardziej zależy mi na tym, żeby 31/10 mieć 6 z przodu, bo lecę na piękne wakacje ;) 

Trzymajcie kciuki !

22 września 2017 , Komentarze (15)

Dzisiaj waga wciąż w okolicy 73, ale motywacja wraca ze zdwojoną siłą ! 

nie jem słodyczy, nie jem fast foodów, a chlebki i makarony zmieniłam na " te zdrowe", jako tako diety pilnuję, a waga jak 73, tak 73. Fakt , wytrawnego czerwonego wina nie umiem odmówić, a ostatnio pozwoliłam sobie na wieczorne piwko, czy martini ( czego bardzo żałuję -  200 kcal w 100 ml to średnio opłacalny biznes ;-( ) 

Zdecydowałam, że zacznę regularnie ćwiczyć, a żeby się zmotywować będę odnotowywać to tutaj - na VITALII. Szkoda mi trochę, że nie mogę korzystać z Vtrackera, niestety ale jest dostępny tylko na androida  ;( 

I tak, żeby stało się to faktem postanawiam, że od dzisiaj  3 x w tygodniu będę uskuteczniać i wydłużać moje trampolinowe treningi (póki co nie wyrabiam dłużej, niż 30 minut),  dodatkowo raz w tygodniu Skalpel lub Killer.

27go września wrzucę podsumowanie całego pierwszego miesiąca.Ćwiczeń i diety, wymiary/wagę. Trzymajcie kciuki i do usłyszenia !:)

20 września 2017 , Komentarze (9)

Taki jakiś czas nastał chyba przez te szarugę za oknami, że cała motywacja gdzieś uleciała, ale jak w tytule - dzisiaj to już 24 dzień mojej diety - to najlepszy wynik czasowo jaki miałam kiedykolwiek :) ale to tyle z pozytywów póki co. Właśnie kończy mi się okres przez co ( wymówka zawsze spoko ;-) obijałam się cały tydzień. Dietę niby trzymam - albo raczej jej zarysów, zamiast ugotować mięsko - podsmażam, zamiast trzech kromeczek zdarza się zjeść cztery. W ostatnich dniach nic mi się nie chciało, a godziny posiłków szlag trafił.Przy takim zaangażowaniu faktycznie nie mogę chyba spodziewać się cudów ... 

Wagowo najniższa o dziwo tuż przed okresem to 72,5 czyli 3,3 kg w dół. Następne ważenie w sobotę, mam nadzieję, że do tego czasu coś jeszcze zejdzie. Najbardziej demotywujące, że na dietę zaciągnęłam mojego Przystojniaka i mimo, że dostaje dwa razy większe porcje z dodatkową porcją mięska etc itp ;P to jego waga zleciała  z 84 na 79-80, więc prawie dwa razy tyle co u mnie !!! 

Postanawiam przynajmniej raz na dwa/trzy dni tutaj pisać, może jak zacznę regularnie pilnować jedzonka, godzin i ćwiczeń to będzie mi łatwiej się zmotywować.

Trzymajcie proszę kciuki ! :)

8 września 2017 , Komentarze (17)

DZIEŃ 12

To mój pierwszy wpis , ale mam nadzieję , że nie ostatni. W ciągu pięciu lat studiów wyhodowałam sobie piękne 15-16 kg żywej nadwagi ( Pierwszy rok zaczynałam z wagą 60-61 przy wzroście 170 , po pięciu latach tj. obecnie waga to prawie 76 ) .Efekt jest taki, że każda sukienka wydaje mi się być zbyt krótka, każde spodnie zbyt obcisłe , a niegdyś całkiem ładne ramiona i biust chowam pod swetrami lub katanami.Nie mogę dłużej udawać,że nic się nie dzieje , więc oto wylądowałam na Vitalii.

Dieta zakupiona z końcem sierpnia jest ze mną już pięknych 12 dni , oczywiście nie obyło się bez małych oszustw - niedzielny rosół , podmiany najlepszych posiłków w następnych dniach , czy winko wieczorami wypite zamiast podwieczorka. Póki co jestem bardzo zadowolona i mimo , że to dość wcześnie to z wagi 75,8 zeszło na 74,4 - niby nic ale cieszy ! :) Kilka dni po zakupie diety zebrałam się w sobie i mimo , że nie ma sportu, który byłabym w stanie pokochać , wybrałam się na zakupy do decathlonów , gosportów etc w poszukiwaniu inspiracji.

Padło na trampolinę - jedyne co kojarzyło mi się przyjemnie

Dzisiaj będzie mój czwarty "trening" , inspiruję się różnymi filmikami z youtube, nie ma też co oszukiwać - formę mam taką , że po 30 minutach kicania nie widzę na oczy , bo zalewa je pot. Wierzę jednak ,że nawet tak krótkie ćwiczenia to kolejny krok do wymarzonej sylwetki . A jeszcze kaawał roboty przede mną bo cel to 60kg.

Mam nadzieję , że jakoś się uda z tą całą Vitaliovą machiną , pomiarami i motywacjami .

Trzymajcie kciuki :)