Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Aktualnie zajmuje się współcierpiętniczym głodowaniem wraz z moja lepszą częścią - ROBALEM. Stosowana dieta to ŻRYJ MNIEJ, Oraz zdroworozsądkowe krojenie każdej kalorii na 4 części by wyłuskać sedno kaloryczności i wysłać je do krainy wiecznego niebytu. Nie bedę się zbijał, żeby schudnąć - wyznaje zasadę, że jeśli tyłem 4 lata, to tyle samo czasu mam na schudnięcie. Wtedy będę mógł powiedziec, że jestem piękny i młody. Zapewne równie piekny, jak i młody ;]

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49850
Komentarzy: 283
Założony: 23 maja 2006
Ostatni wpis: 19 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gadzinka

mężczyzna, 48 lat,

182 cm, 108.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 lutego 2007 , Komentarze (6)

    Standardowo temat posta sobie wymysliłem taki, i nie dam go sobie zabrać. W weekend odwiedziliśmy z moją szanowną szacowną, kochana itpitd żoną ( wazelina mode off ) moją szanowną, szacowną, kochana itp itd TEŚCIOWĄ.
Ta to sie chyba uparła, żeby mnie nie przymować. Ale rozgryzłem Jej podły plan. Mysli, że jak mnie roztyje jak tucznika, to nie zmieszcze się w drzwi i więcej Jej odwiedzac nie będe. A ti ti, nie ma tak dobrze! mam długie ręce, sięgnę z korytarza.
Alebowiem TEŚCIOWA moja, wspaniała kobieta posiada syna swego i jak przybywamy, to oboje robią obiadki.
No normalnie ostatnio 2 porcje dostałem i potem jeszcze ciacho. Normalnie jakby coś chciała tak się podlizuje...
Dlatego też dziś cierpie na chroniczne wygłodzenie organizmu. Zjadłem sobie zupkę knorra pod tytułem gorący kubek, z serii "Mocz warzyw" ( jak na mocz, to całkiem niezły ) nastepnie ciasteczko princepolowate i potem jeszcze jedną zupke knóra... zaraz człek idzie do domu i znów jeść będzie...
Chyba ziści się sen TEŚCIOWEJ... i nie dotocze się więcej do Niej...

8 lutego 2007 , Komentarze (4)

    Żeby nie było, że nie o jedzeniu to będzie o jedzeniu. O. taki będę.
    Mianowicie w dniu wczorajszym, żona moja z pierwszego małżeństwa, ROBALEM zwana, zdobyła w automagiczny sposób PITY. Nie takie co się do skarbówki wysyła, tylko takie pity chlebopodobne. Dostałem nakaz wymyślenia, co by z tym cusiem zrobić. Nabyłem drogą wymiany finansowo-towarowej przyprawę, jakieś piersi ( niestety pani nie chciała swoich oddać, dostałem tylko jakiejś byle kury) i jakieś inne dziwactwa. Zabrawszy to wszystko do pieleszy domowych postanowiłem się streścić, alebowiem żona moja umiłowana, jedyna, wspaniała itd itp, za godzinę miała powrócić z pracy. Mięsko ciapłem na deske, nożem rozchlastałem na kawałeczki i majtnałem w stronę garnuszka [reklama] tefala [koniec reklamy] dodałem przyprawska kebabopodobnego i usmażyłem aż przestało się ruszać. W międzyczasie stworzyłem sosik czosnkowy.
W tym momencie weszła moja jedyna, ulubiona itp itd małżonka podając mi dwie mikropity. Nie nie, nie to, żebym marudził, darowanej picie nie zagląda się w miąższ, ale mięska było sporo... a pita była wielkości kajzerki... no może kajzerki z przyległościami. ROBAL wciamał tą pitę nawet nie mlasnąwszy i wydarł się, że chce jeszcze. Usiłowałem powiedzieć " No No No!" ( taki żarcik rodzinny, i tak nie zrozumiecie :P ) ale oberwałem czymś cięzkim i nieatrakcyjnym. Może nawet kotem, nie pamietam. Postanowiłem użyć jak najszybciej naleśników zakupionych kilka dni wcześniej w ramach "gotowania dla opornych i leniwych".
    Wciamaliśmy po 2 takie naleśniki z farszem i sosikiem, popiliśmy piwem i brzuszki nam urosły.
czego i Wam życzę :P
A

8 lutego 2007 , Komentarze (2)

    Miałem wczoraj wklikać, ale byłem zajęty. Wczoraj już mnie coś trafiło. Udałem się w kierunku sklepu, ażeby zrobić zakupy - potrzebowałem przyprawy do kebaba...
Zanim wszedłem do sklepu, już 2 osoby prosiły mnie "daj panie kierowniku ze 2 złote" Grzecznie zostali zignorowani. W drzwiach dopadł mnie pan z puszką błekocząc o zbieraniu na kalekie dzieci i znacząco potrząsając puszką. Podziekowałem i nie wziałem, nie jestm przeciez bez serca, niech cos dla tych dzieci zostanie. Kupiłem co trzeba, wychodzę, dopadł mnie następny z puszką. Szybkim manewrem wyminąłem go unikając złapania i popędziłem w kierunku samochodu. po drodze 2 razy zostałem przez wyrostków zaczepiony, czy moga odprowadzić wózek. Nie dziekuje, poradze sobie, nie trzeba, ale dziekuje za dobre chęci, odpowiedziałem. Dobre chęci, ta, jasne, do monety skrytej w wózku się chcieli dobrać. No i jeszcze odstawiając wózek zostałem mianowany "królem złotym" w celu wydarcia mi monety.
W ciągu 20 minut 7 osób usiłowało mnie naciagnąć. na zakupy wydałem +- 10 pln, a jakby każdej z tych osób dać po te 2PLN które chcieli, to wyszłoby 14PLN...
człowieka coś trafia.
Śnieg spadł, zamiast odśnieżyć komuś przed domem, dostać uczciwie z 5 czy 10pln, to lepiej się opierdalać przed sklepem zaczepiając ludzi.
Wiem, że wiele osób jest potrzebujących, ale do batona jasnego! bez przesady, trochę kreatywności ludzie...

Przepraszam, że tak nieodchudzeniowo, ale mnie coś trafiło.
A

1 lutego 2007 , Komentarze (5)

    Po ki grzyb wpisywać temat. I tak człowiek zbacza na jakieś inne tematy. ROBAL marudzi mi, że nie pisuje tu nic. Bo i nie ma o czym. Smutne to tym bardziej, że tak naprawdę większość ich powstaje właśnie dla Niej... Bo kocham patrzeć jak się śmieje, cieszy... choćby uśmiecha... jak mówi.
Może dlatego zacząłem pisać? nie przeszkadza to Jej mówić :)
Chciałbym napisać coś zabawnego, ale naprawdę od jakiegoś czasu nic zabawnego do głowy mi nie przychodzi. Może poza kotem, który przed chwilą wpakował się do wanny z wodą... nie sprawdził biedak, czy jest pusta i wskoczył... zdziwienie jego słychać byłochyba i u sąsiadów.
A Robal tylko przewrócił się na drugi bok i zachrapał głośniej.
dobranoc

12 stycznia 2007 , Komentarze (2)

    Z uwagi na różne przeciwności losu, wichry i złych ludzi, musiałem spędzić noc w pracy. Zjadłem 2 wafle i jeszcze jakieś dziwactwa słodkie, zupke pomidorową i zastanawiałem się nad czekoladą... chyba musze iść spać, bo to się źle skończy... bo dalej w firmie siedze...

10 stycznia 2007 , Komentarze (4)

    Jej mać... Rewelacyjny dzionek. Na dzień dobry Robal mnie obudził i wygonił z miejsca wiecznego spoczynku na małżeńske łoże, a potem jak zasnąłem przytarabanił się nakarmić kaczke. Nosz co mnie podkusiło, żeby na swoim telefonie instalować tamagoczi... teraz ROBAL egzaminuje mnie czy nakarmiłem kaczke, czy wyprowadziłem ją na spacer... tragedia... i jeszcze pewnie czytua sms'y od kochanek.
Tak więc poranek zaczął się kiepsko. a zakończył się jeszcze śmieszniej. Dopadli mnie panowie w niebieskich wdziankach i wpakowali mi 8 pkt za przekroczenie prędkości... Jak się połapią w wyliczeniach, to wyjdzie, że mam 25 pkt... i skierują coby ponownie zdawać prawo jazdy, a tego to ja nie zdam, nie przy moim sposobie poruszania się po drogach... BLE
Za kare kupiłem sobie bułkę z makiem a serek wiejski zawioze z powrotem do domu!
i jeszcze czekolade zjem!
To pewnie z głodu mnie złapali, bo nie byłem czujny! Byłem osłabiony! ODCHUDZANIU  S T O P!!!

8 stycznia 2007 , Skomentuj

    Ha, co to był za weekend. Zaczynając od piątku obiadkiem makaronowososoprzypominającocarbonara, w sobote powtórka, winko i inne uciechy cielesne, a w niedziele ziemniaczki pieczone i kotlety sojowe...
i wylegiwanie się w wyrku.
ha. ze 2  dni bym tak jeszcze wytrzymał.
AA i ROBAL mnie wygnał na steperek. na jakieś 7 minut, potem mi się znudziło.

5 stycznia 2007 , Komentarze (2)

    ROBACZYDŁO kupiło se steper i se postepowało przez 10 minut. Wsadziła mnie na to ustrojstwo, to sobie 6 minut posteperowałem i mi się znudziło. oficjalna wersja jest taka, że nie chce nadwyręzać kręgosłupa, coby potem nie płakać.
Takiej sie będę trzymał...
a na obiadek była schoarma ;] czy jak to się tam pisze...
AA i wydam paskude... ROBAL też zpierdzielił całą porcję! o! niech się wstyda!

4 stycznia 2007 , Komentarze (2)

siwy włos, potargał wiatr...
znaczy się znalazłem.
Pewnie to od tego odchudznia, słyszałem, że to się rzuca na głowę... ale nie wiedziałem, że to aż tak widoczne...

24 grudnia 2006 , Komentarze (3)

    Cwaniactwo jest rękojmią zdrowia. Jak wiadomo, co jest w sklepach przed świętami? Kolejki. Jako jednostka aspołeczna, nienawidząca zgiełku i tłumu ludzi ( pojedynczych też, ale to csiii, bo się wyda ) postanowiłem zrobić zakupy domowospożywcze w całodobowym sklepie hipermarketopodobnym, w godzinach uznwanych przez większość ludzi za pogańskie. Więc w środku nocy odwiedziłem ten przybytek rozpusty i n abyłem drogą kupna oraz wymiany ( pieniądz za towar ) jakieś dziwactwa do sernika, jakiegoś kapusta czerwonego na surówkę i inne zupełnie potrzebne świątecznie sprawy.
Najedzon będąc nie cierpiałem zbytnio, alebowiem odwiedziłem żonę mą, ROBACZYDŁO ŚPIĄCORYJKOWE wcześniej i dostałęm po kawałku  wuzetki oraz tiramisu, co zapewniło mi siły i energię na resztę wieczora i pozwoliło opierać się wstrętnym kuszącym sklepowym wystawom.
Dziś w ramach postu dostałem bułkę grachamkę z jakimś wyleniałym serem i herbatę tak mocną, że jakby wypadła mi z ręki, pobiłaby płytki na podłodze...

Czekam na obiad...
w sumie jeszcze muszę ponaklejać zdjęcia ofiar, które dostaną prezenty. Jak znam swją rodzinę to lepiej nakleić na prezent zdjęcie niż karteczkę z imieniem... kto wie, może się już od czytania odzyczaili?

Najgorsze, że z czasem coraz mniej podoba mi się prezent dla ROBALOPASZCZYDŁA... jedyne co mnie pociesza, to fakt, że Ona się ze wszytskiego tak fajnie cieszy... :)

Pożyjemy zobaczymy...
na razie WESOŁEJ CHOINKI i niech Wam z niej tłusty aniołek nie spadnie.