Jeden dodatkowy dzień wolny, który kiedyś przeznaczam tylko dla siebie; chodziłam na spacery (sama), jechałam na cmentarz do mamy (sama) tak zwyczajnie byłam sama ze sobą. Teraz jest inaczej więc jak tatę przywiozłam do siebie, zjedliśmy śniadanie i ugotowałam barszcz czerwony. Potem pojechaliśmy na działkę, aby po raz kolejny zakończyć sezon działkowy 🤭 liści co nie miara więc się namachałam rękoma żeby je zgrabić. Tata sobie coś tam ciął, a potem poszliśmy a działkę kuzynki - jej nie ma w kraju i napisała żebym poszła pozbierać sobie orzechów. Więc się schylałam, kucałam, schylałam, kucałam i tak w kółko. Ale pół koszyka uzbierałam. Na obiad zrobiłam makaron z kurczakiem i cukinią. Po południu pojechaliśmy na cmentarz, a po powrocie zrobiłam godzinny trening. Także w aktywności spalonych 851 kcal, posiłkowo zamknęłam się w 1700 kcal, dzień bez słodyczy i niestety tylko z litrem wody. Ale dzisiaj będzie lepiej🤭 butelka już stoi na biurku. Pozdrawiam i życzę dobrego dnia