Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Interesuje mnie strasznie dużo rzeczy. Uwielbiam czytać, oglądać filmy (najlepiej w kinie), bardzo lubię podróżować, zwiedzać ciekawe miejsca(moim marzeniem jest podróż do Włoch), lubię robić zdjęcia. Ostatnio moją pasją jest projektowanie wnętrz, odnawianie starych mebli itp.(jest to jednak tylko moje hobby, a szkoda). Bardzo ważne miejsce w moim życiu zajmuje muzyka. Nie mam ulubionego gatunku, a i lista wykonawców byłaby bardzo długa. Jestem bardzo tolerancyjna i szanuję ludzi, którzy mają inne poglądy. Ten wpis jest stary, a u mnie niewiele się zmieniło. Może poza jednym, mam nowe hobby - uwielbiam szydełkowanie. ??

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 285676
Komentarzy: 3667
Założony: 11 sierpnia 2006
Ostatni wpis: 27 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tibitha

kobieta, 48 lat, Warszawa

170 cm, 104.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Cel I : 101,2 kg (lekka otyłość) Cel II : 86,8 kg (nadwaga) Cel III : 72,2 kg (waga prawidłowa) do końca 2019 roku :D

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Jak Wam minął dzisiejszy dzień? Bo mnie super. Mimo pierwszego dnia okresu zrobiłam przeszło 38 km. Piękna pogoda aż żal było jej nie wykorzystać. Lubię Warszawę w dni świąteczne. Mniejszy ruch na ulicach, ścieżkach rowerowych i chodnikach. Z tego względu postanowiłam zmienić trasę i zrobiłam rundę do Arkadii, później pojechałam aleją Jana Pawła II do alei Jerozolimskich,  do Pałacu Kultury i Nauki i z powrotem. Normalnie nie zapuszczam się w te miejsca, bo wolę bardziej otwarte przestrzenie i nie chcę wdychać spalin. Wiadomo, że w mieście jest ich dużo, ale na szczęście można znaleźć miejsca, gdzie jest więcej zieleni. Tym razem bez relacji fotograficznej, bo jak już się rozpędzę to nie lubię się zbyt często zatrzymywać. 

14 czerwca 2017 , Komentarze (25)

Doszłam do wniosku, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i uaktualnić wagę na pasku. Jeśli pamiętacie w zeszłym roku przez 7 miesięcy schudłam 44 kg, niestety od listopada zeszłego i do maja tego roku przytyłam 17 kg. Nigdy nie byłam bardzo silna psychicznie. Mimo zeszłorocznego sukcesu jesienny spadek formy i inne czynniki zapoczątkowały katastrofę. Niech moje doświadczenia będą dla Was przestrogą, że nie można być pewnym, że pokonało się słabości mimo spektakularnych osiągnięć dopóki nie dotrze się do upragnionej wagi i nie utrzyma się jej. Znowu odnalazłam w sobie siłę, która napędzała mnie w zeszłym roku do odchudzania. Jednak nie ekscytuję się za bardzo, bo wiem, że może znowu dopaść mnie kryzys. Obiecuję sobie i Wam, że tym razem gdy zrobię krok w tył to nie będę czekać aż będzie ich więcej tylko spokojnie przez to przebrnę, nie rekompensując problemów jedzeniem. 

Dzisiaj zrobiłam sobie wolne od rannej przejażdżki. Nie to nie lenistwo tylko zdrowy rozsądek. Rano obudziłam się z katarem, więc doszłam do wniosku, że lepiej nie przeginać (tym bardziej, że rano było dość wietrznie, a termometr wskazywał tylko 13 stopni). W piątek wyjeżdżam na trzy dni, więc chciałabym mimo niezbyt upalnej pogody jaka się zapowiada spędzić długi weekend bez bólu głowy, kapania z nosa, tony chusteczek i innych "przyjemnych"  objawów. Nie oznacza to, że całkiem zrezygnuję z aktywności - rower stacjonarny albo bieżnia albo wymyślę coś innego. 

13 czerwca 2017 , Komentarze (10)

Dziś Warszawa wcześnie rano wyglądała pięknie. 

W taką pogodę aż miło jeździć i jeszcze ten cudowny zapach kwitnących lip na Powiślu. W takiej scenerii kilometry bardzo szybko mijają na liczniku (dzisiaj 31,36 km). Było tak przyjemnie, że żal było zsiadać z roweru, ale praca wzywa. 

Udaje mi się stosować do diety,  trzymam się z daleka od słodyczy. Czasami mam gorsze momenty, ale staram się nie poddawać. Wiem, że stać mnie, na to, żeby znowu schudnąć. Będę ciężko pracować, aż do momentu, kiedy osiągnę swój cel, choćbym miała tam dobrnąć na czworakach. 

Miłego dnia, mój zaczął się świetnie :D

12 czerwca 2017 , Komentarze (9)

Wczoraj udało mi się zrobić  40,71 km za jednym zamachem. Dzięki temu zaliczyłam 6 warszawskich mostów :

Most Poniatowskiego 

Most Średnicowy 

Most Świętokrzyski 

Most Śląsko-Dąbrowski

Most Gdański

Most Grota-Roweckiego. 

Powoli zbliżam się do zrealizowania swojego celu - objechać wszystkie mosty za jednym razem (bagatela 70km). Został mi jeszcze Łazienkowski i Marii Skłodowskiej-Curie. Trzeba trochę więcej potrenować i na pewno uda się odnieść sukces. 

Waga spada co mnie cieszy, do paskowej jeszcze brakuje, ale wszystko zmierza ku temu, żebym znowu zobaczyła na wyświetlaczu 109kg. Walka przychodzi trudniej, niż ponad rok temu. Chciałabym mieć w sobie tyle zapału z początku odchudzania. 

Nie piszę zbyt często, ale w ciągu dnia nie bardzo mam czas.  Pobudka prawie codziennie  o 5.00 i 30 km na rowerze, a do tego obowiązki zawodowe i prywatne sprawiają, że wieczorem o 20.00 jestem tak zmęczona, że nie mam siły robić wpisów lub poczytać co u Was słychać, za co serdecznie przepraszam. Postaram się poprawić. 

P. S. Sorry za przekręcone zdjęcia, zawsze zapominam, że jak robię zdjęcia w pionie to na Vitalii wychodzą bokiem.

2 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj 34,4 km, więcej kilometrów, ale przejechane w dłuższym czasie. Ciężko szybko jeździć, gdy tak wieje, szczególnie nad Wisłą.

Właśnie siedzę w autobusie do Słupska i mijam moją trasę rowerową przy moście Grota - Roweckiego. Wracam w niedzielę wieczorem. Rower ma 3 dni odpoczynku, ale to nie znaczy, że ja nie będę jeździć. 

Trochę się dziwię, że waga kiepsko spada. Ograniczyłam jedzenie i dużo jeżdżę, a waga prawie nie drgnie. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe. 

Miłego weekendu!!! 

P.S. W niedzielę przypadają 3 święta,  jedno kościelne, drugie chyba wszyscy wiedzą - 4 czerwca 1989 roku umarł komunizm ( przynajmniej tak podają), a trzecie moje prywatne - 41 urodziny ( ależ ten czas leci). Buziaki do usłyszenia po weekendzie :D

31 maja 2017 , Komentarze (12)

na całego. Wczoraj zrobiłam 33,5 km, dzisiaj 31,7 km. Rano miałam ochotę zostać w domu, bo zapowiadało się na deszcz, a nawet burzę. Jednak pokonałam śmierdzącego lenia i ruszyłam w drogę zaopatrzona w kurtkę przeciwdeszczową, która się nie przydała. Jechało się średnio ze względu na duszne powietrze,  dopiero nad Wisłą powiał przyjemny wietrzyk. Tym razem objechałam mosty w odwrotnej kolejności. Dzisiejszą trasę uwieczniłam na zdjęciach. 

Most Śląsko-Dąbrowski,  ciemne chmury nad Starym Miastem 

Bulwar nad Wisłą 

Widok na Most Gdański i nadal pochmurno. 

W tle Most Grota- Roweckiego, 20 minut później wyszło piękne słońce :)

Jutro powtórka z rozrywki. W weekend czeka mnie wyjazd, więc rower zejdzie na dalszy plan,  ale od poniedziałku znowu zacznę codziennie jeździć. 

Jutro Dzień Dziecka,  z tej okazji wszystkim dzieciom, małym i tym trochę większym : D składam serdeczne życzenia, dużo radości, pogody ducha i wszystkiego co sobie wymarzą życzy przerośnięte dziecko ze stolicy. Buziaki :D

29 maja 2017 , Komentarze (17)

Od tygodnia mam rower, w końcu udało się go naprawić. Hurra!!! Przez tydzień przyjechałam 157 km. W sobotę zrobiłam 45 km - rano 33, a popołudniu 12. To mój rekordowy dzienny dystans. Mam nową trasę. Za jednym przejazdem zaliczam trzy mosty - Grota - Roweckiego, Gdański i Śląsko - Dąbrowski. Trasa daje nieźle w kość, bo w wielu miejscach trzeba jechać pod górkę. Powoli dążę do realizacji postanowienia, że objadę wszystkie warszawskie mosty za jednym przejazdem. 

Wczoraj była komunia bratanicy. Niestety nie udało mi się wbić w spodnie,  które miałam w październiku na weselu. Waga nie jest jeszcze taka jak na pasku, ale robię wszystko, żeby do niej wrócić. Będzie coraz lepiej, wiem, że mogę wszystko :D Buziaki miłego popołudnia i wieczoru.

P.S. Dziś chyba pójdę bardzo wcześnie spać, bo jutro pobudka o 5.00 i na rower. Rany jak mi tego brakowało :)

14 maja 2017 , Komentarze (13)

bo światłem trudno to jeszcze nazwać. W końcu machina zaczyna się ruszać. 2 kg to nie mega sukces, ale lepszy rydz niż nic. Przeprosiłam się z rowerem stacjonarnym i bieżnią. Staram się jak najwięcej chodzić. Nadal tęsknię za przejażdżkami rowerowymi, szczególnie, że pogoda coraz fajniejsza, ale nie zawsze można mieć to co się najbardziej lubi. Do komunii Jagi zostały 2 tygodnie, więc może uda mi się jeszcze trochę zrzucić tego sadła. Pluję sobie w brodę, że zawiodłam moich bliskich, ale przede wszystkim siebie. Muszę wygrzebać się z tego dołka, który sobie wykopałam. Trzymajcie za mnie kciuki. 

3 maja 2017 , Komentarze (15)

Od czego by tu zacząć. Do wagi na pasku nadal sporo mi brakuje. Chyba kiepsko się staram. Za 3,5 tygodnia mam komunię i chciałabym założyć spodnie, w których byłam w październiku na weselu. Jeśli jednak plan naprawczy nie wypali to czekają mnie jeszcze gorączkowe zakupy, czego wręcz nie znoszę. Rower nadal w naprawie i nie wiadomo czy w ogóle da się coś z nim zrobić. Strasznie mi go brakuje i ta sytuacja wpływa na moje samopoczucie. Próbuję zastąpić go jakąś inną formą aktywności, ale to nie to samo. Do tego wszystkiego od dłuższego czasu nie kontroluje problemu ze słodyczami. Znowu wpadłam w dołek, który niestety sama sobie wykopałam. 

13 kwietnia 2017 , Komentarze (8)

Właśnie jestem w drodze. Jadę już na święta, a wracam dopiero w środę późnym wieczorem. Mam nadzieję, że uda mi się porządnie wypocząć. Ostatnie dwa tygodnie były naprawdę zwariowane i intensywne. W pierwszy kwietniowy weekend zgłosiłam się dobrowolnie jako pełnoetatowa niania. Po 2 dniach nabrałam większego szacunku do brata i bratowej. Nie wiem jak oni mają siłę codziennie ogarniać tę swoją uroczą trójkę. W pracy też nie mogłam narzekać na nudę. Naładuję akumulatory i po świętach wrócę jak nowa ;)

Życzę Wam wszystkim wszystkiego co najlepsze z okazji świąt Wielkanocnych. Przede wszystkim zdrowia, spokoju i świąt spędzonych w serdecznej, rodzinnej atmosferze. Buziaki do zobaczenia po świętach. 

P.S. A to moje nowe nakrycie głowy na święta :D