Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Coz moge o sobie powiedziec. Kocham sport, kiedys trenowalam siatkowke, plywalam, wspinalam sie i generalnie bylam aktywna. Niestety w pewnym momencie zaczely mnie bolec kolana, okazalo sie ze mam elastopatie i przez pewien czas wogole nie bede mogla cwiczyc...minely 4 lata...przytylam 12 kilo i chce sie tego pozbyc.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 112860
Komentarzy: 456
Założony: 26 czerwca 2007
Ostatni wpis: 8 lutego 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katia87

kobieta, 37 lat, Londyn

172 cm, 70.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wymiary 86 - 61 - 91

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 listopada 2010 , Komentarze (1)

i bede musiala sie niedlugo przeniesc na jakas silownie, bo szczerze to pogoda juz mi srednio pasuje na jogging na zewnatrz. Dzisiaj wyszlam biegac o 11 i musze przyznac, ze troche mnie na poczatku przymrozilo. Wiadomo, ze jak sie rozgrzeje to potem jest cieplo, ale sam fakt wychodzenia w ta lodowke sprawia, ze sie odechciewa. Alez ja sie nie moge doczekac, juz niedlugo jade do Polski, zeby tylko udalo mi sie do tego czasu schudnac. Trzymajcie kciuki.

24 listopada 2010 , Skomentuj

Bylam dzis znow w urzedzie pracy i juz wszystko zalatwione, nie powiedzieli mi jeszcze ile moge dostac zasilku, ale najprawdopodobniej sama sie o tym przekonam juz 10go grudnia :-) Ale sie ciesze, wkoncu sie wszystko uklada. Dzisiaj nie mam duzo do pisania, bo dzien beztreningowy. Jesli chodzi o jedzenie to jeszcze sie sytuacja nie wyjasnila. Po sniadaniu 1 i 2 nienajgorzej mimo, ze byl chleb...ja nie moge zyc bez chleba. No przepraszam, ale nie moge.

23 listopada 2010 , Skomentuj

Z nauka oczywiscie bo inne sprawy ok. Nie moge przebrnac przez te cholerne edycje w Photoshopie. No ale mam nadzieje sie z tym jeszcze dzis uporac.

Wlasnie zjadlam sobie pyszniutka grahamke z jajkiem na twardo, oczywiscie bez masla i majonezu. Na obiad mam przygotowana lekka zupe pomidorowa. Musze jeszcze tylko wymyslic co zrobic C. na lunch na jutro...z braku pomyslow pewnie mu tylko tego cycka kurzego usmaze. Bylam tez dzisiaj miegac, 3 tydzien treningu przygotowawczego rozpoczety. Musze przyznac, ze jest troche ciezko, szczegolnie na poczatku, potem jakos to leci. Dzisiaj zmiana 3min bieg - 2 min chod. W przyszlym tygodniu 4 min bieg - 1 min chod. A potem juz podobno powinnam byc gotowa do ciaglego biegu. Oczywiscie nie do konca tak to bedzie, bo na mojej trasie mam ten cholerny fragment pod gorke i jest naprawde dobijajacy i o ile moge juz pod ta gorke podbiec (z dzuzym trudem)  to na gorze musze zrobic chwile przerwy.

Dzis wieczorem jestesmy z C. sami w domu, wiec postanowilam przygotowac wieczor spa. Sweet


22 listopada 2010 , Skomentuj

No wiec zostalam wreszcie zarejestrowana w urzedzie pracy jako bezrobotna. Niestety nie mogli mi jeszcze przyznac zasilku, bo sie okazuje, ze brakuje im jakiegos potwierdzenia. Musze wiec wrocic za tydzien, zeby zakonczyc sprawe, ale juz 10go grudnia powinnam dostac pierwsza wyplate ;-) Dobrze, dobrze, bo wkoncu cos sie zaczyna do przodu posowac. Jak dostane zasilek bede mogla do konca splacic moje studia, wtedy przeprowadzka w styczniu i juz sobie szukam kursu hiszpanskiego, zeby sie nauczyc jezyka i wkoncu isc do pracy. Nie sadzilam, ze tak mi bedzie teskno do pracy!

Z innej beczki, teraz dietowej dodam, ze idzie calkiem niezle. Waga powolutku czolga sie w dol, byle w dol, niewazne jak szybko. Wczoraj moj C. byl ze mna biegac, tzn ja biegalam on jezdzil na rowerze, bo podobno to bardziej meczy, ja nie wiem, fanka rowerow nie jestem...zbyt wiele razy z nich spadlam ;-) Ale przyznal mi C., ze trase mam trudna :-D Jak dla niego jest trudna to dla mnie mont everest czyli dobrze :-) Powiedzial, ze bedzie sie staral ze mna co tydzien biegac, no chyba, ze bedzie baardzo skacowany hahaha No i to tyle poki co. Ide sie teraz zdrzemnac, a potem do pracy rodacy!

20 listopada 2010 , Komentarze (1)

Spalam dzisiaj moze lacznie z 2-3 godziny. W nocy zostalam sama, bo tesc na obiedzie u znajomych, C. na copiatkowym meczy. Ok 12 cos przywalilo w drzwi frontowe, sama nie wiem co to bylo, ale jelita mi sie w druga strone wykrecily ze strachu. Tesc nie wrocil do 1.00 a C. to wogole sobie wczoraj pofolgowal i czekalam na niego do 2.30...normalnie nawet jak idzie na piwo po meczu to jest w domu maks o 1.30. No wiec nie moglam spac przez te traumatyczne przezycia ostatniej nocy. Jak C. wrocil to sie jeszcze na dokladke poklocilismy i tak o to nie moglam dzis spac wogole. Za oknem leje jak z cebra, wiec nie ma jak biegac, az jestem wsciekla, bo ostatnio to jedyna metoda, ktora pozwala mi sie rozladowac. Mam nadzieje, ze sie jeszcze dzisiaj wypogodzi co bym mogla nadrobic. Poza tym jestem glodna, ale nawet nie chce mi sie z lozka podniesc, zeby sobie cokolwiek przygotowac. To juz prawie pora lunchu, C. wroci niedlugo z pracy niech on cos dzsiaj zrobi. Nie jestem tu przeciez niczyja sluzaca, a jak on chce sobie z kolezkami balowac do pozna to niech potem cierpi. Jedyna 'osobka' szczesliwa z dzisiejszej pogody i wymuszonego lenistwa jest moja kochana kotka Delia. Wlasnie sie przeciaga i wyciaga i chyba sie nawet usmiecha. Slodziaczek.

19 listopada 2010 , Komentarze (1)

Wstalam dzisiaj w nieziemsko zlym humorze, bo najpierw koty zaczely wariowac, wiec obudzily mnie biegajac po mojej twarzy, godzine za wczesnie, potem budzik nie chcial sie wylaczyc, a na koniec jakby to mnie nie moglo obudzic, tesc zaczal walic do drzwi, bo 'myslal' (bo on tak naprawde nie mysli), ze zaspalismy. Podnioslam sie wiec z lozka i poszlam C. kawe zrobic i jedzenie do pracy przygotowac (robie to tylko jak mi sie chce rano wstac - nie ze jakas dobra zonka jestem) No akurat dzisiaj kiedy postanowilam wstac, tesc juz musial sie wszystkim zajac. Tak jakby C. mial 5 lat i nie mogl sobie sam kanapek (ktore byly zrobione dnia poprzedniego) zapakowac. Ogolnie to nazwalismy go touchy-touchy (dla tych co nie znaja angielskiego touch oznacza dotyk/dotykac) Wiec on sie tak wszystkiego tyka i mnie to wyprowadza z rownowagi na maksa. Bo jak ja sobie pranie zrobie to ma mi go nikt nie dotykac, sama moge z pralki wyciagnac i od razu rozwiesic co do rozwieszenia i poskladac co do poskladania. I przede wszystkim ja czekam, az pranie wyschnie do konca, a nie ze wilgotne jeszcze do szafy upycham. Jak smaze C. kurczaka to go robie w jakichs fajnych przyprawkach albo z lekkim sosikiem, a nie z sama sola, no ale jak sie tatus dotknie to musimy potem jesc niedoprawione mieso i rozgotowany makarnow. No ale wracajac do tematu, dziekuje Wam dziewczyny, ze jestescie, bo jak mam zly dzien (czy dobry) moge tu przyjsc, poczytac Wasze wpisy i komentarze i od razu swiat staje sie lepszy. Luv Ya All!!!!

18 listopada 2010 , Komentarze (1)

Hahaha...tak czuje sie swietnie, bo bylam juz dzisiaj biegac, staje sie to coraz mniej meczace i coraz bardziej przyjemne, widze wiec przyszlosc dla tego romansu. Szkoda tylko, ze 2 godziny po treningu nadal jestem czerwona jak hiszpanski pomidor. Przynajmniej kolor twarzy pasuje mi do nowego zegarka ;-) Z lunchem tez calkiem niezle, wiecej salatki, mniej smieci i od razu czlowiek czuje sie lzejszy. Staram sie ograniczac posilki stopniowo, zeby sie przygotowac do postu. Nie chce, zeby potem mnie poskladalo jak przestane jesc na 3 tygodnie.  No a teraz obejrze sobie jakis filmik dla relaksu i wracam do pracy. Buziaki i usciski dla wszystkich vitalijek.

17 listopada 2010 , Skomentuj

Zazwyczaj staram sie pisac w ciagu tygodnia, w weekendy zazwyczaj nie ma czasu, zeby usiasc przed komputerem. Tym razem z lekkim spoznieniem. Wiec w niedziele mielismy z C. rocznice...i oczywiscie nie obeszlo sie bez przygod. Rano pojechalismy na market, zeby mi kupic zegarek do biegania, bo wlasciwie mialam dostac zupelnie inny prezent...Domyos Interactive System klada sie on z konsoli, maty do cwiczen i CD z roznymi zestawami. Coz jak Wii ale tylko i wylacznie do fitnessu. Pojechalismy wiec do sklepu zapakowalismy mate i jakas gre. Myslelismy, ze konsola jest juz w zestawie. Podjaralam sie strasznie moim prezentem i okazalo sie, ze konsole trzeba kupic osobno. Niestety w sklepie juz ich nie mieli, wiec musielismy oddac wszystko, bo po co mi gra i mata jak nie moge ich uzyc. No wiec dostalam zegarek. Po zakupach pojechalismy do znajomych, bo nas zaprosili na lunch. Kupilismy po drodze ciasto i...niespodzianka...lunch odbyl sie w restauracji, wiec zostalismy z ciastem. No to C. sie uparl, ze ciasto trzeba podzielic. Samochod zostawilismy na parkingu dla klientow i poszlismy do znajomych do domu. Tam oczywiscie z krojenia ciasta przeciagnelo sie na dluzsza pogawedke. Umowilismy sie wczesniej z C. ze pol dnia spedzimy ze znajomymi, a drugie pol jakos romantycznie, bo on koniecznie chcial znajomych a ja koniecznie romantyzm. Okolo godziny 18 ja zaczelam sie juz niecierpliwic, no bo gdzie ten moj czas na romans? No to sie zebralismy. Wracamy do restauracji, a ta zamknieta wlacznie z parkingiem. Myslalam, ze odlece. Tutaj ogolnie restauracje sa glownie otwarte w czasie lunchu i pozniej na obiad ok 20. Tak wiec utknelismy ze znajomymi na caly wieczor i moja kolacja przy swiecach, lacznie z kinem poszly sie walic. C. chyba nigdy nie przepraszal mnie tak dlugo jak w ta niedziele. I racja, to jego wina, bo sie uparl z tym durnym ciastem. Gdybysmy zaraz po lunchu pojechali do kina jak planowalismy to obeszloby sie bez czekania, wkurzania i obiadu w McDonaldzie. Jedyne co dobre to, ze jak czekalismy musielismy sie czyms zajac i padlo na karting, tak wiec troche wyladowalam nerwy. Romantyczny wieczor wedlug Kasi i C.

11 listopada 2010 , Komentarze (3)

zaliczony!!! yeah udalo mi sie 'pobiegac' przez 40 minut i jestem z siebie dumna, szczegolnie, ze to ten etap podrozy kiedy mam ochote wypluc pluca po 5 minutach, ale dalam rade, pluca nadal na miejscu. Przed wyjsciem nastawilam pralke, teraz zabieram sie za przygotowanie zajec z angielskiego...ufff :-) Musze tez wymyslic co zjesc na lunch. Bo to juz prawie pora i zaraz zacznie w brzuchu burczec...

11 listopada 2010 , Komentarze (1)

Jak ja siebie nie cierpie za to lenistwo. Wstalam dzisiaj wczesnie rano razem z moim ukochanym. Pelna bylam zapalu do zrobienia wszystkiego co chcialam. Tymczasem juz prawie 12 a ja owczem, obejrzalam z 3 filmy zjadlam sniadanie pierwsze i drugie, ale poza tym nic. A kominek trzeba wysprzatac, pranie trzeba zrobic, psa trzeba znalezc bo rano duren uciekl i jeszcze nie wrocil. Musze sie tez wybiegac, przygotowac lekcje z angielskiego, dokonczyc wreszcie ten przeklety projekt. Dobrze, ze przynajmniej slonko na zewnatrz, moze to mnie zmotywuje. A od poniedzialku chce tez sie uczyc w bibliotece. To powinno dac mi wiecej motywacji do nauki i do tego unikne rozmow z tesciem i siedzenia w domu. Wczoraj przegladalam tez mieszkanka i znalazlam jedno fajne. Szkoda, ze jeszcze nie mozemy sie przeprowadzic. Ok no to teraz jak sie wyzalilam to zawijam dupsko w troki i jedziemy.