Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zmiany, zmiany, zmiany.. jak się zaczynały miałam 15 kg mniej. Zmiana faceta, pracy, miejsca do życia.. wszystko się poukładało i pora na powrót do właściwych nawyków

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31972
Komentarzy: 630
Założony: 9 kwietnia 2019
Ostatni wpis: 28 stycznia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nelawa

kobieta, 54 lat, Miasteczko

170 cm, 71.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 czerwca 2019 , Skomentuj

a taka byłam nastawiona.. a było tak: umówiliśmy się z fachowcem od szaf na wymiar na pomiar i projekt zabudowy wnęk w mieszkaniu mojego k. Chłopaki umówili się telefonicznie na 17. Gnaliśmy z pracy przez zakorkowaną Warszawę ze średnią prędkością 18 km/godz (27 km przebyliśmy w 1 godz 30 min :<) pojechaliśmy jeszcze do domu, bo nie mieliśmy kluczy. Gościu miał zadzwonić jak będzie na miejscu. żebyśmy go wpuścili. Mój k. dzwoni do gościa o 17.15 i grzecznie, że bylismy umówieni na 17, a Pan na to, że była mowa między 17 a 18 i on na 18 będzie. Pomiędzy mieszkaniami jest ok 7 minut samochodem, więc wróciliśmy i zaczęłam robić obiad. Wszystko gotowe, ale i tak nie zdążymy zjeść bo do 18 zostało 10 minut. Wracamy do tamtego mieszkania i czekamy.. 15 po.. i nic.. 20 po.. i nic.. o wpół do siódmej, mój k. stracił cierpliwość.. jestem głodny, wracamy do domu na obiad.. pan "fachowiec" zadzwonił o godzinie 18.48 i zapytał o adres, bo on nie wie gdzie ma jechać (adres dostał przy pierwszym umawianiu).. mój k. zacisnął zęby i grzecznie panu podziękował za współpracę.. Obiad był o 19. O 19.30 wsiadłam na rower stacjonarny i pokręciłam ok. 45 minut. Cały trening trwałby ponad dwa razy dłużej..

Jak tacy ludzie funkcjonują na rynku?? widziałam parę jego produktów - naprawdę dobrze zrobione. Ale prawdziwy fachowiec, to nie tylko dobry produkt. Liczy się również profesjonalne traktowanie klienta - słowność, punktualność itd. Ja rozumiem, że każdemu może coś wyskoczyć, ale żyjemy w czasach telefonów komórkowych. Szanujmy swój czas. Doskonale wiedział, że tam nie mieszkamy i też musimy dojechać. Nienawidzę jak ktoś się spóźnia, ja też staram się nie spóźniać, jeśli to ode mnie zależy. Lekceważenie i brak szacunku dla czekającej osoby. Dobra. Wystarczy tego marudzenia. ufff..:x

Trudno.. a jutro rano spotkanie ze szklanym okienkiem.. okienko prawdę Ci powie ;)

18 czerwca 2019 , Komentarze (8)

sama nie mogę w to uwierzyć, ale w niedzielę byłam pierwszy raz w tym roku na rowerze. Już nie pamiętam takiego roku. Oczywiście wszystko przez łyżwy, a dokładniej przez złamaną rękę na lodowisku. Niby minęły cztery miesiące, ale jednak trudno mi się opierać na tej ręce. Mam rower crossowy, a tam jednak dość duży ciężar spoczywa na rękach. Przejechaliśmy ok. 20 km, ale większość trasy jechałam trzymając się zdrową ręką. Źle się tak jedzie, zwłaszcza na nierównej leśnej drodze. Ręka potem trochę bolała, co oznacza, że trzeba ją częściej przyzwyczajać :D

Dzisiaj kolejny trening. Czuję, ze mam tę moc ;)

Wiecie jak pięknie pachną lipy? Nawet w Warszawie. Idąc do pracy przechodzę pod szpalerem niedużych, ale obficie kwitnących drzewek. Czasem zamykam oczy, żeby bardziej czuć zapach. Jak się poskarżę, że rozkwasiłam nos na chodniku, to się nie zdziwcie (smiech) Uwielbiam.. znaczy zapach kwiatów lipy, a nie rozkwaszony nos..

a w temacie właściwym: nie jest źle. Generalnie trzymam się w ryzach. Co prawda na weekend przyjechał mój synuś i robił zimne drinki na blendowanych truskawkach, ale nie wypiłam dużo. Zdradzę tylko, że były pyszne (alkohol)

13 czerwca 2019 , Komentarze (10)

dwa kilogramy, żeby pozbyć się nadwagi. i dwa tygodnie do weekendu w Paryżu. pewnie nie osiągnę, ale może chociaż będę blisko 8)

cóż, może i ten Paryż oklepany, może i nudny, banalny i niezbyt oryginalny. Trudno, i tak go kocham. Jak dziesięć lat temu jechałam tam pierwszy raz, byłam bardzo sceptycznie nastawiona, że pewnie "mocno przereklamowany". i co? zakochałam się w jego klimacie. nie poradzę. od tego czasu byłam już kilka razy, ale z moim k. tylko raz i to w styczniu. obiecałam mu wtedy, że zabiorę go kiedyś latem, jak Paryż będzie słoneczny i kwiatowy. no i właśnie za te dwa tygodnie nadejdzie ta chwila, kiedy spełnię obietnicę :D jak dla mnie kompozycje paryskich kwiatowych rabat nie mają sobie równych. przynajmniej ja się nie spotkałam. 

a waga? nie wiem, czy to baterie, ale pokazała mi dzisiaj dwa różne wyniki. najpierw było super, a potem trochę mniej super. wyciągnęłam średnią i zapisałam w pomiarach. trochę ta średnia na moją korzyść. bo jakoś tak czuję, że jest mi lepiej i, że zasłużyłam :p

12 czerwca 2019 , Komentarze (7)

ostatnio, jak byliśmy na spływie, rzuciliśmy z moim k. hasło: a co Wy na wycieczkę do Tbilisi na jakiś jesienny weekend? wszyscy byli na lekkim wyluzowaniu procentowym, więc większość wyraziła entuzjazm. no, ale wiadomo, entuzjazm ulatuje zazwyczaj razem z promilami  ;)

ale, że ja nie zwykłam robić sobie żartów ze spraw ważnych i poważnych, wyszukałam lot na weekend w dobrej cenie i w godzinach takich, że nawet urlopu brać nie trzeba. wystosowałam wczoraj maila do towarzystwa z ramowym planem wycieczki. Wiecie, że dzisiaj rano miałam już dziewięcioro uczestników? i jeszcze dwoje poprosiło o czas do wieczora. Miałam upatrzony apartament na 7 osób i muszę szukać nowego :D

ech, jak ja to lubię (impreza)

a tak bardziej tematycznie: jutro ważenie. nic nie napiszę, że liczę na ładny wynik w okienku :x

PS. no i mój k. w końcu wraca dzisiaj. późnym wieczorem, ale jednak dzisiaj (przytul)

10 czerwca 2019 , Komentarze (8)

ja to się nawet cieszę, że to zwolnienie mi się skończyło. tryb dom-praca-dom wymusza u mnie (pewnie nie tylko u mnie) regularność i właściwy rytm dnia. a co za tym idzie właściwe pory i skład posiłków. niby nie było źle, ale jednak coś tam zawsze wpadło. za to z treningami wzorowo jak nigdy - wszystkie trzy wykonane. rekord świata (puchar) no i picie wody też dopilnowane. takie temperatury, że naprawdę trzeba tego pilnować - pamiętajcie!!

nawet miałam ochotę się dzisiaj rano zważyć, ale udało się zwalczyć pokusę. może wytrzymam do czwartku. 

weekend spędziłam sama z córką. mój k. wyjechał do rodziny, bo od dzisiaj jest w delegacji i miał po drodze. śmiał się, że w domu tylko zielsko i woda, to on sobie jedzie. czyli miałam luz jak na rybach :D ale już mógłby wracać. niestety będzie dopiero w środę wieczorem ;( jakoś lubię jak obie poduszki są zajęte. nic nie poradzę. przyzwyczaiłam się do tego złośliwego egzemplarza i za nic w świecie nie chcę, żeby stał się poważnym facetem. wkurzam się czasem, ale i tak wolę, żeby został taki głupkowato-wesołkowaty (klaun) wiem co mówię, już przerabiałam nudnego faceta. dramat (szloch)

6 czerwca 2019 , Komentarze (6)

jak widać. bilans tygodnia -0,2 kg. a tak marzyłam o okrągłym kilogramku. nie tym razem. dobrze, że cokolwiek spadło. tak to jest na zwolnieniu. niby się pilnuję, ale wiadomo, to złapię, tamto spróbuję. niby owocowo warzywnie, ale jednak. za to treningi wykonane. ten obiecany we wtorek i dzisiejszy również 8)

z plecami jakby lepiej. nie, żebym nic nie czuła, ale da się żyć.

na dzisiejszy upał zrobiłam garnek chłodnika na kefirze. zrobiłam wczoraj, zeby się przegryzł. bardzo lubimy, a to przeciez bardzo dietetyczne danie - ogórki, buraczki, rzodkiewka, czosnek, szczypior i koperek. do tego dobre jajko i smacznego. Zimny, chrupiący i orzeźwiający :D

4 czerwca 2019 , Komentarze (3)

no właśnie. jak widać człowiek juz nie ma 20 lat. stara sie jak może. udaje młodszego, ale na pesel nie ma lekarstwa (szloch)

konkluzja jest nastepująca: zwolnienie lekarskie do końca tygodnia. powód: bóle w lędźwiowym odcinku kręgosłupa. przyczyna? podejrzanych jest trzech: albo przewiało po piątkowym treningu, albo skutek 10 godzin za kierownicą w czwartek, albo noc na dmuchanym materacu z piątku na sobotę (w delikatnym znieczuleniu ;))

w każdym razie spływ był super. jakoś sie usadowiłam w kajaku i przepłyneliśmy ok. 17 km. Wszystko było idealne: pogoda, towarzystwo, miejsce itd. Było wesoło i śpiewająco. a, że plecy bolą? przecież w końcu przejdzie 8)

wracając do portalowego tematu. w ubiegły czwartek było rewelacyjnie. odgrubiłam sie o cały kilogram. ciekawe co zobaczę pojutrze. jestem raczej dobrej myśli. żołądek juz sie skurczył. nie szukam podjadania, ani słodyczy. na spływie było trochę wina, a w niedzielę, z okazji dnia dziecka, małe lody. cała reszta w normie (swiety)

PS. wzięłam prochy przeciwbólowe i postaram się zaraz zrobić dzisiejszy trening. może się uda. postaram sie ostrożnie traktować lędźwie (pot)

29 maja 2019 , Komentarze (12)

many many years ago.. 

nie było w kalendarzu mojego imienia.. i ksiądz zaprotestował przed ołtarzem.. nie ochrzci Leny.. konsternacja w rodzinie.. Helena?? Marlena?? Milena?? Magdalena!!! no i ochrzcił jakąś Magdalenę ;) nikt  tak do mnie nie mówił. Cywilnie nie mam tej Magdy z przodu, ale imieniny miałam zawsze w maju. dopiero na studiach znalazłam 10 listopada i tak się bujam od tego czasu. jak mi pasuje. w sumie to w maju ładniej. i są truskawki :D

no właśnie, truskawki. wczoraj na obiad zjadłam prawie kilogram (bez niczego). zjadłabym więcej, ale się zreflektowałam, że dziecko wróci i pewnie by chętnie spróbowała.. no to, żeby nie kusiło poszłam robić trening. nie miałam wyjścia. a kombinowałam.. coby tutaj, żeby może nie dzisiaj, tylko jutro. bo zmokłam, bo pada, bo trzeba się przebrać, bo może jakiś obiad ugotować jednak.. NIE. Truskawki powiedziały "idź ćwiczyć, bo nas zjesz i dziecko będzie smutne". I ja poszłam. Super są te truskawki 8)

28 maja 2019 , Komentarze (14)

nawet rano, jak koleżanka częstowała czekoladkami merci do kawy.. dzielnie odmawiam. wiedzą, że się pilnuję i mnie to motywuje. nie chcę się złamać, żeby widzieli mój brak konsekwencji. nawet mi nie brakuje słodkości. jedyne, do czego tęsknie i od czego niechętnie odwracam wzrok, to lodówki pełne lodów. niestety jestem zdeklarowanym lodożercą (lody)

na szczęście zaczyna się sezon na owoce :D jakoś przetrwam. Chociaż nie będę się oszukiwać, że nie będzie incydentów 

dzisiaj w planach trening. jedzeniowo na razie ok. woda też. 

ciekawe, czy dotrę sucha do domu (deszcz)

27 maja 2019 , Komentarze (3)

UWIELBIAM TRUSKAWKI  

mogę jeść kilogramami i bez żadnych dodatków. na szczęście nie są wielkim grzechem, więc opycham się do woli. to znaczy będę opychać, bo cena jeszcze, póki co, nie bardzo do opychania :(

weekend miałam niezwykle miły. Może dlatego, ze taki zwyczajny, bo spędzony w domu z moim k. A w naszym przypadku, to nie jest normą. A lbo nie ma jego, albo mnie, albo oboje jesteśmy "wyjechani", razem lub osobno. Tym razem budziliśmy się razem, w swoim łóżku, poranna kawa, wspólne śniadanie, zakupy, gotowanie, spacery, oglądanie meczów, winko (ups!) Nie zdarza nam się to często. Pewnie dlatego jest takie przyjemne ;)

a tak na marginesie. od ponad 4 lat zwalczam Jego paskudne nawyki żywieniowe - nocne kanapki, podjadanie 10 minut przed obiadem, czyszczenie garnków na zasadzie - przecież szkoda wyrzucić. Trudny z niego egzemplarz, bo "jest głodny i musi coś zjeść".. A dzisiaj rano jak jechaliśmy samochodem do pracy usłyszałam, że mam rację - musi się wziąć za siebie i chciałby, żebym mu w tym pomogła.. bardzo mnie to ucieszyło :D

Na wagę nie wchodziłam. Cudów się nie spodziewam, ale powiem Wam w sekrecie, że jakoś się czuję szczuplejsza, lżejsza. To może lepiej nie będę tego psuła ważeniem 8)