Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8583
Komentarzy: 121
Założony: 12 maja 2022
Ostatni wpis: 6 listopada 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
R@swell

kobieta, 36 lat,

173 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 maja 2022 , Komentarze (4)

Nie chce mi się już dodawać zdjęć. Szczerze mówiąc nawet nie bardzo chce mi się pisać, pamiętnik mam w sumie teraz tylko po to, żeby śledzić wagę. Mobilna wersja Vitalii jest potworna i wpisy że zdjęciami zabierają za dużo czasu.

Dietę nadal trzymam, nie liczę kalorii. Jem mało, naprawdę mało, więc nie ma potrzeby. Zresztą nie lubię tego. Ćwiczę sporo jak na siebie, staram się robić codziennie co najmniej 10 000 kroków, trochę pomachać też nóżką w domu. Pod prysznicem stosuję też taką silikonową ni to gąbkę, ni to szczotkę. Jedna strona myje, druga masuje, mam nadzieję tą szczotką, dietą i ćwiczeniami zredukować cellulit na ramionach i udach. 

Czuję się dobrze, może poza czasowym brakiem siły, ale właściwie w moim przypadku zawsze duży wpływy a na to i pogoda i to, czy mam co robić. Mimo wszystko samopoczucie i poziom energii jestyo wiele większy, niż kiedy żarłam do obucha. Oby tak dalej, na razie wciąż dążę do kolejnego celu - 95 kg. 

25 maja 2022 , Komentarze (3)

Ostatnie dni były męczące. Poza pracą nie miałam czasu absolutnie na nic, nawet na spacer. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie, na szczęście jutro święto, więc może nareszcie się wyśpię. Albo może po prostu wezmę tabletkę na sen...

Dziś za to nadrobiłam brak aktywności - poszłam na 6-kilometrowy spacer. Zmęczyłam się i od razu mi lepiej. 

Rano się zważyłam, waga pokazała - 2 kg, czyli nareszcie dwucyfrowy wynik. 😊 Biorąc pod uwagę, że pod koniec zeszłego roku ważyłam 110 kg, obecny wynik chyba należy uznać za sukces. Jeszcze tylko 35 kg i będzie git. 🤣

Menu z dwóch dni:

Śniadanie:

Przekąska:

Obiad:

Kolacja:

Dziś

Śniadanie i drugie śniadanie:

Obiad:

Kolacja:

Tak że... Kolejny krok to 95 kg, zobaczymy jak długo mi to zajmie... 

23 maja 2022 , Komentarze (6)

Nie pisałam przez ostatnie dni, bo zwyczajnie nie miałam czasu. 😅 Spałam w ten weekend może jakieś 5 h łącznie, taki był zapieprz. Jestem wykończona, a póki co nie zanosi się na zmiany, ale to nic, nie poddaję się! Jedzenia było przez ten cały stres za mało, mimo że wpadła pizza (ale podzielona na dwa dni i trzy posiłki), o śnie nie wspominam... Ale i tak mam dobry humor, kolejną motywację i mimo, że dzisiaj pada deszcz i ledwo patrzę na oczy po 3 h snu, jest naprawdę okay. 😁

Menu z przedwczoraj:

Śniadanie: cała góra placków z jagodami i truskawkami 

Przekąska: baton proteinowy 

Obiad: pół pizzy

Kolacja: trochę truskawek z jogurtem

Menu z wczoraj:

Śniadanie: 1/4 pizzy

Przekąska: to samo (nie robiłam zdjęcia) 

Obiad: puree i sałata (nic innego nie byłam w stanie wcisnąć, to talerzyk deserowy) 

I nic więcej nie jadłam... Nawet nie byłam głodna, po prostu stres zrobił swoje. Za to nawet stojąc przy biurku (bo mam regulowane) trochę ćwiczyłam i skończyło się zakwasami. 😂

Na dniach ważenie, ciekawe, czy szklana pokaże wagę dwucyfrową... Ale to dopiero w czwartek. I tak trzymajcie kciuki. 😊

20 maja 2022 , Komentarze (7)

Niedługo stukną dwa tygodnie. Niby nic, a jednak. To mogłoby oznaczać pierwszy spadek... Ale poczekam jeszcze, zważę się rzeczywiście 14 dnia. 

Dzień był miły i spokojny. Znów było wyjątkowo gorąco, dopiero pod wieczór przeszła krótka burza (akurat spacerowałam po polach kilka km od domu 😂) i nareszcie się ochłodziło. Zmokłam jak szczur, ale i tak było cudownie. 

Będę się starała codziennie wychodzić z domu. Jutro i pojutrze czeka mnie dużo pracy, niestety siedzącej, więc postaram się zrobić rundkę wokół pól, może nawet rowerem. 

Śniadanie: nie byłam w stanie nic przełknąć, a musiałam do pracy, więc wpadł tylko jogurt 

Przekąska: gotowiec, ale ze świetnym składem, praktycznie same warzywa 

Przekąska: po kilku godzinach znów zgłodniałam, więc wpadł kawałeczek sera

Obiad: bardzo wiosenny. Młode ziemniaki z koperkiem, sałata od rolnika z rzodkiewką, szczypiorkiem, koperkiem i śmietaną, do tego kotlet kapuściany (kupny). Kwiatki też zeżarłam. 

Przekąska: drugie pół kubka lodów 

Do tego 10 000 kroków, więc jest ok. 

Do jutra. 😊

19 maja 2022 , Komentarze (1)

Nareszcie jakiś normalny dzień. Nic mnie nie bolało (o dziwo nawet gardło), nie czułam się jak gówno, byłam w stanie normalnie pracować. W biurze prawie nikogo nie było, ale i tak miło było sobie tam posiedzieć. Jutro jadę na godzinkę, może półtorej, zobaczę jeszcze, jak mi się będzie chciało. 

Na dworze piekło, dzisiaj było ponad 30 stopni... Pojechałam do pracy w koszulce na bardzo krótki rękaw, nie dość że białej w kwiatki, to jeszcze uwydatniającą mój cellulit na ramionach. Ale miałam to w dupie, nie będę chodzić do pracy w worku pokutnym. W ogóle zaczynam powoli wchodzić w stare ciuchy – nie dlatego, że tak fantastycznie chudnę, a dlatego, że do niedawna byłam jeszcze bardziej utyta. Mam nadzieję, że już nigdy nie wrócę do tego stanu... 

Po obiedzie zasnęłam na kanapie, ale w końcu wstałam i poszłam na spacer. Nadal było gorąco, ale i wietrznie, więc to mnie trochę uratowało. Słuchałam sobie wesołej muzyczki, w końcu wpadły hiszpańskie rytmy, a nawet Enrique. 😂 Ale skoro udało mu się wprowadzić mnie w dobry nastrój, znaczy, że zadziałało.

Śniadanie: na szybko, bo prawie się spóźniłam do roboty.  😂

Przekąska: surówka, żeby nadrobić wczorajszy brak warzyw

Obiad: jakaś dziwna kreacja, ale w sumie nie wypadła tak źle i smakowała lepiej, niż myślałam

Kolacja”: truskawki i pomarańcze 

Wot i wsio. W sumie jestem zadowolona, oby tak dalej. Może w poniedziałek wreszcie się zważę? Zobaczymy, jest jeszcze czas. 

18 maja 2022 , Komentarze (2)

Kolejny dzień za mną. Na szczęście.


Wstałam z lekkim kacem (wczorajsza 50-ka zamieniła się w co najmniej setkę, jeśli nie lepiej, ale pomogła), poza tym miałam dziś ważny termin u lekarza, denerwowałam się, co tam usłyszę. Nie usłyszałam niestety nic dobrego, aż się w tym gabinecie rozpłakałam. Dziś znów pobrali próbki i przez jakiś tydzień muszę czekać na kolejne wyniki. Super. Kolejny tydzień w niepewności. 

Znów dziwnie zjadłam, znaczy inaczej niż planowałam. Na śniadanie potrzebowałam czegoś słonego i kwaśnego (bo kac; ale lekki, taka dwójeczka), więc wpadły wege parówki (zaskakująco dobre, ale i mało fotogeniczne). 

Później wszamałam jakiegoś proteinowego batona z przeceny w Lidlu, bo akurat pojechałam po miesiącach nieobecności i dorwałam. 

Na obiad postanowiłam zrobić potrawę, która brzmi dziwnie, ale już ją kiedyś jadłam i bardzo mi smakowała: burgery z serem halloumi i kiwi. 😍 Nie rozczarowałam się, były pyszne! Zjadłam dwa. Chłopakowi zrobiłam normalne burgery, bo on w przeciwieństwie do mnie je mięso. 

Po kolacji odkurzyłam całe mieszkanie. Podziałało jak niezły trening (jest strasznie gorąco), a po treningu wpadło pół kubka lodów proteinowych. 

Śniadanie:

Niefotogeniczne parówy

Przekąska:

Obiad (x2):

Przekąska:

I to tyle... Jutro wracam do biura, w sumie to chyba nawet się cieszę, nie będę myślała o głupotach. 

Trzymajcie się, cześć. 

17 maja 2022 , Komentarze (12)

Kolejny dzień za mną. Dzisiaj zaliczyłam jakiś kryzys... Od samego rana byłam niespokojna, zła, wystraszona. Jeszcze sobie przypomniałam o jutrzejszym terminie u lekarza, który wcale nie napawa mnie optymizmem. Mam nadzieję, że jutro dowiem się więcej, bo póki co, tylko mnie nastraszyli.

Gardło nadal boli. Jestem wściekła, bo mi to przeziębienie nie przechodzi od ponad tygodnia. No ileż można, co cholery? Zwolenienie mam do jutra, nic czuję się ani odrobinę lepiej. I co, mam iść na kolejne dwudniowe zwolnienie? A jak po raz kolejny mi się nie polepszy? Szlag mnie już powoli trafia, bo ból gardła to dla mnie najgorszy objaw choroby, koniec świata. A ten trwa już od ponad tygodnia!

Miałam dzisiaj tyyyyle zrobić! A skończyło sie graniem w Wiedźmina na PS4. W końcu wieczorem nie wytrzymałam i wyszłam z domu. Poszłam na spacer, pooglądałam owieczki, kózki na pastwiskui trochę mi lepiej. Po powrocie do domu zjadłam lody, które na chwilę przyniosły ukojenie i strzeliłam 50-tkę śliwowicy. Bo już nie wiem, czym się leczyć.

Dzisiejsze menu:

Śniadanie: kanapki i ser pleśniowy

Przekąska: serek wiejski z erytrytolem

Obiad: kulki z ricotty i cukinii, takie sobie, z sosem pomidorowym, spaghetti i sałatą. Mało fotogeniczne i takie sobie w smaku (szczególnie te kuleczki)

Przekąska: jakieś pół kubka lodów

To tyle na dziś. Życzcie mi wytrwałości i żebym dziś nie eksplodowała.

16 maja 2022 , Komentarze (1)

Kolejny dziwny dzień za mną. no ale to poniedziałek, więc musiał być dziwny. W pracy się rozkaszlałam i znów zaczeło mnie drapać gardło. W końcu zlitowałam się sama nad sobą i poszłam do lekarza. Do środy włącznie jestem na zwolnieniu, co potem - zobaczymy. Nadal słabo się czuję, źle spałam w nocy, cały dzień marzę o tym, żeby wrócić do łóżka. Szanse na odpoczynek też są marne, bo co najmniej jeden wielki projekt z deadlinem na przyszły tydzień mam praktycznie zaklepany, a  kolejny, który musiałby być zrobiony do czwartku, być może jeszcze dojdzie. Nie chce mi się, ale kasa też się sama nie zarobi.

Jeśli chodzi o jedzenie, nadal jest dobrze. To znaczy chyba nadal trochę za mało, ale jakoś nie miałam weny do żarcia. Może jutro będzie trochę normalniej. Przede wszystkim mam zamiar się wyspać. 

Śniadanie:

Kanapki z domowym chlebem. Były pyszne! Jedną rzeczywiście zjadłam na śniadanie, drugą dopiero na lunch.

Obiad (jadłam na dwa razy, bo w sumie nawet nie byłam głodna):

Zupa-krem z batatów z imbirem

I kolejny bowl z falafelem, bo mi został od wczoraj (falafel, papryka, surówka z marchewki, edamame, ogórek, sałata, perłowy kuskus, feta, do tego domowy sos czosnkowy):

Tak że o. Idę pod prysznic i lulu. Kolejny dzień zaliczony, więc tylko do przodu, czego Wam i sobie życzę.

15 maja 2022 , Komentarze (9)

Dzisiejszy dzień, w porównaniu do wczorajszego, był mało aktywny, przynajmniej pod względem fizycznym. Niestety zgodziłam się na tłumaczenie, które musi być gotowe do południa w poniedziałek, a że w tym czasie i tak jestem w pracy, małam dziś co robić. Do pewnego czasu pracowałam sobie na balkonie. Była piękna pogoda, nie za gorąco, ale około południa musiałam uciekać do mieszkania, myślałam, że się tam upiekę. Dość mocno mnie znudziła ta praca - ot, jakieś tam benefity, pomoce społeczne i tego typu sprawy. Z drugiej strony nadal sporo sie uczę biorąc takie zlecenia, więc jakieś plusy na pewno są.

Większość dnia niestety spędziłam siedząc. Najdłużej stałam chyba przy garach, ale raz, że miałam ochotę na przerwę od pracy, dwa, że lubię, więc co mi tam. Obiad wyszedł fajny i chciałabym móc robić takie częściej, ale od przyszłego tygodnia wpieprzyłam się w jakiś duży projekt dla nowej agencji, więc z lenistwa i poświęcenia się gotowaniu chyba nici.

Nareszcie przestało mnie boleć gardło, więc z czystym sumieniem mogę jutro iść do biura. I tak będę chodzić w masce, bo śmierdzę czosnkiem na kilometr (dla zdrowotności). 🙂

Upiekłam dziś też chleb, bo umiem i lubię, więc jutro do pracy wezmę jakieś pyszne kanapki. W ogóle mam teraz fazę na warzywa (całe szczęście) i zdrowe żarcie, mam nadzieję, że utrzyma mi się jak najdłużej. Samego jedzenia znów wpadło niedużo (to dziwne, bo w weekendy przeważnie jest dokładnie odwrotnie), więc zjem chyba jeszcze jakiegoś falafela czy dwa, ale już nie będę wstawiać zdjęć.

Śniadanie: kanapki

Uwielbiam takie wiosenno-letnie śniadania.

Przekąska: pudding proteinowy. Dupy nie urywa, ale raz, że proteiny, dwa, że słodkie. 😛

Obiad: falafel bowl mojego autorstwa z pieczoną i świeżą papryką, domowym sosem czosnkowym, ogórkiem, kwiatami nasturcji, cebulą, pomidorem i quinoą, do której powoli się przekonuję:

Tak że kolejny dzień zaliczony pozytywnie (poza tym kompletnym brakiem ruchu), z dużą dozą energii i endorfin. Niechaj tak zostanie, czego Wam i sobie życzę.

14 maja 2022 , Komentarze (5)

Dzisiejszy dzień był bardzo aktywny, cały dzień byliśmy na nogach. Zegarek pokazuje niecałe 4000 kroków, ale wysiłku fizycznego mi nie brakowało. 

Jedzenia wpadło tak średnio. Śniadanie było normalne, później wypiliśmy na pół smoothie, na kolację był wege burger (przepyszny!) bez dodatków. Jest prawie 22:00, trochę zaczyna mi się chcieć jeść, ale zaraz i tak idziemy spać. 

Śniadanie:

Obiadokolacja:

Tyle na dziś. Idę oglądać dalej Eurowizję (i tak wiadomo, kto wygra).