Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8577
Komentarzy: 121
Założony: 12 maja 2022
Ostatni wpis: 6 listopada 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
R@swell

kobieta, 36 lat,

173 cm, 85.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2022 , Komentarze (2)

Nie było mnie kilka dni. Dietę nadal trzymam, kupiliśmy też rowery. Ja nawet nie miałam zamiaru kupować, właściwie byłam zadowolona ze swojego obecnego Bullsa, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia... 

Jeździ się bardzo wygodnie, rower ma super siodełko i ogólnie jestem zadowolona. Starego roweru nie sprzedam, przyda się na inne okazje. 

Chłopak też znalazł swój rower, z tym że on wiedział co chce jeszcze zanim w ogóle pojechaliśmy do sklepu. 

W niedzielę spontanicznie pojechaliśmy nad jezioro. Bardzo spontanicznie – na tyle, że opalaliśmy się jakieś 2-3 h w ostrym słońcu bez kremu z filtrem. Efekty łatwo można sobie wyobrazić... Mam poparzone ramiona i plecy, chłopak wyszedł z tego nieco lepiej. O ile w niedzielę pływałam, o tyle w poniedziałek nie było szans na ćwiczenia. Zwyczajnie za bardzo mnie wszystko bolało. Wczoraj powolutku zaczęło przechodzić. Ubraliśmy się więc wieczorem, wysmarowaliśmy dokładnie kremami z filtrem i pojechaliśmy na kolejną rowerową wycieczkę. 

Jutro chcę się zważyć. Wiem, że 70% sukcesu do dieta, a tylko 30% to kwestia ćwiczeń, poza tym miałam raptem jeden dzień przerwy, ale mimo wszystko. Uważam, że cotygodniowe ważenie jest okay. Jeżeli waga w pewnym momencie na chwilę się zatrzyma, to jeszcze pół biedy, ale jeśli zacznie wzrastać, to już coś jest nie tak. 

W czwartek wyjeżdżamy na urlop, więc do niedzieli co najmniej raczej nie będę się odzywać. Chcę sobie zrobić reset od telefonu i Internetu. Mimo że pogoda ma być taka sobie, mam nadzieję na aktywny wypoczynek, czego i Wam życzę. 

😊

11 czerwca 2022 , Komentarze (2)

Rzeczywiście przedwczoraj pobiegałam. Odrobinę wydłużyłam sesje truchtu - z 30 do 40 sekund. Niby nic, a jednak poczułam dodatkowe obciążenie. 😂 Na razie cel to dojść do minuty, a później będę się dalej zastanawiać. 

Na wczoraj miałam właściwie zaplanowane ćwiczenia siłowe. Przyszły zresztą moje zamówione hantelki, więc była okazja poćwiczyć ręce. Nie wytrzymałam jednak ze względu na piękną pogodę i pojechałam na rower. Zrobiłam 10 km w dość wysokim tempie i spaliłam ponad 330 kcal. Po powrocie do domu zrobiłam jeszcze 15-20 minut ćwiczeń na ręce z hantlami i poleciało kolejne 120 kcal. To był dobry dzień. 

Dziś jedziemy do miasta na M, bo mój partner chce obejrzeć rower. Za 1000 €. 😂Najpierw stwierdziłam, że nie ma mowy, ale z drugiej strony w ciągu ostatnich dwóch tygodni wydaliśmy na bilety na koncerty połowę tej sumy, więc właściwie czemu nie? Poza tym może częściej by że mną jeździł. 😊

Motywację nadal mam. Właściwie to motywacje - w liczbie mnogiej. Urlop w Hiszpanii, fakt, że zaczynają na mnie pasować niektóre stare ciuchy, a obecne robią się luźne, przyszłoroczny koncert i... moja tajna motywacja, o której wiem tylko ja. 😉 Jest spoko, byle tak dalej. Polubiłam się zresztą z ćwiczeniami fizycznymi i nawet, jeśli mi się czasem nie chce, zawsze przypominam sobie, dlaczego to robię. 

Wczorajsze menu

Śniadanie: omlet z serka wiejskiego z odżywką białkową (jadłam na dwa razy) 

Obiad: zestaw surówek z pobliskiego kebabu plus feta. Nie chciało nam się gotować, a ja miałam ochotę na warzywa. Też jadłam na dwa razy, bo porcja była ogromna. 

Kolacja: trochę lodów proteinowych, kilka truskawek i agrest. Uwielbiam agrest! 

Aha, za dnia wpadł jeszcze bezalkoholowy radlerek 0.33 l. Z wodą w miarę, choć nadal walczę. 

Jest ok. 😊

9 czerwca 2022 , Komentarze (2)

Nie jest źle. Właściwie nie chciałam się dzisiaj ważyć, a tylko zmierzyć, ale tak się chyba nie da zapisać pomiaru na Vitalii. Więc zważyłam się. Poleciało kolejne 2,5 kg. Nie wierzę co prawda, że do urlopu w przyszłym tygodniu uda mi się schudnąć do 95 (ale nadal po cichutku sobie marzę), z drugiej strony co by to zmieniło? No właśnie, nic. Może tylko moje samopoczucie na lepsze. 

Żałuję trochę, że nie zaczęłam robić pomiarów od razu, ale też nie wiedziałam, że tym razem wypali z odchudzaniem. Chwilami mam wrażenie, że dupsko mi się trochę zmniejszyło, zresztą chłopak stwierdził wczoraj to samo. 😂 To oczywiście nie kwestia tych kilku kg, a raczej ćwiczeń fizycznych. Myślę, że po miesiącu można już zaobserwować pierwsze efekty. 

Wczoraj zrobiłam rozgrzewkę, 15-minutowy trening cardio (zmodyfikowany), ręce i ćwiczenia rozciągające z Mel B, poza tym ćwiczenia z hantlami, taki freestyle i ćwiczenia na brzuch z Olą Żelazo. Pierwszy raz z nią ćwiczyłam i podobało mi się to, że robi się te ćwiczenia na stojąco. Dziś mam zamiar znów pobiegać, wydaje mi się, że cardio przeplatane ćwiczeniami siłowymi najlepiej u mnie działa. W tej chwili jestem zresztą na etapie, kiedy łatwiej mi biegać niż ćwiczyć siłowo. 😂

Bardzo się cieszę na urlop. Raz, że będziemy w górach, dwa że do naszej dyspozycji będzie m.in. bezpłatny basen i płatne SPA. Marzę o fajnym peelingu, żeby ktoś wreszcie doprowadził moją cerę do porządku. Albo o jakimś fajnym masażu. Czekają nas długie spacery, może weźmiemy też rowery... W każdym razie będzie aktywnie, o ile nie będzie padać. A póki co wygląda na to, że będzie. 😔

Nieważne, cel to reset, bez neta czy telefonu i mam nadzieję, że się uda. 

Trzymajcie się, papa. 

8 czerwca 2022 , Skomentuj

Żyję. To znaczy w niedzielę i poniedziałek czułam się wręcz odwrotnie, ale nareszcie znów żyję. Nigdy w życiu nie chorowałam tak bardzo po alkoholu, nawet po ślubie przyjaciółki kilka lat temu, gdzie wypiłam naprawdę pokaźne ilości wódki. Teraz? Załatwiło mnie jakieś 5-6 kieliszków. Potrafię (potrafiłam?) pić, nigdy nie zdarzyło mi się upić w towarzystwie... Aż do niedzieli. 

Od tego rzygania paskudnie popękały mi naczynka w oczach i na twarzy, do tej pory mam lekko zapuchnięte oczy. Aż się wystraszyłam, bo taka reakcja zdarzyła się pierwszy raz. Na szczęście powoli przechodzi. Nie wiem, co tam się stało I dlaczego tak mi zaszkodziło. W życiu już nie tknę mocnego alkoholu. Witajcie radlerki... 

Wczoraj nadal czułam się fatalnie, ale pod wieczór nie wytrzymałam i poszłam na spacer. Było po deszczu, fajnie, rześko i w końcu jednak pobiegłam. 😂 To moje bieganie jest tak wolniutkie i ostrożne, że nawet nie wiem, czy można je tak nazwać, ale niech będzie. Chodzi przecież o ten ruch, chcę zresztą, żeby moje nogi i całe ciało się do niego przyzwyczaiły. 

Dziś mam w planach trening ramion. Mam ohydny cellulit i póki co szczotkowanie na sucho ani magiczny antycellulitowy żel nie pomagają. Treningi jak widać też nie, a może po prostu minęło zbyt mało czasu... W każdym razie chcę mieć ładnie wyrzeźbione ręce, akurat ta część ciała jest dla mnie ważna. 

Jedzeniowo jest okay, nadal jem niedużo. Wprowadziłam do codziennej rutyny poranne szczotkowanie, ćwiczenia, a po wieczornym prysznicu balsam z Eveline. Kupiłam dziś krem Nivea z ureą, bo mimo że skóra po szczotkowaniu jest gładka, to nadal dość sucha. Poza tym siedzę teraz z maseczką oczyszczającą na twarzy. Mam od niedawna takie problemy z cerą, że klękajcie narody. Jak nastolatka. 

Od jutra chcę się zacząć mierzyć. Nie umiem i nie lubię, ale wiem też, że waga nie jest jedynym wyznacznikiem. Niby mam też taką wagę, która pokazuje ilość tłuszczu, mięśni itd., ale ja wiem, na ile te dane są prawdziwe? 

Tak że o, się rozpisałam. Idę zmyć maseczkę, trochę posprzątam. Dziś na obiad burgery z Beyond Meat. Jadłam je swego czasu w Kaiserslautern i były mega, nie do odróżnienia od mięsnych. 

Trzymajcie się, papa. 😊 

6 czerwca 2022 , Komentarze (4)

Sorry za dosadny tytuł, ale jak noga boga, nie pamiętam, kiedy ostatni raz rzygałam jak kot. Myślałam, że nie przestanę, zaliczyłam wczoraj chyba z 8 rund w kiblu i jedną w samochodzie ( na szczęście miałam reklamówkę 😂). 

Tak się kończy picie, jak człowiek nie ma wprawy. I to nawet nie tak, że wypiłam jakieś straszliwe ilości alkoholu. To znaczy wypiłam sporo, ale i tak – skosiło mnie zupełnie niespodziewanie i naprawdę ekstremalnie, tym bardziej, że cały czas przepijałam wodą. Jestem odwodniona i fatalnie wyglądam, ale z drugiej strony po prostu cieszę się, że to już za mną. 

Oczywiście wczoraj nie ćwiczyłam, jeśli nie liczyć modłów do muszli klozetowej. Ale też prawie nic nie jadłam, a to co jadłam, oddałam Matce Naturze. 

Obu dzisiaj było znośnie. 😂

4 czerwca 2022 , Komentarze (4)

Znów biegałam (bez kijków 😂). Tym razem z zegarkiem w ręku – 9 rund x 30 sekund biegu / 45 sekund odpoczynku plus ostatnia runda 1 minuta biegu. Było wyjątkowo gorąco, chociaż poszłam o 18:00. Oczywiście puls w najgorszym momencie znów osiągnął 170 uderzeń na minutę.

Byłam też w polskim sklepie. Kupiłam m.in. botwinkę na obiad, balsam antycellulitowy i polski dezodorant. Poza tym w DM kupiłam jakieś takie gąbeczki do czyszczenia twarzy, rzekomo z efektem peelingu. Ładnie pachną, ale ja wiem, czy to ma coś wspólnego z peelingiem? 

Po dokładnym wyszczotkowaniu się wzięłam prysznic i posmarowałam się balsamem. Dopiero wtedy zauważyłam napis FORMUŁA ROZGRZEWAJĄCA. Naprawdę rozgrzewa, czuję jakbym miała termofor na nogach. 😂 Bardzo przyjemny efekt (zapach też), zobaczymy, co wyjdzie z tych wszystkich moich zabiegów po kilku tygodniach. 

Dzisiejsze menu (wyjątkowo czerwone) :

Śniadanie: placuszki z serkiem wiejskim, do tego truskawki i czereśnie od rolnika

II śniadanie: kolejne 2 placuszki 

Obiad: botwinka z jajkiem, śmietaną i ziemniakami polanymi masłem i smażoną cebulką. Zjadłam porcję ze zdjęcia. 

Kolacja: truskawki i lody proteinowe. 

Jutro jesteśmy zaproszeni do burgerowni na urodziny. Jeśli nie znajdę jakiejś rozsądnej sałatki, wpadnie wege burger. Właściwie nawet nie pamiętam, co tam mają, dawno nie byłam. Wcześniej postaram się poćwiczyć z obciążeniem – jutro definitywnie nie biegam. 

Wot i wsio. Miłej soboty. 😊


3 czerwca 2022 , Komentarze (3)

Chciałam pójść wczoraj pobiegać - nie udało się, padał deszcz. Zrobiłam więc Skalpel i znów pół wieczora chodziłam na miękkich nogach, jak kilka lat temu, kiedy kurczowo trzymałam się w siodle, żeby nie dać się zrzucić wierzgającemu koniowi. Serio, bardzo porównywalne odczucie. 

Oczywiście nie potrafię zadrzeć nogi tak wysoko jak Ewa ani wykonywać tak płynnych ruchów, ale to wszystko kwestia czasu. 

Dziś też lało, więc znów nici że spaceru. Co prawda rano nie padało, więc pojechałam do miasta obok po dresiki, bo biegam w jeansach i wyglądam jak debil. Kupiłam 2 pary legginsów do pół łydki - rozmiar M. Są leciutko przymałe, ale nie widać tego, raczej ja czuję. Mam zamiar po prostu do nich dochudnąć. Poza tym kupiłam wyjściowe dresy. 

Legginsy niestety nie mają kieszeni, więc raczej nici z biegania w nich (bo potrzebuję muzyki), ale po domu czy nawet na spacer... Bo generalnie uważam, że legginsy nie każdemu pasują, ale nawet mój partner stwierdził, że dobrze w nich wyglądam. Sama zresztą uważam, że nie jest źle. 😊

Wieczore m zrobiłam rozgrzewkę, ćwiczenia na ramiona i większość treningu na nogi (nie dałam rady całego) + ćwiczenia rozciągające od Mel B. W międzyczasie zrobiłam ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud z women77fit na Instagramie. Też mi nieźle dały w dupę. 😂

W menu nadal spokój i trochę jem na siłę. Wczoraj na obiad wpadła wege yufka (nie zjadłam całej, chociaż mogłam), dzisiaj cheese tomato z indyjskiego imbissu (ryż, sos pomidorowy, paneer). Zjadłam na dwa razy - na obiad i resztę po treningu. Poza tym dziś było tylko śniadanie, jak zawsze 50 g płatków z mlekiem. Dodałam też trochę orzechów i czekolady. 

Jestem z siebie dumna, przede wszystkim dlatego, że regularnie ćwiczę. Żarcie nie zawsze jest mega zdrowe, ale za to niczego sobie nie odmawiam - chcę burgera, wpada i burger, chcę pizzę, wpada i pizza. Wszystko z umiarem. 

Jutro chcę zapolować na antycellulitową gąbkę, bo parę lat temu przy ćwiczeniach i diecie pięknie mi wygładziła nogi. Plus jakiś balsam wspomagający. Wiem, że to w większości pic na wodę, ale i tak czuję taką potrzebę. 😂

Miłego weekendu! 

1 czerwca 2022 , Komentarze (3)

Zaczął ki się okres. Spóźniony, ale wiem dlaczego i nie jest to spowodowane ciążą (jeszcze tylko tego by brakowało). Aż się zginam z bólu. Lekarz mnie uprzedziła, że może tak być, ale myślałam, że będzie trochę lepiej. Dupa, nie jest. Za to z rana dostałam w miarę dobre wiadomości dotyczące zdrowia. Za 3 miesiące kolejna kontrola i - niestety - być może kolejne bolesne badanie. No co zmienię, jak nic nie zmienię? 

Nie ćwiczyłam dzisiaj, za bardzo mnie wszystko boli. Miał być Skalpel, będzie jutro, nic na siłę. Śniadanie zjadłam dopiero o 12:00, w dodatku na siłę, trochę nadgoniłam kcal wieczorem, właściwie też na siłę. Nie mam kompletnie apetytu i bardzo mi to odpowiada, ale jeść muszę. 

Jutro home office, więc wzięłam sobie na spanie. W środku nocy dopadł mnie ten cholerny okres i od północy do 2 nad ranem nie zmrużyłam oka. Muszę się w końcu wyspać, bo niespanie i niejedzenie plus intensywne ćwiczenia to raczej do dupy pomysł. A nie śpię jak trzeba od kilku dni. 

Dzień  był pełen wrażeń, polowałam na trudno dostępne bilety na przyszłoroczny koncert i udało mi się je zdobyć. A nie wszystkim się udało. Bardzo się cieszę i mam nadzieję założyć na niego krótkie spodenki i koszulkę ulubionego zespołu. Będzie lato, mam ponad rok, więc spokojnie dam radę. 😊

Menu

Śniadanie: 50 g musli z mlekiem

Przekąska: smoothie 

Obiad: cannelloni że szpinakiem i ricottą, czyli powtórka z wczoraj 

Przekąska: pączek 

Ćwiczeń dziś brak, ale w sumie sporo chodziłam, więc pół biedy. 

oprzyszłym tygodniu kolejne ważenie, jestem ciekawa wyników. 

31 maja 2022 , Komentarze (13)

Serio, biegałam. Nie chciałam robić dwa dni pod rząd Skalpela, chociaż prawie nie miałam zakwasów po wczorajszym treningu. Postanowiłam więc pójść na spacer, a jak że już dawno chciałam zacząć biegać, spontanicznie postanowiłam wprowadzić ten plan w życie.

Wiadomo, z moją wagą to poważny krok. Biegałam więc króciutko - 30 sekund biegu, 45 albo 60 sekund marszu. I tak kilka serii. Naliczyłam ich 8, chociaż czasem robiłam między nimi dłuższe przerwy. W ciągu 45 minut spaliłam 350 kcal, o 100 więcej niż przy Skalpelu. Muszę uważać na stawy, więc będę robić takie marszobiegi 3 razy w tygodniu (w niedziele żadnych ćwiczeń, to dzień na regenerację), a w dni niebiegowe będę ćwiczyć w domu - naprzemiennie ręce, brzuch, nogi, plecy. Będzie dobrze, naprawdę się wkręciłam. 😊

Puls oscylował w okolicach 125 uderzeń na minutę, ale przez chwilę osiągnął poziom 173... Oj, poczułam to. 😂

Menu

Śniadanie: musli z wiśniowym jogurtem proteinowym

Lunch: resztka wczorajszego protein bowl (dosłownie kilka łyżek) 

Obiad: canneloni ze szpinakiem i ricottą, zapiekane z serem i sosem pomidorowym

Kolacja: trochę lodów proteinowych 

Może i mało, ale u mnie odchudzanie działa tylko w ten sposób. Znam siebie. Zresztą nieważne, do 16 września ma być 25 kg mniej. Dam radę. 💪

30 maja 2022 , Skomentuj

Kolejny dzień za mną. Nadal jem mało, chociaż wczoraj wpadło trochę fastfoodu, niestety nie miałam innej opcji. Po prostu zredukowałam ilośc, więc też było spoko.

Właśnie skończyłam robić "Skalpel". O ile Ewa Chodakowska kiedyś wyjątkowo mnie drażniła, o tyle dziś świetnie mi się z nią ćwiczyło, mimo niewielkiej kontuzji stopy. Na pewno będę powtarzać ten trening, chociaż nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mi się trzęsły nogi. :D Treningi z Mel B przy tym to pestka, zreszta ona mnie naprawdę irytuje (dziwne, bo kiedyś lubiłam z nią ćwiczyć).

Mało mam dzisiaj kroków, ale to przez tę kontuzję, nie bardzo mogę stać na lewej nodze, właściwie nawet nie wiem dlaczego. Szkoda, bo niedługo chciałam wprowadzić marszobiegi, zresztą w ogóle miałam iść dzisiaj na spacer.

Menu

Śniadanie - 50 g truskawkowego musli z małym jogurtem owocowym

Lunch - Połowa Protein Bowl z Little Lunch (Jakieś 220 kcal)

Obiad - Makaron z a la pesto (taka pasta bruschetta, co kupiłam kiedyś w Biedronce, pycha) i zielona sałata z dressingiem z almette

Kolacja - będą lody proteinowe, bo są przepyszne

Słabo pije ostatnio, musze sobie znowu zacząć robić wodę z cytryną i miętą. W połowie czerwca znów się zważę, do końca przyszłego miesiąca chciałabym zobaczyć na wadze chociaż te nieszczęsne 95 kg... Spieszę się, tak, chcę wyglądać normalnie na urlopie we wrześniu. Zobaczymy...