Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 575882
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 sierpnia 2013 , Komentarze (3)


Całę szczęście, że ja swoje spodenki z liceum wyrzuciłam 

Po jasną cholerę poszłam dziś do szkoły?  Na co mi to było? Tylko łeb mnie rozbolał z nerwów. Przynajmniej do poniedziałku żyłabym jeszcze w błogiej nieświadomości. Z drugiej strony, mam czas aby ochłonąć. Trzeba znaleźć w tym wszystkim jakieś dobre strony, bo inaczej zwariuję. Nie będę dokładnie opisywać, co jest grane, bo jeszcze ktoś podciągnie to jako zdradzanie tajemnic rady pedagogicznej, czy coś w tym stylu. Całe szczęście, że dzieciaki, które uczę są fajne i praca z nimi daje dużo frajdy. Choć łatwo w tym roku nie będzie. Miałam nadzieję na bardziej urozmaiconą pracę. Ale ja nie dam rady? ja?!!! Spoko, przetrzymam to!

Wczoraj byłam u fryzjera, zaraz umówię się na przyszły tydzień do kosmetyczki. Trzeba przygotować się na ciężki wrzesień 
Rowerek zadomowił się w codziennym rozkładzie dnia. Wprawdzie stawy kolanowe bolą, ale się nie poddaję i kręcę. Może dojdę w końcu do swojej 50 kilometrowej dziennej dawki. Dziś przysłali zamówiona płytę do xboxa z zumbą. Mąż obiecał, że będziemy ćwiczyć razem  zobaczymy. Na razie dogorywa po wczorajszym piwkowaniu na szantach. Ja mam się dobrze, byłam drajwerem. 
Jutro zaległa imieninowa imprezka u Hanny a w niedzielę milonga. Wreszcie mamy nowe miejsce:


Ostatni weekend wakacji też mam już zaplanowany:

21 sierpnia 2013 , Komentarze (4)


Pasek uaktualniony, pomiary dokonane, 30 km przejechane, choć łatwo nie było  Kolana odmawiają współpracy, ale już ja je namówię!
Jeszcze tylko koryto trzeba by ogarnąć. Z tym mam największy problem 
Ja po prostu kocham jeść i to najbardziej to, co tuczy. Powoli i to ogarnę, nie wszystko na raz. Na razie wraca mi motywacja i tego będę się trzymać.
Ta walka nie koczy się nigdy, nie ma się co łudzić. Patrzę po sobie, czytam w waszych pamiętnikach i widzę, jak szybko może wrócić to, co z takim wysiłkiem się zgubiło. A ten, kto trzyma wagę i idealną sylwetkę, to nie odpuszcza i walczy dalej.

21 sierpnia 2013 , Komentarze (1)


Mój synek powiedział mi kiedyś, że lubi się do mnie przytulać, bo jestem mięciutka jak poduszeczka. Bardzo miłe, prawda?  Tylko nie wiedzieć czemu włączyła mi się czerwona lampeczka...

Cóż, nie ma to tamto, czas wrócić na dobre powakacyjne tory.
Nie pisałam ponad miesiąc i dobrze to dla mnie się nie skończyło 
Dzisiejsza waga 91,7 kg. A takie miałam ambitne plany na wakacje...
Zdecydowanie regularny tryb życia bardziej sprzyja mojemu odchudzaniu.
Wakacje były cudne: najpierw Chałupy, potem działeczka u teściów a na koniec prawie dwutygodniowy rajd ścianą wschodnią Polski z wypadem do Lwowa. Przejechałam 2000 km, niestety samochodem a nie rowerem , mając za dzielnego zmiennika córkę, która zbierała doświadczenie jako młody kierowca. Ja przecież też do doświadczonych nie należę, ale jestem dumna, bo nawet we Lwowie dałam radę, a to była wolnoamerykanka. Wróciłam niepoobijana i tylko 2 razy na mnie natrąbili, a nie mają tam chyba mandatów za trąbienie.
Jestem zachwycona Lwowem, Lublinem, Sandomierzem, Zamościem i Przemyślem. Nigdy tam nie byłam i wiem już ile straciłam.
Fotki są w mężowskim aparacie, więc może potrwać, zanim się do nich dobiorę.
Najważniejsze to byliśmy całą rodzinką. Nie wiem, czy za rok dzieciaki dadzą się namówić na wyjazd z rodzicami, wszak oboje są już pełnoletni. Takie są uroki starzenia się dzieci.
Teraz czeka mnie sterta prasowania, która przerasta wszelka wyobraźnię. Wypadałoby też odgruzować mieszkanie przed początkiem roku szkolnego, bo znając życie od 1 września nie będzie czasu na nic. Tylko, że tak ciężko się zabrać...
Rowerek też jakby nabrał mocy odpychających  Od poniedziałku zbieram siły i ... nic. Może dziś? Muszę, bo mi Basia wykasuje tegoroczne kilometry i wyląduję na końcu tabelki 
Czas zabrać się za siebie! Jak widać po kiloskach, nie można wracać do starych przyzwyczajeń, tylko szukać nowych wyzwań. Dość wymówek! Z moim ścięgnem jakby lepiej, tylko prawa kostka coś pobolewa, ale staram się to ignorować. Długie łażenie podczas zwiedzania przetrzymałam tylko dzięki reebokom zakupionym w Biedronce. Rewelacja!!! Czułam się jak na sprężynkach! To jest ten balsam na moje ścięgno. Czuję, że w tych butkach mogłabym nawet biegać! Prr, szalona, bez przesady. Z nóżkami muszę ostrożnie, bo one muszą tańczyć tango. Pierwsze testowanie po dłuższym czasie w niedzielę w Awangarda Bis. W końcu, mam nadzieję, znaleźliśmy nowe stałe miejsce na milongi! Hotel Dyplomat nam wymówił, bo podobno zniszczyliśmy podłogę  W to nigdy nie uwierzę! Wszyscy tańczący tango wiedzą, że do tego są specjalne buty z miękką podeszwą i niepodkutymi obcasami. To prawie kapcie!
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno o pieniądze. Pewnie liczyli na niezłe utargi za piwko itp a tu były tylko zamówienia na najwyżej jedna lampkę wina, herbatkę lub kawę, wodę i to wszystko. Ale takie jest niestety środowisko tangowiczów 
A za 2 miesiące Benefis Tanga w Toruniu. Wszystko zarezerwowane, jedziemy!!! Nawet jak nie schudnę i będę najgrubszą tanguerą na parkiecie!

18 lipca 2013 , Komentarze (2)


Waga mnie dziś zmotywowała do działania  88,9 kg 
Nie mogłam tego zmarnować i przejeździłam 50 km. Mam nadzieję, że nie zaszkodzę tym swojemu ścięgnu, ale rozgrzałam je przed jazdą.
Wczoraj widziałam się ze swoim starszym braciszkiem, który zawsze motywowała mnie do aktywności fizycznej. Jest trenerem i sędzią Taekwondo. Pokazał mi co mam robić ze swoją kontuzją i zmotywował do tego, żeby nie siedzieć na dupsku.
Tak sobie marzyłam, że podczas wakacji zacznę biegać. Niestety trzeba odłożyć to na później. Myślę, że jak uda mi się schudnąć do 70 kg, to już bezpiecznie będę mogła popróbować. Dużo jeszcze przede mną. Ale jest mnóstwo ćwiczeń, które mogę wykonywać i przede wszystkim mniej żreć!!!!

17 lipca 2013 , Komentarze (2)


Niestety przyzwyczajenie i lenistwo na razie ze mną wygrywa 

Wczoraj wróciłam z wyjazdu nad morze. Dziś na wadze więcej, ale nie aż tak strasznie, bo spodziewałam się, że będzie gorzej. Powinnam zmienić pasek, bo to przecież środa, ale nie chciało mi się pomierzyć. 
Waga: 89,3 kg.
Byliśmy tydzień we Władysławowie. W planach był kurs windsurfingowy dla wszystkich. Niestety po pierwszym dniu musiałam odpuścić, bo naciągnęłam sobie ścięgno, bolało jak cholera i mogłam tylko kuśtykać. Byłam u lekarza, podobno niczego nie naderwałam. I chyba to prawda, bo dziś po tygodniu jest prawie dobrze. W zasadzie załatwiłam to ścięgno przed wyjazdem, przeszłam ok. kilometra w płaskim obuwiu i zaczęło boleć. Jestem mocno zrezygnowana, jeśli chodzi o mój organizm. Zaczynam się sypać na poważnie, czy co? W zeszłym roku kolano, które jakoś doszło do stanu używalności, teraz to ścięgno. Nie mam zielonego pojęcia, jak się z nim uporać.  No i jak ja mam zwiększyć aktywność fizyczną?? Dziś nawet nie chciało mi się wskoczyć rano na rowerek.
Dietkowa wena też mnie opuściła. Na wyjeździe było za dużo pieczywa, słodkości, panierowanych rybek z głębokiego tłuszczu, frytek, lodów, alkoholu. Ciężko postawić się znów do pionu. 
Weekend zapowiada się też mało dietetycznie: 40 lecie ślubu przyjaciół, złote gody teściów i osiemnastka synka.
Motywacjo wróć!!!!

3 lipca 2013 , Komentarze (7)


Tak to u mnie wygląda 

29 czerwca 2013 , Komentarze (9)

W garderobie:


Z Profesorem:


Więcej zdjęć tutaj 

Kto ma czas, zapraszam! Podobno są jeszcze bilety! A spektakle dziś o 19 i jutro o 18 

25 czerwca 2013 , Komentarze (1)


Od soboty ćwiczymy choreografię do Traviaty, po 5-6 godzin dziennie. Nie wiem, jak to moje kolano wytrzyma  Na razie jest ok, mimo klękania, skakania, wskakiwania i zeskakiwania z wielkiego łóżka. Jak zwykle dyrektor filharmonii nie doszacował czasu i wierzy w cuda. Nie wiem, czy pisałam, że spektakl przeniesiony jest prawie żywcem z Kaliningradu: ta sama scenografia, soliści. Tylko orkiestra, chór i "grupa taneczna" nasza.
Grupa taneczna, to wybrane 10 osób z chóru. I doprawdy nie wiem, jakim kluczem kierował się profesor, wyznaczając np. mnie. Jest tyle zgrabnych i bardziej sprawnych lasek w naszym chórze... Rosjanie trenowali 2 miesiące, my mamy w sumie 5 dni  Jak nam się uda nie zbłaźnić, to będzie mistrzostwo świata i okolic.

22 czerwca 2013 , Skomentuj


Wczoraj zakończyłyśmy z Czarownicami rowerową akcję, która trwała od 1 maja. Jeśli chodzi o traskę, to przepedaliłam 2020 km  Niestety startowałam z wagą 88,2 kg a wczoraj pokazało się równe 88. HA, HA, HA... (to ironiczny śmiech). W międzyczasie widziałam 86,7 ale też 89, więc niby tragicznie nie jest. Od tygodnia waga znów spada. Stwierdziłam, że nie służy mi zapisywanie, ważenie i liczenie paszy. Nic, tylko myślę o żarciu, a to wzmaga apetyt i zwykle wieczorami pochłaniałam już wszystko, jak leci i to w ilościach hurtowych. Przestałam zapisywać, waga się ustabilizowała i potem grzecznie pokazuje coraz mniej. Powolutku, ale przecież mnie się nigdzie nie spieszy. Oczywiście poskromniłam swój nadmierny apetyt. Możliwe, że to efekt łykania chromu i magnezu. Doczytałam, że przy wysiłku fizycznym, a rowerkowanie w moim wykonaniu jest sporym wysiłkiem, mogą się pojawić braki tych dwóch minerałów.
Zobaczymy, co przyniesie kolejny tydzień i czy dotrwam żywa do jego końca.
Już dzisiaj miało być hardcorowo, ale okazało się, że o 8 godzinnym kursie organizowanym przez OKE nikt nie wie. Najpierw się wkurzyłam i dalej nie podoba mi się to, że nikt nas nie zawiadomił o zmianach planów, bo było nas 3 bidule zaskoczone tym faktem, ale potem stwierdziłam, że w sumie miło mieć wolne w sobotę. Tym bardziej, że w Lesie Miejskim jest imprezka szkoły hiszpańskiego Entre Culturas, a i pogoda dopisała. 
Potem od 17 do 22 mam próbę, więc nie wpadnę na nią zmęczona kursami. W niedzielę wieczorem powtórka, a wcześniej uzupełnianie szkolnych papierzysk.
O przyszłym tygodniu wolę nie myśleć. Z utęsknieniem czekam na przyszłą niedzielę i koniec tego szaleństwa. O pracy wolę nie pisać, bo musiałabym używać niecenzuralnego słownictwa i to nie z powodu uczniów. Oni mnie jeszcze w tej szkole trzymają przy zdrowych zmysłach.
Wczoraj zrobiłam sobie nowe pazurki, zaszalałam z żelem zmieniającym kolor pod wpływem temperatury. Z powodu upałów jest na razie cały czas jasno niebieski, jedynie podczas chłodzenia rąk zimną wodą, zmienia się na fioletowy.
Po południu wyciągnęłam księcia małżonka na badanie wzroku w ramach akcji "Czas na wzrok" przewidzianej dla ludzi po czterdziestce. Okazało się, że księciunio plusów jeszcze nie ma, a ten maleńki minus 0,5 i astygmatyzm się nie zmienił. U mnie gorzej. Przez 2 lata do bliży mi się pogorszyło. Dało się to zauważyć bez badania, ale wiem teraz, że soczewki progresywne zamawiałam właściwe.

19 czerwca 2013 , Komentarze (4)


Żarty się skończyli! Czas wziąć grubą doopę w troki i przestać udawać.
Po raz kolejny zaznaczam na pasku więcej a nie mniej 
I tak nieźle, że tylko o 0,1 kg więcej czyli 88,5 kg, ale przez parę dni widziałam 89,4 i wcale mi się to nie podobało. W dodatku te 2 tygodnie są czasowo wypełnione na maksa i już wczoraj nie udało mi się wcisnąć rowerka, dziś też nie dam rady, bo zaraz jadę na wycieczkę i wracam w nocy, jutro tez słabe szanse 
A niestety grubas jest jak alkoholik, jak wpadnie w ciąg jedzeniowy, to trudno mu się wydostać. A ja właśnie już drugi tydzień w takim ciągu jestem i nie moge się wydostać spod tej góry jedzenia, które pochłaniam. POMOCY!!!!