Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Oj pozmieniało się u ,mnie - urodziałam synka, kilogramy zostały, więc zaczynam walkę. Na początku chcę zrzucić 6,8 kg, a później wrócić do wagi wyjściowej czyli 53 kg. Łatwo nie będzie ale liczę że dam radę. EDIT: Udało się, w czerwcu/lipcu 2009r. zeszłam poniżej 53 kg. Teraz tzreba to utrzymać!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 98315
Komentarzy: 514
Założony: 6 marca 2007
Ostatni wpis: 5 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ducia

kobieta, 43 lat, Piaseczno

164 cm, 75.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 lutego 2008 , Komentarze (14)

Chyba sobie gdzieś poszła, a w niedzielę było już tak pięknie, wszędzie pachniało wiosną, śpiewały ptaszki. Nie uwierzycie co widziałam:
motyl na baziach

No to chyba już wiosna będzie na dobre, więc o co chodzi? Gdzie dziś się podziała - rano nawet przymrozek był!
W sobotę wskoczyłam na wagę i zobaczyłam 55,3 kg!! Z radości skakałam jak wariat na golasa po całym domu. Za to w weekend trochę pojechałam. Byl trochę za dużo różnych rzeczy - mąż wrócil po tygodniowym szkoleniu w Anglii i przywiózł trochę ichniejszych słodyczy - ciasteczka były pyszne :-) Ale od wczoraj wróciłam na właściwe tory i dietka trwa nadal. W końcu skoro waga ruszyła po prawie miesiącu rygorystycznej dietki to nie mogę tego zaprzepaścić prawda?

8 lutego 2008 , Komentarze (14)

Nie rozumiem o co chodz trzymam dietę i od 3 tygodni nic - gorzej - brzuch jak balon, mimo regularnych wizyt w toalecie wyglądam jakbym się do porodu wybierała. To chyba wina nadmiaru błonnika czytałam gdzieś że jego nadmiar może zaszkodzic właśnie powodując wzdęcia. Czyli cudownie - jak go nie spożywam to 2 tygodnie do kibelka nie chodzę a jak zaczynam go jeść to wywala mi mega brzuszysko.
Zupelnie nie wiem dlaczego waga stoi w miejscu - ja zawsze malo jadłam więc waga chyba nie zauważa że teraz jem jeszcze mniej. Wiem, wiem oprócz dietki to i ruch by się przydał tylko kiedy??????? Robię co prawda brzuszki ale to za mało żeby schudnąć. Dziś miałam przejsć się rano kawałek przed pracą ,ale niestety autobusik nie przyjechał więc zamiast spacerku mialam 15 min. spóźnienia do pracy.
Może jutro pójdę na jiś spacerek, obym tylko znalazła trochę czasu.
Chyba marudzę, ale mam nadzieję , że któraś z Was tez miala taką sytuację że waga mimo dietki nie ruszała się nawet o 100 g. i coś mi poradzicie.
Jedyna dobra wiadomość, to taka że dziś piątek, więc

37.gif

4 lutego 2008 , Komentarze (15)

10.gif



Jestem tu od dwóch tygodni i jeszcze nic nie schudłam, co prawda też i nie przytyłam ale nie o to przecież chodzi.Dlatego też postanawiam od dziś wziąć się za siebie ze zdwojoną siłą. Zaczynam przyglądać się WSZYSTKIEMU  co zjadam i w myślach zapisuję WSZYSTKO co zjadłam - moze to pomoże. Dobrze że zaczyna się wielki post, to przynajmniej może to nastroi mnie dietkowo.
Mam nadzieję że to pomoże bo coś czuję że to ostatni dzwonek żeby zahamować wzrost wagi. Chyba jestem na najlepszej drodze ku temu by przypominać biurowe monstra, które co dzień widzę w autobusach przed 8 rano. To zadziwiające jak łatwo można poznać kobitkę która pracuje za biurkiem, no cóż brak ruchu robi swoje.
Tymczasem:

monday27.jpg

30 stycznia 2008 , Komentarze (16)

 Ja na razie na wagę nie włażę, bo niestety mam okres, ale dietkę trzymam ( no może z małymi wyjątkami ). Za to spódnica którą dziś włożyłam jest dużo luźniejsza niż 2 tyg. temu.
Superancko, bo dziś już środa, więc jescze tylko 2 dni i weekend.


A w piątek wraca mąż hurrraaaaa!!!!

Tymczasem dla Was wszystkich



997wednesday27.jpg

29 stycznia 2008 , Komentarze (5)


to znaczy, że waga zaczyna powolutku spadać no i brzuchol opadł i jest ładniejszy. Dietkuję od tygodnia i wiem że  bardzo malo zrzuciłam nawet nie powiem Wam ile bo wstydzę się ze tak mało, ale jestem przed okresem więc zawsze wtedy rosłam i rosłam a teraz trochę mniej, więc chyba idzie ku lepszemu. Boję się tylko czwartku tłustego bo wiem że chyba nie dam rady i wsunę trochę pączków.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich
4tuesday2.gif

27 stycznia 2008 , Komentarze (5)

Tak wczoraj pod Warszawą wyglądł wieczór - wiało i wiało, wiatr hulał i wył, aż wreszcie zerwał linię energetyczn i wiadomo, pra zgasł własnie jak się myłam. Ze strachu siedziałam i jadłam a było co -  świeżo upieczony chudzitki boczek ( czy boczek może być chudziutki ????) i rolada z kremem i wiśniami. No super, tak właśnie wyglądał wczorajszy dzień. Znów miną ze dwa dni zanim wrócę na właściwe tory.
Poza tym czuję się fatalnie bo okres za dwa dnia więc puchnę i tyję w oczach, buuuuu
Wczoraj skusiłam się na czarne spodnie rurki ze sztruksu i różowy rozpinany sweterek w benettonie, a miałam oszczędzać...... Mąż twierdzi że wyglądam suuper, ale to moje pierwsze spodnie rurki - zawsze mi się podobały ale na kimś a ja sama jakoś nie miałam odwagi. Mam nadzieję że jutro jak już pójdę do pracy to się wreszcie czymś zajmę i wrócę do normalnego trybu odchudzania.
Pozdrawiam i życzę wszystkim miłej niedzieli.

P.S. wiatr już ucichł i właśnie włączyli prąd :-)

24 stycznia 2008 , Komentarze (15)

Dietkę trzymam a mimo to waga prawie wcale nie spada i dziś odkryłam dlaczego - otóż nie byłam na dłuższym posiedzeniu w toalecie już ponad tydzień i nie zanosi się na szybką wizytę. Juz nie wiem co robić - activia i owocki nie dzialają, może macie jakiś niezwodny sposób

21 stycznia 2008 , Komentarze (9)

wczoraj jakoś przeżyłam i nie nażarłam się jak to zwykłam robić w niedziele. Dziś też jest nieźle - rano male śniadanko, w pracy jak na razie herbatka, mały jogurt z musli i mandarynki. Do końca pracy mam jeszce jabłko i grejpfruta. Aha i pomelo dziś w Wawie po 2,99 zł kupiłam - super będzie na wieczór, uwielbiam te owoce, tylko na jedną przegryzkę są stanowczo za duże.
Pomelo

19 stycznia 2008 , Komentarze (6)

Dawno mnie nie było, ale postanawiam wrócić, niestety nie mam dobrych informacji, bo przytyłam. Wszystko przez święta i teraz mam już 56 na wadze, niestety... Ale są też plusy, na święta dostałam wagę elektroniczną i przeraża mnie jej dokładnośc, dlatego zanim coś wsunę to się zastanawiam ile pokaże i zazwyczaj w rezultacie odpuszczam.
Ze zdrówkiem u mnie juz  lepiej, pewnie niektóre z Was pamiętają że latem miałam ostrą jazdę bo nikt nie wiedział co mi jest a ja ledwo stałam na nogach i nawet trafiłam do szpitala. Okazało się że to płatek zastawki przy sercu zwariował i stąd te problemy. Podobno zdarza się to młodym szczupłym kobitkom ( wtedy ważyłam 52 kg ) i p. doktor skrzyczała mnie za to że nic nie jem, a ja po prostu nie miałam siły. Masa badań, strachu aż wreszcie wszystko się wmiarę unormowało i jest lepiej, chociaż wyleczyć tego nie można i jest to zupełnie niegroźne, tylko czasem potrafi dopiec. Muszę unikac stresu i podobno będzie lepiej - tylko jak tu się nie stresowac kiedy tata niedawno przeszedł zawał i w poniedziałek idzie do szpitala na kolejny zabieg. Ja więc widzicie ubiegły rok miałam straszny i mam nadzieję że ten będzie lepszy, oby.
Powoli wracam do dietki i zaczynam się ogarniać, wierzę że mi pomożecie. Pozdrawiam

23 października 2007 , Komentarze (5)

szarlotkę. A co tam raz w tygodniu ciasto być musi. Nie wyobrażam sobie niedzieli bez ciasta. Cały tydzień mogę unikać slodyczy, ale niedzielny obiad bez deseru nie wchodzi w rachubę. Ostatnio cała rodzina zachwyca się szarlotką którą robię. Podzielę się przepisem, bo jest przepyszna zwłaszcza o tej porze roku, kiedy za oknem plucha i wieje.

CIASTO:
75 dag mąki,
3 żóltka,
3/4 szkl. cukru pudru
1 kostka margaryny
3/4 opakowanie proszku do pieczenia
3 łyżki gęstej kwaśnej śmietany

cukier zmiksować z żóltkami. dodać mąkę, pokrojoną w paski margarynę, proszek do pieczenia i śmietanę. Wszystko zagnieść i wstawić na godzinę do zamrażarki.

NADZIENIE:
2 duże słoiki jabłek prażonych ( kupuję łowicza bez żadnych dodatków - wg mnie najlepsze).
1 mały cukier waniliowy
cynamon - ścieram 1 laskę - wolę ten w laskach niż mielony - ma super aromat ( ale uwaga na paluchy, ja zawszę sobie kawałek zetrę :- )
Ciasto po wyjęciu z zamrażarki dzielę na połowę i jedną połowę wałkuję, wkładam do blaszki, na to jabłka, piana ubita z 3 białek i 2 połowę ciasta ścieram na tarce. Wszystko do piekarnika na około godzinkę. I gotowe.