Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tirrani

kobieta, 49 lat, Poznań

165 cm, 101.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

31 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Każdego prawie dnia piszę do Was list...
 Oddaję Wam w tych listach zamknięte w wyrazach  skrawki mojego życia... Czasem są to sprawy błahe.. czasem ważne... zawsze jednak ubrane w dziesiątki kolorowych słów.. Piszecie, że Wam się podoba i jest to bardzo miłe...ale przecież każdy ten zapis mógł się dokonać w krótkim i zwartym przekazie...w jednym prostym zdaniu.
Dziś wszystko jest skondensowane- poczynając od mleka ,a na emocjach kończąc... Coś się we mnie przeciw temu buntuje...
Nie zdaje się Wam smutne, że w dzisiejszym świecie wyznajemy sobie miłość w 70 znakach jednego sms-a? że każde kolejne pokolenie jest ograbiane z możliwości wyrażania siebie- swoich myśli, uczuć... w słowach? Testy ...klucze... kartki na lodówce..."kup karmę dla psa"... "idź na zebranie o 18"... "wrócę za tydzień"...pośpiech ...bezosobowość.. Ale dlaczego? Dlaczego sztuka epistolarna zamiera? bo nie kupujemy znaczków? bo zamieniliśmy pióro na klawiaturę?  Przecież zawsze możemy wyrazić to co mamy w głowie w piękny sposób:)
Możemy zwrócić się do kogoś wprost...wymienić jego imię ...nazwać swoje wobec niego emocje:)
Nawet informacje z lodówki można ubarwić pięknym zwrotem.. to tylko 1 lub 2 dodatkowe wyrazy..."kochanie" ..."proszę"... "tęsknię":):):)
 Ja kocham słowa:) uwielbiam je dawać , a jeszcze bardziej przyjmować:)
 Dla mnie słowa mają większą wartość od rzeczy...
Mają magię...:)




A DLA WTAJEMNICZONYCH DODAJE ZDJĘCIE:):):):)



HA!

28 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Kochani:)
z tymi jabłuszkami to nie było tak różowo, że ja dostojnie podeszłam...wyciągnęłam dłoń i z radosnym uśmiechem rwałam jako ta Ewa w Raju:)
Jabłonka rosła sobie otoczona nie tyle cudownym zapomnieniem co przedorodnymi chaszczami... i to na jakimś pagórku:) Brodziłam więc po pas w tych krzaczorach, a po kostki w fermentowanych spadach. Skakałam jak ta koza coby sięgnąć po najładniejsze..i nagle... jak się nie poślizgnęłam na tych zgniłkach... jak nie pojechałam... Mało tego... osa mnie uwaliła w paluszek:):):) Odniosłam rany...ale żyję ...i jeszcze wyniosłam z pola walki koszyk owoców...
Co do kozy.. jeśli Hindusi mają racje , to jedną z moich inkarnacji musiała być koza właśnie:) A że ja jestem taka koza co się na smyczy  prowadzać nie daje ,to jeśli na coś można wleźć to ja na bank to zrobię:)
Zeszłego roku, pojechałam sobie nocą na wyprawę rowerową... i w szczerym polu wyrosła przede mną góra, a właściwie piramida:)  Była zbudowana z takich ogromnych rolek słomy (średnica jakieś 1,5m) zawiniętych w jakąś paskudną foliową siatkę. Jak im się udało ułożyć to takie wysokie? Nie mam pojęcia... możliwe ,że pomagały im jakieś siły nieczyste... Nie ważne...Ważne, że ja po  prostu...
 musiałam zdobyć tego snopa:):):):):)     
Nie było łatwo... rolki twarde i wysokie, siatka śliska...ale co tam.. Jest przeszkoda jest działanie... Nie na to mój mózg ewoluował od milionów lat żeby mnie dzisiaj jakiś snopek zatrzymał:):):)

  mąż mnie dogonił kiedy właziłam na 3 "piętro" coś tam się wydzierał...ale ja już działałam tylko hipokampem:)    I jest! Udało się! Wlazłam na sam szczyt! Moi małpi przodkowie byliby ze mnie dumni... (tak, tak mam mocno zwierzęce pochodzenie..wiem,że nie wszyscy pochodzą od małp.. słyszałam w tv:)ja jednak nie jestem w stanie się tego wyprzeć: ) Mniejsza.. wracając do sedna... siedziałam na mojej piramidalnej górze... wiatr na twarzy... łzy wzruszenia w oczach... widok zapierający dech.. Tak...czułam się jak zdobywca  Starożytnego Egiptu :):):):)
No nic.. nadszedł czas powrotu..spojrzałam w dół.......... oo...:) jakby wysoko:) Przez moment zastanowiłam się jak zejść...a potem już nie myślałam.. jedyne co pamiętam to szum wiatru w uszach i smak  naszej Matki Ziemi u ustach... To był piękny zjazd... Gdybym tylko na koniec nie zaryła twarzą w ściernisko...
Kiedy nieco oprzytomniałam ,a kurz opadł zobaczyłam ,że cwałuje w moim kierunku groźnie pokrzykujący mąż... Pomyślałam...(bo wreszcie zaczęły działać wszystkie nabyte w drodze ewolucji części mózgu) :
 "no stara...oka nie straciłaś ,ale teraz niechybnie stracisz życie... Byłam przekonana, że w tej złości, zanim się zorientuje...ubije, dobije, wdepcze w korzenie zbóż... Tak się jednak nie stało...Historia ,jak zwykle, zakończyła się dobrze:) Po raz drugi w ciągu godzinki uniknęłam śmierci:):):) Dziękuję za to mojemu Aniołowi, który nigdy nie przesypia ważnych momentów:)

A teraz całuję wszystkich i życzę pogody na dzisiejszy dzień:)


27 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Nawet nie mam chęci pisać... Jakaś takaś rozleniwiona cudownie jestem.... Powiem Wam tylko, że wspaniale jest żyć i doświadczać tego świata... Nie podzielę się dziś myślami, ale za to chętnie podzielę się z Wami jabłuszkiem, które zerwałam z jakiegoś przydrożnego drzewa:) w sumie to mam ich cały koszyk:):):) są przepyszne:) Na zdrowie:)


26 sierpnia 2012 , Komentarze (6)


Niedziela od zawsze kojarzy mi się z chlebem...
 Dziś niestety, była dniem wypełnionym dziesiątkami innych pyszności:)
...naste urodziny mojego dziecięcia...
dziś obchodziliśmy:)
Dobry Boże.. dopiero chodziłam w ciąży... wciąż pamiętam jak latałam z tym ogromnym brzuchem... miałam tyle energii... mogłam góry przenosić...byłam jak ten Samson:):):) jeszcze kilka godzin przed porodem szorowałam schody na klatce... zresztą do końca nie wierzyłam, że to już:):):)
Była taka piękna... maleńka...
Piękna została, ale już przerasta mnie o głowę:):):) Wyrasta z niej wspaniała kobieta...aż miło popatrzeć:)
Niedługo ją "stracę"... już nie będzie tylko moją dziewczynką
Ale cóż...
C'est la vie
Czasem coś tracimy...czasem znajdujemy... a jeszcze kiedy indziej ktoś stracą dla nas z nieba Aniołka... i znowu wszystko zaczyna być piękne...

25 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

Tyle miało się dziś zadziać w tym domu... a nie dzieje się nic:) wszyscy zniknęli, a ja siedzę sama samiusieńka... nawet bez mojego sera, który wzbudził w Was, moje przyjaciółki, tyle emocji:):):):):):):)
 Z TEGO SZCZĘŚCIA ZAPOMNIAŁAM GO KUPIĆ:):):)
w moim sklepie jest wszystko...poza rzeczonym serem niestety:):):)
Jestem beznadziejna:)
mimo to dziękuję za troskę:) zwłaszcza ŚwietnejMamuśce z Białegostoku:) Jesteś boska:) Może nawet przekonałaś mnie do twarogu:) Do niedawna Białystok kojarzył mi się tylko z Kononowiczem, ale teraz o Panu Krzysiu zapominam i nie mogę się doczekać wizyty na Podlasiu, gdzie mieszkają superświetni ludzie:) Pozdrawiam:) Buziaki:)


 jeśli ktoś ma chęć podołować się razem ze mną:) serdecznie zapraszam:)

http://www.youtube.com/watch?v=DnGdoEa1tPg&feature=BFa&list=PL310BD7505531F6AC&index=21

25 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

obawiałam się tego ważenia, ale widzę ,że spadło mi 1000 g w ciągu tygodnia
 (lepiej to wygląda, co?:) 1000 g,a nie kilogram ...1:)) Jakoś nie czuję z tego powodu radości. Może dlatego, że to sukces nie bardzo zasłużony. Poza kaszanką o której pisałam, 2x posiliłam się fantastycznym czarnym chlebem z osobiście, przeze mnie zrobionym przepysznym smalcem:):):):)
Trzeba być kompletnym debilem,żeby robić aromatyczny smalec będąc na diecie wyszczuplającej:):):)
 Największym moim problemem jest to, że jedzenie jest takie pyszne...
Tak czy siak schudłam i nagroda mi się należy:):):) więc dziś zakupię i zjem nie dzieląc się z nikim plaster spleśniałego :) sera, najpewniej złotego lazura.
 I nikt mnie nie przekona,że nie mam tego robić:)
Dziś dostanę kilka czekolad i plan był taki ,że zjem pół jednej z nich, ale czekoladkę sobie daruję:)
Liczę na to, że u Was też konkretne spadki:):):)
 Ściskam  mocno i życzę udanej soboty:):):)

24 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Dziś żyję muzyką więc nie będzie zdjęć jedzenia:):):)
Mam tu dla Was coś na rozkręcenie:):):)


http://www.youtube.com/watch?v=JwBjhBL9G6U&feature=BFa&list=PL310BD7505531F6AC


żywe instrumenty... to jest to:)
kocham trąbkę:)
a kto nie kocha ten się nie zna:)
ale spoko... do wszystkiego się dojrzewa:)
nawet do spleśniałego sera i wytrawnych napojów ze sfermentowanych owoców, a co dopiero do trąbek, saksofonów i boskich skrzypiec:):):)


 wielbicieli podróży do źródeł odsyłam do oryginału: Herbie Hancock - Cantelope Island



BUZIAKI:)



23 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

...improwizujący, co ma własny styl i rytm...
ale gdy gorąco kocha
wtedy gra jak nikt:):):)

Nie ma jak Ewa Bem na dobry początek;)
Latam dziś Kochane jak ten koliberek:):):)
no dobra... KOLIBER:) są 100kg kolibry? Nie ma?
 Oj są:):):):)
Ja jestem!!! hahaha:)
Nie wiem skąd ten fantastyczny humor od rana, ale niech zostanie jak najdłużej, a jeszcze lepiej niech przeniknie do każdego kto ma dzień mniej dobry, a już najbardziej do tych którzy mają całkiem zły:)



A jeśli nie zadziałało to zapraszam na pstrąga:)

pstrąg pieczony, zamarynowany wcześniej odrobiną musztardy rosyjskiej zmieszanej z sokiem z limony i ziołami ( kolendra,tymianek, rozmaryn, kumin rzymski)
Nafaszerowany  koperkiem, natką, świeżym rozmarynem i tymiankiem:)

 +mizeria: zielony ogórek z sosem zrobionym z soku limonki, ciutki octu i jeszcze mniejszej ciutki cukru:) z dodatkiem koperku:)

22 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

W kuchni mojej Babci, pod stołem stało emaliowane wiadro. Długo stanowiło dla mnie zagadkę.. Stało takie coś pod stołem przykryte szmatą i śmierdziało. Wrzucała tam wszystko... obtłuczone jabłka, same obierki, ogryzki, śliwki robaczywki, winogrona, zalewała wodą, zasypywała garścią cukru... i robiła ocet:)
 Dziś i ja go robię. Poszłam jednak z duchem czasu i wybieram raczej zdrowe owoce, pozbawione białka w postaci robaczka, myję je nawet:) Nadal jednak nie obieram i nie wydrążam ogryzków:)  W kuchni mojej Babci z powodzeniem zastępował on powszechnie stosowany produkt uboczny powstały w wyniku fermentacji spirytusu:) w mojej też znalazł swoje miejsce:) Jak wiecie ocet owocowy detoksykuje, ułatwia trawienie, hamuje apetyt, wzmacnia cały ustrój, a zwłaszcza serce (bogate źródło potasu!:) i w ogóle czyni bardzo wiele dobrego dla człowieczego zdrowia i urody:)

Używam go nie tylko do sałatek:) polecam  zwłaszcza do marynowania mięsa- przed pieczeniem lub smażeniem :) o marynatach warzywnych czy owocowych nawet nie wspomnę:)
Co do urody... wszyscy  wiedzą ,że odrobina octu jabłkowego dodana do porannej szklanki wody to nie tylko pobudzony metabolizm, ale tez piękne włosy, paznokcie i skóra:) Ja stosuję także do płukania włosów..Tylko bez przesady!!! łyżka octu na ok litr wody:) Włosy nie śmierdzą ,są za to wyjątkowo miękkie i delikatne:) od czasu do czasu robię też tonik do twarzy:) na ok pół szklanki wody mineralnej (ugotowanej) dodaję łyżeczkę octu:) wiem,że z mocniejszego roztworu można robić ujędrniające okłady na twarz i dekolt- ja jednak nigdy tego nie stosowałam i nie mogę się w tej kwestii wypowiedzieć.
Zachęcam Was do samodzielnego wykonania! 


 ok kilogram jabłek,byle jak pokrojonych (w końcu nikt z tego nie będzie strzelał) zalać przegotowaną wodą , dodać odrobinę cukru lub miodu. Zostawić na jakieś 2 tyg, przykryte ściereczką, od czasu do czasu mieszając. Przelać przez gazę i gotowe:) Nie trzymajcie go jednak w szafce , przechowujcie w chłodzie. W lodówce lub piwnicy. Dodam jeszcze tylko, że równie doskonały ocet zrobicie z wytłoczyn z sokowirówki. Powodzenia:)

22 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

http://www.youtube.com/watch?v=OI9yi1uQWJw


Kilku kumpli weź , wino albo dwa i powstanie... może nie dom, ale całkiem miła , rozluźniająca imprezka:):):) Zły nastrój minął bezpowrotnie.
 Kochani... pamiętajcie o przyjaciołach i nie wahajcie się ich użyć gdy jest Wam źle:) Było bosko... Jestem jak nowa niestety nastawienie do diety mam nadal barrrrrdzo seksualne:) Żyję nadzieją, że to się dziś zmieni:) Od wczoraj chodzi za mną myśl coby uwędzić kilka pstrągów i po prostu je zjeść, zapijając zimnym piwem:):):) tak wiecie...bez wagi...liczenia kalorii...wyrzutów sumienia... szczęśliwie pogoda nie sprzyja realizacji:):):) Ściskam Was mocno i życzę fantastycznego dnia