Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

zawsze moja waga pokazywała mi 47 kg - przy moim niskim wzroście -uważałam ze jest ok. - ale niestety z czasem zaczęłam tyć - a że nie byłam przyzwyczajona do wystającego brzuszka -strasznie mi to przeszkadzało - do tego jeszcze ciąża - no i się porobiło :) chcę z tym walczyć ale jakoś mi to nie wychodzi :(

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 129346
Komentarzy: 864
Założony: 16 kwietnia 2007
Ostatni wpis: 26 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
malla9

kobieta, 43 lat, Opole

153 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 października 2008 , Komentarze (4)

smok.....
miałam nadzieję ze obejdzie się bez niego..... ale teraz widzę ze jest to naprawde niezły wynalazek....
wczoraj spróbowalismy pierwszy raz iiii o dziwo mała go zaakceptowała....
dzis troszkę marudzi i wypluwa smoka.... ale jest spokojniesza....a ja moge cos zrobic... i juz nie wisi tyle na cycku....i nie płacze ....

chrzciny....
zaplanowane.... tylko ja mam problem z wyborem matki chrzestnej dla swojej córeczki.....własciwie wyboru wielkiego nie mam... albo moja 40-letnia siostra ... która ostatnio wydaje mi sie moją młodszą rozkapryszoną siostrą...albo bratowa.... z wszystkiego niezadowolona.... obłęd... nakręcam sie niepotrzebnie...

4 października 2008 , Komentarze (4)

myszka w końcu zasneła...... ostatnio mamy z tym problemy.... wczoraj byłam taka wykończona.... ze jak w nocy płakała to nawet nie słyszałam....

pępuszek w końcu jej odpadł... a juz myslałam ze cos niedobrego sie w nim dzieje... no ale na szczęscie wszystko jest ok......

w czwartek skończyła dwa tygodnie.... nasza duza mała kobietka..... 

tylko jeszcze nie umiemy złapac rytmu dnia codziennego....
chciałabym aby miała stałą pore kąpieli, potem jedzonko i spanie....
ale jakos nam to nie wychodzi....

a i czekam kiedy złapią ją kolki.... bo to juz prawie ten czas.... az sie boję co będzie sie działo.... jak będzie to znosiła.... i jak ja to zniose..... no ale moze będziemy miec szczęscie i Martusia nie będzie miała kolek......

moja waga cały czas leci w dół .... dzis 52 kg....

2 października 2008 , Komentarze (2)

leci i leci mleko..... a raczej rzeka mleka......
moze polecicie jakies dobre wkładki laktacyjne.....
bo normalnie nie wyrabiam....
i cos aby sutki nie bolały.......

Martusia rosnie..... i chyba w koncu pępek odpadnie.... bo juz tak ledwo ledwo sie trzyma.... az boje sie co tam po nim zobacze.... mam nadzieje ze juz tam będzie wszystko fajnie zagojone...... 

tatus jutro wraca do pracy :(
jestem zła bo miał miec jeszcze urlop.... ale kierownik idzie na wesele.... a tylko on moze go zastąpic..... tylko dlaczego kosztem jego urlopu....

waga nadal leci w dół...... trzeba teraz tylko zadbac o skóre na brzuszku... bo troszke nieciekawie to wygląda...... taki flaczek :(
smaruje kremem.... ale czy to cos da :(

30 września 2008 , Komentarze (8)

fotka z werandowania............


 lece karmic bo malenstwo płacze :)

29 września 2008 , Komentarze (7)

witam

nasze maleństwo ma juz 11 dni..... ale ten czas leci......
moje piersi są wymęczone.... a mleko leci z nich rzeką.....
juz mam tego dosc... jedną karmie a z drugiej kapie.....
bluzka , pieluszka, biustonosz wkładka  i nawet spodnie w mleku....
o dziecku nawet nie wspomne. :)))))
troszke to męczące..... a ona chce jeść......

wczoraj wyszlismy z Martusią na 20 min na dwor.... była taka ładna pogoda...
dzis moze tez wyjdziemy.....  zobaczymy... juz nie moge sie doczekac pierwszych spacerów......
tylko troszke sie obawiam bo ostatnio mała troszke kicha i jakby kaszle....
tesciowa powiedziała ze pewnie przesadzam.... ale troszke mnie to niepokoi...

w sobote mielismy troszke trudny dzien.... mała marudziła, płakała, co chwile chciała jeść, potem na chwile zasypiała... i znowu chciała jesc...w łóżeczku nawet nie szło jej położyc... tylko na rękach jej odpowiadało....
po głębszych analizach stwierdzilismy ze to wszystko pewnie spowodowane było tym ze w piątek na obiad zjadłam sledzie......

a i mam mały problem.... jakos nie radze sobie z pępuszkiem.....
czyszcze go a potem widze ze na ubranku jakies plamki sie pojawiają.... boje sie ze robie cos nie tak, ze nie umiem go pielęgnowac.... musze chyba dzisiaj zadzwonic do mojej kolezanki połoznej.... zeby przyszła i ją zobaczyła :(

iiii nadal nie mieszcze sie w starych spodniach.... tylko ciązowe pasują.... niby taki spadek wagi a dupsko nadal tłuste .... :))).....i ten brzuchol..... kiedy on zniknie :)

27 września 2008 , Komentarze (7)

a  czas leci
Martusia ma juz tydzień i 2 dni......
staram sie jak moge aby sprostac jej wymaganiom....
karmienie, zmiana pampersików, kąpiel, itd
jak na razie dajemy rade....
chociaz jedna moja piers w której chyba mam wiecej mleczka jest bardzo wymeczona.....
i martwi mnie ze schodzi jej na prawie całym ciele skórka....
nie jest to zaczerwienione....domyslam sie ze moze robie zbyt mocną kąpiel w nadmanganianie potasu... nastepnym razem musze uwazac...

a teraz odnosnie mojej wagi...
jak przyjechałysmy ze szpitala waga pokazała 56 kg a dzis juz było 53 kg....
tak to sie mozna odchudzc :)
mysle ze ten spadek spowodowany jest tym ze w koncu zeszła mi opuchlizna...
nareszcie....

24 września 2008 , Komentarze (16)


przedstawiam Wam naszą córeczkę... Martusię... :))))

faktycznie takie malenstwo wynagradza trudy porodu i zapomina się o tym okropnym bólu......

zanim doszło do cesarskiego cięcia ... rodziłam sobie całkiem normalnie...
ale moze zacznijmy od początku....

w środe miałm juz jakies takie bóle.... dokładnie o północy odeszły mi wody..... około 2 w nocy pojechalismy do szpitala.... zostałam przyjęta i zbadana... rozwarcie na 2 cm..... niewiele.... lezałam sobie na przedporodowym do rana ... rozwarcie 4 cm.... po obchodzie podali mi oxy bo cos slabo mi szło..... około 9 trafiłam na porodówkę.... rozwarcie po oxy chyba 5 czy 6.... bóle co 2 minuty.... okazały sie  zbyt szybkie dla dziecka... więc podali cos na zwolnienie akcji aby dzidzius mógł sie przyzwyczaic do tych skurczy....o 12 rozwarcie na 7 cm... ja coraz słabsza... wszystko sie przeciąga.... a konca nie widac... lekarze i położne latają i mnie badają.... nawet nie mogłam chodzic.... cały czas pod ktg...
o 14 nadal 7 cm.... zastanawiają się co robic.... wiozą na usg.... pobirają krew z głowki malenstwa.... mnie tez badają w bardzo nieprzyjemny sposób.... sam ordynator... okropny i niedelikatny facet.... chce abym rodziła naturalnie.... o 14 lekarze sie zmieniają i podejmują decyzje o cesarskim cięciu.... gdy dostałam znieczulenie.... pomyslałam niech tak juz zostanie.... tak  mi błogo... cieplo.... bóle odeszły.... zaczeli o 15.....
15:12 Martusia była na swiecie cała i zdrowa.... i 25 min po 15 było po wszystkim.....
ufffff.....
kocham To swoje maleństwo całym sercem.....
nawet nie myslałam ze tak to wszystko sie skończy

23 września 2008 , Komentarze (7)

witam dziewczyny :))))))
no nareszcie jestem w domu..... wyjscie ze szpitala jest gorsze niz przejscie przez najgorszą granice.... tyle tego sprawdzania czekania..... ale jestesmy

a wiec nasza Martusia urodziła się
dnia 18.09.2008 (czwartek)
godz.15:12
57 cm, 3440 , 10p/Apgar
poprzez cesarskie cięcie

jestesmy bardzo szczęsliwi
więcej napisze jutro.... w miare wolnego czasu.... oczywiscie
a... no i fotki też będą....

dziękuje dziewczyny za wsparcie... i za to ze jesteście

17 września 2008 , Komentarze (10)

ale jest nadzieja.... wczoraj odszedł czop a dzis mam lekkie skurcze.....
mam nadzieje ze sie rozkrecą i w koncu urodze.... moze byc nawet dzisiaj...
juz zniose nawet ten okropny ból
:) 
wszyscy do mnie dzwonią czy urodziłam... tesciowa nawet przekłada jakąs wycieczke aby nie przegapic tej chwili... w koncu pierwszy wnuk a raczej wnuczka.... przejęta jest kobieta......

16 września 2008 , Komentarze (11)

juz sie dzisiaj troszke rozpisałam na forum o moich dzisiejszych przejsciach
ale ze traktuje tę moją stronke jako pamiątkowego bloga... opisze to jeszcze raz.....

 a wiec budze sie rano całkiem spokojnie... 7:30.... i w pewnym momęcie czuje ze cos ze mnie wypływa... najpierw myslałam ze moze są to wody płodowe bo jakos tak nie umiałam tego zatrzymac......a w toalecie okazuje sie ze to jakis gigantyczny skrzep.... brunatnoczerwony... wyglądający jak wątróbka.....
cała zlałam sie potem i usiłowałam nie zemdlec.....
mąz zadzwonił do szpitala.... powiedzieli mu ze jeszcze nie czas na przyjazd... dopiero jak zaczną sie skurcze....

okazało sie ze ten skrzep to czop.... więc moze dzis albo za dwa dni urodze....

około 16 wpadnie moja kol. położna to się jeszcze wszystkiego dowiem ... co i jak... bo juz troszke mnie to czekanie wykańcza
:)