co mnie skłoniło? jej nie podobam sie sobie, chce na wiosnę zrzucić zbędne kilogramy i czuć sie pewnie. podejmowałam wiele prób, 2 lata temu udało mi sie ale wróciły dawne nawyki i przybyło tez kilogramów. od tamtej pory nie mogę ich zrzucić zawsze muszę coś podjeść mimo tego ze założyłam ze schudnę. Nie mogę w tym wytrwać, RATUNKU!
Muszę sie wziaść cholernie za siebie. Nie ma smędzenia tylko do roboty własnie. Ale jutro solidne i rygorystycznie przestrzeegam menu żeby znowu nic nie wpadlo miedzy posiłkami. Tak wiec deklaruje :
JUTRO MOJE MENU TO SAME POSIŁKI WYSOKOBIAŁKOWE BEZ WĘGLOWODANÓW - dziś już przekroczyłam ich dawkę przerażająco ...
Co sie do cholery ze mną dzieje nic juz na mnie nie działa nie mogę sie zmobilizować...
Sama się nie mogę zrozumieć chce schudnąć a mimo to robię takie głupoty jakbym nie była sobą. Gdzie mój zapał gdzie moja chęć do walki ? Już coraz częściej tracę kontrolę jestem zła i coraz słabsza. Nie panuje nad sobą nad tym co jem mój żołądek znowu przypomina śmietnik ale mi nie dobrze z tą myślą. Nie wiem co mam zmienić ...
DZIŚ OD NOWA ILOŚĆ KALORII PRZEKROCZYŁA 2000 KCAL A W TYM SŁODYCZE ...
Te myśli mnie coraz bardziej przygnębiają. Teraz kolejna zmiana diety kolejne wydane pieniadze na żarcie które nie wiem czy pomoże mi choć trochę zrzucić wagi. Wymyślam ciagle co innego żeby tylko coś drgnęło. Ostatni weekend tak zawaliłam że do tej pory jeszcze to wspominam jak potem źle się czułam ale myślę wciaż żebym coś zjadła, słodkości w kuchni kuszą a mi zamiast lżej jest gorzej z tym. Przerzucenie się na większą ilość produktów białkowych jest dla mnie trudne nie wiem czy to tylko kwestia przyzwyczajenia czy tak bardzo mi brakuje obiadu z weglowodanów a nie białka. A to raptem 3 dni jak jem wiecej nabiału, ryb, miesa. Co tu dalej pisać jest trudno i już nie wiem co robić żeby było dobrze...
Jak na razie zredukowałam w diecie spożywane węglowodany w oparciu o dietę dukana no i też ilość kalorii.
Tak wiec
jest więcej w moim całodziennym menu białka aniżeli węglowodanów.
Choć moje uczucia są mieszane co do tego sposobu odzywiania bo nie wiem
czy to pozwoli mi schudnąć a taka dieta bogata w białko też kosztuje
dziś sie wlasnie przekonałam serki mieso z indyka, ryby itp. A czy to coś pomoże w odchudzaniu. Nie jest to dieta dukana bo jakoś nie widze się na samym nabiale bo lubie warzywa na patelnie marchewke gotowana... a wiec do warzyw na obiad dorzucam mieso czy rybę a rano na śniadanie bedzie to posilek złożony z białka.
To tak było. Przed 3 tygodniami moja dieta była tez zredukowana do tych 700 kcal. Ale czytajac Wasze porady postanowiłam spróbować z większą iloscia kalorii ale tez zdrowo. Przez 2 pierwsze tyg waga stała a w 3 tygodniu ruszyła w górę i ważac się pod koniec trzeciego tyg zyskałam około 2,5 kilo wiecej. To po co mi taka dieta na której tyje. Do dupy.
Wiec nie wiedze wyjscia i musze znowu wrocic do tych 700 kcal
Nie mam wyboru nie chudnę wiec musze zmodyfikować swoją dietę. Więc zapomninam o 1200 kcal i obniżam do 700 kcal. Mam nadzieje tylko że przy tej ilości kalorii waga spadnie bo jak nie to już nie wiem co bede robić.
Co... bedzie czekac mnie tylko szara rzeczywistość ze zbednymi kilogramami ?
Nie mam pomysłu jak dać sobie radę z jedzeniem z nieustannym myśleniem o żarciu, odchudzaniu ...
JEST TAK MYŚLE CORAZ GORZEJ. Jest coraz cieżej schudnąć i wytrwać w diecie bez żadnych wpadek a przeciez pierwszym krokiem do schudniecia jest ciągłość w diecie bez obżerania się. Dziś się czuje fatalnie po takiej dawce zarcia jak wczoraj. DZIŚ jeszcze nie zaczynam diety od nowa wiec dzień zluzowany. Jadła bym też to co bym chciała ale gorzej jest z żołądkiem bo już nie dam rady zjeśc aż tyle. Jest mi źle i nie dobrze z samą sobą tak cieżko i tak ochydnie spoglądam na siebie, a wszysto to przez durne jedzenie. Czy nie można nad tym zapanować.
Chyba to też jakaś ucieczka przed wszystkim zamkniecie sie w domu i uczta dla podniebienia a potem boleści i wstręt. Mogłam nie zaczynać diety z 1200 kcal a pozostać przy 600 -700 bo nic nie zyskałam oprócz 3 kilo na plus a do tego jeszcze wczoraj taką ilość pożarłam że przez tydzień bym to jadła .
To jest wrecz niemożliwe. Nie wiem co się ze mną dzieje. Ale podejrzewam ze to jest przyczyna tego że będąc na diecie 1200 kcal i pilnując solidnie posiłków zamiast schudnąć to dobiłam sobie 3 kilo w ciagu moich 3 tyg tej diety. Czyli co przestrzegałam diety ćwiczyłam a ja i tak przytyłam a dziś już czara sie przelała i odpuściłam sobie wszystko. Dziś już nawet nie miałam siły ochoty chęci na choćby najmniejsze ograniczenia w jedzeniu. Co mi tam i tak przytyłam wiec i tak czeka mnie zmniejszenie kalorii w diecie bo nie obedzie sie inaczej zeby schudnąć, wiec dzis dam sobie spokój bo to koniec tyg a zacznę od poniedziałku z cieciem kalorii. Jestem przerażona tym wszystkim. Tym że dziś pochłonęłam ponad 4000 kcal jedząc wszystko co chciałam łacznie ze słodkim a po drugie tym że muszę znowu drastycznie ograniczyć kalorie w diecie jesli chce schudnac napewno to bedzie poniżej 1000 kcal a dokładnie ile też teraz nie wiem. W poniedziłek bede dumać nad tym.
To jest porażka już chyba nigdy przy głupich 1000 czy 1200 kcal nie schudnę. Męka przez całe życie i chyba dieta do końca poniżej 1000 kcal albo głodówki bo już nie mam wyjścia na to wychodzi.
Jest mi cholernie smutno że muszę zrezygnować z nawet tych 1000 kcal i tak się meczyć od nowa.A myślałam że przy tych 1200 kcal bedę chociaż po malutku ale chudnąć a tu w drugą stronę. Do czego doprowadziłam ...
Dziś się czuje strasznie ociężale. To po wczorajszym obżarstwie. Mimo że już po śniadaniu zjadłam tylko o 17 obiad około 350 kcal to cały dzień czułam skutki rannego śniadania. Mój żołądek niestety nawet o tej 17 godz nie strawił wszystkiego jak powinien. A to uczucie przepełnienia to porażka nie wiem jak mogłam do tego dopuścić a potem zdychać . A dziś nie jest o wiele lepiej jeszcze czuje się nie najlepiej choć dziś już śniadanie zjadłam z głową. Mam jeszcze do zrobienia ćwiczenia o masakro jak ja sie za nie wezmę. Tak mi cięzko jakbym jakiś bagaż dźwigała i jeszcze z tym miala ćwiczyć. Cieżko bedzie.
A odnośnie wagi to dziś szerokim łukiem ją omijam jakbym sie dziś zważyła to chyba bym od razu przed nią padła i wyła. Aż boję sie myśleć co ona może pokazać a ta głupia elekronika to pokazuje głupoty i to z jakimi wahaniami. Chyba bedzie lepiej jak wejde na wskazówkową wagę ona jakas unormowana jest .Ale napewno nie dziś i nie jutro. Bo będzie wzrost jak cholera.
A menu takie :
ŚNIADANIE: jogurt naturalny (180g) z musli (120g) - 551 kcal
OBIAD : marchew z groszkiem gotowana( 300g) ryba miruna duszona (150g) i ogórki kiszone - 223 kcal
PODWIECZOREK: kasza manna na mleku i activia wiśniowa - 330 kcal
No i co zrobiłam ? Dziś jak codzień zważyłam sie i oczywiście waga szaleje. Rano 67,6 ? to kpiny Ale jestem zła i tą złość właśnie zajadłam zajebiście czuje się jeszcze straszniej. Moje śniadanie dziś pięknie wygląda! liczy sobie 1500 kcal Tylko medal dostać. Cholera a żeby nie ta waga bym normalnie zjadła śniadanie w rozsądnej ilości. Ale mnie coś napadło i obojętne było mi wszystko. Ale beznadzieja nie dość że waga i tak w górę przy diecie 1200 kcal to ja jakby było tego mało zafundowałam sobie śniadanie przekraczające mój całodzienny limit kalorii. Do duuupy ...