Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)
wreszcie i jestem z siebie zadowolona i to bardzo, że w końcu ruszyłam moje cztery litery dietka dzisiaj zachowana w 100%, pochwalic sie muszę, bo robiłam dzieciom frytki (tzn. piekłąm mrożone) i ani jednej nie zjadłam, tylko pół takiej twardej, co mi młoda dałą bo sama nie mogła ugryźc, ale inne tez mi dawała i nie wzięłam - choc z 2 razy buzia mi się odruchowo otworzyła i już się prawie schylałam, ale sobie w porę przypomniałam, że mi nie wolno. Te przyzwyczajenia.... a pilnowac się muszę, bo dziś wlazłam kontrolnie na wagę a tam? 67,6 wtf, wprawdzie 0 ,5 kg mniej niż tydzień temu, ale w poniedziałek było 67,0 (w sumie też z niewiadomych przyczyn nastąpił nagły kilogramowy spadek w ciągu nocy...). W sobotę mam ważenie i muszę miec 66,9, bo inaczej czerwony słupek choc teraz inaczej to chyba oznaczają..
no dobra śpijcie słodko, tylko jeszcze dokonam aktualizacji ruchu na forum i idę spac, bo jutro muszę wcześniej wstac ale nie wiem, czy dam radę. Poczytam Was jutro, bo mam straszliwe zaległości, papatki!!!!!!
ale mogłoby byc lepiej... wczoraj dieta zachowana idealnie, ponadprogramowo zjadłam tylko 1 suchego ziemniaczka, gdy odgrzewałam młodemu ugotowane wcześniej na patelence na masełku, do tego miał kotlecika a'la schabowy z kurki, wyobraźcie sobie jaką ja miałam ochotę, żeby zatopic w nim zęby ale byłam twarda, a że byłam głodna niemiłosiernie, a obiad był akurat płynny to zjadłam tego suchego ziemniaka, ale innych rzeczy w sumie zjadłam mniej niż było w jadłospisie, wiec jestem z siebie w pełni zadowolona
z dzisiejszym dniem już trochę gorzej, ze względu na rozkład dnia... i jeszcze było w pracy ciasto, którego nie mogłam odmówic (nie dlatego , ze nie mogłam się opanowac, ale z względów czysto kurtuazyjnych...) no i przed chwilą zjadłam moją zupę z sałaty (tak tak zupa z sałaty - woda z mlekiem i trochę sałaty, więc raczej ją wypiłam), miałam ją jeśc o 16 ale późno wróciłam. zaraz kawki się napiję, zjem chrupkiego z łososiem i wypiję 1 drinka z okazji mojego awansu, który dzisiaj właśnie odbierałam - za który muszę w robocie postawic pizze ale to w przyszłym tygodniu i zamówię ja w porze mojego lunchu
podsumowując, jestem cały czas zmotywowana i zadowolona, a dzisiejsze "przeciwności" losu i tak były małym pikusiem do tego, co bywało wcześniej. mam wrażenie, że żołądek już mi się skurczył (ale to raczej moja psychika inaczej działa - wreszcie), bo po powrocie nie rzuciłam się na żarcie. Buziaki, mam nadzieję, że Wam idzie też tak dobrze lub przynajmniej jesteście z siebie tak zadowolone jak ja z siebie miłego wieczorku
czekam i czekam, za 40 min dopiero będę ją miała, a potem na zakupy mam tylko jeden problem na początek, bo wpisałam wagę o 300 g mniejszą niż się potem okazała w rzeczywistości, więc de facto przez 5 dni będę musiała zrzucic aż 1,2 żeby ujrzec zielony pasek, bo średni dla motywacji działa czerwień, no ale zobaczymy może się uda trzymajcie kciuki teraz wzięłam siłe błonnika, zobaczymy, czym się różni od smacznie dopasowanej... zawsze mogę ją zmienic miłej niedzielki moje drogie!!!
ponownie, jednak te 3 lata temu dużo mi to dało, unormowało mi posiłki i sprowadziło na właściwe tory, do Świąt mam zapewniony jadłospis by Vitalia trzymajcie kciuki:-)
kopnijcie mnie w zad, bo już sama ze sobą nie mogę..... kiedy się obudzę? zmarnowałam to, na co tak ciężko pracowałam po porodzie, gdy waga ani drgnęła, jest tak źle, jak tu zaczynałam, ale nie mogę się zebrac... najwidoczniej nie dotarłam jeszcze na dno, żeby się od niego odbic.... oby nie było za późno.......
jestem wykończona, ale bardzo zadowolona byłam wczoraj na panieńskim, było bardzo fajnie. najpierw w domku parę drinków, a potem na miasto poleciałyśmy trochę potańczyc. super, teraz zdycham, bom niewyspana, a dziś jeszcze pojechaliśmy całą familią na ostatni dzień jarmarku dominikańskiego, więc nogi - wiecie gdzie - mam ale dobra odskocznia i piękne rozpoczęcie urlopiku, tym bardziej, że pogoda się poprawiła dietetycznie gorzej, ale kto by tam patrzył na takie rzeczy w takich okolicznościach przyrody
Dziś zaczęłam, 2,5 tygodnia wolności od wstawania o 6 (tylko o 6:30 - 7:00 - jak młodzież da pospac), ale się cieszę. Wróciłam trochę do aktywności, więc nie jest najgorzej, z dietą różnie, ale generalnie sie pilnuję. Oki, zmykam do małża, który wiernie na mnie czeka.... przed TV
jest mnie mniej o całe 800 gram!!! cieszę się, waga na dziś 66,8. dziś wieczór tylko dla mnie, małż idzie na kawalerski, a ja po położeniu dzieciaków zajmę się sobą cwiczenia, pryszniczek a potem manicure i pedicure, coś co tygryski lubią najbardziej
nic dodac nic ując, po 8 min (!!!!! tak po 8, nie zapomniałam zera) nogi mnie bolały, kurczę, gdzie te czasy, że godzinkę pedałowałam? już niedługo wrócą. Będę stopniowo czas wydłużac, aż dojdę do czasu spalania zbędnego tłuszczu. ale masuję się, wsiadłam wczoraj na te parę minut na rower i już czuję się szczuplejsza wiadomo przesadzam, ale widzę, że nogi mi już zaczynają się trochę "zbijac", więc jest dobrze książki do czytania mam, więc będę teraz pedałowac (lubię czytac na rowerku) i mam nadzieję, że trochę zgubię do wesela, byłoby super. Muszę sobie tylko jakąś kieckę skombinowac, muszę niestety kupic, bo pożyczyc nie mam od kogo (kurczę, czy ludzie muszą się aż tak od siebie różnic?)