Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)
dziś tylko aktualizacja suwaczków... nie mam weny, nie mam siły, najchętniej bym poszła spać, ale nie mam takiej możliwości, guuuupia pogoda wrrr a w poniedziałek wyjeżdżamy na wczasy, mam nadzieję, że będzie słonko...
waga już wczoraj "wróciła na swoje miejsce" wczoraj 63,8 dziś 63,7 - więc w poniedziałek to zalegające jedzenie i nagromadzona woda choć w ponoiedziałek mimo że dużo nie zjadłam, to po szaszłyczkach było mi ciężko na żołądku (zjadłam 2, na których w sumie było 4 małe kawałki piersi kurczaka i 4 boczku, reszta to warzywa i pieczarki) - organizm odzwyczaił się od ciężkości, w sumie mięsa też ostatnio za dużo nie jem, więc pewnie gorzej mu się trawi. A kurczę, jestem anemiczką i powinnam jeść mięcho.... wczoraj małż wziął urlop i pojechaliśmy sobie najpierw do "przedszkola" (czyt. żłobka), do którego córcia zacznie uczęszczać od września, obejrzeć sobie, co się zmieniło (synowiec tam chodził, tylko był 10 miesięcy starszy...) i pogadać i takie tam... Młoda zachwycona, małż "posadził" ją (trochę to słowo na wyrost) na jakimś tam pluszaku na biegunach i jeszcze tyle dzieci, to ona byłą zachwycona i krzyczeć zaczęła (czy tam śpiewać, mówić jak kto woli, jest to co najmniej objaw zadowolenia wraz z pokazem wszystkich zębów i emocjonalną gestykulacją). Myślę więc, że będzie dobrze a potem pojechalim do Ikei, kupić "parę drobiazgów", bo chyba stwierdziliśmy, że debet mamy za mały i trzeba go zwiększyć hehe no i wydaliśmy trochę kaski, kupiliśmy sobie za to bardzo wesołą pościel - jak się śmialiśmy z okazji rocznicy ślubu i trochę rzeczy do kuchni i do Młodego, w każdym razie każdy z rodziny dostał coś indywidualnego. Ja np. kupiłam sobie lusterko stojące do łazienki do robienia makijażu bardzo eleganckie w "lusterkowej" ramce, stojące jak ramka do zdjęć, bo miałam takiego starocia w plastikowej ramce żółto czerwonej (to lusterko zostawiłam sobie i będę je zabierała na wyjazdy). Jak się wchodzi do łazienki od razu je widać i powiem Wam, że taki drobiazg a go widać i łazienka od razu wygląda inaczej.... Małż dostał podkładkę pod laptopa, czyli taki podeścik na kolana z podusią, co by go nie uwierało, jak leży z laptopem na kolanach w łóżku dzień minął mi bardzo przyjemnie. Na rocznicę od małża dostałam biżuterię, ostatnio do niego w końcu dotarło, że tego kobiecie nigdy dość hihi
A jeszcze, żeby wspomóg gubienie kg i cm, zapisałam się w poniedziałek do grupy rowerkująco-orbitrekującej i będę się starała codziennie coś popedałować i zobaczymy, jakie efekty tego będą w moich wymiarach, w związku z tym poniżej aktualizuję moje suwaczki ćwiczeniowe i to tyle uzupełniam dane i idę poćwiczyć, póki młoda śpi i może zdążę coś poprasować
tak to niestety jest, jak człowiek niedospany i troszkę alkoholu spożyje wieczorem, to następnego dnia następuje katastrofa..... ech szkoda słów normalnie na to, co się wczoraj działo..... trochę ciasta - chociaż naprawdę nie ciągnie mnie do słodyczy, więc też nie wiem dlaczego sobie to zrobiłam. potem musiałam "zmienić smak", a bratowa zaoferowała gołąbki, w to mi graj, więc zjadłam, na szczęście 1, z drugiego trochę mięsa i w sumie kapusty z 2 (mój syn uwielbia gołąbki, ale bez kapusty haha) i dzisiaj guupia wchodzę na wagę a tma:64,8 no masakra, ale mam nadzieję, że to resztki w jelitach i woda i szybko pozbędę się tego balastu.... choć wspominać nie muszę, że znów kilka dni zmarnowanych...,. dziś na śniadanie zjadłąm ciasto...... później w planie owsianka z dużą ilością otrąb, na obiad szaszłyki, które mi jeszcze zostały z soboty (ale mało mięsa a dużo warzyw) i sałatki, bo trzeba je wykończyć... ciasta już nie ruszam, wracam do ćwiczeń, choć na razie ledwo patrzę.... chyba pójdę się jeszcze kimnąć, bo włąśnie młoda poszła na drzemeczkę (już 2 a dzisiaj późno wstała jak na siebie, bo o 6 , więc ją też ta pogoda rozwala...), pójdę jeszcze sobie tylko buzię zrobić, tj. przetrzeć płynem miceralnym i kremami nasmarować, co by być długo piękną i młodą hehe
miłego dnia i niech ta pogoda się w końcu rozpogodzi, bo za tydzień w poniedziałek wyjeżdżamy na wczasy!!!!!!!
o a jutro mam rocznicę ślubu - już 8 wyobrażacie sobie, bo ja jestem w szoku (hihi), a jeszcze wcześniej 5 lat ze sobą chodziliśmy.... no ale już 8 lat po ślubie, Boże jak ten czas szybko leci.... no, buziaki
P.S. w związku z ogarnięciem mnie przez romantyczny nastrój, dziś wpis różowy
przybyło 0,2 kg, ale jeszcze po dzisiejszym dniu pewnie jakiś wzrościk zanotuję, bo do brata na ciasto imieninowe idziemy, a od rana też nie najlepiej się odżywiam..... tak to jest człowiek niewyspany, po drinkach, to ma dziwne zachciewajki, ja zawsze na drugi dzień po alkoholu muszę coś gazowanego, na szczęście była jeszcze resztka sprite'a to nie trzeb było otwierać nowej butli - i szklanka musi mi wystarczyć. Nie wspominam już o cieście, którego zostało sporo i też mi jakoś dzisiaj smakuje ale od jutra wyjadam do końca pozostałe sałatki... wczoraj w sumie naprawdę dużo nie zjadłam, tylko jak coś robię w kuchni to wtedy mało jem i piję, a potem ten alkohol i tak jakoś wyszedł skok wagi... dzisiejszy już będzie od jedzenia
nastrój już lepszy, już jestem oswojona ze smutnymi newsami.....
padam na twarz najchętniej bym się położyła.... ale niestety nie mam takiej możliwości... dziś o 21 w łóżku. musowo!!!! a dzisiaj spałam z przystojnym, młodym kawalerem zamieniłam ojca na syna Młody chciał spać w naszym łożu (o 23 jeszcze bajki oglądał w sypialni, bo "normalnie" to spać nie pójdzie, bo przecież są goście), a że był taki cud grzeczniutki (gdybyście go widziały jak on grillował, wrzucłą na grill kiełbasy, przekładał kotlety i podlewał grilla piwem, jak tatuś - ja się tylko śmiałam, że mi tu zaraz jakiś mandat wlepią za rozpijanie nieletnich) - to stwierdziłam, niech ma. Tym bardziej, że wiadome było, że małż zostanie eksmitowany z małżeńskiego łoża, bo zgon się zapowiadał, a ja go wtedy zawsze wyrzucam, bo sapie i stęka i mi tymi odgłosami spać nie daje.... a jaki Młody był zadowolony i szczęśliwy hohoho Mam pytanie, może się orientujecie, czy szczękanie zębami w czasie snu przez dziecko zawsze oznacza owsiki? czy może być to innym objawem? też słyszałam o nocnym szczękościsku, ale to u dorosłych nie wiem, jak z dziećmi.....
no to tyle... małż myje teraz podłogę na dole, bo spod brudu kafli nie było widać , a my z córcią w gabinecie, tylko zę coraz tu większy bałagan na podłodze, więc pora kończyć
tak to się chyba zapala wirtualna świeczkę.... to dla Amy Winehouse..... miałam nadzieję, że wyjdzie z nałogów, ale niestety... właśnie jestem po udanej imprezce, "zgon" małża leży w salonie, a ja głupia odpaliła internet i co tam zobaczyłam.... łzy mi teraz lecą.... kurcze tak jej kibicowałam i trzymałam kciuki, żeby z tego wyszła, a niestety powieliła los innych legend muzyki i tak jak oni odeszła w wieku 27 lat.... (z tego co pamiętam - kiedyś czytałam o tm artykuł z jakiś rok czy 2 temu... i tak jej wróżono i wywróżono).... jak Jim Morrison, Janis Joplin i bodajże Jimmy Hendrix..... Panie świeć nad jej duszą.... Boże co za straszny weekend..... siedzę i ryczę...... a mogłam już słodko chrapać.... idę do synka, bo on dziś zajął miejsce tatusia w łóżku i to chyba jedyny pozytywny aspekt.... no i udana impreza, ale cały czar prysł parę minut temu....
już o tragedii w Norwegii.... matko, co się dzieje na tym świecie...... też co dopiero się o tym dowiedziałam i to głównie z V. tak to jest, jak się tv nie ogląda i nie słucha radia..... nam pozostaje się już tylko pomodlić z ś.p. i za zdrowie rannych......
już mam, czyli pomalowane paznokcie u nóg jeszcze się dziś skórek u rąk pozbędę, a jutro po najgorszej kuchennej robocie pomaluję (mam nadzieję, że mi starczy czasu ) - muszę sobię rozpisać, co mam jeszcze jutro do zrobienia, choć wydaje mi się, że będę mieć tego czasu dużo to potem w praktyce wychodzi zupełnie inaczej.... no może gdybym nie miała dzieci i o tej godzinie wstała, o kórej wstaję je mając to na pewno bym tego czasu miała multum... ale dzieci nie ma gdzie sprzedać, no nie dla starszego by się miejsce znalazło, ale młoda jeszcze za młoda, więc mamy imprezę z dzieciami z resztą synowiec, to bezproblemowy, już zapowiedział, że mi pomoże ciasta robić, chętny jest do kuchni i w ogóle do pomagania rodzicom - ciekawe tylko jak długo hihi a w ogóle to małża dziś oświeciło, że w sumie to dużo do zrobienia dla niego nie zostało (tylko posprzątać, ale bez przesady ), a jak zwykle ja będę miała najwięcej roboty.... no niemożliwe , dobrze że już dzisiaj ma tego świadomość. ale się zbuntowałąm i powiedziałam, że już dzisiaj nic nie robię, tylko pazury malujęi jutro muszę u rąk i koniec!!!!
a poza tym właśnie przeczytałam , że Diablo Włodarczyk przedawkował leki antydepresyjne.... kurczę, nawet sportowiec z silną psyche może nie dawać sobie rady z problemami osobistymi.... trzymam kciuki, żeby szybko z tego wyszedł i wrócił na ring, bo fajny z niego gość.... a zabić to na pewno się nie chciał, bo by po ludziach nie dzwonił po pomoc.... Krzysiu jestem z Tobą!!!!
Miłego weekendu Dziewczynki drogie, bo pewnie nie będę miała czasu by tu zajrzeć. Trzymajcie kciuki za moją jutrzejszą imprę, abym wywarła dobre wrażenie na kolegach małża (Boże, jakie my baby mamy problemy, no naprawdę sama z sobą nie mogę, a co dopiero ma mój małż..... ) pa pa!!!
dalej jest więc nie jest źle, ale mogło by być lepiej..... zmęczona jestem jak diabli.... wczoraj miałam już taki kryzysowy dzień, że szkoda słów.... ryczałam razem z młodą..... jestem wykończona, ale chyba przede wszystkim psychicznie - a konsekwencją tego jest moje zmęczenie fizyczne.... poza tym już się stresuję powrotem do pracy... ach wczoraj jeszcze przepieliłam kwiaty od frontu, żeby ładnie wyglądało na sobotę (Boże, trzymajcie kciuki, aby mój małż sobie za bardzo nie popił, bo to mnie stresuje najbardziej, że będę miała na głowie gości, 2 dzieci i jeszcze zwłoki - koledzy podobno delikatnie mówiąc za kołnierz nie wylewają, a mój od długiego już czasu to cienki bolek, więc ciężko będzie z dotrzymaniem im kroku.....) ale będzie fajnie - -mam nadzieję, takiej dużej impry dla znajomych to od czasu parapetówy nie robiliśmy.... a szkoda.... trzeba nadrobić no dobra idę ogarnąć gabinet (tzn. w tym celu tu przyszłam, ale jak zobaczyłam kompa to wiecie ... ), papierzysk jest tony, trzeba je poupychać do komody, żeby ładnie wyglądało niestety z papierami zawsze mam problem, jestem papierową bałaganiarą, w pracy rónież a pracuję tylko z papierami
mam nadzieję, że trochę się pogoda wyklaruje, to wyjdę z dzieciakami na spacer, bo młodego znów zostawiłam w domu - jak sobie pomyślę o tej jeździe po niego to mi się odechciewa.... ale jeszcze 5 dni i wolny sierpień, a potem to już praca i wożenie 2 dzieci....
a co mi tam .... choć wczoraj rano był lepszy wynik... ale to wina tego pana z Hameryki, co mi frytki i ciastko z owocami leśnymi wcisnął i jeszcze śpiewają o nim, że farmę miał, no skubany jeden... no niestety małż chciał odchudzającej się żonie (i synowi też) zrobić przyjemność i zakupił fryty, cheeseburgery i dla mnie ww. ciastko.... całe szczęście, że go oszwabili i 1 kanapki nie włożyli, a że McDrive to dopiero w domu sprawdził, co ma (taki klient to skarb dla nieuczciwych sprzedawców). No i zawitał w naszych progach z ww. skarbami, a ja co miałąm zrobić, choć mu potem nawrzucałam, że jak już to albo ciacho, albo frytki albo kanapka, a nie wszystko naraz (wszystkiego nie zjadłam, ale i tak mnie waga ukarała i dobrze mi tak..... powinnam była zrobić bunt, a nie robić małżowi przyjemność, bo on mi takową chciał zrobić - tylko metodę złą wybrał.... - mam nadzieję, że nadążyłyście
ale 63,7 i tak ładniej wygląda niż 64,2 i to oznacza, że 63 już się ustabilizowało 10 dni do wyjazdu, może uda się zrzucić jeszcze z 1,5 - super by było mieć równe 62, bo na wczasach pewnie przytyję na jedzeniu restauracyjnym....
miłego dnia, lecę zobaczyć co słychać u Scooby-Doo, bo syn woła, papa
ten czas leci nie wiadomo kiedy..... wczoraj troche poćwiczyłam na orbim i jakoś się kręci, dziś waga 63,5 () super, nawet wczorajsze brownie mi nie "zaszkodziło" - ale było na kolację z mężem (tak się kończą zakupy w Lidlu z amerykańskim tygodniem, bo zjadłam połowę tej tacki - ale tacka mała była...hihi) teraz tak mi się porobiło, że popołudniami nie chce mi się jeść, wczoraj strasznie mnie ssało do południa, obiadek zjadłam już o 13:30, a kolacje w postaci ww. ciasta z kawą dopiero o 18:30.... i to nie był jakiś wyjątek - fakt, że normalnie obiad jem godzinę później, ale potem jeść mi się już tak bardzo nie chcę - cieszę się, bo pewnie dzięki temu jest mnie mniej
dzisiaj zakończy się częściowa laba, synowiec wraca do domu - od poniedziałku był u babci i dziś wieczorkiem zawita w domowe pielesze. Cieszę się, bo już się za nim stęskniłam, choć nie powiem ta cisza w domu - bezcenna ale już jej wystarczy.... dodatkowo się cieszę, bo jeszcze tydzień i 2 dni i małż ma 2 tygodnie urlopu i 1 sierpnia wyjeżdżamy - jak dzieciaki będą zdrowe (tfu tfu) - młoda dostała jakąś wysypkę, prawdopodobnie po baktrimie, ale ma sińce pod oczami i boję się że na wyjazd dodatkowo te górne jedynki będą się jej wyżynać, bo póki co to wyszły tylko dwójki, a dziąsła napięte.... ech żeby tylko nam nic nie pokrzyżowało planów, bo muszę odpocząć od tej codziennej rutyny... och jakiś taki ten wpis smęcący, to pewnie przez tą paskudną pogodę za oknem, jestem cały czas śpiąca, a tam leje... młoda już też po 2 drzemkach, pewnie jeszcze 3 zaliczy...