Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218875
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 września 2011 , Komentarze (2)

dziś już trochę lepiej, dół niedietowy, z małżem się jakoś tak żremy.....
ale zaczynam się ogarniać i zwiększać dawkę ruchu, która zmalała w związku z moim  powrotem na łono pracowników więc jest ok
Młoda tylko chora, a jeszcze do żłobka nie zdążyła pójść.... zobaczymy, co dalej będzie.
Dzięki Wam bardzo, buziaki

5 września 2011 , Komentarze (2)

dół dół dół dół i tyle w temacie
idę zaraz spać, może jutro będzie lepiej???

31 sierpnia 2011 , Komentarze (3)

Ale się cieszę i denerwuję jednocześnie..... cóż, zobaczymy, jak wszystko będzie wyglądało, trzeba będzie sobie wszystko powoli w domu poukładać, a nie będzie to łatwe, bo roboty w domu full, a nie zamierzam spędzać każdego weekendu na sprzątaniu - co zapowiedziałam już ślubnemu, że może byśmy się zebrali w tygodniu bardziej, żeby weekendów nie marnować, bo szlag mnie trafia, jak ostatnio w niedzielę robiłam 3 obiady(!!!) - dla nas, dla Młodej i dla nas na poniedziałek, bo przy raczkującym dziecięciu i dużej powierzchni parteru niestety jest to bardzo trudne.....
w każdym razie stresik jakiś jest, tym bardziej, że Młoda od czwartku ostro przeziębiona i nie przeszła zaplanowanej przeze mnie aklimatyzacji do żłobka, choć 5 razy już była (2 razy ze mną, 3 razy ją zostawiłam, ale na krótko). Aczkolwiek opiekunka była w szoku, bo Młoda w ogóle nie płakała, tylko się bawiła zabawkami, więc mam nadzieję, że będzie ok i cały dzień później wytrzyma. Jutro i pojutrze małż z nią zostanie, nie ma wyjścia, bo on od następnej środy ma wyjazd integracyjny z pracy i ma zapowiedziane, że jak chce jechać to dzieciaki mają być zdrowe, bo ja nie będę zaczynać pracy od zwolnienia - cóż wstrętna jestem małżonka, wiem, ale ja niestety nie z tych, co się całe życie cierpiętniczo poświęcają, a małż miał tego świadomość "biorąc" mnie 8 lat temu hihi
Młody też się już cieszy, że do przedszkola po miesięcznej przerwie wraca -0 nie mniej od matki. Na szczęście u nas na ulicy dzieciaków jak w bloku, więc luzik, a ja go zaczęłam samego do nich puszczać, więc się tak strasznie nie nudził, ale cały czas jest na etapie docierania i nauki życia w grupie, bo po mamusi ma z tym problem - dopiero teraz to zauważyłam, bo wcześniej przeważnie widywałam go w relacjach 1 na 1.... ale jest coraz lepiej i to jest najważniejsze
dietkowo tak sobie..... niestety ciągle coś podżeram, choć w sumie dużo nie jem, ale jednak: w niedzielę 2 kawałki sernika, w poniedziałek jakiś francuz do kawy, wczoraj czekolada a dziś pączek z dziurką, nosz...... ale od jutra już ścisły plan i powinno być lepiej. Pomimo ww. wpadek waga spadła, dzisiaj 62 kg - równiutkie, więc nie jest najgorzej. Mam nadzieje, że do końca września zejdę poniżej tych diabelnych 60 kilosków i przywitam październik z 5 z przodu już nie będę Wam przypominać, ile tego typu postów tutaj jest, no ale mam nadzieję, że dam radę to w końcu ":tylko" 2 kg (tylko i aż) i dodatkowo, mam nadzieję, że zejdę w pasie poniżej 80 cm....... ale robię brzuszki, zaczynam kręcić moim "wypasionym" hula, dziewczyny z grupy mnie zapewniają, że daje efekty, więc zobaczymy. W każdym razie brzucha nie mierzę przez cały miesiąc!!!!
Wpis długaśny, jak na mnie. Jeśli dotrwałyście do końca to miłęgo dnia, ja się dzisiaj obijam ostatni dzień urlopu wychowawczego!!!! (no dobra tylko dół odkurzę, bo okruszki chrzęszczą pod kapciami) pa pa!

26 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

coś by może wypadało napisać... mam chwilkę czasu, bo Młoda już śpi, a synowiec szaleje na dworze.... w takich chwilach naprawdę doceniam posiadanie domku, bo w bloku 5-latka bym w życiu samego na dwór nie puściłą i tak by się biedak męczył w 4 ścianach, a tak lata z dzieciakami po ulicy, nasza mało ruchliwa, a dzieciaków na niej, jak w niejednym bloku
z dietą różnie, muszę się znów zaprzeć w sobie, bo coś ostatnio mi nie idzie, ale co się dziwić, jem nieregularnie bez planu, bo ciągle coś wyskakuje ... w czwartek wracam do pracy, to będzie plan i regularne jedzenie (na szczęście moja praca na to pozwala ).
za to ćwiczę w miarę regularnie, jestem już w 2 edycji (moja druga ) rowerkowania, od dziś startuję z brzuszkami no i czekam z utęsknieniem na moje hula.... tylko jak tu dobę rozciągnąć? bo siły chyba będą, bo pracę mam biurową - siedzenie 8 godzin nad papierami.... więc nie będzie tak jak teraz, że wieczorem nogi odmawiają mi posłuszeństwa, ponieważ cały dzień latam, biegam kucam itp. i przez cały dzień udaje mi się siedzieć 10 min (nie licząc jedzenia posiłków - chociaż i te zdarza mi się jeść ostatnio na stojąco robiąc synowi jego dania ).
a teraz jeszcze Młoda dostała kataru w nocy i jest nieciekawie.... nie wiem, czy to już działanie żłobka (bo od tygodnia się oswajamy) czy wczorajszego 1,5 godzinnego spaceru w zmiennej i zdradliwej pogodzie.... oby się rozeszło na samym katarze, bo będzie niewesoło....

jeszcze tylko moje "przebiegi" wstawię :











pierwszy kilogram sadła spalony na maszynach yeah!!!!!

22 sierpnia 2011 , Komentarze (4)

zamówiłam dzisiaj hula hop, takie wypasione z podwójnym masażerem. Wczoraj próbowałam na takim samym u mojej "macochy" i super mi szło - ale kręciłam tylko chwilunie, bo bolało jak cholera i dzisiaj bolą mnie z tyłu plecy i z przodu żebra i powoli wychodzą siniaki, a nie wiem, czy kręciłam 2 min ale cóż muszę uporać się z tym cholernym brzuchem. schudłam ok. 5 kg a z pasa zeszło tylko 1,5 cm!!!! masakra jakaś.... w służbową spódnicę znów nie wejdę a za tydzień w czwartek wracam do pracy! no ale za to nogi jak na mnie mam szczupłe a tyłka tak małego to chyba nigdy nie miałam..... wchodzę w panieńskie rybaczki (oczywiście oprócz samego pasa, tam brakuje z 15 cm, ale wszędzie indziej miodzio). Więc widzicie, co mi te ciąże przyniosły.... - z wyjątkiem mych cudnych pociech oczywiście - sadło na brzuchu, któremu u mnie bardzo dobrze. Ale je wygonię, choć bez przemocy fizycznej się nie obejdzie

czasu jakoś tak nie mam ale cóż, coś tam na szybkiego zaglądam na V. staram się jeździć na rowerku lub orbim, znów zapisałam się do kolejnej edycji jeżdżenia, więc nie jest źle. Choć coś sobie ostatnio popuszczam w diecie, muszę się bardziej sprężyć....

no dobra, to tyle u mnie, jestem pamiętam i zaglądam do Was
słodkich snów!

15 sierpnia 2011 , Skomentuj

ja tu tylko moje "osiągi" wstawię, czasu nadal brak, buziaki:-)









12 sierpnia 2011 , Komentarze (1)

tylko czasu brak....
małż jeszcze do poniedziałku na urlopie, ciągle coś się dzieje.... nie mam czasu pisać, czasem do Was zajrzę i czasem zostawię komentarz.... jak znajdę wolniejszą chwilę to coś dłuższego napiszę,  ale nie wiem, jak będzie, bo od wtorku będę mieć jeszcze moją 90-letnią babcię przez kilka dni...
pamiętajcie o mnie, buziaki

6 sierpnia 2011 , Skomentuj

niestety coś dopadło mi "chyba" dzieciaki.... a dlatego nie mielismy pewności, bo w środę Młoda nam zwymiotowała i to konkretnie, ale potem humorek super i żadnych niepokojących objawów, choć apetyt ma trochę mniejszy, a w nocy z czwartku na piątek synowiec pół nocy nam wymiotował i nawet sama wodą . On tak miał przy rotawirusie, więc stwierdziliśmy zbieramy się wracamy do domu, bo jak nas wszystkich popędzi to będzie wesoło no ale na razie cisza spokój... więc wczoraj przed 15 byliśmy już w domciu
no ale wyjazd się generalnie udał, 2 parki dinozaurów i miasteczko westernowe zaliczone, kąpiel w jeziorze również, więc syn zadowolony. A jeszcze pełno dzieciaków było, więc czego chcieć więcej
dobra idę Młodej dać kaszke i pora drzemać, bo rzęzoli, miłego dnia
P.S. a waga spadła przez te 5 dni wyjazdu, niemożliwe stało się faktem

31 lipca 2011 , Komentarze (2)

szykować się czas, pakowanie i te sprawy....
nie będzie mnie tydzień, więc się trzymajcie dzielnie, moje Drogie , wszystko sprawdzę po powrocie
jeszcze aktualizacja suwaczków ćwiczeniowych i do "zobaczyska"










29 lipca 2011 , Komentarze (2)

jak w temacie powoli bo powoli, ale grunt, że spada..... przekroczyłam półmetek (choć mi marzy się 55 to jeszcze nie....)
wczoraj pojechałam do Auchan na zakupy, trochę kosmetyków, trochę rzeczy na wyjazd (już w poniedziałek ) i sterta rzeczy dla Młodej.... i przy kasie prawie się nie przewróciłam...... i małe dziecko jest niedrogie w utrzymaniu??? he he he
od września jeszcze za żłobek płacić, już w sumie w tym miesiącu, bo teraz mają nowe zasady i wykupuje się karnet godzinowy, a że ja już ją będę powoli przyzwyczajać w sierpniu to trzeba już wykupić to cudo.... ale wpisowe nam odpada, natrafiliśmy na promocję, wow!!!
ale wracając do meritum, zakupy mam z głowy, jeszcze jutro po fryzjerze wskoczę do Biedrony, akurat jest koło fryzjera i kupię jeszcze jakieś wędliny w paczce, żeby na wyjeździe od razu nie jeździć po sklepach (a w Biedronie mają pyszną polędwicę z kury mniam) i może jakieś nektaryny na drogę i zakupy z głowy...
jeszcze tylko pranie i prasowanie, ble.... ale i tak żelazko weźmiemy ze sobą.... ale dziecinne rzeczy muszę wyprasować wcześniej.... ale dziś wieczów wolny, bo syn idzie spać do kuzynki, więc jak młoda pójdzie spać pewnie ok. 18 , można szaleć (od rana się pakuje hihi)

plan na weekend gotowy... przeraża mnie tylko pogoda jest fatalna..... a tam gdzie my jedziemy jeszcze gorsza.... tylko trochę cieplej, bo wiadomo zawsze najzimniej latem jest w Trójmieście....
i tym optymistycznym akcentem hehe miłego dnia i słonka w serduszkach chociaż