Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Witam Was w 30 dniu moich zmagań z warzywkami i owockami hihihi;)
Już z górki, chociaż w nocy bardzo dużo myślałam sobie o jedzeniu. Takim normalnym, zdrowym.

I sobie pomyślałam: "a może rzucić to w cholerę?"
I zaraz przypomniałam sobie o mojej intencji: robię to za zdrówko rodziców.
Od razu zrobiło mi się lepiej i utwierdziłam się, że trzeba trwać dalej, zwłaszcza, że stawy jeszcze nie doszły do ładu.

Śniło mi się nawet, że miałam urodziny, nagotowałam dla ludzi pyszności, ale wszystko wyjedli, do dyspozycji były tylko moje warzywka (a wówczas ja nie miałabym co jeść;p), więc zamówiłam im pizzę, ale nikt nie chciał jej jeść, każdy tylko pałaszował moje warzywka, a mój mąż powiedział: "Madziu, zrób nam do tego pyszny sosik, bo ten od pizzy to sam glutaminian sodu!".

No siada człowiekowi, siada hehe;)

W pracy dziś było ciężko, bo wzięło mnie na oczyszczanie kibelkowe;p (pewnie to ten mój bigosik jarski;), ale dałam radę, teraz już w domku nagotowałam mix warzyw:
-kalafior, marchewka, pietruszka, seler, cukinia
i pałaszuję;] mmmm^^^^

A i mam swój tzw zestaw telewizyjny (mój M pistacje i orzechy nerkowca;///) a ja: marchewka, pietruszka, kalarepka w słupki i w pięknym półmisku;]

Jeszcze 2 tygodnie oczyszczania, a potem już całe życie zdrowego odżywiania;)


Plany po dietowe ku pamięci:
- raz w roku pełen post (myślę, że czas maj/czerwiec jest idealny, bo teraz jest dużo świeżych o&w, a poza tym wychodzi się na zdrowe żywienia prosto w świeże truskaweczki i czereśnieńki :P
- raz w miesiącu tydzień przypominajki
- po każdej imprezowej nocy/ewentualnie jakiś większych pysznościach: 1 dzień WO.


Tak się wkręciłam, że wierzę, że się uda!

3 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Och, padam z nóg. Najpierw praca, potem siłka (500 kcal poszło;), a jak wróciłam zabrałam się za gotowanie. Kocham WO za to, że ciągle jem, przeżuwam, a i tak chudnę, bo tak naprawdę to wszystko ma tak malutko kalorii! Mam nadzieję, że na stałe wprowadzę do swojego mózgu takie myślenie, że mogę się opychać - ale warzywami - do woli, wszystko inne - na spróbowanie.

Najchętniej zaprosiłabym wszystkich na tą dietę. Nie ze względu na wagę, ale na zdrowie.
Dąbrowska pisze: "chudnie się przy okazji, to efekt uboczny".
Kiedy przystępowałam do diety, pomyślałam sobie: ładny mi efekt uboczny! Ale tak właśnie jest! Nie myśli się ciągle o tym ile się już schudło i ile zostało do końca, bo człowiek czuje się tak rewelacyjnie, że po prostu w tym trwa.


Doprawdy leczy ciało i ducha! Wszystkie sprawy wokół mnie, wszystkie kłopoty, masa roboty, myślenia "twórczego" - wszystko przechodzi mi z wielką łatwością!

Dopiero teraz, w 28 roku życia, czuję, że żyję na 100%, że ze świata czerpię garściami, że od siebie daję maksimum...

Chcę czuć się tak już zawsze!

Dlatego nie zaprzepaszczę działań diety i uroczyście przysięgam, że nie wrócę już do starych nawyków żywieniowych pt: "co się nawinie, to spróbuję". Tak naprawdę wszystko jest w głowie i jak nie możesz czegoś zjeść, to tego nie zjesz! (Nie możesz nie równa się - nie chcesz).

Łatwo mówić mi to dziś, więc od razu to zapisuję, by w chwilach zwątpienia, kryzysów, napadów przeczytać: "nie zmarnuj tego, co już osiągnęłaś Magda!".

1 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Zastanawiające.
Miesiąc temu nieśmiało myślałam o diecie, o siłowni, o zmianie trybu ŻYCIA.
Nieśmiało.
Dziś stoję na wadze z niedowierzaniem. Ostatnio ważyłam tyle 5 lat temu. Biorę do ręki centymetr. 36 cm... To jest aż niemożliwe! Niewiarygodne! To tyle co mam w udzie i aż tyle mnie ubyło? Szok 36 milionów.

I jak pomyślę sobie, że ważyłam kiedyś 10 kg więcej... o masakra! Wtedy to ja miałam prawo narzekać!
Ale przeanalizowałam swoją wagę i ówczesne wymiary i naprawdę w parze to u mnie nie szło zupełnie. Mogłam ważyć kilka razy po drodze 64 kg i mieć różne wymiary. Stawiam teraz na centymetr, bo mnie waga oszukuje;]

W maju ćwiczyłam bez ładu i składu. Ale ćwiczyłam sumiennie. Na czerwiec nakładam plan. Ponieważ mam coraz lepszą kondycję, to podczas każdego seansu będę starała się spalać po 500 kcal (min 4 razy w tyg). W dni bez siłowni będę ćwiczyła w domu, przynajmniej się rozciągała.

Dziś zaliczyłam:
mel b, 8min abs, a6w1, 20 brzuszków
 i ... kark mnie boli, wystarczy :D

Dziś pierwszy raz na wo ugotowałam zupkę. Chyba przeproszę się z blenderem;]
Od pon zaczynam 2 ostatnie, ostre, bardzo przepisowe tygodnie WO.
Później wychodzenie i... lipiec zacznę jako Kociak :)
[póki co, zrobił się ze mnie niezły tygrysek hehehe]

Dobrej nocy!

1 czerwca 2013 , Komentarze (4)

Witam cieplutko w kolejnym dniu zmagań o nową sylwetkę ;)

Jakie to prawdziwe, by nigdy nie rezygnować z celu, który wymaga czasu, bo ten i tak upłynie!!!

Dziś minęło 25 dni. Założyłam sobie z nowym miesiącem ważenie, mierzenie i sprawdzenie, czy to wszystko ma sens;]

Ma!:)))
26/42 WO (do końca 15 dni juhu!)
A teraz wyniki wagowo - miernicze po 25 dniach diety oraz 6000 kcal spalonych w maju na siłowni;)))

Waga: 66 ----> 61, 4kg = 4,6 kg
Szyja: 33 ---> 32,5 = 0,5 cm
Biceps: 33 ---> 30 = 3 cm
Biust: 101 ---> 95 = 6 cm
(w końcu mam mniejsze cyce hehehehe)
Talia: 79 ---> 75 = 4 cm
Pępek: 95 ---> 90 = 5 cm
Biodra: 97 ---> 94 = 3 cm
Pod tyłkiem: 96 ---> 91 = 5 cm
Udo: 58 ---> 55 = 3 cm
Łydka: 37,5 ---> 37 = 0,5 cm

(Łydki mi się rozbudowują jakoś, znacie jakieś ćwiczenia na zgrabne łydki?)

Czyli w maju ubyło mnie:
Kilogramy: 4,6 cm
Centymetry:  36 cm
*

* mierzyłam się dopiero 5 dnia diety, szkoda, że nie pierwszego, było by pewnie ciut więcej hehehehe
** początkowo obliczyłam 30cm,ale przecież mam 2 ramiona i 2 uda hehe :D

Jestem taka szczęśliwa! 1/3 metra prawie mnie ubyło! Wiedziałam, że siłownia pomoże, wiedziałam, żeby się nie poddawać ;)))
Na razie idę gotować i świętować sukces herbatą, a potem przyjdę zaplanować sobie czerwiec. Muszę dołączyć jakieś ćwiczenia na brzuch i łydy;] Może Chodakowska? Co myślicie? A może a6w?
Co Was tak pięknie wysmukliło?

Buziaczki ;) :***

1 czerwca 2013 , Skomentuj

Szybciutko, bo praca wre:
31.V. siłka 500 kcal. Otrzepałam się z środowego popiołu i dietuję dalej pełną parą;] Jutro zrobię podsumowanie miesiąca i zobaczymy co tam wyszło;]

30 maja 2013 , Komentarze (6)

Zaraz na mnie nakrzyczycie i dobrze, należy mi się!
Od paru dni miałam kryzys. Nosiło mnie cholernie, śniło mi się po nocach, że jem niedozwolone na WO rzeczy, że zapomniałam iść na siłkę, albo ją zamknęli, że piję alkohol...
Czułam, że to tylko cisza przed burzą.
Wczoraj przyjaciele zaprosili nas na kolację w związku z ich rocznicą ślubu. Od progu zrobiło mi się słabo, bo stół uginał się pod pysznościami. Mężowie rozpalili grilla, alkohol lał się strumieniami, a ja siedziałam sfrustrowana i tylko odpowiadałam "na razie dziękuję", "jeszcze nie jestem głodna" itp. Wreszcie nie wytrzymałam...

Efekt:
- zjedzone: sałatka grecka, ze dwa pieczone, faszerowane ziemniaki, trochę truskawek
-wypita: pewnie z butelka wina

I co? I pomyślałam sobie: jestem idiotką! 23 dzień dety, a ja tak odwalam? oszłam wszystko zwymiotować. Ach ulga! Zwymiotowałam wszystko idealnie, potem zrobiłam ze 2 poprawki... No porażka;///

Bawiłam się świetnie, co jakiś czas chodząc do toalety, mój M. pytał czy wszystko okej, jak się czuję... Boże, jak się czuję? Jestem bulimiczką, ta dieta miała mnie z tego wyleczyć! Wytrzymałam 4 tygodnie bez wymiotowania, by nagle w koncertowy sposób to robić...

Jestem jedną wielką porażką.

Wiem dziewczyny, wiem. Dziś sama się biczuję, zresztą mam kaca, no cóż się dziwić. Nauczka, nauczka, tylko dlaczego myśli się po fakcie? W sumie najgorsze, że... wcale nie jest mi z tym aż tak bardzo źle;/ wisząc nad kiblem myślałam: "tego mi brakowało, tej kontroli" ... Brak mi słów do siebie, jestem chora psychicznie!

Wróciliśmy do domu o 3, mój M powiedział: "bałem się, że niczego tam nie ruszysz,ale poradziłaś sobie z dietą znakomicie. Może już wystarczy i trzeba wychodzić? Po co tak się męczyć, wyglądasz rewelacyjnie!"

A ja patrzyłam na niego i chciało mi się płakać. Masz chorą żonę Maks, grubą, chudą, nie istotne. Chorą.

28 maja 2013 , Komentarze (3)

Nie spodziewałam się, że po 3 tyg diety zechce mi normalnego jedzenia. Śni mi się po nocach mięso... I je jem, bez żadnych wyrzutów sumienia;] W życiu realnym opycham się burakami, grejpfrutami, brokułami i innymi przysmakami wo.

Dziś na siłce 500 kcal.

25 maja 2013 , Komentarze (1)

Dziękuję Ci Boże za dietę warzywno - owocową.
Dziękuję za moje samopoczucie, za siłę, za świadomość.
(Nadużywam ostatnio tego słowa, ale bardzo mi się podoba.)

Nigdy nie czułam się dobrze we własnym ciele. Nie pasowało do mnie! Uwierało mnie, było za ciasne, nie komponowało się z duszą, było obce.
Przez te 20 dni
zrobiłam przyśpieszony kurs poznania siebie. Miałam wzloty i upadki, pamiętam jak w zeszłą sobotę ostentacyjnie wypiłam 3 łyki kawy (a przed dietą piłam po 4 kubki), nie smakowała mi, więc wylałam, ale bardzo chciałam zgrzeszyć, więc wypiłam 0,33 grejpfrutówki lubelskiej.

To był przełom.
Czułam się pijana (choć przed diet
ą taka ilość, to byłoby lekkie wstawienie) i szybko uciekłam spać. Zrobiłam coś niedozwolonego i było mi z tym bardzo dobrze, bo na siłę chciałam sobie udowodnić, że dieta nie przysłoni mi życia.

Minął tydzień.
TYDZIEŃ!
A jak bardzo zmieniło się moje myślenie! Okazało się, że zakazany owoc nie smakuje najlepi
ej i że ja nie chcę już wcale więcej grzeszyć.

Dziś dopiero czuję, że mam ducha 20 latki! Śpię po 4-5 godzin na dobę, funkcjonuję na najwyższych obrotach, praca, siłownia, pisanie po nocach, gotowanie (pokochałam gotować!), tu wyjdę, z tym się spotkam, dużo rozmawiam.

Dużo rozmawiam, dziwnie to się czyta, nie? Samej mi z tym wpisem dziwnie, ale... Mam w sobie tak dużo przemyśleń, tak dużo głębokich myśli, tyle mądrych wniosków, że tylko szukam okazji do elokwentnych i wyrafinowanych rozmów! To coś dziwnego, zdaję sobie sprawę jak to wygląda, ale ja... ja czuję się mądrzejsza wewnętrznie! (co by znowu nie napisać 'świadoma').

Chcę więcej takiej siebie!
Chcę bez skrępowania patrzeć w lustro, chcę iść z piersią do przodu, chcę kupować ubrania bez przymierzania, chcę skakać z radości!

Dziś pracuję na najwyższych obrotach. Do rana klikałam w klawiaturę, bez snu, bo mi się nie chciało, zrobiłam mężusiowi śniadanko (żadna potrawa, żaden zapach, NIC mnie nie rusza!a jeszcze tydzień temu planowałam kiedy zjem karkówkę, której kawałek sobie zamroziłam po ostatnim grillu, "na po diecie").

Opycham się gotowanymi buraczkami. I kalafiorem. I sałatką z ogórkiem,pomidorem, rzodkiewką. I brukselką. I marchewką. I pietruszką. I brokułem. I jabłka lubię i grejpfruty, ale nie tak jak jeszcze tydzień temu.


 Mój kochany M tak mnie przytulił mocno i powiedział:

"Znowu mi ciebie ubyło"

Chłonęłam go całą sobą i poczułam, że rzeczywiście mogę bardziej schować się w jego ramionach, że albo on stał się większy, albo... albo to ja zmalałam!


Tak mi dobrze, tak mi mów.


Wiecie co, żałuję, że nie porwałam się na to wcześniej. Ale przecież ja, pieprzona bulimiczka, nigdy nie potrafiłam się odchudzać. Kopenhaska 3 dni i napad na lodówkę, a potem kibelek. Dukan, parę dni, eeee nuda, MŻ, z dnia na dzień było więcej i więcej żreć. I tak w kółko.

Aż nagle, pewnego dnia, a było to dokładnie 3 maja, ktoś powiedział mi o Dąbrowskiej. "To nie dla mnie, ale poczytam". Pochłonęłam książki, fora, "kurczę, dietą się leczyć? Spadek wagi, jako efekt uboczny? No nie możliwe, ale może by tak spróbować?"
Nie sądziłam, że wytrwam. Ale myślę sobie no spróbuję, chociaż z tydzień, może żołądek skurczę, ale na razie nie będę się odchudzała.

I budzę się nagle w 20 dniu (budzę, a to dobre) i sama w siebie nie wierzę. Nie wierzę, że to JA.
Patrzę w lustro, uśmiecham się. Magda, kurczę, wydobywa się z Ciebie ta prawdziwa Madzia! Ta, którą od zawsze masz w środku, ta piękna, mądra, świadoma (dawno nie było tego słowa;]).

Polubiłam siebie i czuję, że mogłabym się w sobie zakochać.

PS Nie ważę się i mi z tym dobrze. Uwolniłam się tym samym od kolejnego uzależnienia. Rzuciłam kawę, alkohol i pierwszy raz w życiu myślę, o rzuceniu palenia. Ja lubię palić, ale na tej diecie fajki po prostu przestają mi smakować. Czytałam, że sporo osób właśnie w ten sposób rzuciło palenie na zawsze. Może i ja do tego dojrzeję?

23 maja 2013 , Komentarze (2)

Jest 22:30 a ja właśnie zjadłam jabłko.
Wróciłam godzinę temu z siłowni(450 kcal poszłooo), a mam dziś tyle pracy, że zarwę noc.
Dietuję sobie dalej na wo, nie czuję w związku z tym żadnych ograniczeń, ta dieta jest po prostu dla mnie, dla mnie, dla mnie, dla mojego ciała i ducha.

Ale ciało się buntuje, ludzie chudną spektakularnie, ja pomalutku. Trudno, będę sobie chudła pomalutku, ale miejmy nadzieje trwale. Przy moim wzroście powinnam ważyć 47 kg i do końca roku zamierzam to osiągnąć. To będzie ostatnia w moim życiu dieta odchudzająca (no, pewnie jeszcze będę odchudzała się po ciąży), ale planuję potem już zawsze jeść mądrze i zdrowo, a sport będzie ważnym elementem mojego życia.

Chcę być inna. Mój mąż mnie kocha taką jaką jestem, ale ja siebie takiej nie kocham.

A chcę się w sobie zakochać. Taki mam kaprys.

21 maja 2013 , Komentarze (3)

Dieta warzywno - owocowa wg szanownej pani dr Dąbrowskiej, to nie tylko oczyszczenie ciała, ale i ducha.
Przekonuję się o tym każdego dnia.
Staję się bardziej świadoma siebie i swojego ciała, które lepiej ze mną współpracuje.

Pozbyłam się cellulitu w 2 tygodnie!
Nie miałam jakiegoś strasznego, ale jak ściskałam udo czy dupcię to takie grudy;/ a teraz gładkie ciałko!
Ale: coraz bardziej widzę rozstępy i nie wiem czemu, bo przecież chudnę sobie pomalutku. Jakoś można przeciwdziałać rozstępom? Chodzę codziennie na siłownię i na saunę, smaruję się balsamem z Eveline, nie wiem co mogę jeszcze zrobić.

Odnośnie tego, co dzieje się we mnie podczas diety, to mam bardzo świadome i magiczne sny.
Dziś to już przeszłam samą siebie:

 jestem sobie w pięknym sadzie. Widzę ogromne (jak jabłka) truskawki, na dużych krzewach (jak np. krzak porzeczki), idę po nie przez krzewy pięknych, ogromnych jeżyn (które przecież na takich krzakach nie rosną). Jem ile popadnie, bo wiem, że to sen i mogę . Nagle z jednego krzaka wyłania się Pan Jeżyna! Ogromny, brzydki i zaczyna mnie dźgać taką dzidą, z której jakby wyskakują żądła! No masakra, uciekam, upadam, walczę z nim, ale on chce mnie wypędzić z tego ogrodu dobroci.

Człowiekowi siada, oj siada coś na głowę;]

Poza tym miałam spokój 2 tygodnie z bólem mięśni i stawów. Zmagam się z tym od lat, chodzę nawet do reumatologa, a tu dwa tygodnie diety, podczas których nie bolało mnie ciało w ogóle! Ale od weekendu znowu te bóle, bardzo silne.

Czy może to kryzys ozdrowieńczy? A może przez wypity w sb alkohol, który zaburzył odżywianie wewnętrzne?

Dziś jestem w pracy aż do 18, a już tak chce mi się na siłownię! Zobaczymy, czy do tej 18 zapał nie minie;]

Edit: siłka 400 kcal