Kolejny pomiar i znów bez zmian.
To już kolejny tydzień, kiedy moja waga w ogóle się nie zmienia. Stanęłam w magicznym 79 i tak sobie stoję. Chociaż grunt, że nie rośnie. Nie wiem ile razy w przyszłym tygodniu dam radę poćwiczyć. Jakoś dużo spraw mi się nawarstwiło. Jutro odwiedziny w pracy, we wtorek usg malutkiej, trzeba zapakować paczki mikołajkowe. Oczywiście standardowo sprzątanie itd. Chcę się też zabrać za witryny ze szkłem różnego rodzaju, wyciągnięcie , umycie i schowanie zajmie mi naprawdę dużo czasu. Dzisiaj jeszcze muszę upiec ciasto urodzinowe na jutrzejsze spotkanie. W dodatku aura jest tak dołująca, że dosłownie nic mi się nie chce. Postanowienie od soboty jedna kostka czekolady dziennie dotrzymana :) co chciałam wziąć czekoladkę mówiłam, że później może mi się bardziej zachcieć, więc lepiej odłożyć ją na później. I jakoś dotrwałam :) zobaczymy dzisiaj.
Hurra!! Kuzynka urodziła córcię w moje urodziny :)
Termin miała na 17tego, niestety skurczów brak. W końcu dali jej kroplówkę i dzisiaj rano przyszła na świat cudna dzidzia :) w moje urodziny !!! :) co mnie napawa dumą :) i szaleńczą radością :)
Jak się możecie domyślać dzisiaj nie żałowałam sobie niczego(mówię o słodyczach oczywiście). Zrobiłam też tartę cytrynową z bezą i sałatkę brokułową z sosem czosnkowym. Mmm smakowitości. Tarta jak kwaśna tak słodka, sałatka super pikantna, nie mdła, dla mnie super, robiłam ją pierwszy raz. No, a mamusia kupiła mi torta, kochana wiedziała, że nie będę mieć czasu zrobić nic sensownego.
Chcę wam powiedzieć, że odkąd urodziło się moje pierwsze dziecko mam nową pasję, pieczenie tortów, ale to innym razem wam opowiem. Może wrzucę kilka fotek. Dobra idę spać bo rano itd.
Od rana mam dobry humor la la la.
Nareszcie ruszyłam z kanapy.
Co prawda nie umyłam podłogi, ale przynajmniej poćwiczyłam całe 52 minuty, pierwszy raz w tym tygodniu . Jutro zapowiadają się goście, więc na ćwiczenie nie będzie szans. Chyba że... ale wątpię. Dzisiaj ograniczyłam już trochę słodkie i zjadłam 3 pralinki i 2 krówki :) W porównaniu z poprzednimi dniami to ogromny sukces. Zwłaszcza, że łapałam dzisiaj doła. Przed wczoraj musiałam zapłacić ubezpieczenie za auto, dzisiaj kupno i wymiana opon na zimowe i jeszcze M. obwieścił, że mam w aucie tarcze do wymiany. Masakra, święta za pasem. A w grudniu jeszcze Mikołaj i osiemnastka. Nie wiem skąd na wszystko brać pieniądze. Chyba zwariuję...mózg mi się grzeje od myślenia o tym. Najgorsze prezenty pod choinkę, dzieci, my, rodzice jedni i drudzy, szwagier z żoną, dziadkowie jedni i drudzy, chrześniaczka i chrzestna z mężem. A ceny oszalały Czy tylko ja tak mam , że się o wszystko martwię?
Z tego mojego odchudzania to nic nie będzie.
Mój apetyt na słodycze osiągnął dzisiaj apogeum. Tabliczka czekolady + pół paczki ciastek + inne słodycze. Nie wiem co się ze mną dzieje, w ogóle nad sobą nie panuję. Zaraz wrócę do wagi wyjściowej jak tak dalej pójdzie. Do ćwiczeń mam zupełny awers. Wolę prasować, czyli robić coś, co nienawidzę najbardziej na świecie. Chyba już zawsze będę gruba, nie zdołam schudnąć, nie przy moim apetycie na słodycze. Tak dobrze mi szło, choróbsko rozwaliło mnie doszczętnie. W dodatku non stop się martwię, o dzieci że ciągle chore, że nie je córcia w przedszkolu, o kasę na grudzień, o opony na zimę, czyli znowu kasa i o milion innych rzeczy, ciągle. No i jeszcze to moje cielsko, zrobiłam zdjęcie, za chwilę skasowałam, nie mogłam na nie patrzeć, bałam się że jeszcze ktoś je zobaczy. Masakra. Nie mogę na siebie patrzeć i z chęcią wzięłabym kolejną czekoladę dla osłody.
Miód manuka - znacie?
Zadzwoniła dzisiaj do mnie znajoma zachwalając ten miód. Bardzo dobry, antybakteryjny itd. Na internecie jest mnóstwo stron zachwalających ten miód. Ja mam obiekcje i zastanawiam się czy to nie kolejny pic na wodę. Może ktoś używał? będę wdzięczna za opinię.
Waga bez zmian. Dieta 8 h.
Może to też być zasługą wczorajszych imienin. Zważę się też jutro. W pomiarach jednak malutkie ubytki, zwłaszcza w brzuchu, co cieszy mnie najbardziej. Po ciąży został mi duży brzuch, teraz wyglądam jak na przełomie 4 i 5 miesiąca ciąży. Jest spory, po pierwszej ciąży brzuch zszedł od razu.
A pro po diety 8 godzinnej, kit jakich mało. Trzymałam dietkę, a i nic z tego.
Trzeba ruszyć 4 litery i się po prostu ruszać, ruszać, ruszać :) aczkolwiek jest to dla mnie do przeżycia, więc w następnym tygodniu postaram się więcej ćwiczyć (w tym udało mi się raz) i zobaczymy czy też będzie bez efektu (myślę, że tak). W tym tygodniu złapałam strasznego lenia, normalnie nie chciało mi się ruszyć tyłka do ćwiczeń. Przyznaję się bez bicia. Olałam przynajmniej dwie okazje do ćwiczeń. No trudno nowy tydzień przede mną, postaram się żeby było lepiej.
Kochane pomóżcie, mam problem z córcią.
Córcia ma 3 latka, od września chodzi do przedszkola. Okazało się, że jest bardzo nieśmiała. Z rówieśnikami nawet nie rozmawia, do kółka bardzo ciężko ją zaciągnąć. Najgorszy problem to jedzenie. Córcia należy do tzw. niejadków, ciągle z posiłkami jest problem, ale odkąd je w przedszkolu schudła prawie pół kg!!! Ma 98 cm i waży teraz 13.200. Każdy zgubiony gram na niej widać bo jest taka chudziutka. Wieczorami przed snem mówi, że boli ją brzuszek. Badania jej robiłam, wszystko ok. Nie wiem co robić, dziecko niknie mi w oczach. Proszę pomóżcie, nie wiem co mam robić.
Dieta 8 godzinna.
Polega na jedzeniu posiłków w czasie 8 godzin, np. jeżeli zjem śniadanie o 9.00 to ostatni posiłek będzie o 17.00. Potem woda lub herbata. Odżywianie ma być bez zmian, czyli jeść co się chce. Aktywność fizyczna 8 minut dziennie. Ha ha ha. Autorzy obiecują duży spadek wagi, nawet 5 kg tygodniowo. Postanowiłam to testować przez tydzień. Nie zmienię nic w dotychczasowej diecie i ćwiczeniach. Tylko porę ostatniego posiłku, bo śniadanie i tak jem najwcześniej o 9.00. Teraz spadek wagi to ok.0,7 kg/tydzień. Zobaczymy za 7 dni czy będzie jakaś zmiana. Zaczynam z nastawieniem, że to straszna bujda. Zastanawiam się jak ciężko będzie mi nie jeść od 17 tej do rana. Nie myślcie, że pragnę tak szybkiej utraty kg, to jest raczej ciekawość. Wiem, że przy dużych spadkach jojo murowane, dlatego testuję tylko tydzień. A może ktoś ma już jakieś doświadczenia z tą niby dietą?
Zawładnęły mną słodycze.
Ciągle źle się czuję, to potęguje u mnie ciągłą ochotę na słodycze. Niestety waga ciągle skacze. Raz w tą, raz w tą. Dołuje mnie to okropnie. Powoli tracę motywację i chęć ze zmaganiem się z kilogramami. Chciałabym, ale nie mam siły.Tak bym chciała założyć jakąś sukienkę na święta. Chyba nic z tego nie będzie. Mieliśmy robić z M. urodziny w grudniu, chyba zrezygnujemy. Mikołaj, osiemnastka w rodzinie, święta, na urodziny braknie po prostu kasy. Na początku stycznia roczek naszej dzidzi. Nie wydolimy z tymi wszystkimi imprezami.
Ps. Faktycznie piękne te metamorfozy fatkillersów. Podziwiam ich. Chciałabym mieć tyle wytrwałości co oni.
Bez sensacji.
Waga tyćkę w dół, bez sensacji. Choroby dają popalić, więc w tym tygodniu udało mi się poćwiczyć tylko raz. Masakra. Czuję się coraz gorzej. Strasznie bolące gardło i okropny kaszel. Chciałam iść dzisiaj do kościoła, ale nie ma szans. Paskudnie się czuję. Wczoraj miałam ćwiczyć i kicha, wolałam poleżeć i odpocząć. Och te moje kilogramy, ale jestem i tak pełna wiary, że w końcu zrzucę to i owo.
Ostatnio w fatkillersach facet mówił, że jak chce się ważyć np. 58 kg to trzeba zrzucić 3 kg więcej, bo w trakcie trwania diety stabilizacyjnej przybędzie 3 kg. Nie powiem, troszkę mnie zdołował.