Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (61)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 137810 |
Komentarzy: | 1475 |
Założony: | 1 listopada 2008 |
Ostatni wpis: | 15 listopada 2023 |
Postępy w odchudzaniu
W gościach z obciachowym niedowiarkiem...
Dziś o diecie, bo mnie waga zaskakuje niejednokrotnie.
Nieskromnie stwierdzę, ze jakieś małe mistrzostwo w odchudzaniu sobie odfajkuję... Ruchu prawie nie zażywam, tyle co wokół domu i dzieci, wydatek energetyczny związany z karmieniem-nikły, bo odzwyczajam powoli małą niedojrzałą od cycucha, rower... wczoraj chyba pierwszy raz od tygodnia przejechałam tyle, co 1,5 odcinka Przyjaciół, na 6 biegu z 8, a z tym ciurkiem spod biustu to wielka przesada. Dieta... owszem staram się nie wcinać złożonych cukrów. Wydrukowałam sobie tabelę z indeksem glikemicznym produktów i czasem kontrolnie tam zaglądam. Generalnie to na niej opiera się mój sposób żywienia. Dalej nie jem chleba, ziemniaków, ryżu ni makaronu, niektórych owoców i warzyw oraz eeee... słodyczy. Owszem chleb bardzo ciemny mam w zamrażarce i czasami kromkę zjadam, ale bez entuzjazmu. Owszem ryż naturalny raz ugotowałam i 3 dni jadłam. Słodycze... no tak... przesunęłam godzinę popołudniowej kawki na wczesnopołudniową i ciasteczko lub ciasto wciągam bez zmieszania. Zwykłe, z cukru i się nie szczypię. Piekę sobie ponadto serniki i murzynki na słodzikach w razie pazerności na słodycz i drugą kawę po południu. Jem gorzką czekoladę, nie kupuję batoników, cukierków. Ewentualnie dla innych domowników ale do zjedzenia na miejscu. Z owocami zawsze byłam na bakier, nie kochają mnie. Soki i słodkie napoje to nie mój problem. Jestem herbato- i wodopijna. Alkohol... od święta piwo z czipsami a w weekend czerwone wino w umiarkowanej ilości, powiedzmy jedna lub dwie butelki w miesiącu. Słone przekąski, jak wspomniałam, do piwa, ale bardzo rzadko i ewentualnie jak mnie Sonia karmi paluszkiem słonym. Jem sporo serków chudych i jogurtów bez cukru. Robię z nich miksy ze słodzikem i kakao lub orzechami albo kokosem. Poza tym jajka, ryby, mięso, szynka, ser i duuuużo warzyw przeróżnych. Jak mam ochotę na coś megawęglowodanowego to zjadam ale do południa, w kazdym razie jak najwcześniej. Patrz kawa plus słodycz. Jem wtedy, kiedy poczuję ze jestem głodna albo kiedy mam na coś ochotę, bez przestrzegania konkretnych godzin posiłków i tyle, zeby się najeść. Ostatni popas 3 godz. przed snem.Nie miewam kompulsów. Swoją drogą dopiero na vitalii dowiedziałam się, ze to tak się właśnie nazywa.
Waga 71,8 czyli dalej schodzi. Centymetry też odchodzą w niepamięć. Ufff... Tyle na temat diety chyba jeszcze nie skonstruowałam.
Dziś robię drugie podejście do kupna kuchennej wagi. Mam samochód, dużo czasu i obie dziewczyny przy sobie, więc nie muszę zerkać na zegarek. Wróżę sobie udane zakupy.
Na koniec islandzkie osobliwości:
Samochód subaru stał sobie na parkingu nieopodal naszego bloku. Najprawdopodobniej właściciel zapomniał wyjąć kluczyków... Goście urodzinowi przyuważyli go zmierzając w naszym kierunku w sobotę a we wtorek cyknęłam zdjęcie aparatem z telefonu...Tyle dni i nic... samochód stoi jak stał. Nieprawdopodobne?
Kolejny kilogram i kolejna anegdota
Dziś koniecznie wpis musi być. Bo oto dziś moja waga pokazała równe 72 kg. Właśnie doszłam do punku wyjścia sprzed 6 lat gdy dokładnie tyle ważyłam przed pierwszą ciąża. Wtedy też po raz pierwszy łapałam się za głowę w sklepowych przymierzalniach i biadoliłam jaka to ja gruba i że musowo dieta. Przygotowałam jadłospis, kupiłam produkty na pierwsze dni i zorientowalam się ze @ ma opóźnienie. Po nasikaniu na tester wszystko było jasne i zapomnialam o odchudzaniu na kilka lat. Oswoiłam się z nowymi gabarytami i ciuchami wiekszymi o 2 rozmiary. A od dziś szykuję się, by hucznie i na zawsze pożegnać przedział z 7 na początku.
Jeszcze jedno. Anegdoty z naszego familijnego pożycia umieszczam w pamiętniczku ot, bo nam się zdarzają. Choć chwilami mam wrażenie, ze odrobinę częściej niż u innych...
Np. przedwczoraj... Był wieczór 2 czerwca, czyli w przeddzień urodzin Tomka. Godz. 22, dziewczynki śpią, kuchnia już zamknięta, siedzimy popijając winko i piwo. Tomek proponuje, żeby zagrać w Buzza w sieci (gra-teleturniej). Propozycja zostaje zaakceptowana, logujemy się do serwerow, wybieramy postaci swoich graczy, dołączamy do gry... Rozmawiamy sobie bez skrępowania a to o naszych postaciach, a to o buzzerach, czy aby baterie nie wyczerpane a to o naszej orientacji na sukces w grze ale rownież o prezencie jaki zażyczył sobie Tomek ode mnie w sypialni z okazji swoich urodzin, ze liczy na mistrzowskie wykonanie itd. itp wiadomo zmysły już lekko podkręcone alkoholem. Trwalo to kilka minut po czym nadchodzi wiadomość od kogoś z sieci, z kim za moment zmierzymy sie w quizie. Tomek początkowo chciał zignorować, bo pomyślał, ze otrzymał zaprosznie do znajomych. Ale ciekawośc wzięła górę i jedno szczęście, bo okazało się, że mimowolnie staliśmy się bohaterami mini reality show. Zacytuję wiadomość: wyłączcie kurwa wreszcie ten mikrofon! Nasze oczy wielkie jak pieniążki. Tomek susem hycnął i, jak mu się wydawało, wyłączył co trzeba a my komentujemy nasz występ z wypiekami na polikach i zastanawiamy się czy również TEN temat poruszyliśmy. Nagle Tomek zrywa się z gromkim ja pier... i leci wyłączać WŁAŚCIWE urządzenie. No. Nawet jak wtedy nie usłyszeli o moim erotycznym oprezentowaniu Tomka, to tym razem dowiedzieli się już na 100% jakie plany mamy na wieczór...