Lato w Lodówce
pelną parą, czyli temperatura ok 8-10 stopni na plusie i wietrzysko zakichane takie, że z dlugiego weekendu zrobił się weekend jeszcze dłuższy. Usłyszałam w sobotni ranek jak puszki hulają po naszym balkonie, więc dawaj czym prędzej je zbierać spowrotem do wora, co by nie było afery o zaśmiecanie okolicy. Dodam, ze takie wory z puszkami stoją na niejednym balkonie, bo surowiec wtórny w cenie. Zebrałam ze 2 puchy i cofka do domu po ciepły polarek, bo dosłownie wiatr włosy wyrywał i tego... załatwiłam sobie chorobowe. W niedzielę, zeby spojrzeć w lewo, musiałam cała w lewo się obrócić, bo niestety szyja nie działała. To tyle w temacie odchudzania.
Pizza w prezencie
od Tomka w jego wlasnym wykonaniu i czyż można sie jej oprzeć? Tymbardziej ze czekamy na nią od rana? Robil ją bite 4? 5? godzin, bo były przerwy na piwko, gadki szmatki z Miećką, przy muzyce na prawie pelen regulator i w asyście Majki, która koniecznie chciala "pomagać".
Jedna blacha w całości prawie pochłonięta przez naszą wygłodniałą czwórkę a druga, jeszcze w piekarniku, zapewne nie dotrwa do jutra. Świętujemy dzień pracownika! A ode mnie w prezencie ptasie mleczko, droższe od złota i najpyszniejsze pod słońcem. Tak sobie wczoraj w przerwie śniadaniowej w pracy wymarzylam, po czym pomknęłam do polskiego sklepu i tak to się marzenia spełniają. Dziś mam jeden z MOICH DNI, tzn. dzień nicnierobienia, bez żadnych obowiązkow, po prostu leżę, siedzę, stoję bez celu, słowem odpoczywam. Oglądam sobie wyrywkowo odcinki Przyjaciół na youtube i robię golf na drutach, pierwszy raz od chyba 10 lat zabrałam się za dzierganie. Teściowa zostawiła mi gruby sweter z ladnej kremowej welny a ja pięknie podziękowałam i po jej wyjeździe zabrałam się za prucie. Doszłam do wniosku, ze za bardzo dekoracyjny, ni w kij, ni w oko, same warkocze, więc kto mialby go nosić? Tomek? A propos teściowej... mialam ostatnio sen z naszą Jadzią w roli tytulowej, mało się nie posikalam ze śmiechu, szczęśliwa, ze taki cukiereczek w ogóle zapamiątałam. Śniło mi się, że jedziemy do Polski na wakacje a nasze mamuśki, jak to naprawdę bywa w realu, dopytują się co nam przygotować do jedzenia. U babci Jadzi zamówiliśmy, jak zwykle, flaczki. No i przygotowala nam flaczki... z kapustą!!!?, wątróbką!!!? i co najlepsze gumkami!!! i swoim starym stanikiem!!! zamiast flaków. Grubą kasę bym dała, zeby jakiś specjalista snolog mi zinterpretował ten sen.
Zmęczonam ale pięknie jest
W pracy bez wytchnienia, stąd zmęczenie, większy brzuch już ciąży i pleckom daje popalić. A pięknie jest, bo już w poniedziałek dowiemy się czy mamy synka czy też drugą córeczkę... hihihi, już przebieram kulaskami, na piechotę bym poszła. Ponadto w Lodówce jutro zaczyna się pierwszy dzień lata, więc mamy święto i dzień wolny od pracy!!! czyli się wyśpię!!! Pojawiła się wreszczie 8 na przedzie w mojej wadze i jakoś mnie to nie martwi i nie dziwi. Wydaje mi się, że tym razem dodatkowe kilogramy mi nie grożą, zobaczymy jak pójdzie w drugiej polowie ciąży. Bardziej mnie martwi dziura w zębie, solidna i prawdziwa, aż strach ją jęzorem omiatać. Się porobiło. W kawce jedyny ratunek widzę, by nie myśleć o tej szpetnej wyrwie, na zalepienie której zabrakło środków w tym miesiącu. Pozdrowienia z Lodówki na koniec przesyłam.
Własne komentarze są niefajne
chyba dlatego nie piszę zbyt często. Czuję się zniechecona i ociężała... nawet klikać mi się nie chce, Tomek z Miećką pojechali na bilarda do Turka a ja dorwalam się do komputera naszego chwilowego współlokatora, czyli Miećki właśnie. Przybył mi kolejny kilogram, ... nie dziwi, jutro znowu zwykły dzień, taki ...roboczy. Ale z drugiej strony ileż można siedzieć na tyłku i jeść? Wczoraj mieliśmy trochę gości, na obiadzie było 9 osób, ledwo talerzy starczyło i przy okazji okazało się, że jestem w posiadaniu jedynie 8 łyżek, w tym 2 plastikowych dla dzieci, więc pierwsze danie było jakby w dwóch turach. Przynajmniej miałam troszkę ruchu przy uiwijaniu się wokół stołu i naszych przyjaciół. Dziś mam w planie chwilę na rowerku, zobaczymy ile uradzę, nie ma co się spodziewać rekordów, raczej jakiś krótki dystansik. Ale najpierw... kawka! Miłego wieczoru sympatycznego życzę.
Bystość moja porażająca
Wspominałam ostatnio o tym, ze przymierzam się do zakupu sofy. Bylam, widziałam, kupiłam. Od dwóch dni sofka plus fotel, wcale nie czerwone a... bordowe? czerwono-bordowe?, w każdym razie solidny kolorek, stoją w pokoju. Właśnie zasiadam do kompka, spoglądam na nabytek i widzę, że sofa o dobre 10 cm niższa od fotela, drewniane nogi obcięte w połwie jak nic. To czyba czeka mnie teraz piłowanie. Gorzej, ze mam tylko nóż do chleba i pilniczek do paznokci. Z rok będę piłować.
A swoją drogą prince polo i popołudniowa kawka dobra rzecz.
Dawka adrenaliny
ma swoją wartość, szczególnie dla facetów. Tomek z kolegą wybrali się w nieczęsto odwiedzany rejon Reykjaviku, stare nadbrzeże gdzie natknęli się na zezłomowany statek, stojący ciągle na wodzie i ot postanowili pomyszkować po nim i popstrykać parę fotek. Plener ciekawy, tudzież obiekt. Podczas ich wesołych harców typu bujanie się na dzwigu powiał większy wiaterek i zanim panowie się zorientowali, statek był już jakieś 5-6 metrów od brzegu. W tym czasie Tomek zadzwonił do mnie z relacją na żywo a po jakiś 5 min ja do niego, z pytaniem i jak tam? Statek był przycumowany do brzegu, ale chłopców doświadczenia morskie kończą się conajwyżej na kąpieli w morzu naszym morzu. Liny ciężkie, zardzewiałe, ledwo je podnoszą a tu trzeba by dobrnąć jakoś do brzegu. Z pół godziny minęło zanim znaleźli właściwą linę. Ważne ze w ogóle.
Leniwa niedziela
spędzana na rozliczeniach podatkowych, co nie zajmie zbyt wiele czasu, oraz pichceniu obiadu. Pod wieczór jestem umówiona na oglądanie sofy i fotela, znalazłam w ogłoszeniu bardzo tani krwistoczerwony komplet i o ile nie będzie zanadto sfatygowany, to biorę. Szczęśliwie Tomekowi też się spodobał, nie było zgrzytania. Słoneczko pięknie świeci, wiaterek powiewa, zgaga jeszcze dziś nie dopisała, waga stoi w miejscu, no nic dodać, nic ująć, jest idealnie. Maja ma dzisiaj jazdę na lody, dzwięk stukania łyżeczki o salaterkę dochodzi z jej pokoju prawie bez przerewy i co chwila lata po dokładkę.
Baba w ciąży
Właśnie zmieniłam swój pasek wagi, docelowo wpisałam 87,10. Wyszperałam w internecie kalkulator optymalnego pryrostu wagi w ciąży i przy moich parametrach dokładnie tyle wyszło. Czyli zmierzam do tej samej wagi jaką osiągnęłam przy pierwszym dziecku, ale startowałam od 72 kg. Teraz jestem o kilkaset deko większą babą, ale póki co idę właściwym torem, mam dokładną elektroniczną wagę i mogę się kontrolować a dziś rano wskazywała 77,6, czyli jest dobrze jak na 15 tydzień ciąży. Wieczorem pewnie dobiję do 78. Tak trzymać, droga Anno. Co prawda Tomek wczoraj przywlókł przepyszne ciasteczka od znajomej pracującej w piekarni, no i obiecane piwko szczynkowe. Piwko się zachowało w całości, ale na ciasteczkach poległam... dziś rano po toście z szynką i zesrem, no musiałam posmakować, zresztą brzegi byly nierówne, trzeba było je wyprostować...
Szkoda słów
Zero, nic, nul ,dokładnie tyle mam do powiedzenia w temacie mojego brzucha. Wyglądam jakbym zaraz miała rodzić, a to ledwo 4 miesiąc zaczęty. Skandaliczny. Morda w kubeł. Nic.
Dobrze, ze pracuję, bo inaczej chyba bym nie wychodziła z lodówki, ciągle głodna. Z zachciankami różnie bywa, ostatnio miałam ochotę na budyń. A dziś na piwo. Właśnie napisałam smska do Tomaszka, zeby mi jedno szczynkowe kupil (2,25%). Parę łyczków tylko, chyba mogę? Możesz.
1...2...3...próba mikrofonu
Korzystam z pożyczonego laptopa, dzięki Miećka by the way, mogę więc skreślić ze dwa zdania. Ciąża w toku, odchudzanie zawieszone, w tym kierunku zero zmian. Waga początkowo spadła o kilogram, a teraz powolutku pnie się w górę, w końcu zaczął się drugi trymestr, dzieciątko rośnie. Widzialam malucha na usg, fajnie się wiercił, chociaż wcale tego nie czuję. Ponadto 2 tygodnie temu przeprowadziłam się do nowego, większego i kompletnie pustego mieszkania, to dopiero radocha, mogę wreszcie coś pokupować, mowa o mebelkach, och jak ja to lubię! Wcześniej mieszkaliśmy w umeblowanym mieszkaniu więc nie było potrzeby niczego kupować. Uch! dziecko z kąpieli woła!