Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282894
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2013 , Komentarze (6)

Witajcie, 
Od poniedziałku jesteśmy w domku. Czas urlopu się skończył. 
Nie miałam internetu dlatego piszę dopiero dziś. 
 Co nowego u nas? Trochę nowości jest. 
W końcu dostałam kasę z ZUS za zwolnienie i za pierwszy miesiąc macierzyńskiego, więc odrazu zaczęliśmy wdrażać nasze plany. 
Kupiliśmy w końcu mikrofale, nowe żelazko i deskę do prasowania. 
Zamowilismy też okna do pokoju Mikołaja i do przedpokoju. Nie długo będą gotowe to panowie przyjadą montować. A potem akcja urlop ojcowski i tata bierze się za remont pokoju Mikołaja. 

A nak my po urlopie? Ja trochę odpoczelam poobcowalam z ludźmi. Mikoś zmienił powietrze. Jednak u rodziców fajnie z tym brakiem owadów. Mam nawet dwie moskitiery ale one chronią wózek i Małego a ja? Na te nasze komary nie działają już żadne środki. Niestety powódź a potem wysokie temperatury doprowadziły do masowej inwazji komarów. Może nie uwierzycie, ale nigdy nie widziałam ich w takich ilościach. Poza tym nasza miejscowość jest w szczerym lesie więc to też dla nich dobre miejsce. 

Wczoraj byliśmy u lekarki z Miko. To taka przyszywana ciotka Męża. Cieszę sie ze ja mamy, bo takiej opieki pediatra nikt nam nie zapewni. Jak zwykle wymacała go z każdej strony. Zważyła no i nasz Maluch po dokladnie miesiącu od wyjścia ze szpitala przybrał z 3500g do 4980g aż pani Doktor się zdziwila, bo to bardzo dużo. 
Co do karmienia - kochane nie zamierzam przestawiać karmić piersią - tak długo jak będę w stanie i Miko będzie chciał pić chce karmić piersią. A co do butli to robię mu max. Jedna dziennie i to nie zawsze 90 ml z czego wypija max 70 ml. A dlaczego? Miko potrafi ssac nawet ponad godzinę i czasami mnie tak oskubie, że potem po dwóch godzinach jak sie obudzi to jest głodny. A to dla mnie to za krótki czas, żeby naprodukować mleka. A nie mogę patrzeć jak moje dziecko z głodu wydadzą sobie cała rączkę do buzi i płacze żałośnie szarpąc za pusty cycuś. 

Młody zasnął to ja też kontynuuje przerwany sen. Pozagladam do was póżniej.
Miłego dnia

26 lipca 2013 , Komentarze (7)

Witajcie,

przepraszam po raz kolejny, że was tak zaniedbuje.. 

od  środy jesteśmy z Mikołajem u moich rodziców na wakacjach..

ze względu na to, że Mąż ma w pracy drugie zmiany, a ja nie chciałam oszaleć w domu, bo u nas wychodzenie z domu na spacery to koszmar.. po majowej powodzi mamy oblężenie komarowe.. i poprostu się nie da wyjść z domu... natomiast u rodziów jest spokój od owadów.. więc korzystamy z pogody i po całych dniach siedzimy na zewnątrz.. niestety mam tu ograniczony dostęp do internetu.. niby jest ale na stacjonarnym komputerze w domu a nie mogę Małego samego na podwórku zostawić.. 

Mikoś wczoraj skończył swój pierwszy miesiąc..była też wczoraj bratowa i udało nam się młodego przekonać do smoka i butli wprawdzie jeszcze kręci nosem ale jest w stanie trochę poduldać smoka.. co do butli z racji moich najwyraźniej ograniczonych możliwości produkcyjnych chce dokarmiać Młodego jedną dodatkową butlą 60 ml...  a swój nadmiar ściągam, żeby nie robić zastojów w produkcji.. 


dobrej nocy Kochane


16 lipca 2013 , Komentarze (12)

Witajcie,

standardowo dziecinka śpi to mama włącza komputer..

trochę brak czasu  u mnie ostatnio..

wprawdzie była znów moja mama przez dwa dni, bo tęskni jej się za wnukiem,
a ja w zasadzie korzystam jak jest, bo i obiad zrobi pomoże trochę w domu ogarnąć..
Małym się też zajmie.. bo na Męża to same wiecie jak można liczyć..
póki jest spokojny grzeczny to tata chętny, ale niech tylko zaczyna płakać to już: "gdzie mama jesteś..?"

wczorajszy dzień przyniósł nam dobre wieści..
byliśmy u neurologa z Mikim... USG przezciemiączkowe
i inne badania wyszły bardzo dobrze...
z dolegliwości poporodowych zostały tylko lekko sine powieki
i niewielkie pajączki na białkach oczków..


a dziś wizyta u pediatry pokazała, że wszystko ogólnie dobrze i najważniejsze przybieramy na wadze... dziś Miko ma 3 tygodnie a waży już 4250g
przy czym pięć dni po porodzie w dniu wyjścia ważył 3500g...
cieszę się, bo zdecydowałam się nie dokarmiać Młodego i po tym widać,
że dobrze przybiera więc mu mojego pokarmu wystarczy...

Idziemy się dotlenić, bo tata pojechał na zakupy..

Miłego popołudnia...


12 lipca 2013 , Komentarze (9)

Witajcie,

Miko śpi, więc korzystam z okazji - piszę i doczytuje was..
dziś w końcu po 17 dniach odpadł nam pępuszek..
wyjątkowo długo to trwało, bo mały miał grubą pępowinę.. ale mamy już to z głowy..
Miko dostaje kropelki na brzuszek i wydaje mi się, że jest lepiej.. już się tak nie męczy..
robi kupki regularnie i pierdzi namiętnie..
ja stary chłop, ale to na zdrowie niech grzmi mu pod tą pieluchą na zdrowie..

powoli wracam do starych rozmiarów.. mam już 10 kg mniej...
już nie wiele zostało.. ale jak Młody będzie tyle ciumciał to nie powinnam się martwić..

dobra koniec spokoju..

Idę dać cyca...

Miłego dnia.. 

10 lipca 2013 , Komentarze (10)

Witajcie,

dzięki Kochane moje za miłe komentarze..

przepraszam za moje zaległości..
trochę nie ogarniam, bo moja Mama już wróciła do siebie..
wprawdzie Mąż ma dwa tygodnie wolnego,
ale same wiecie ile on pomoże przy noworodku.. wiadomo stara się..
ale przewijanie, ubieranie i karmienie to moja broszka..
a do tego skoro staram się karmić piersią to trzeba z głową się odżywiać..


ja z każdym dniem czuje się lepiej
i na szczęście od wczoraj powoli wracam do pozycji siedzącej.. tyłek się goi..
octanisept  i żel z dializy krwi cieląt działa cuda (czy jakoś tak)..
ale szwy wciąż jeszcze mnie nie opuściły.. w sumie gin mówiła,
że te wewnętrzne to nawet po 2 miesiącach mogą się rozpuścić..

a Mikuś?? mieliśmy trudne dni po wyjeździe mojej mamy.. dał nam popalić..
ale w sumie dlatego, że miał problemy z brzuszkiem.. wzdęcia go męczyły..
poza tym ja mam za mało pokarmu
i muszę go dokarmiać wieczorami inaczej nie ma mowy o spaniu..
budzi się w nocy kilka razy ale to wynika z tego, że widocznie za mało zje
i szybciej głodnieje.. mieliśmy przeboje z butlami..
avent poszedł do lamusa.. dostałam od znajomej NUKa kauczukowego (butla i smok) i w końcu chwycił butle.. smoczka nie chce do teraz.. a przydał by się uspokajacz..
bo on nerwy to na moim cycku koi.. a nerwus z niego, że ho ho..

uciekam się kąpać i do wyrka.. każda minuta snu jest bezcenna..
spróbuje do was pozaglądać z telefonu..


Dobrej nocy...

5 lipca 2013 , Komentarze (7)

Witajcie,

opowiadania ciąg dalszy...

Mikołaj dostał 9 / 10 pkt w skali Abgar, bo okazało się, że nie dość, że był wprawdzie luźno, ale jednak owinięty pępowiną wokół szyi, to jeszcze rodził się jak to określiła studentka, z którą potem rozmawiałam, a była przy porodzie, że Młody rodził się na "supermena", czyli z rączką i główką razem.. dlatego ten ból, przeciągający się poród i dodatkowe pęknięcie na tyłku.. no i konsekwencją dla Małego była duża sinizna - urodziła się fioletowy po buźce.. miał popękane naczynka na buźce i białkach oczek.. mały Wampierk..

Mały dostał żółtaczki zaraz na drugi dzień i wylądował na foto terapii.. spędził tam naprawdę wiele godzin.. dostał kroplówki na wypukanie z organizmu bilirubiny..
do tego była obawa, że przy porodzi uszkodził mu się bark..

do domu wyszliśmy dopiero 30 czerwca - w 6 dniu..

dostaliśmy kilka skierowań na konsultacje ze względu na ciężki porób..
neurolog, okulista, poradnia patologi noworodka i to co w standardzie - USG bioderek i przezciemiączkowe.. musimy wszystko załatwić do 6 tygodnia..
ciekawe jakim cudem skoro wszędzie takie kolejki..


mam wyrzuty sumienia, że może gdybym się bardziej postarała przy porodzie Mały by tak nie cierpiał..
 
wczoraj byliśmy na wizycie u pediatry no i niby jest wszystko w porządku.. żółtaczka zeszła.. z barkiem wydaje się być wszystko dobrze..
dziś byliśmy też u znajomej lekarki pediaty-neonatologa.. powiedziała to samo.. ale i tak konsultacje u specjalistów trzeba zaliczyć, żeby mieć pewność.
..

a jak Mały się spisuje..
hm... w zasadzie to je i śpi.. z przerwami na toaletę i marudzenie.. ale ogólnie jest dobrze.. jeszcze nie daje mi w kość.. w nocy śpi różnie.. od 1,5 do 3 godzin..
moja mleczarnia ledwo daje radę, bo w zasadzie Mały gdybym mu pozwoliła to cycka by wcale nie oddał..

Dobra Miki się budzi..

Udanego popołudnia...

4 lipca 2013 , Komentarze (15)

Witajcie,

bardzo dziękuje Wam za wiele miłych komentarzy.. miło mi, że ktoś o mnie pamięta..
przepraszam, że Was tak ostatnio zaniedbałam,
ale moja poszyta "niewymowna" ogranicza znacznie moje możliwości
jeśli chodzi o siedzenie i większość pozycji półleżących,
które zachęciły by mnie do dłuższego posiedzenia przed komputerem...


Oto moje Kochane Dzieciątko:



no więc opowiadam..

jak pisałam na 24 czerwca miałam ostatnią wizytę u mojej Gin.. ok. 20 byłam już po.. wszystko było w porządku, rozwarcia brak, szyjka lekko się skracała, skurczy brak.. umówiłam się na 27.06 na KTG do szpitala..

potem pojechaliśmy do rodziców, zrobiliśmy zakupy w Biedronce
i ok. 21.30 jedliśmy już lekką kolację w domku.. byłam zmęczona,
więc od razu po niej poszłam się kąpać.. w łóżku wylądowaliśmy ok. 23..
jeszcze jakiś film.. byłam w sumie nie spokojna.. i jakoś tak dziwnie się czułam,
ale typowych oznak porodu brak..
przewracałam się z boku na bok i w ciągu godziny byłam chyba z 5 razy siku..

ok. 0.30 dostałam pierwszego skurczu.. ale wzięłam to za skurcze jelit,
poleciałam do kibelka, zaczęłam plamić.. i już miałam panikę,
że coś nie tak z młodym, ale jakoś że to poród to nie czułam..
ale mówię nic, kładę się spać..
jak do rana nie przejdzie to pojedziemy z rana do szpitala..
ale ok 1.00 odeszły mi pierwsze wody
– dobrze, że ze względu na to plamienie zabezpieczyłam się,
bo inaczej łóżko zalane by było…

ale reakcja mojego Męża na mój tekst jak go obudziłam –
I. chyba musimy jechać do szpitala… czemu.. bo chyba odeszły mi wody…  aha.. 
- on był gotowy do wyjścia szybciej niż ja..

lał deszcz.. ale po kilkunastu minutach byliśmy już w szpitalu na izbie przyjęć.. położna kazała się przebrać, zbadała mnie – rozwarcie na 5 cm
i wypisałyśmy multum papierów na przyjęcie..

po 2.00 byłam z Mężem na sali przedporodowej..
dostałam antybiotyk dożylnie na moją bakterię,
a ok. 4.00 dostałam kroplówkę z oksytocyny, bo już z bólu nie mogłam,
a rozwarcie ok. 6 cm.. dostałam też butle z rozweselaczem
- poczułam odrobinkę ulgi,
ok. 6.00 zaczęły się bardziej regularne skurcze i wylądowałam na fotelu porodowym.. ale niestety te tak zwane skurcze parte u mnie były dość kiepskie..
w zasadzie jakoś tego nie odczuwałam jako skurcze parte tylko normalne..
ból niemiłosierny.. nawet nie wiem za którym w zasadzie wyciągnęli siłą Młodego.. Mąż był cały czas przy mnie najpierw trzymał mnie za ramię,
a potem przy akcji za głowę, lekarz i jedna z położnych uciskali mi brzuch,
a kolejne dwie panie  próbowały wyjąć młodego przy skurczach..  nie dość,
że mnie nacięli to jeszcze i tak pękło dość sporo..
powiem wam do dziś boli mnie brzuch od tego wyciskania..

jak sobie to przypomnę to ciary po plecach mi idą..  Mały urodził się o 8.15..
ale jak wyjęli Młodego i położyli go na mój brzuch to poczułam ulgę..
i w sumie to racja, że ból nie ma znaczenia jak urodzi się dziecko..
bo to on zrekompensował moje cierpienie….
i nie cofnęła bym czasu, wiedząc że tak bardzo będzie trudny dla mnie ten poród..

cdn. – postaram się jutro.. ale już nie wysiedzę..

Miłego wieczorku...

1 lipca 2013 , Komentarze (50)

Witajcie,

nie było mnie prawie tydzień czasu...

zainteresowani pewnie wiedzą dlaczego

urodziłam 25.06.2013 mojego Syneczka...

Mikołaj urodziła się o 8.15 ważył 3620 g i mierzył 57 cm..

Przepraszam, że tylko tyle dziś napiszę..
 ale dopiero od wczoraj jesteśmy do domku..
Mały śpi to szybko napisałam..
jestem zmęczona, więc zaraz uciekam do niego się przytulić..
nie długo napiszę coś więcej..



24 czerwca 2013 , Komentarze (11)

Witajcie,

no i zostało nam 6 dni do terminu wg OM.. wow.. jeszcze chwilka..
ale wg ostatniego USG miało być na 24.06 czyli dziś..
ale to USG było 20 kwietnia więc nie ma o czym gadać..
czekamy..
ale dni tak szybko mi lecą, że nawet się nie obejrzę, a Maluszek będzie z nami..
ale dobra bez paniki.. będzie dobrze..

dziś mam ostatnią wizytę u Gin..
ale chyba nic nie zapowiada szybkiego rozwiązania..
wydaje mi się, że brzuszek nadal wysoko..
skurczy nie odczuwam chyba, że mylę je ze skurczami jelitowymi,
które mam 1-2 razy dziennie od kilku dni..
mam opuchnięte nogi, ale to pewnie kwestia upałów..
a Młody rusza się trochę mniej..
antybiotyk już skończyłam brać kilka dni temu, zostały tylko witaminki i żelazo..
ale ogólnie czuje się dobrze, tylko wydaje mi się, że szybciej się męczę..

sobotę i niedziele spędziłam u rodziców.. I. wywiózł mnie do nich i pojechał z kolegami na ryby na nockę na Odrę.. nie chciał się martwić, że tak długo będę sama, a u rodziców zawsze jakiś kierowca jest,
także zabraliśmy torbę i posiedziałam u rodziców..
a wczoraj dzień ojca - objadłam się znów ciastem mamy.. ja nie mam umiaru..

dziś zbyt wiele nie zrobię, bo Mąż wróci z pracy i jedziemy od razu do rodziców
i tam będziemy czekać na wizytę u Gin..
ale od jutra biorę się za generalne porządki w domu.. może to trochę nas ruszy..
poza tym jest trochę do zrobienia.. za długo wszystko odkładałam..

Kochaniutkie życzę wam udanego dnia
i dobrego tygodnia..


22 czerwca 2013 , Komentarze (7)

Hejo,

po 7 zaliczyłam zakupy i śniadanko właśnie skończyłam..
obczaję pogodę i biorę się za sprzątanie i pakowanie..
Mąż popołudniu jedzie z kolegami na ryby na Odrę, nie wiadomo kiedy wrócą..
więc żebym sama nie siedziała zawozi mnie po pracy do rodziców..
dlatego pakowanie i nie wiem na jak długo..
bo nie ma jeszcze decyzji, na którą zmianę pójdzie do pracy w poniedziałek,
a ja mam na 18 Gin w poniedziałek..
nie chcę już sama jeździć samochodem na większe odległości szczególnie po tych akcjach sadystycznych Mikołaja, bo Młody wieczorem nadrobił cały leniwy dzień... jak położyłam się do łózka to myślałam, że mi przez brzuch zaraz wyjdzie..
wyciskał nóżki z całych sił.. aż I. chciał ze mną do szpitala pojechać,
bo się wystraszył, że to nie normalne..
a Młody uspokoił się dopiero jak w miarę wygodnie się ułożyłam..
mam tylko nadzieję, że nie zmienił pozycji,
bo to co wczoraj wyprawiał było niesamowite,
no i bolesne, bo chyba chciała moje organy wewnętrzne po kątach poustawiać...
ale już nie długo.. do terminu 8 dni.. 



o 7 spadł deszcz.. chyba z 10 minut tylko, trochę ochłodziło powietrze,
ale co z tego jak znów widzę słonko się pcha..
czyli będzie duszno jak to zacznie parować..

no nic to biorę się za sprzątanie.. w końcu dziś sobota..
teraz mamy 20 stopni i jest fajnie chłodno..

Miłego weekendu..