12 dzien
pod wzgleden diety, troszke pokrecony dzien. Ominelo mnie pyszne (tak mysle) drugie sniadanie - pieczone owoce z cynamonem i jogurtem. "Co sie odwlecze to nie uciecze" - nie odpuszczam i jutro napewno zdolam je zrobic.
Cala rodzina caly dzien bylismy poza domem. Wrocilismy przed 16, a ja glodna jak wilk. Czulam jak trawie swoje wnetrznosci a tu jeszcze czekalo mnie robienie dla siebie obiadu. A jeszcze najpier dziecko trzeba nakarmic. Coz mialam robic. Juz o 17 moglam spokojnie delektowac sie pieczona rybka. Moja porcja zostala zredukowana do polowy - synek jak nigdy dotad postanowil sprobowac jak smakuje rybka. I tak skonczyl sie moj spozniony obiad. Bylam nadal glodna. I co zrobilam ?
Zjadlam 5 zelkow (miskow). Mialam ochote na wiecej. Nie dlatego ze ciagnelo mnie do slodkiego, ale bylam nadal glodna. Z utesknieniem czekalam kolacji (ciepla kanapka z tunczykiem). I to ona przyniosla mi ukojenie. Zadowolona i najedzona teraz moge powiedziec ze dzien mialam udany :)
Nie wiem jaki wplyw mialo to na moja diete, ale podchodze do tematu spokojnie. Jak przezylam rodzinny obiad to i te zelki umkna. Trzeba zachowac dystans i nie dac sie zwariowac czytaj dolowac ;-D
11 dzien
Dzien jak co dzien.
Bez wiekszych szalenst. Nie odczuwalam glodu, ale obiad (dorsz duszony z pieczarkami) moglby byc troszke wiekszy.
Kupilam juz wage kuchenna i steper - czekam, sprzet bede miala w czwartek. Jest to prezent od mojego starszego mezczyzny, ktory z niedowierzaniem podchodzi do mojej proby pozbycia sie cialka.
Rozmawialam dzis z kolezanka i opowiedzialam jej o mojej dziecie. Bardzo ja zaciekawilam, chociaz trudno jej bylo uwierzyc ze chce sie pozbyc 17 kg. Umowilysmy sie na czwartek ze pokaze jej moje jadlospisy i wskrocie powiem o co chodzi. Moze bedzie odchudzac sie razem ze mna ?
Oki, doki
Ide spac, jutro mamy wyprawe poza miasto :-)
10 dzien
niesamowite 4 kg mniej!!! taki spadek w ciagu 10 dni. REWELACJA.
Chociaz zdaje sobie sprawe z tego ze na poczatku jest to utrata nadmiaru wody z organizmu przez zmiejszenie spozywania soli. Nie zmienia to faktu ze bardzo to mobilizuje. Czuje sie lepiej i lzej :-D.
Ubrania zaczynaja byc luzniejsze. Nie ma mowy o zmianie calego rozmiaru, ale dotychczasowe obiete sa w sam raz.
Przed rozpoczeciem diety nosilam rozmiar 42 i jak juz zaczelam zachaczac o 44 pomyslalam ze jest nie dobrze. Teraz na pewno nie bede musiala ogladac rzeczy z wiekszego rozmiaru. Czekam kiedy nadejdzie chwila ze bede szukac ubran z 40 :-)
Dzis czulam sie swietnie tak jakbym nie byla na diecie, moze to efekt dzisiejszego wazenia ? I szybko skonczy sie dobry nastroj z chwila jak waga stanie ? Hmmm, zobaczymy
9 dzien
dzis juz jest OK
nie bylam glodna, moze dlatego ze cos sie dzialo. Bylam na spacerze z synkiem, pozniej szybkie zakupy na bazarku, gotowanie obiadu (pyszny) na 2 dni. Tak mi jest wygodniej. Nie chca mi sprzedawac tak malych porcji, ze musze sobie jakos radzic. Pozniej zabawa z synkiem i wypad na duze zakupy w hipermarkecie i juz ok 22 bylam padnieta.
Dzis na obiad mialam paprykarz z pieczarek i sok marchwiowy. Byl tak dobry ze nic nie zostalo dla mnie na jutro, ale to nie ja zjadlam. Moi dwaj panowie podzielili sie moja porcja obiadowa. Ugotowalam im jeszcze paczke ryzu i jedli az im sie uszy trzesly. Na jutro tez zostalo zlozone zamowienie abym powtorzyla obiad, wiec sprawa zalatwiona. Gotuje podwojna porcje dla calej 3 :-D
Ide spac, jestem zmeczona. Jutro tez jest dzien, ktory zaczynam przed 7
OK, najwazniejsze ze trzymam diete i zle mysli i glod mnie oposcily.
8 dzien
minal juz tydzien albo dopiero :-(
Myslac zawsze o odchudzaniu myslalam ze to nic strasznego. Poprostu mniej sie je przez kilka miesiecy i pozbywamy sie zbednych kilogramow nagromadzonych przez lata. Dlatego zawsze odkladalam to na pozniej, zawsze cos mnie kusilo, na cos mialam "smaka".
Zaczynajac tutaj diete (zakladajac ze bede sumienna) zostalo mi wyliczone ze do osiagniecia mojego celu bede potrzebowala od 4 do 6 miesiecy. Pomyslalam - SUPER, to szybciej niz przypuszczalam. To nawet krocej niz chodzi sie w ciazy ;-)
ale ....
no wlasnie. Zawsze jest jakies ale. Dzis jest 8 dzien i nie wiem jak dotrwam do konca. Nie wyobrazam sobie siebie chudszej. Jak to bedzie i co z ubraniami - ale to nie jest zmartwienie, przeciez sama do tego daze aby byc mniejsza.
Dzis poprostu mam maly kryzysik ;-(. Nie najadlam sie kolacja (kromka chleba z dzemem i jablko) i caly czas mysle co by tu zjesc. Myslalam juz o paluszkach slonych, pozniej o kawie z mlekiem i cukrem, ...
ale trzymam sie i nic nie podjadam, tylko te mysli ze to 8 dzien (juz albo dopiero) i ile jeszcze przede mna.
Jest juz pozno, wiec najlepiej bedzie jak pojde spac i przestane myslec o jedzeniu.
ABY DO JUTRA :-)))
PS popisalam sobie i jakby troszke lepiej sie zrobilo :-D
7 dzien
Jest rewelacja !!!
Dzis mialam przepyszne spaghetti z mielonej piersi kurczaka. Zrobilam podwojna porcje to mi zalatwi jutrzejszy dzien z obiadem. Bardzo mi smakowalo, nawet nie przypuszczalam ze taki latwy sposob na spaghetti moze byc tak dobry, albo .... ja sie juz przyzwyczajam do diety.
Nieistotne, wazne jest to ze sie nie mecze, nie odczuwam glodu (oprocz zblizajacej sie godziny nastepnego posilku) podchodze do tematu na luzie i co najwazniejsze sa EFEKTY. Spalam ten tluszczyk bez wiekszych wyzeczen. Super niech waga spada i nie zatrzymuje sie w miejscu :-D
6 dzien
hmmm, no to sobie dzis pojadlam.
Sniadanie dietetyczne a pozniej - o ho ho ile tego bylo. Jak zaczelam od 14 od obiadu ziemniaczki, pieczone zeberka i kapusta z grzybami to skonczylam o 16 fura ciasta. Nie moglam zjesc tylko jednego kawalka. Zjadlam kawalek tortu a'la tiramisu z przepyszna kawowa bita smietana, kawalek sernika na zimno z galaretka i owocami i az 3 kawalki zwyklego murzynka. Wszystko popijajac kawusia z mlekiem i cukrem i na koniec byla jeszcze lampka wina. Tego wszystkiego nie jadlam i nie pilam az 5 dlugich dni.
Drugie spotkanie zostalo odwolane. I dobrze bo nie bylabym wstanie juz ani kawy ani ciasta wcisnac dzis w siebie.
Tyle tego bylo ze starczylo do wieczora i juz nic wiecej nie bylam wstanie zjesc. tylko goraca czerwona herbata.
I co zrobilam ?????
Jak tylko przyszlam do domu weszlam na wage. I co sie okazalo ?
Okazuje sie ze chyba moja waga zle dziala albo chyba z 5000 kalorii wpadlo we mnie i zniknelo. Przynajmniej wskazowka wagi to potwierdzila. Chyba ze jutro bedzie inaczej. :-(
Natomiast nie zaluje niczego i .... Aby do jutra, zaczynamy dalej walke ze spalaniem sloniny.
Ach
mysle o zakupie wagi kuchennej. To bardzo ulatwi mi odmierzanie tych szalonych wartosci
oraz stepera, moze zaczne cwiczyc dolne partie mojego ciala ?
5 dzien
hahahaha - dzis wielki ubaw z dieta.
Dzis dzien zadumy i odwiedzin wszystkich zmarlych na cmentarzu.
Nie zapomnialam zrobic i zabrac ze soba drugiego sniadania (surowka z porow, pomidorow i papryki). na wypadek jakbysmy nie wrocili wczesniej do domu. Oczywiscie godzina jedzenia wypadla w drodze z jednago cmentarza do drugiego. W brzuchu pusto i zaczyna ssac, nie wiele myslac wyciagnelam suroweczke i wcinam. Niedlugo to trwalo, pozostali pasazerowie skarzyli sie ze strasznie smierdzi cebula. Na nic zdaly sie tlumaczenia ze to nie cebula tylko por. Dyskusja jaka powstala na ten temat pozwolila mi na zasycenie glodu. Pozniej jzu bylo z gorki - "wielka wyzerka" obiad i kolacja. Bylam najedzona, chociaz mialam smaka na inne rzeczy.
Jutro okrutny a zarazem mily dzien. Wizyta na obiedzie u rodziny. Oczywiscie juz sobie zalozylam ze bede jadla wszystko to co inni i slodkosci tez nie omine. Wieczorem jestesmy jeszcze zaproszeni na kawe do znajomych - oczywisci ciasto tez bedzie. Czarno to widze w ilosciach kalorii. Jutro pewnie zjem tyle co w caly tydzien. Z drugiej strony nie moge sie doczekac, az pod pretekstem spotkania moge sie obzrec.
Mam tylko nadzieje, ze przez te kilka dni stosowania diety zoladek wystarczajaco sie skurczyl iz nie pozwoli mi pochlonac tony zarcia.
4 dzien
hmmm, zaczyna isc pod gorke. Dzis troszke czulam glod, szczegolnie jak w domu unosily sie zapachy innych dan. Lodowka wypelniona roznymi smakolykami. W szafkach czekolady, zelki jakies cukierki, lizaki mojego synka. Wszystko widze i kuje mnie w oczy. Zreszta, zauwazylam ze wszystko jest dla mnie teraz smakolykiem ;-)))Dzis dla swych mezczyzn robilam zapiekanki - mniam mniam :-)))) zapach boski. Siedzialam z boku i patrzylam jak z apetytem palaszuja chrupiace i pachnace zapiekanki z ciagnacym serem.A ja co, siedzialam i czekalam jeszcze godzine aby moc pozniej delektowac sie kanapka z makreli.
Zaczynam sie zastanawiac, czy wytrwam, a jesli tak to co bedzie pozniej. Rzuce sie na zarcie (bo o jedzeniu nie ma mowy) i powroce do wagi w pare dni i pewnie co najgorsze to z nawiazka.
Poki co nie zamierzam sie na razie poddawac, chociaz slinka cieknie ;-)))
Aby do jutra :-D
3 dzien
generalnie czuje sie dobrze, nie chodze zbytnio glodna tylko zaczynam miec hustawke nastrojow. Chodze rozdrazniona i byle co wytraca mnie z rownowagi. Staram sie nad tym panowac, ale sa chwile, szczegolnie przy zbuntowanym 2 latku, ze czasami trudno sie opanowac. Mam nadzieje ze to przejsciowe.
Dzis na obiad mialam m.in. zupe cebulowa. Zapach byl rewelacja, szczegolnie jak mijala juz 3 godzina od poprzedniego posilku. Niestety w smaku mi nie podpasowala, zjadlam tylko polowe, glud zaspokoilam surowka.
Co najwazniejsze ze widac efekty. Juz po 2 dniach ubyl mi 1 kg. Aby tak dalej ;)