Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 listopada 2012 , Komentarze (8)

Rosół z kaczki



Pieczona kaczka to tradycyjne danie polskie, ale u mnie w domu rodzinnym nie jadłam jej nigdy, pierwszy raz pieczoną kaczkę zjadłam w ubiegłym tygodniu.
Myślę, że to mięso nie jest zbyt powszechne, nie kupimy go od ręki w spożywczym i pewnie dlatego nie króluje w polskich domach.
Kilka lat temu miałam pierwszy raz okazję zjeść rosół z kaczki w domu mojej koleżanki, a że jestem bardzo rosołową dziewczyną to zakochałam się od pierwszego chapnięcia. Chodził za mną latami, ale u mnie w domu mama gotowała tylko rosół z kury no i powiedzmy sobie szczerze, nie należał o najlepszych, moja mama bowiem gotować nie lubi. Ostatnio pod wpływem jednego z odcinków Kuchennych Rewolucji udałam się do sklepu z wędliną i mięskiem i zamówiłam swoją pierwszą w życiu kaczuchę. Dziś ją rozmroziłam, oczy miałam jak pięciozłotówki, bo kompletnie nie wiedziałam z której strony zacząć no to call to mama.
No i udało się, wycięłam 2 piękne piersi bez skóry i schowałam na później, może przygotuję  z nich jakiś obiadek w przyszłym tygodniu. Mam też 2 piękne udka bez skóry, a resztę - korpus i skrzydełka wykorzystałam do rosołu. Tzn. 1 korpus i 1 skrzydełko, resztę odłożyłam na następny raz. Efekt mojej pracy możecie zobaczyć poniżej:



Niestety nie jestem w stanie wyliczyć kaloryczności mojego rosołu, ale tłusty nie był z całą pewnością, bo nie dodałam dużo skóry z kaczki do wywaru. Za to muszę przyznać, że jak na debiut rosołowy to rosół kaczkowy udał mi się bardzo. Jestem zadowolona z barwy rosołu, nie dodawałam żadnej kostki ani nic, a barwę ma piękną dzięki cebuli. Wszystko naturalne! A z przypraw wykorzystałam tylko:
sól
lubczyk
goździki
ziele angielskie
liść laurowy.
Zero gotowych warzywek itp.
Rosół został podany z kluskami lanymi na mące pszennej typ. 2000.

Ponieważ na Vitalii  tego nie znajdziecie podaję kaloryczność piersi i udka z kaczki bez skóry.

Pierś z kaczki
kalorie: 140kcal
białko: 28g
tłuszcz:  2,5g
węglowodany: 0g

Udko z kaczki
kalorie: 178kcal
białko: 29,1g
tłuszcz: 6g
węglowodany: 0g

Podobno kaczka jest tłusta, ale od czasu do czasu przecież trzeba trochę zmienić smaki w kuchni

DYNIA





Jesień przyszła, a wraz z nią na straganach pojawiły się dynie, dynie większe, mniejsze, czasem o dziwnych kształtach. Dynia to kolejna rzecz, która u mnie w domu nie była popularna, pierwszy raz dynię zjadłam na studiach i do dziś był to jedyny raz.
Jakiś czas temu skusiłam się na dynię w pobliskim spożywczaku i czekała na mnie cierpliwe na parapecie w kuchni. W ten weekend wybieram się do cioci na obiad i w związku z tym mój Pączek poprosił abym coś upiekła. Początkowo myślałam o serniku dyniowym, ale sporo z nim roboty i skuszę się na pumpkin pie z Kwestii Smaku. (Kocham ten blog).




Do ciasta najpierw trzeba przygotować puree dyniowe, tak więc dziś skupiliśmy się z Pączkiem właśnie na tym składniku.

Moja dynia ważyła 3,5g. Otrzymałam z niej 450g puree dyniowego. Zaskakująco mało prawda? Mam też sporo świeżych pestek, które są o niebo smaczniejsze niż gotowce kupowane w sklepie. Mają również zasadniczą zaletę w postaci łupinki. Ponieważ trzeba się namęczyć by dostać się do pestki to człowiek zje ich mniej niż by zjadł, gdyby były wyłuskane.








Oto rezultat - moje 450g puree dyniowego, trzeba przyznać, że Pączek spisał się na medal.



Pestki Dyni




Dynia to owoc, który może pomóc nam zwalczyć niektóre problemy zdrowotne.
Dynia zawiera wiele witamin z grupy B - B1, B2, PP, a także witaminę C. Dynia bogata jest w błonnik, wapń, żelazo, fosfor i magnez. Pestki dyni zawierają dobroczynny olej z fitosterolami i nienasyconymi kwasami tłuszczowymi. To dlatego są zalecane osobom z miażdżycą i zbyt wysokim złym cholesterolem. Im ciemniejszy miąższ owocu tym więcej ma witamin, a także karotenu, który poprawia koloryt skóry. Dynia wspomaga pracę serca i układu trawiennego, poprawia też wzrok.

Dynia jest owocem niskokalorycznym, 100 g to ok. 30 kcal. Ma także właściwości moczopędne, korzystnie działa na nerki oraz pęcherz.


EDIT: Spadeczek dziś 700g po spinningu wczorajszym i spalaniu, ale pewnie wiekszosc to woda i jutro bedzie przyrost wagi więc nie zmieniam paska.

31 października 2012 , Komentarze (10)

KASZA GRYCZANA



Wartości odżywcze w 100g:
Kalorie: 336 kcal
Białko: 9,8g
Tłuszcz: 1,7g
Węglowodany: 71g
Błonnik: 5,9g

Kasza gryczana nie zawiera glutenu, za to ma w sobie lizynę odpowiadającą między innymi za wchłanianie wapnia, koncentrację oraz łagodzenie objawów przeziębienia oraz tryptofan, który z kolei pomaga przy wytwarzaniu serotoniny i melatoniny, czyli hormonu szczęścia i hormonu odpowiadającego za zdrowy sen.
Poza tym znajdziemy w kaszy potas, magnez, wapń i żelazo oraz oczywiście witaminy grupy B.
Ze względu na swoją gruboziarnistość polecana jest na przeczyszczenie organizmu.

Kaszy gryczanej nie znosiłam jako dziecko, wolałam jęczmienną, obecnie ją uwielbiam, zwłaszcza po tym jak nauczyłam się z niej odpowiednio korzystać.
Podstawowa postać?
SYPKA
Podawana do obiadów, doskonała jako zamiennik do ziemniaków.
Ale przecież można z niej zrobić placki, kotleciki i naleśniki, krokiety?  Taaaak kasza gryczana jest rewelacyjna.

Placuszki z kaszy gryczanej

(zdjęcie mojego wczorajszego placuszka):



100g kaszy
1/3 cebuli białej
1 jajo
30 g sera mozzarella (light) - można użyć oscypka albo sera żółtego, wedle uznania.
pieprz i sól
mąka gryczana 1/3 łyżki stołowej.

Kaszę gotujemy w proporcjach 1(kasza):3(woda, ewentualnie bulion warzywny - ale nie z kostki), można dodać trochę masła do smaku. (Prawidłowe gotowanie, do wrzątku wrzucamy kaszę i gotujemy ją pod przykryciem 20 min). Po ugotowaniu hartujemy zimną wodą.

Włączamy piekarnik, ustawiamy piekarnik na 160 stopni z termoobiegiem. Wcześniej wyjmujemy półkę z piekarnika (najlepiej grillową) wykładamy ją papierem do pieczenia.

Cebulę ucieramy na tarce (ewentualnie bardzo drobno siekamy, w ostateczności mielimy w maszynce - ja takowej nie posiadam)
Serek ścieramy na tarce, albo drobno siekamy.
Jajko wbijamy do miseczki doprawiamy solą, pieprzem i ubijamy na kogel mogel widelcem.
Wszystkie składniki mieszamy, doprawiamy jeszcze pieprzem, solą i mąką gryczaną (może być pełnoziarnista mąka pszenna). Nie wsypujemy dużo mąki, ale tak, aby mieszanka nie miała płynnej postaci.

Gotową mieszankę wykładamy na papier do pieczenia w postaci placka.
Wstawiamy do piekarnika, 5 min pieczemy z włączonym termoobiegiem, potem kolejne 15 min bez termoobiegu. Placek przewracamy na drugą stronę, powtarzamy schemat 5 + 15.

Do placka dobry będzie sos z pieczarek i kurczaka.

Ja je zjem z pastą jajeczną z kiełkami.

Wartość odżywcza placka na 100g
Kalorie: 221kcal
Białko: 11g
Tłuszcz: 5g
Węglowodany: 36g


Moje obserwacje? Placek jest fajny, jeśli go nie dotykamy to zmieni się w chrupką całość, ale jest delikatny, łatwo się łamie, w sumie mój wyszedł dość gruby można zrobić cieńsze i podzielić na mniejsze porcje, żeby się nie łamały. Smakuje super.

Przepis na naleśniki gryczane z mączki gryczanej znajdziecie wśród moich przepisów na Vitalii:

NALEŚNIKI


Kotlety z Kaszy Gryczanej

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTNHLPfD3XjY88SsuQxLK2ABFvnmBQx3SErM9o9HWN7SrX_3yJe2g

 

TROCHĘ O MNIE

Po konferencjach skończyła się wolna amerykanka. Od soboty nie jem słodyczy, najzwyczajniej w świecie nie mam na nie ochotym, no nie mam i już. Chociaż chłopak mnie namawia, żebym upiekła ciasto na sobotę, bo idziemy do cioci na obiad. Pomyślalam, że zrobię sernik dyniowy z Kwestii Smaku, bo forma na tartę już mi się całkiem rozpadła.

W niedzielę była mała wpadka, rano trzymałam się diety, ale po południu mój ulubiony (bo jedyny) brat przyjechał i zabrał mnie na obiad do włoskiej restauracji. Zjadłam porcje rosołu domowego z parmezanem! MNIAM! oraz pizzę, na cienkim cieście wielkości talerza. Carbonarę oczywiście bo to moja ulubiona. Nie była to pizza z fast-fooda, przygotowana od podstaw na miejscu, więc pocieszam się, że wcale tak dużo tego nie było.

Waga po konferencjach pokazała wzrost masy. Obecnie jest 59,8kg. Ale dobrze się czuję w obecnej figurze. Dobrze wyglądam i nie mam takiego parcia na chudnięcie już. Myślę, że waga będzie sobie spadać stopniowo, ale bez cisnienia.

Ćwiczyłam na razie tylko w niedzielę. Dwie godzinki, dziś idę jeszcze na spinning i fat-burning.

Pogoda mnie najzwyczajniej w świecie dobija, spać mi się chce, spię dużo, dużo za dużo. Wracam do domu i mam totalnego lenia.

Dzis Halloween, idziecie na jakąś imprezę? Nam się instruktorka ze spinningu kazała przebrać, chyba będę czarną owcą.  

30 października 2012 , Komentarze (6)

Ostatnio poszukiwałam na Vitalii inspiracji śniadaniowej, muszę przyznać, że jedna z dziewczyn mnie zainspirowała dlatego udałam się dziś do sklepu i kupiłam Kaszę jaglaną. Chciałabym również dodać coś od siebie w związku z kaszą manną, która cieszy się złą sławą i jest krótko mówiąc moim zdaniem oczywiście, niedoceniana. Lubuję się również w produktach BIO, bo najzwyczajniej w świecie takich rzeczy jak amarantus, soja czy mąka z cieciorki nie znajdziemy w małym osiedlowym sklepiku.

Przedstawiam zatem pierwszą bohaterkę tej historii:

KASZA JAGLANA:



Wartości odżywcze w 100g:
Energia: 357kcal
Białko: 9,8g
Tłuszcz: 3,9g
Węglowodany: 68,8g
Błonnik pokarmowy: 3,2g

Kasza jaglana ma ten plus, że może być dodawana do obiadu, jak i może stać się podstawą pysznego śniadania, a jak wiadomo śniadania są najważniejszym posiłkiem dnia.
Nie zawiera glutenu, natomiast jest bogata w witaminy z grupy B, fosfor, wapń, żelazo i potas, a także lecytynę.

Ja wychodzę z założenia, że śniadanie ma być jednym z 2óch najbardziej kalorycznych posiłków dnia (drugi to obiad). Ma mieć sporo węglowodanów, białko najlepiej pochodzenia roślinnego, ma mi po prostu dostarczyć energii na dzień dobry.

Pomysł na śniadanie (2 porcje):
Jaglanka z suszonymi owocami
100g jaglanki
50g suszonych śliwek
30g rodzynek
20g żurawiny suszonej
3g masła

Wartości odżywcze 1 porcji:
Kalorie: 331
Białko: 6
Tłuszcz: 4
Węglowodany: 68

Po prostu PYSZNIE!!!

A oto jej koleżanka:

KASZA MANNA



Wartości odżywcze w 100g:
Energia: 348kcal
Białko: 8,7g
Tłuszcz: 1,3g
Węglowodany: 76,7g
Błonnik pokarmowy: 2,5g

Kasza manna pochodzi z przemiału pszenicy i ja za nią osobiście przepadam, poza dość dużą myślę zawartością białka, w kaszy mannie jest całe bogactwo witamin z grupy B, zawiera również witaminę E, PP, kwas foliowy, a także minerały: cynk, mangan, magnez, krzem, potas, żelazo. Manna słynie z zawartości jodu. Jest lekkostrawna.

Najczęściej jem mannę na mleku:
300ml mleka 2%
kasza manna 40g
żurawina suszona: 25g

Wartość odżywcza takiego śniadania:
376kcal
14g białka (zamierzam się przestawić na mleko sojowe, o ile mi zasmakuje w tej wersji)
7g tłuszczu
65g węglowodanów


Mam nadzieję, że chociaż niektórych niedowiarków do kaszy manny przekonałam.

Życzę smacznego

PS. Usiłowałam dodać ten wpis przynajmniej 15razy.


26 października 2012 , Komentarze (9)

1. POWRÓT

Hej dziewuszki. KONIEC!!! Dziś miałam ostatni dzień konferencji i cieszę się z tego bardzo, nigdy wcześniej nie miałam 2 tygodni w terenie pod rząd. Tydzień tak i zawsze było ok, ale 2 tygodnie to za dużo! Niańczenie tych ludzi mnie kompletnie wyczerpało. No ale jeszcze za tym za tęsknię.
Cieszę się zwłaszcza z mojego powrotu do zdrowej, zbilansowanej diety. Już dziś zauważyłam przesyt słodkości, zjadłam tylko niewielką porcję panna cotty na deser po lunchu, a no i jedną bułeczkę francuska z musem czekoladowym, ale tylko jedną. W sumie nie było całkiem nieźle.

Śniadanie:

Winogrona
Jabłko
1xbułeczka francuska z musem czekoladowym
2 Śniadanie:
Banan
Lunch:
Polędwiczki wieprzowe w sosie cebulowym chyba ze 100g + kopytka szpinakowe
Na deser malutka panna cotta


Podwieczorek:
80-100g makreli + kromka razowca
Kolacja:
2 jajka sadzone na maśle + 2 kromki razowca z masłem (jakieś 4g)

2. PEPSI

Odkąd zmieniłam styl żywienia, zmieniłam również pepsi jaką piję - i zaczęłam pić jej więcej, tak wiem, to świństwo, ale czasem tylko pepsi mnie potrafiła obudzić po intensywnych ćwiczeniach no i stała się moją największą słabością. Ostatnio naoglądałam się filmików o aspartamie i stwierdziłam, że muszę zrezygnować z tej trucizny.
Problem w tym, że tego świństwa dodają wszędzie - aspartamu, nawet do jogurtów no i trzeba naprawdę uważać.


3. SŁODZIKI

W związku z moimi refleksjami na temat pepsi stwierdziłam, że zmienię słodzik na stevię. Mój obecny słodzik aspartamu nie zawiera - główny składnik to E952 - cyklaminian sodu. Podobno nie jest szkodliwy, ale stevia jest naturalna. Owszem jest dość droga, ale 30zł za 1000 tabletek powinno na długo starczyć.



4. FITNESS

Kolejnym wątkiem jest fitness. Chodzę na zajęcia regularnie ale jakoś mi tak smutno, że nie mam z kim dzielić radości z zajęć. Moja przyjaciółka mieszka w innej części miasta i jakoś tak jej nie po drodze do moich klubów, a mnie nie pasują zajęcia w jej klubach. Chodziłam do nich jakiś czas, ale i tak jej nie było prawie nigdy i znudziło mnie tradycyjne ABT i TBC. Widzę, że inne dziewczyny chodzą razem i jakoś tak w grupie raźniej. Fajnie byłoby chodzić z kimś, weselej tak, a może mi się zdaje.


5. TYDZIEŃ BEZ SŁODYCZY

Po moich 2óch tygodniach ze słodyczami, postanowiłam, że w następnym tygodniu, żeby nie wiem co, słodyczy będę odmawiać, trzeba trochę organizm oczyścić. Mam nadzieję, że wytrwam.



25 października 2012 , Komentarze (4)

W końcu udało mi się opublikować ostatnie polędwiczki  zapraszam do sprawdzania i komentowania, wiem, że są tłuste, ale tak jak wspominałam ja zjadłam mniejsząporcję. 37% całości, wiec nie było źle. Są naprawdę dobre, mój Pączek wcinał, aż mu się uszy trzęsły.

 

Cieszę się, że ten tydzień dobiega końca, jestem już zmęczona jedzeniem i w ogóle wszystkim, praca po 13h na dobre, nie jest przyjemna. Wczoraj w końcu udało mi sie wrócić do domu wcześniej i pójść spać, tak więc dzisiaj nie jestem zbytnio zmaltretowana.

Jednakże opuścilam wczorajsze cwiczenia, ale jakoś to nadrobie, w weekend wracam już do dobrych nawyków żywieniowych, nie ma przeproś, muszę pracować nad moim baleronem - brzuchem, wyrzeźbić go, bo wciąż przypomina budyń

 

Ostatnio naprawdę zafascynowana jestem kuchnią, zbieram informacje na temat przygotowywania różnych mięs tak by były dobre, jak znacie jakieś dobre poradniki to ja proszę o namiary.

 

21 października 2012 , Komentarze (6)

Długo się zastanawiałam jak zatytułować ten wpis.

Nie napiszę, że miniony tydzień to porażka, chociaż słodycze wcinałam na potęgę, a w zasadzie to słodycze od wtorku były na 2 śniadanie, podwieczorek i kolację a wszystko przez moje konferencje.
1. Koledzy z zagranicy w ramach integracji przywieźli lokalne łakocie. Które następnie otaczały mnie z lewa i z prawa, i z dołu, i z góry, zostały rozstawione na moim stoliczku recepcyjnym, przy którym pracowałam w związku z czym lekko się po nie sięgało. Cukierki i ciastka z Francji, Hiszpanii, Rosji, ciastka z Libanu -- cudeńko i wiele, wiele innych, ale ciastka z Libanu były naprawdę dobre.
2. Słodkości z hotelu, w hotelach takiej klasy słodycze są zawsze niesamowicie smaczne, mini krem brulee, mini tiramisu, mini panna cotta, wszystko mini, ale wszystkiego po trochu no i się uzbiera. Do tego ciastka francuskie.
3. Kolacja pożegnalna, w najlepszej w mieście restauracji, porcje jak dla kota, ale zjedzone między 19:30, a 21.
Nie będę sobie wypominać, bo konferencje mam 3 razy w roku, no i byłam na nie przygotowana psychicznie... został jeszcze tydzień, tylko tydzień... menu podobne, więc chyba nie będę miała ochoty wszystkiego próbować.

Wczoraj mimo, że była sobota, to jednak miałam świnkę. Doszłam do wniosku, że do świnki przyczyniają się właśnie słodycze. Zjadłam ich za dużo, więc musiałam złamać smak w buzi, więc chciało mi się słonego, a po słonym znowu słodkie... no i tak w kółko.


Dziś postanowiłam być grzeczna, bo w końcu od jutra znów konferencja, znów hotel, znów słodkości...
Na obiad zrobiłam polędwiczki ze śliwką z makaronem tagliatelle (pełnoziarnistym) w śmietankowo - koperkowym sosie z Kwestii Smaku .  Nie są zbyt dietetyczne, tzn. ja trzymałam się przepisu, więc zjadłam mniejszą porcję, która z makaronem miała 620 kcal. Przepis i zdjęcia znajdziecie na Vitalii, jak tylko zaakceptują mi przepis.
A zdjęcie przedstawiam poniżej:



Ale ćwiczyłam tyle ile mogłam.
W poniedziałek: spinning
Środa: TBC + fat burning (taa z drugiej godziny wyszłam po 30 minutach bo źle się czułam po tych słodyczach)
Niedziela: ABT + TBC
Może ćwiczenia złagodzą efekty dzikiego objadania się.



16 października 2012 , Komentarze (7)

Dziewczynki, przepraszam, bo Was zaniedbałam, nie miałam czasu czytać ani komentować, ale będzie lepiej, bo mój pracowy zawrót głowy dobiega końca, tzn. największe przesilenie pracy minęło. Teraz tylko muszę pilnować by wszystko było super i nic sie nie zepsuło. Jedzenia jest full, do tego wszystko dobre, słodycze z Azji i Europy, zjadłam kilka cukierków i zmuliło mnie okrutnie (cóż ciezko sobie odmówić, jak koledzy z Rosji czy tez Turcji to przytachali ze sobą).

 

Wczoraj byłam trzeci raz na spinningu i jeżeli chodzi o skuteczność to jestem zachwycona. Waga po upojnym jedzeniowym weekendzie wróciła do 59kg

Refleksja, jak sie jezdzi w grupie to jest niesamowita motywacja, niby nikt na Ciebie nie patrzy ale jednak głupio jest odpuścić, siedzieć jak każdy stoi i pedałuje, albo nie podkręcac oporu kiedy wszyscy podkręcają  co prawda ledwo dzis wstałam z łóżka, ale po za tym to nie widzę skutków ubocznych. Zobaczymy jak jutro będzie na fat-burning, w tym tygodniu nie ma stepu więc nie powinno być jakoś źle. W czwartek chyba będę musiała iść na firmową kolację, więc nie wiem czy nie iminie mnie stepik  1000x bardziej wolałabm iść na step.

14 października 2012 , Komentarze (10)

Weekend masakra. Miałam smaka na wiele rzeczy i tak zaliczyłam:

1. naleśniki z parówkami i serem żółtym (pychotka)
2. kapuśniak z boczkiem i kiełbasa
3. w ogóle kiełbasa
4. racuchy z jabłkami
5. michałki białe - tona (no tak serio to z 220g, kurna toż to prawie 1200kcal)

Taaaa... ćwiczyłam dziś ostro, no ale...

Raz się żyje, więc jeden weekend to nic strasznego. Co prawda pewnie cofnęłam się w chudnięciu, ale... te Michałki są takie bosko-smaczne.
Od tego tygodnia zaczynają się w pracy konferencje będzie mnóstwo jedzenia, jedzenia, któremu nie będę umiała powiedzieć nie. Ale wiecie co? Nie będę sobie wszystkiego odmawiać, przez najbliższe dwa tygodnie będzie troszkę więcej luzu w jedzeniu, no ale ćwiczyć będę nadal

Głodzilla rządzi!

10 października 2012 , Komentarze (10)

Wspominałam, że w poniedziałek polazłam na spinning, przed zajęciami byłam pewna, że z moją kondycją jest BARDZO dobrze, po tych zajęciach już nie jestem tego taka pewna.
O co chodzi? Od poniedziałku minęły 2 dni, a ja dziś standardowo polazłam na moje TBC i step, i co? Siły nie miałam w nogach, zwykle fruwam pod sufitem, a dziś? Mięśnie odmawiały posłuszeństwa, łapała mnie kolka! KOLKA!?!?! WTF!!!




Już mnie nawet Anka (instruktorka) z zajęć wyganiała, ale zostałam do końca, jakoś dałam radę, a później jak usiadłam w szatni na ławeczce, to nie bardzo miałam ochotę wstać.
Nie mam zakwasów, to nie to, po prostu nie miałam siły w nogach, głodna też nie byłam, bo przed treningiem (przynajmniej 1h przed) jem.


No i siedzę taka zdezelowana No ale jutro się wybieram znów na step, mam nadzieję, że już będzie lepiej no i chyba ten spinning to już zostanie bo to świetne cardio, dobre na serducho.


ROLADKI  były ekstra, zdjęcie zrobiłam dla WAS, ale zjadłam je dopiero dziś na obiad, tzn. pierwszą porcję. Metoda przygotowania tego posiłku jest rewelacyjna, chyba zastosuję ją w innych potrawach. Kurczak był bardzo soczysty mimo podgrzania go w mikrofali. Na świeżo pewno byłby jeszcze lepszy, tak więc, nieskromnie polecam roladki.

A z innej beki, POWSTRZYMAŁAM ŚWINKĘ, na zajęciach cały czas myślałam o kurczaku w panierce, wróciłam i zjadłam makreli wędzonej trochę, ale na tym poprzestałam!

9 października 2012 , Komentarze (9)

Cześć, no! zachowuję się wprost wzorowo! Ustaliłam sobie jadłospis i trzymam się go dzielnie! Od niedzieli nie było żadnych wpadek, no i waga zeszła, dziś rano pokazała 59kg. Czyli 900g w dół, w dwa dni.
Dziś przerwa w ćwiczeniach, pozostaje mi siedzieć przy garach, w planach roladki z piersi kurczakowej . Przepis dodam prawdopodobnie na Vitalię.

Wczoraj 2 raz w życiu poszłam na spinning, podobało mi się, ale jakoś to nie to, to nie miłość jak do stepu, w każdym razie zmieniłam sobie nieco zajęcia i stwierdziłam, że na spinning będę chodzić raz w tygodniu, bo tam się dobrze spala tłuszczyk, z reszta mam całkiem fajną instruktorkę rozdartą, czyli taka jak lubię



Edit: Przepis dodany: efekt końcowy zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.