Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2012 , Komentarze (5)

Cały weekend miałam jakiś rozwalony. Jadłam jak opętana, jak tylko skończyłam mamleć to szłam po jeszcze. Wstałam dziś z jakąś depresją i totalną demotywacją. Fitnessu nie było, bo Ania-instruktorka wzięła wolne i zorganizowali zastępstwo, najgorsze z możliwych.
Jak jest Ania to chce mi się wstać o 8:00 i przygotować na te zajęcia, ale jak jest ktoś inny to moja motywacja nie istnieje.
W końcu po 18 spięłam pośladki. Poszłam pobiegać i jestem z siebie niesamowicie dumna, bo biegałam bez przerwy równiutkie 40 min. Po bieganiu rozwinęłam matę i poćwiczyłam jeszcze na uda, pośladki i brzuszek kolejne 20 min.

21 lipca 2012 , Komentarze (5)

Ojaaa ale mam moralniaka.

Jak wspominałam, w czwartek nie poszłam na fitness przez ból brzuszka, no i chodzą za mnie te zajęcia. Miałam wczoraj pójść pobiegać, w zamian za to zeżarłam pizze! Tak! Pizze! Potem padłam ze zmęczenia i spałam do rana, od 20:30 do 7 rano. Na tą pizzę miałam okropną ochotę, w ogóle wczoraj miałam taki dziwny dzień, że mi się wszystkiego chciało. Słodkiego też.

No ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr

Od rana dziś sprzątałam, a podczas sprzątania trochę się spala, no a o 11 pobiegłam na Step+brzuch.
Trochę się zmachałam i nacierpiałam, brzuch nieźle piekł. Instruktorka jest całkiem fajna. Ostatnio zaczynają mi się nudzić zajęcia, na które chodzę i zastanawiam się nad zmianami. Tylko, że ja mogę niestety w określonych dniach i godzinach ćwiczyć ech... coś się znajdzie

Mam jakiś kryzys, nie chce mi się i już.

No to idę robić zupę botwinkową.

20 lipca 2012 , Komentarze (2)

Nie uważacie, że piątek powinien być dniem wolnym od pracy? Hiehie... jak ja się cieszę, że za kilka godzin jest już weekend

 

 

19 lipca 2012 , Komentarze (9)

W tym tygodniu już drugi raz miałam rwący ból brzucha nad pępkiem, bolało do tego stopnia, że nie poszłam na fitness. Zła oczywiście jestem, no ale trudno... po prostu nie byłam w stanie, było mi z jednej strony niedobrze, z drugiej skręcało, ale ani w tą ani w tamtą. Ból uspokaja się po tym jak coś (dość sytego) zjem.

Zastanawiam się od czego to mam, bo jadłam dziś zdrowo (1269 kcal).
Być może to przez kawę i chyba będę zmuszona z niej zrezygnować. Na studiach trułam się energy drinkami to teraz mam, energy drinka nie wypiję, bo umieram, pepsi czy coli też nie powinnam pić w dużych ilościach, no a teraz kawa? Jejku, trochę się martwię, no ale jak po odstawieniu kawy to się będzie powtarzać to chyba przejdę się na jakieś badania.                         

19 lipca 2012 , Komentarze (5)

Zrobiłam sobie pyszne klopsiki z mięsa z kurczaka i aż muszę się podzielić. Przepis pewnie kiedyś dodam. Składniki:

 

300 g zmielonego mięsa z kurczaka (albo indyka)
1 x jajko
1 duża cebula
garść szczypiorku
200 gram krojonych pomidorów
zioła prowansalskie
sól morska
pieprz ziołowy
pieprz czarny

 

Wszystko oczywiście wymieszać i nakładać na patelnie jakąś większą (od stołowej) łyżką. Zapiekać na patelni pod przykryciem (szybko się zetnie).

Jadlam z cukinia, ale polecam każdą salatkę. Planowałam też zrobić dressing ale nie wyszło. A dressing to:

 

1 x jogurt grecki light (albo naturalny)
1 ząbek czosnku
1 mała łyżeczka miodu
bazylia
oregano

 

Wczoraj miałam parszywy dzień, zaczęło się od zepsutego metra, a skończyło na zgubionej karcie do bankomatu (zbliżeniowej oczywiście). Po drodze kilka innych wnerwów no i całkiem opadłam z energii


17 lipca 2012 , Komentarze (6)

Tak mnie naszła refleksa parę dni temu, że kiedyś był w-f w szkołach (tzn. nadal jest) no i człowiek marudził, nie chciał, nie ruszał się, tzn. ja akurat w-f uwielbiałam, byłam aktywna w szkole itp. no ale niektórym to się ewidentnie nie chciało.

Teraz ludzie gotowi są płacić po kilkaset złotych żeby móc chodzić na siłownię albo fitness. Oczywista oczywistość hehe. Żadne odkrycie, ale czy to nie jest właśnie ironia losu? Że obecnie ruch jest traktowany jak rozrywka i jest tak popularny?

Ja na szczęście mam multisport, ale nie wiem co bym bez tej karty zrobiła, karnety w 3 różnych klubach? Akurat tak mi zajęcia pasują.

Z drugiej strony pamiętam mój w-f, zwłaszcza w LO. 10 min rozgrzewki, a potem macie piłkę i grajcie, koszykówka, najczęściej siatkówka, raz chyba piłka nożna  Kompletnie nie mieliśmy warunków, prawdziwą salę do w-f'u zbudowali 2 lata po tym jak skończyłam szkołę.
Teraz chyba jest lepiej z tym w-f'em, ale pewna jestem, że jakby w czasach mojego LO nauczycielka mogła zrobić fitness na stepie to spotkałby się on z większą popularnością niż te wszystkie piłki.

A Wy co myślicie?

17 lipca 2012 , Komentarze (4)

Heja dziewuszki  oj wczoraj był ciężki dzień, dużo nerwówki, a w dodatku okropnie się czułam od godziny 13:30, brzuch mnie tak dręczył i męczył, że ledwo żyłam, a na angielskim po pracy to myślałam, że odlecę. Jadłam oczywiście reguralnie, przez cały dzień. No i myślałam, że zaszkodziło mi może mleko do kawy  W sensie, że było nieświeże, w sumie mogło być. No, ale w końcu jak już wróciłam do domu, po konsultaji z chłopakiem i przyjaciółką, zdecydowałam się zjeść coś jeszcze. No i zjadłam:

3 kromki chleba razowego z masłem
2 parówki z szynki

Było to dośc syte, miało sporo kalorii, oj mialo, no a te parowki do zdrowych nie należały, ale wiecie co? Pomogło!!! A dziś i tak odnotowałam spadek wagi. Niedługo potem brzuch przestał boleć, a ja sobie zrobiłam mały przegląd ciuchów, najważniejsze są dwie pozycje:

1. Sukienka, którą kupiłam na wesele jakieś 3 lata temu, wisiała na mnie jak na wieszaku.

2. Spódniczka, taka urocza miniówka z plisem i kokardką, kupiona na 3 roku studiów, leżała na mnie całkiem nieźle, co prawda trzeba jeszcze odrobinę schudnąć, ale boki aż tak bardzo się nie wylewały.

No a większość ciuchów, które kupowałam w zimie niestety nadaje się do wymiany. Praktycznie to została mi tylko 1 para spodni, która jest na mnie dobra.

W pewnym sensie to miłe uczucie, chociaż jak pomyślę, że będę niebawem musiała wymieniać całą garderobę, to aż mnie boli głowa, a mojego misia to chyba zaboli portfel

Śniadanko:

Płatki owsiane 60g
mleko łaciate 0,5% 300 ml
2 zmiksowane nektarynki dodane do mleka niecałe 200g

16 lipca 2012 , Komentarze (3)

No dziś pozwoliłam sobie rano na małe co nie co do kawusi.

Zjadłam 4 ciastka kokosowe (Krakuski) - 30 gram - 150 kcal

A na śniadanie była owsianka:

60g płatków owsianych,
130 g borówek amerykańskich
180 g jogurtu naturalnego Danone
(oczywiście jogurt zmiksowany z borówkami)

Przez te ciastka mieszanka nie była zbyt słodka

Wczoraj wytrwałam, jak gotowałam obiad na dziś, nie podjadałam  Rano waga pokazała 63,6 kg, ale nie ufam jej, bo jeszcze jej się może odmienić.

 

15 lipca 2012 , Komentarze (3)

Ojoj, ciężki był ten dzień. Wstałam rano i odnotowałam spadek, w końcu!!!
Wróciło do 64 kg.
Niestety dzień był z detoksem, jeszcze tylko jedna niedziela mi została, a potem co druga niedziela i w końcu tylko raz w miesiącu.
Tak więc na śniadanie był koktajl z gotowanych warzyw i szklanka wody z cytryną.

A potem? Zajęcia z Anią :)
Fat burning (na podłodze) - 55 min
Fit ball - 55 min

Na fitballu udało mi się bez trzymania stanąć na kolanach na piłce i jeszcze zakołysać bioderkami, cała sala buchnęła śmiechem. Musiało to wyglądać rewelacyjnie, nawet Ania była pod wrażeniem, bo nie jest to wcale takie proste.

W domu czekał na mnie koktajl jak zwykle pękłam i zjadłam jeszcze jabłko.

Niestety na fitness zapomniałam zabrać krokomierz, ale obstawiam, że musiałam zrobić przynajmniej z 6 tys kroków, a nawet i więcej :) no w końcu był fat burnining czyli dużo chodzenia.

Na obiad i kolację był koktajl.
W ciągu dnia wpadła jeszcze kawka i odrobina arbuza.
Bilans kalorii? Tylko nie tłuczcie.
Niecałe 400kcal

Co było najgorsze dziś? To, że od godz. 11:30 chodziły za mną ciastka kokosowe, to było straszne, nagle na fitballu mi nimi zapachniało i mnie dręczyły cały dzień. Kupiłam paczkę, bo muszę je zjeść, no ale nie dziś....

Na wieczór poszłam jeszcze z chłopakiem na spacer do lasku. Kroków prawie 4 tys.

Chciałabym również podzielić się moim jutrzejszym obiadem - cukinie faszerowane mięsem z kurczaka, przepis dodałam na Vitalii, gorąco polecam! Pychota!