Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82931
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2010 , Komentarze (7)

Tęsknię za wiosną i świętym spokojem . Tęsknię za nic nie robieniem.

A tu sie nie da. Kawy mi zabrakło , Oczy mi się same zamykają.

Właśnie przyszedł sąsiad powiedzieć, że mam "flaka" w tylnym kole. A na dworze mróz. Dociera mnie z każdej strony. Może by tak dać sie spertyfikować jak Sezamek. Tylko tak naprawdę.

Ja to mówie ........kupka liści , zagrzebać sie w nią i przeczekać. tylko co mam przeczekiwać

Przecież i tak się od wielu rzeczy nie uwolnię . Trzeba przez to przejść i już.

Zawsze tak było w moim życiu , że bałam się , dopóki nie poznałam istoty mojego strachu. Informacja na temat rzeczy , która mnie przeraża likwiduje strach i pomaga przejść przez to co nieuniknione.

Wiele lat zajęło mi dojscie do momentu w którym zrozumiałam ,że moja otyłość to choroba .

I głównym sprawcą tej choroby jest moja własna psychika. I co było najtrudniejsze ...................że sama nie dam sobie rady ..........potrzebuje pomocy.

Zbieram informacje . Już wiem , że żadne diety nie są tak naprawdę skuteczne w moim przypadku.

Może na krótki czas , kiedy osiąga sią spektakularny efekt , ale ZAWSZE w efekcie końcowym jest  efekt jojo. I wystarczy , że zakończę diete to wolniej czy szybciej wraca zrzucona masa.

Jedynem ograniczeniem  musi być potrzeba organizmu. Ustaliłam pory posiłków . Jem powoli i tyle by nie czuć ssące głodu .............to jest najtrudniejsze bo moim problemem jest właśnie kończenie jedzenia . No i zwracam uwagi na potrzeby organizmu  czyli tak zwane zachcianki.

Jeśli mam ochote na śledzia to wcale nie znaczy , że moge być w ciąży tylko ,że jest mi potrzebne cos co jest w śledziu. to samo jest naprzykład  z cebulą  czy marchewką. Czy czymkolwiek innym. No i szukam potwierdzenia na to  ,że najlepiej jesc nasze polskie. Bo okazuje sie ,  że np. ziemniaki sa nisko kaloryczne i bardzo zdrowe- zawieraja mnóstwo witamin i minerałó . Naprzykład wit. C maja więcej niż jabłka . Tuczący może być sposób przyprawienia. Albo , że hitem żywienia jest papryka i pomidor. Z olbrzymimi ilościami potasu i innych cennych minerałów i witamin

Że fatalne wpływ na organizm maja kurczaki  z definicji przeładowane antybiotykami i hormonami . Że cudowne , chude szynki faszerowane są nitratami powodujacymi choroby serca. W mikro ilościach nieszkodliwe , ale nikt nam nie mówi , że nitraty odkładaja sie w organiźmie i kumulują. Mało który dietetyk powie nam ile potrzeba nam tłuszczu zawartego w oliwie i maśle do tego ,żeby organizm przyswoił niektóre witaminy i spalił zły cholesterol. A juz nikt nie wspomni o tym ,że nasz ukochany szmalczyk tez od czasu do czasu powinien być spozywany ze względu na unikatowe witaminy , które tylko tłuszcz zwierzęcy zawiera.

itd itd. itd.

Ta wiedza pomaga mi być rozsądna do jakieś godziny 15 - 16 . potem podświadomość wyłącza mi zdrowy rozsądek  i sie zaczyna.

Jest jeszcze jeden element tej układanki . Jak mam zajęcie , które lubie i mnie pochłania to nie musze jeść .

Ale w zimie nie miewam takowych zbyt często i popołudnia to seria działań kiedy to oszukuję sama siebie. Żle się z tym czuję. MAm "moralniaka " wielkośći Kilimandżaro , ale .................

Jest postęp , bo przestałam udawać ,że wszystko jest w porządku . A moje niechudnięcie ma nadprzyrodzone przyczyny.

Niemniej jednak , ciagle bujam się z wagą  ........góra - dół.

 Mimo ,że wychodzę z psami 3 x dziennie. W ogóle ruszam się znacznie bardziej niż 2 tygodnie temu. Mimo , że staram sie ograniczać.posiłki. Może to zima jest przyczyną. dam sobie czas do konca stycznia i zobaczę jakie efekty dadzą moje aktualne wysiłki ,

 

 

 

PS. Okazuje się ,że nawet choroba Skarba ma sens. Porozmawiałam z nim teraz o tym moim tyciu i po raz pierwszy usłyszałam od niego ............"ty nad tym nie pamujesz , ja wczoraj zjadłem 2 kromki a ty najpierw 3 a potem jescze 3 ..... ( Ja tego nie pamiętam , albo nie chce pamiętać. ) A za godzinę wrąbałam michę żurku z ziemniakami to było o 14.30 a o 16 zjadłaś następne 3 kromki . No a potem kolację.

A ja połowy tego nie pamiętam........mózg mi sie ewidentnie wyłacza.

Ustaliłam ze Skarbem  , że póki jest - będę wszystko przy nim zapisywać. I zobaczymy,

Ważne dla mnie jest jeszcze jedno - Skarb w koncu się zainteresował moją szamotaninią

15 stycznia 2010 , Komentarze (3)

Zauważyłam , że im bardziej akceptuję rzeczywistość , tym bardziej pogodne i komfortowe jest moje życie.

Zabrałam sie za czytanie zaległych książek ........o asertywności , kreowaniu siebie i jak nie dać się nałogom.

Mam czas. Jestem w domu ze Skarbem i na jego zawołanie , a on nie jest wymagający więc zabrałam się za książki , co to już sporo czasu czekały.

Inna sprawa , że czytanie tego , wymaga odpowiedniego nastawienia.

Nie wiem jak mnie postrzegają inni , ale wydaje mi się ,że uśmiech i spokój pomaga.

No zdarza się , że wybucham ................oj potrafie pojechać po bandzie.

Ale to rzadko i nie tak ekspresyjnie jak kiedyś.

Dużo mi dało AŻ. Mozliwość podzielenia się tym co mnie dręczy i posłuchanie , że inni mają podobne  lub nawet takie same problemy i myśli.

Człowiek jest zwierzęciem stadnym i bycie jakimkolwiek stadzie jest łatwiejsze. Mimo , że nasza kultura jest kulturą induwidualnośći.

Wciskano nam mit , że człowiek to samotna wyspa, że rodzina to obciążenie . Jak popatrzyć to dopiero druga połowa XX w. to wykształciła. Wcześniej  .....może nie tak jak ludy wschodu , gdzie wszystko robi się wspólnie bo tak łatwiej  .............. byliśmy społeczeństwem rodzinnym . Odwiedzającym się. Wspierającym.

Mit samotności jako sposobu na życie , został  chyba nam wciśnięty przez jakiegoś , lekko autystycznego dewianta.

Jest udowodnione , że natura ludzka  2 x    szybciej przyswaja zło niż dobro.

 Więc przyswiliśmy ten kretyński patent na walkę w samotności   ..............................................z samym sobą , z otoczeniem , że wszystkim. Moda, ?????????????? Właściwie to nie wiem co o tym powiedzie, oprócz tego ,że jest .

I nie ma nikogo kto by powiedział że...................... król jest nagi. Że to kosmiczna bzdura

Ja też bardzo długo  wierzyłam że dam radę SAMA.

Mówiono mi zawsze ...........................pozbieraj sie , jesteś twarda , dasz radę.

Im bardziej zbierałam się i DAWAŁAM RADĘ  .......tym było gorzej.

Teraz to widzę.

To nie znaczy , że   uważam , że powinnam rozłozyć się na czynniki pierwsze i tak zostać .............O NIE .

Tylko po prostu walka w samotnośći jest najgorszym pomysłem na życie jaki mi przyszedł do głowy  do tej pory.

I pomyśleć , że tak długo uważąłam , że nie powinnam nikogo obciążąć swoimi problemami.  Bo to nie wypada?????????

Guzik prawda. Nawet jak mi nie pomogą moi najbliżsi w danym momencie , to oswoję ich z moimi kłopotami i jak naprawdę trzeba będzie pomóc to konieczność pomocy  nie  będzie  szokiem tylko normalną reakcją. Pozatym czasem można usłyszeć od innych coś prostego i oczywistego , o czym sama nie pomyślałam. Ale w tym celu nie można odsuwać sie w samotnośc. Trzeba dzielić się sobą . ...........Oczywiście z umiarem

Robienie za sympatyczną bułeczkę przez cały czas też nie jest dobre , bo , owszem nawet nas lubią , ale niekoniecznie traktują poważnie.

Życie składa sie , że złych i dobrych chwil i nie da się wmawiać otoczeniu ,że w naszy życiu jest super.................... jak nie jest. Przestajemy być wiarygodni. 

a działa to na poziomie podświadomości.

Bo uśmiech bo słowa to jedno , a nasza mowa ciała mówi co innego.

No bo jak mnie można odebrac jak mówię z uśmiechem , że jest OK , posykując z cicha i kurcząc się jednocześnie z bólu  ( kolana) .A to najprostszy przykład

Póki co jest dobrze .Skarb śpi, w końcu dał się położyć na desce z nogami w pozycji krzesełkowej ................wrrrrrrrrrrrrrr . JAk już leżał tak z 10 min to nagle usłyszałam.........No widzisz , jak dobrze , że JA na to wpadłem , żeby tak leżeć . Jest super . Szkoda ,że ty o tym wcześniej nie pomyślałaś . Myślałam , że mu zrobię KUKU

Ale ..........................odpuściłam ..............uśmiechnęłam sie i powiedziałam .........no widzisz , co ja bym bez Ciebie zrobiła.

Po czym udałam sie do drugiego pokoju , zasiąść przed kompem.

I teraz jak mówię , że jest ok , to jest . Wiem , chudnięcie idzie jak po grudzie ,

Na spacerze , jak mnie Arni szarpnie to kolana mi  wyrywa , aż się chce krzyczeć, Skarb leży już drugi tydzień,

Ale zaakceptowałam tą sytuację i robię wszystko , żeby to poprawić.I wiem ,że mi sie uda  

A jak mnie dzisiaj dopadło , to po prostu się rozryczałam i Skarb mnie pocieszał . I przeszło

I dlatego teraz mogę z czystym sumieniem powiedzieć . JEST OK

 

 

 

 

 

 

 

13 stycznia 2010 , Komentarze (5)

Minął tydzień jak Skarb lezy , a od piątku ja zaczęłam wychodzić z psami . Wyjąc z bólu od czasu do czasu. Nie liczę niedzieli , bo wtedy sasiad powychodził.

W tak zwanym miedzy czasie,  przeszłam na AŻ , jako jedyny wyznacznik - sposób -  walki z nadwagą. Czyli unikam zapalników .......w tym jedzenia jako podstawowego zapalnika. , Mam plan posiłków i się go trzymam i najważniejszy jest dany dzień.

Czyli tu i teraz.

I są efekty. Samochdzik wyszedł z ukrycia a ja schudłam ponad 2 kg i co ważniejsze to nie skok fizjoloficzny tylko tendencja spadkowa od paru dni.    Dlatego wpisałam ten wynik. Ale muszę przyznac ,że to choroba Skarba zmusiła mnie do takiego intensywnego trybu życia.

I dzisiaj ze zdziwieniem zauważyłam ,że nogi owszem dają mi popalić , ale jakby mniej . Łatwiej mi jest taki 20 min spacer przeżyć. Może to ja dzisiaj lepiej się czuje , zobaczymy.

Prawdą jest ,że dziewczyny mi mówiły  to wszystko co teraz widzę i co działa. , Ale jak sie okazuje ..............jak nie sprawdzisz na własnej skórze to nie uwierzysz.

I jeszcze jedno dodało mi skrzydeł do walki . Zobaczyłam bezradność i zażenowanie Skarba, jak przez pierwsze dni nie mógł nic , ale to nic sam zrobić.

Teraz już sie rusza , nawet parę razy dziennie wstanie i zrobi parę kroków, ale i tak jest skazany na mnie.

Nigdy , ale to nigdy do tego nie dopuszczę.Żebym ja tak leżała odłogiem ,  To wszytko co się działo ze mną do tej pory to pikus. To co się dzieje ze Skarbem to naprawdę dramat.

Tylko czemu człowiek jest tak głupi , że musi tak oberwać od życia , żeby zacząć robić te proste i oczywiste czynności mogące poprawić komfort życia.

CZemu sama siebie okaleczyłam w tak okropny sposób.

Ale koniec tych narzekań. MAm teraz cel. Usprawnić siebie i Skarba.

Kurde . Życie jest piękne i szkada czasu na jęki.  Trzeba tak sie cieszyć jak ten koń

I hasło ......................sprawni to wolni ....................to moje motto na zawsze

 

11 stycznia 2010 , Komentarze (4)

Już się sama przyłapałam na kompulsywnym żarciu dzisiaj rano. To że zjadłam cieniutką kromkę maźniętą masłem z chudym białym serkiem i czerwoną papryka  to ............pikuś. Potraktowałam to jako śniadanie. Ale to że będąc na fali zeżarłam principolo w czekoladzie - max i bounty , to ewidentnie przegięcie.  Zdecydowanie przerasta mnie ta cała sytuacja.

Skarb ciagle leży, niby lepiej , ale nie wstał z łóżka od środy rano , a co za tym idzie nie wypróżniał się , bo sikanie to nie problem .............chłopy pod tym względem maja ekstra.

Co prawda rozsądnie ograniczył jedzenie .....no żeby go nie cisło. Ale póki co leży dalej.

Sąsiad powychodził mi z psami w niedzielę , ale dziś poszedł do pracy . I chyba nóg mi braknie jak Skarb nie wstanie szybko. On sobie chyba wymyślił , że jak już całkiem będzie bez bólu to wstanie. Ja zwariuję.

A jeszcze dzisiaj miałam super noc  . Połozyłam się o 23 ............o 1 w nocy obudził mnie szczek Arniego No larum prawdziwe  . Wstałam , uspokoiłam psa  i poszłam się napić , o 3 w nocy MAkaron się rozdarł żeby ją wypuścić na dwór ..............I nie ma mocnych , jak nie wstanę to włażi na poduszkę i depcze mi po twarzy  o 4.30  Felicja kazała wypuścić sie na dwór , ta z kolei ma tak przeraźliwy miauk ,że umarły potrzebował by stoperów do uszu. O 5 MAkaron się rozdarł , żeby ją wpuścić.Jak nie wpuszczę to drapie pazurami po szybie aż zęby wykręca  O 6 Arni wmelował sie na łóżko i zrobił mi językim sondę ucha.

I tu już nie wytrzymałam.

Rozryczałam sie jak małe dziecko , wyłam, szlochałam , łkałam.  A Skarb mnie pocieszał . No ale jemu to "wsio rybka" ...............o żre relanium co mu lekarz przepisał ...........no ale jednak pocieszał on mnie a nie ja jego

Bo sie okazało ,że

po pierwsze to kondycji zero

Po drugie ......kolana mam do bani i jak polatam 3 razy dziennie z psami spinając przy tym mięśnie bo  ślisko to kolejny dzień napawa mnie takim przerażeniem ,że wpadam w doła

Po trzecie .......takie psychiczne rozterki to mnie dobijają , ja jednak miałam cudownie spokojne życie.

I co dalej . Nie wiem .

Waga  się zaparła na 145 kg . A ja sobie wmawiam , że to nie moja wina tylko .................no właśnie kogo . Nie ma na kogo zwalić. .

Więc co dalej. Nie będę sie usprawiedliwiać. Bo przed kim . Zawaliłam ......po raz kolejny.

Więc zostaje mi tylko zacząć wszystko od początku . I tym razem nie będę sie miotać , tylko postawie na AŻ

Przegladając medytacje AŻ za ostatnie kilka dni znalazłam dwie , bardzo znaczące sentencje .

Pierwsza  .......................Człowiek nie wierzy, że nie żyje według swoich przekonań

I tojest głęboko prawdziwe  , bo ile z nas robi dokładnie to co mówi , że zrobi .........lub powinno zrobić. Ja jestem najlepszym tego przykładem .

A druga

Sztuka bycia mądrym jest sztuką znajomości tego, co pominąć

Znajomy to ujął tak ................ prostota to największa mądrość. Czyli im prościej tym lepiej dla nas i naszego życia .

Nie mylić prostoty z siermiężnością

I tego się bedę trzymać.

Bez wydumek .......... w których tak jestem dobra. Bez zawijania w argumenty.

Po prostu ....................Od początku

 

9 stycznia 2010 , Komentarze (4)

A

Przeglądałam zdjęcia i to takie przypomnienie lata  

9 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Od 3 lat mój mąż wychodził z psami . Ja oszczędzałam nogi. Oczywiście , czasami zdarzało mi się wyjść od wielkiego hallo , ale to naprawdę rzadko. A jak jechałam na wakacje to pies, który był ze mna po prostu biegał luzem. Bo mój pittbul się rzuca na psy i wyprowadzanie to nie kwestia chodzenia tylko kwestia szarpnięcia,  kiedy Arni wystartuje , jak zauważy wcześniej niz ja, jakiegoś psa .

A tu proszę bardzo ,  życie po raz kolejny udawadnia ,że możemy dwa razy więcej niż nam się zdaje.

Mój Skarb leży od wtorku popołudnia z wypadniętym dyskiem . Synus wyszedł jeszcze wczoraj rano z psami i .......................pojechał do pracy. No,  a trudno by było wymagać , żeby dojeżdżał 3 razy dziennie 50 km w jedna stronę , tylko po to żeby wyjść z psami.

No i zmusiło mnie . w południe  raz , w wieczór drugi.  Tak mnie to ...................no brak określenia co sie ze mna działo . Że wieczorem ............po 23 walnęłam sobie 2 kotlety panierowane z Żółtego sera z zapieczonym lekko na wierzchu resztą jajka. Do tego 2 kromki chleba.

Z ciężkim żoładkiem i ciężkimi wyrzutami sumienia - poszłam spać.

Rano, odwaliłam numer mojemu Skarbowi  pt.

Jesteś hipochondrykiem , histerykiem , a wogóle to spróbuj w końcu się ruszać.

Mój Skarb , popatrzył  i zapytał , ................a co wkurza Cię wychodzenie z psami????????????

No skręciło mnie , zaczłam....mówiąc delikatnie...............owijać w bawełnę.

I żeby wyjśc na swoje,  rzuciłam na szalę swoje doświadczenie w walce z bólem. Szantaż ????

I samej mi się głupio zrobiło.

Bardzo głupio  , tym bardziej , że zobaczyłam jak przykro jest mojemu mężowi.

Pogubiłam się . Nie wiem czy to strach  i bezradnośc czy po prostu zwykły egoizm w którym trwam już lata całe.  Ano tak . Trwam i uprawiam szantaż emocjonalny , manuplacje bliskimi  i takie tam podobne .............

Poryczałam się , jak dotarło do mnie , jak wiele złych rzeczy robiłam , kierowana egoizmem.

Lata całe powiewam przed nosem moim bliskim , jak  sztandarem następującymi rzeczami :

- że sie poświęcam bo wytrwałam przy mężu alkoholiku - no , ale nie pije juz od kilkunastu lat i to przedewszystkim jego własna zasługa

-bo wytrzymałam z wredną teściową -- kurde , ale jej juz nie ma

- Bo daję radę z chodzeniem, mimo że lekarze mówią , że powinnam na wzżku ---- ale to na własne zyczenie sobie zafundowałam i żadna zasłucha ,że chodzę.

- bo jestem gruba i nie mogę schudnąć ................no to już przesada, mogę tylko opieram sie temu z całych sił. Nie chudnę bo mi się n ie chce troche wysilić

- itd itd. itd.

Wyłazi to ze mnie wszystki porami.

A jeszcze całe życie zabawiałam się w akcyjność.

A jak trzeba konsekwentnie i nudnie, to mnie aż podnosi. Rzucam w kat kupę zaczętych fajnych spraw .Często patrzę , jak ktoś inny korzysta z tego co ja zaczęłam i nie sfinalizowałam  Z czystego lenistwa i niechęci do systematycznego wysiłku

Nie wiem ,czy na palcach jednej ręki policzę rzeczy , które zaczęłam i skończyłam .........sama.

Ale i tak to wszystko co napisałam schodzi na drugi plan po tym jak weszłam na wagę i ..................znowu do góry. TAk się bujam między 145 a 146 kg przez te 4 dni.

I  miałam 2 wpadki. 

No dobra . Koniec z usprawiedliwianiem.

Zacznę od jutra znowu wszystko pisać co jem. I liczyc kalorie . No i cały ruch , czyli spalanie.

Bo te parę dni pokazały mi bardzo wyraźnie parę rzeczy i nie ma tu miejsca na spychanie w kąt.

po pierwsze - mam liczyć tylko na siebie i Skarba. Dzieci i rodzina , owszem pomogą , ale każdy ma swoje życie.

Po drugie - największą wartością jest zdrowie i sprawnośc fizyczna. Jak to jest , to dopiero wtedy inne wartości nabierają właściwego znaczenia.

Po trzecie - Moja najgorszą wadą jest mój egoizm. Jest to powód strachu , lenistwa , ranienia innych w ramach źle pojętej ochrony "własnych interesów" !!!!!

Nie prawda.

 Moją najgorszą wadą jest ciągłe usprawiedliwianie samej siebie

 

 

6 stycznia 2010 , Komentarze (5)

Bosze........ależ ja jestem durna. Po raz koleiny życie mi pokazało  , że mądra to  ja jestem jak trzeba innym radzic.

A zaczęło się kilka tygodni temu , kiedy Skarba zaczęło bardziej boleć biodro.

Przed świetami była do naprawy cała seria bardzo dużych i bardzo ciężkich telewizorów , więc się Skarb nadźwigał. No i w święta się zaczęło . Ewidentne objawy wypadnięcia dysku z bólem aż do kostki. Skarb się darł ,że durna jestem bo on wie lepiej co go boli . A boli go biodro nie  kręgosłup. Więc siedziałam cicho. Po zmasowanym ataku udał sie do lekarza , Wyszło na moje .Ewidentna dyskopatia.

Miał leżeć i szlus. Ale nie , on musiał do pracy bo jeszcze mu przyjęli parę zleceń. i nie ważne ,ż  ma L-4

We wtorek po południu padł na łóżko i próbował sie przekręcic i ..................kropka.

Już nie wstał normalnie , Krzyczał ,  płakał i różne inne sztuki robił. No i dałam się wpuścić jak małolat bez mózgu ,

Z wypadniętym dyskiem to lepiej na twardym, ale mój Skarb odwalił taka histerię ,że on może tylko w poprzek lóżka , znaczy naszego łoża małżeńskiego , bo tak go nie mniej boli i najlepiej jak to ja , a nie on walnę sie na podłogę.

tak mnie skołował , że dałam sie wpuścić. W środku nocy , bo było 12.30 układałm dzielnie  na podłodze 2 stare kołdry ( jedna podprowadziłam psu ) i na to moją poduszkę i kołdrę . .Bo łóżko w drugim pokoju zajął  synuś ,  co to właśnie przyjechał.

O 4 rano wstałam odgnieciona we wszytkich możliwych miejscach. Siadłam no fotelu i dotarło do mnie jak dałam sie wmanewrować.

A on jeszcze rozczulał się nad tym , że mi niewygodnie.

Kurde

Ok 9 rano pojechałam do koleżanki lekarki po kolejne leki , bo wg Skarba -  Ketonal duo - nie działał. Inna sprawa ,że doczytałam się ,że nalezy stosować wyżej wymienionego , jak najmniejsza dawke , bo może spowodować zawał serca. SIC !!!!!

Jak dotarłam do koleżanki lekarki,  to dostałam taką zjebkę , jak mało kiedy. Po pierwsze wytłumaczyła mi ,że ona przez to przeszła , to znaczy przez dyskopatię - 8 miesięcy zajęło jej wyjscsie z tego  -  a Skarb to po prostu rozwleczony jest jak dzidowski bicz , albo bachor co to ma zero odporności na ból z olbrzymimi predyspozycjami do histerii.

No i  ma rację. Przepisała mu relanium i tramal.

I tyle spokoju ,że teraz to przynajmniej śpi a nie marudzi.

Tyle ,że przed chwilą poszedł do toalety.

Wrzask jaki się tam rozlegał to nie do powtórzenia.

Wrócił , padł i zaczął sie nakręcać , jęczeć , napinać. Ale juz się nie dałam. KAzałam mu spokojnie wyrównać oddech i rozluźnić mięśnie , a on dalej z prawie  płaczem , że sie nie da , że tego nie wytrzyma  i jęczy.

No to jak sie rozdarłam , jak pojechałam z nim po bandzie , zwyzywałam od rozhisteryzowanych bachorów i .........................pomogło . NAjpierw sie obraził.

Prawie ze łzami w oczach stwierdził , że ja nie wiem ,  jak to boli i niewrażliwa jestem.

To ja mu szybko przypomniałam o moich nogach. O bólu co nie daje spać . i o tym , że jak bym tak się poddawała , to od 4 lat na wózku bym była,

I się zamknął. i uspokoił . I zaczął oddychać równo, przestał sie napinać i przeszło.

ciężka pora przedemną. Naprawde chory facet w domu to wyzwanie dla każdej normalnej baby, ale rozhisteryzowany , naprawde chory facet to masakra.

I tylko jeden pozytyw z tego wynika.

Nie mam czasu ani ochoty myśłec o jedzeniu . .

 

 

 

 

 

3 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Od zawsze lubiłam bawić się liczbami.

Mówi się o tym chyba........................ ścisły umysł.

Jak czegoś nie rozumiałam albo nie docierało do mnie , to jakos tak samo wychodziło , że odruchowo zmieniałam to w procenty, wykresy . No ogólnie .........liczby,

No i ostatanio siedziałam i zastanawiałam sie nad tym czemu teoretycznie nie jedząc zbyt dużo ...........jednak nie chudnę , waga stoi w miejscu i jeśli spada to naprawdę mało .

No i jak naukowo , ale tak , żebym to przyswoiła ..........wyjasnić te wahnięcia prawie do 2 kg dziennie

Wszystko w życiu można opisać liczbami , równaniami.

I tak np. by opisać nas , można pokazać takie równanie

 ( Zdrowie+ waga w normie ) + radość życia  = nasz organizm+ jedzenie i picie + X (czynnik zmienny)

No więc po kolei. Weźmy przykładowo

zjadam śniadanie  to płatki owsiane 50 gram do tego otreby owsiane 30 gram do tego papryki 20 gram , pomidora 20 gram i ogórka też 20 gram. Do tego jogurt lub kefir ok. 100 gram .

To razem jest 240 gram .

teraz drugie śniadanie marchewka, albo jogurt z ogorkiem, albo kromka chleba z czymś.

No dobra kromka chleba - 20 gram do tego serek 30 gram i pomidor 30 gram i sałata jakies 10 gram,  to już 90 gram

Teraz obiad  naprzykład . 100 gram piersi z kurczaka do tego 50 gram ziemniaka i 150 gram sałatki do obiadu z bądź czego.  to razem juz 300 gram

podwieczorek  to 150 gram jogutru i 100 gram owoców  .pod postacia galaretki . razem to 250 gram

No i ew. kolacja najprostsze co mi przychodzi do głowy to zestaw sałatkowy z gotowanej piersi kurczaka z warzywami i owocami . Jesli piersi jest 50 gram a do tego reszt jakies 150 gram to razem mamy 200 gram

Podsumujmy  ..... 240 + 90 + 300+ 250 + 200 = 1080

A ponieważ zadarza się czsem cos więcej a czasem coś mniej to zaokrąglimy to do 1100gram.

Czyli dziennie , przy nawet ostrej diecie pochłaniamy w formie produktów stałych 1,1 kg

Teraz płyny . Do śniadania kawa , potem popijam jakąś herbatke owocową. Do drugiego śniadania tez kolejny kubek płynu.

Po obiedzie szklanka mięty , do podwieczorku szklanka soku  , potem siedząc przy kompie też szklanka herbaty  i po kolacji jakie zdrowe ziółka . Czyli wypijam średnia ok 8 kubków płynów, CZasem ciut mniej , czasem ciut więcej. Zakładając ,że kubki z których piję mają nieco powyżej 250 ml objętości to wypijam średnio 2 litry płynu dziennie. zakładając ,że litr płynu to około 1 kg to dodaję sobie 2 kg dzinnie . czyli .

dziennie wkładam do mojego ciała ponad 3 kg .

Teraz muszę się ich pozbyć.

najbardziej oczywiste  ...........to pobyt w toalecie , stosowna ilośc razy dziennie  . Napewno mniej niż wynosił wsad , bo organizm część zużywa na swoje potrzeby, i z tego zostają te nie spalone w komórkach resztki - popiół, jak w piecu

 Ale resztę trzeba wydalić w formie moczu , kału i potu.

I teraz wystarczy , że zostanie zachwiana gospodarka wodą i zatrzymana będzie wyżej wymieniona w organiźmie ( bo np. za bardzo solimy potrawy i zaburzenie gotowe ) , albo , że mamy ( nieładnie mówiąć ) zatwardzenie  przez 2 dni i wtedy waga skacze.

Bo przeciez to wszystko waży i zostaje w organiźmie. A potem coś robimy ............tabletki , ziółka , ogranicznie soli i znaczna część się wydala i znowu mamy skok , ale w druga stronę.

I tak jak na początku zaczęłam................traktując  nasze życie jako równanie,  to jedzenie , picie będą zmiennymi.

Żeby to unormować musimy wprowadzić jakąś stałą X.

Długo się  nad tym zastanawiałam . Próbowałam potraktować organizm jako taki stały element.

Ale nasz organizm  zmienia się  pod wpływem tych zmiennych o których wcześniej mówiłam. więc nie.  

Organizm nie może być traktowany jako stała.

I został mi tylko jeden element.

I to możemy potraktować jako podstawę. Fundament. OPOKĘ

Na tym możeny budować całą naszą drogę rozwiązania równania.

To ruch , gimnastyka, aktywność .

Każda nazwa pasuje. I w zależności jaką wartośc pod to X podstawimy , takie będzie rozwiązanie

 I to niestety na tą chwilę jest mój największym  problemem.

 Bo tak się dzieje od lat , że w zimie zachowuję sie jak niedźwiedź . Ograniczam ruch do minimum.

Kurde dobrze , że nie zasypiam snem zimowym.

Ideałem by było , żeby można to rozwiązać nie ruszając się , ale tak niestety sie nie da.

Kurde.

2 stycznia 2010 , Komentarze (2)

No i co by tutaj na początek.

No dobra , na poczatek

       ŻADNYCH POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH

 A teraz po kolei.

Waga oczywiście  znowu się buja . Jak się okazuje. W moim przypadku ok 2kg , to normalka, I dopóki sie buja nie zwracam uwagi , jak np. wraca przez 3 dni do coraz mniejszej wagi to to zaczyna byc interesujące. No jak bym tak po 20 dkg dziennie zmniejszała to by było fane 6 kg na miesiąc. Ale ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii bo zapeszę.

W nowy rok wchodzimy z kolejnym członkiem naszej rodzinnej menażerii. Z córką zamieszkał czarny amstaff , zabrany ze schroniska i wdzięcznym imieniu - Bols.   

Cokolwiek by to znaczyło .

Synuś jak zatrzymał się na chwilę u córki przed Świętami , tak ciagle trwa u niej.

I jak tu nie wierzyć w powiedzenie ,że najtrwalsze są prowizorki.

Tym bardziej , że w tak zwanym międzyczasie curuś nogę skręciła i na konia nie wsiądzie narazie, więc synek ma pretekst, żeby zostać jeszcze chwilę i pożyć na jej koszt .

No bo musi pomóc , ktoś musi na te konia wsiadać przecież .

Skarbowi cóś wlazło w biodro i go BOLI.

A mężczyzna , którego coś naprawdę boli jest po prostu do odstrzału. Nie wiem na ile mi jeszcze starczy cierpliwośći , bo na dodatek do lekarza nie pójdzie . Jakiś atawistyczny lęk przed lekarzami wykazuje i kropka.

A jak mu tłumaczę , że ja nie wiem co mam z tym jego biodrem zrobić , bo medycyny nie kończyłam , to sie na mnie drze , że "w innych sprawach to tak sie wymądrzam , a teraz to sie nie chcę nim zająć".

I nic nie pomaga tłumaczenie , że to inne,  to tylko  podanie kropelek na żołądek, albo witaminki C na przeziębienie . Ewentualnie tabletek od bólu głowy.

Czyli to , co każda kobieta po prostu wie. On tak się boi już samego słowa ..........lekarz , że woli powywać z bólu niż pojść po radę. echhhhhhhhhhhhhhhh.

Jedyna nadzieja w tym , że skończył się ten okres świętowania i wszystko wraca do normy.

Mój organizm też będzie musiał się wyprostować. Bo musze  tu przyznać , że nie okazałam się odporna na pokusy. A każdy kęs chleba powodował atak kompulsywnego obżarstwa.

Wymiatałam lodówkę jak najlepszy  odkurzacz. A potem potrzyłam tępo na wskaźniki wagi.

I po jedynem rozzsądnym wnioskiem , który mi sie belątał w tym czasie po głowie , to była myśł ,że waga mi sie zaraz skończy bo waży tylko  do 150 kg.

I żadnych wyrzutów sumienia , tylko głeboki namysł..............gdzie kupie większą. Bo tej do 150 to już się naszukałam,

Moja podświadomośc uśiłowała mnie zdominować przez te Święta całkowicie.

Lenistwo, obżarstwo i żadnych zmian , bo to wymaga wysiłku.

Pierwsze drgnięcie było , jak w Sylwestra poleciałam do sklepu i po raz pierwszy od 4 miesięcy , oprócz normalnego bólu kolan , dopadła mnie ZADYSZKA .

Wróciłam do domu w stanie kompletnej ruiny  fizycznej i psychicznej.

I wiem już napewno czgo nie chcę.

Nie chcę zadyszki.  Brzuch mi rozdęło i ucisnęło na przeponę. Ciężko się oddycha i serce też to odczuwa. A do tego pozwoliłam sobie na parę kieliszków naleweczki i wątroba po raz pierwszy od 2 lat dała znać o sobie.

Kurde , coś tu dużo tych pierwszych od......................... razów.

No więc dość ,  biorę się za porządek.

Porządek z samą sobą.    Mam plan jak to zrobić .

Przeczytałam całość i rzuciło mi się w oczy stwierdzenie, że moja podświadomośc nie chce , żadnych zmian.

Przecież ja to wiem.

Wszystko bierze się z tego , że jak chcemy coś naprawić , to trzeba coś zmienić , a tego nie znosi nasze mniejsze Ja.

Więc malutkie kroczki.................te 20 dkg na dzień , to bardzo dobry plan.

Pogadałam z kuzynką - lekarką, Nie jest ortopedą ,ale powiedziała , że Skarb za dużo utył po rzuceniu palenie , Te ponad 20 kg , to może byc podstawowa przyczyna bólu bioder.

Więc muszę go przekonać do odchudzania.

 

Boszeeeeeeeeeeeeeeeeeee. Ale to będzie zabawa.

Ale......................We dwoje łatwiej , to może i mnie sie szybciej uda wprowadzić w życie moje plany.

No bo tak ......................................................................................... 

Trzeba ustalić pewien schemat - rytuał wręcz.

- Plan dnia ,

- plan żywienia,

- ćwicznia

..............i jeśli uda się  to zacząć , trzeba  konsekwentnie powtarzać ...................z napewno duzym wysiłkiem .................przez parę tygodni ,  potem jak stanie sie to rutyną , to powinno zadziałać na podświadomość,............................................................................................. Nie jako zmiana , ale jako norma --------Bardzo ważne

I wtedy się UDA

I jeszcze  jeden sprawdzony truizm , na zakonczenie

Dużo łatwiej rozwiązuje się czyjeś problemy.

A jeśli problem tłuszczu potraktuję jako czyjść ...........................

To ma sens

No to do roboty.

30 grudnia 2009 , Komentarze (4)

Obiecać, że się czegoś nie zrobi, jest najpewniejszym sposobem na świecie na to, żeby chciało się pójść i zrobić właśnie tę rzecz.  Mark Twain

No właśnie . Znalazłam dzisiaj takie stwierdzenie i może w moim przypadku to własnie jest wytłumaczenie moich problemów z tłuszczem.

 Odwróćmy sytuację. JA jak obiecam ............sobie , że coś zrobie to na bank nie chce mi sie tego robić, Przynajmniej jeśli chodzi o moje osobiste sprawy

No bo tak. Miałam ostatnio parę poważnych spraw do załatwienia . Zęby, papierosy, tusza.

I dopóki składałam obietnice ,........sobie , innym, Panu Bogu , że już się zabieram  , to podświadmonie robiłam wszystko by tego nie załatwić.

Mam to ze wszystkim.

Aż kiedyś po prostu poszłam do dentysty. Troche to trwało,  ale już nie mam szamba w paszczy.

To samo było z papierosami. Dopóki składałam obietnice, przysięgałam na wszystkie świetości , że muszę  bo zdrowie i RZUCĘ palenie , to paliłam jeszcze więcej.

Aż kiedyś kolega powiedział.................Ja nie rzuciłem palenia , tylko póki co ... przestałem palić.

No i pomyślałam i póki co przestałam palić i było to dużo prostsze niż myślałam i prawie bezbolesne .

Nie da się tak po prostu przestać jeść. Bo jak całkiem przestanę to szybko osunę się te standartowe 1,5 m pod poziom. A tego nie chcę.

Więc jak to zrobić , bo chyba tok mojego rozumowania jest prawidłowy.

Dobra. NA początek nie  muszę niczego rzucać . Ani nie muszę ograniczać.

Mogę spróbować ograniczyć lub przestać się rzucać na jedzenie. Ale niczego nie obiecuję.

Po prostu przestanę się zachowywać tak destrukcyjnie  i może mi sie uda.

A właściwie to po prostu wykreślę słowo   MUSZĘ z mojego słownika .

A słowo MOGĘ  będzie w zamian za to.

Póki co waga się zatrzymała . Rok się kończy, To i dobry moment by wprodzać jakieś nowości w swoim życiu. I mogę je wprowadzić