Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82918
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2009 , Komentarze (8)

No to inwazja. Suplementów , cudownych diet i takich tam.

Nie powiem , żebym była przeciw suplementom . Nie .Nie jestem

Też przez to przeszłam. Cudowne kuracje . Prosze bardzo .Ile mam wymienic.

Niebywałe promocje. Jasne. A kto daje cokolwiek za damo. Za promocjami kryje się kasa. Bo jak już wciagnie sie takiego delikwenta , to poki nie zmądrzeje to wyda. I promocja sie opłaci.

Teraz przyjrzjmy sie tym suplementom. Z założenie nie sa szkodliwe. To znaczy badrzo szkodzą ale wyłącznie na kieszeń..

I tak naprzykład te wszytkie bio błonnik i takie tam inne . Są oparte na wysuszonym jabłku lub otrębach owsianych.

Kosztują malutkie opakowania od 20 do 50 zeta. Ceny jabłek każda zna , a otręby owsiane  - 150 g. czyli spora torebka za 2,90 lub 3 zeta do dostania i biorąc pod uwagę ,że wystarczy łyżka dziennie to starcza na długo. Wybrednym polecam suszone śliwki , nieco droższe ale za to słodkie i za gume do żucia mogą robić.

Idźmy dalej . Wszystkie te absorbery, pożeracze o inne takie suplementy sa oparte na konjacu

Cytuję

Konjac to rozpuszczalny błonnik dietetyczny nie trawiony przez organizm ludzki. W żołądku pęcznieje powiększając swoją objętość 200 razy, tworząc z wodą objętościowy żel. Zmniejsza to łaknienie dając uczucie sytości

Opakowanie cudownych suplementów z zawartością w/w to około 100 zeta , mniej więcej

A sam konjac , znany zreszta od paru setek lat można nabyc za niecałe 17 zeta , jak sie wie gdzie. No a działanie ma jeszcze lepsze ..............hihihihihihihi , I jaka ulga dla kieszeni

I tak  by mozna mnożyć.

Dodam jeszcze ,że w większości te wszystkie cuda nie sa przyswajalne przez organizm.

Bo jestesmy tak skonstruowanie ,że tylko produkty zwierzęce lub roślinne uzywamy a reszta przelatuje i....................................wylatuje.

Więc jakby płacimy za skład rur kanalizacyjnych.

No i to by było na tyle.

Acha , jeszcze jedno. Mam dzisiaj zły nastrój , bo miałam zły sen i obżarłam sie z rana .............kurde każdy powód jest dobry, jak sie okazuje. Z czekoladą włącznie ...........fuj. Nie smakuje mi czekolada i zupełnie nie wiem czemu ja pożarłam . Jak zwał tak zwał , zeżarłam rano cały przydział kalorii. Echhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh

28 grudnia 2009 , Komentarze (5)

No niech mi ktoś wyjaśni, po jaką cholerkę robimy sobie krzywdę parę razy do roku.

Bo to przecież nie tylko święta , ale i imprezy towarzyskie , co to sie zawsze trafią.

A my wszytkie się na to godzimy . Skąd wiem, bo czytam pamiętniki.

Argumentów jest tysiące, bo Święta, bo tradycja, bo rodzina.

Dobra. To teraz odwróćmy nieco sytuację. Mamy ukochaną osobę ciężko chorą, z szansą na wyleczenie. To co będziemy robić. Pilnować rygorystycznie przestrzegania zaleceń , prowadzących do zdrowią , czy  wciskać jej w imię wyższych celów szkodliwe działania, rzeczy, jedzenie. No proszę. Dla mnie odpowiedź jest jedna i oczywista.

To po jaką cholerę same sobie robimy taką krzywdę i pozwalamy naszym najbliższym by nam tez to robili.

Zastanawiałam się , jak sie zważyłam ostatnio, czemu wstydzę sie przyznać męzowi i dziciom, że jestem po prostu ciężko chora i powinni mi pomóc  a nie stymulować dodatkowe zagrożenia.

Bo co .................bo jakos to będzie, Bo sobie poradzę, Otóż może sie okazać , że za  którymś razem będzie o "jeden most za daleko".......................

Kiedyś wylądowałam w szpitalu z ciężką anemią . Spędziłam tam 2 tygodnie. I pamiętam do dziś taka kobietę w wieku ok 40 lat . Nie wiem z jakim schorzeniem trafiła na oddział wewnętrzny. Była straszliwie gruba. Myślę ,że ja teraz tak wyglądam. Przybiegały do niej dzieci i mąż, przez 2 dni było ciagle otoczona wianuszkiem życzliwych ludzi i karmiona z różnych słoików obiadkami . W ilościach kosmicznych. 3 dnia znalazłam ją w toalecie szepczącą .....ratunku . Ponad pół godziny ją reanimowali. Bez skutku.

To mi się przypomiało. Ze wszystkimi szczegółami. I pomoc bliskich tak źle wybrana.

Bo przecież dokarmianie dodatkowo ją zabijało.

Takich przykładów mam w koło siebie sporo. Sama jestem najlepszym przykładem.

Już wiem , że jestem chora. I co ważniejsz  - końcu uzmysłowiłam to mężowi.

Przy kompulsywnym obżarstwie  istnieje taka definicja - zapalniki. Czyli coś co powoduje napad głodu, amoku żarcia , czyszcznie lodówki . Może to być sytuacja , rzecz , produkt spozywczy.

U mnie zapalnikiem jest sama funkcja jedzenia.

JAk zaczynam , to pierwszy problem polga na tym , żebym skończyła.

Dalej to pieczywo. Wiem ,że pieczywo u mnie powoduje tycie , więc je ograniczam. Ale wystarczy kromka i już wpadam w jakiś amok, w którym mózg się wyłącza , a ręce same wykonują kromeczki. . Albo tak jakby moje drugie ja stało obok i patrzyło ...................Wiem ,że to bardzo źle , ale cóż moge zrobić .

Olbrzymim wstydem dla mnie było powiedzenie tego na głos. Wstydem????????????????????

U mnie to jest tak , że jak coś głosno powiem , to to coś nabiera kształtu i trzeba zająć stanowisko. I czy to nie jest tak ,że własnie tego moja podswiadomośc obawia sie najbardziej.

i wiele rzeczy tak sie spycha w niebyt, odkłada na poźniej, zapomina !!!!. Ale to jest i ciągnie naas w doł i powoduje ataki obżarstwa w poczuciu winy za niezałatwione problemy.

Kurde ale jestem mądra

JAk zwał , tak zwał. Juz mi zdecydowanie lepiej.

Wczorajszy dzień to wygrana bitwa. a dzisiaj od nowa. Rano śniadnko  - 250 kalorii. potem przekąska z marchwi będzie , jakieś 30

Na obiadek 1 ziemniak i gotowany kurczak no i ogórek zielony.

powieczorek to otreby z żurawiną i jogurt  a kolacyjka ...............zobaczymy . Co mi sie uda kupić.

NAjważniejsze jest to , że nie wpadłam w dół , po tych świętach a do wielkanocy mam czas , żeby wymyśleć dietetyczne potrawy , tak by sobie nie zrobic krzywdy.

No i jest jeszcze jden plusik z tej mojj spowiedzi przed Skarbem. Razem rzucilismy palenie.

On nigdy nie był gruby ...............taka uroda. Aż tu nagle pojawił sie brzuch. i ponad 20 kg nadwagi. Więc Skarb zaczyna mówić ,że on też by....................tyle ,że nie takie berbeluchyjak ja. . Hihihihihihi, więc musze teraz zacząc wymyślać cós dla niego też.

Ale sie rozpisałam. Ale ja wierzę w moc sprawczą słowa wyartykułowanego. Więc jak napisze to bardziej do mnie to dociera. I zaczyna się realizować.

                                         ***

PS . Zaczęło mnie ssać o 9.47 . Uzmysłowiłam sobie , że jeszce nie pora na 2 śniadanko . Jest 10 .17 a ja już nie jestem taka głodna, pije herbatke i staram sie opanować to cholernne chcenie , by dorwać sie do chleba, lodówki i żrećććććććććććććććććććććc

27 grudnia 2009 , Komentarze (9)

Tyle się nadziało , że nie wiem  od czego zacząć.

Pewnie najlepiej od początku. Więc na czym to ja skonczyłam, acha na porządkach.

Dobra . Wydawało mi się,  ciężkiej idiotce , że jak ciężko popracuję,  to o jedzeniu nie muszę myśleć - znaczy nie muszę stale się kontrolować, bo taka harówa to sama w sobie zniweluje nadwyżki kalorii.

Figa z makiem.

Jeszcze byłam  na tyle rozsądna , i rzutem na taśmę  większośc żarcia  wywiozłam do dzieci , żeby miały święta , ale to była jedyna rozsądna rzecz , którą zrobiłam przez te parę dni.

No a finał był taki , że kiedy tak z głupia frant  stanęłam na wagę ...........wczoraj ok 14 i mało nie dostałam zawału.

Stanęłam na tej wadze , bo mi biodro zaczęlo wysiadać i cóś tak mi się ciężko oddychało. Gdzieś tam na granicy kłamstwa i prawdy belątało mi się w mózgu podejrzenie , że waga mego cielska poszła do góry  no i stanęłam , a tu ....................147, 6 kg.

Matko jedyna.

Najpierw załamka.

Poryczałam się , ale potem siadałam i zaczęłam spisywać co zeżarłam.

Kurde te wszystkie bigosiki  - niby mało tłuste , ale na 3 kg kapusty i 1,5 łopatki i żeberek , wrąbałam 40 dkg słoninyrozsmażonej , żeby postne nie było .........tak mi zostało z tradycji rodzinnych - wschodnia kuchnia  się kłania , a jak miotałam się w szale gotowania to mi sie rozum ewidentnie wyłączył .

Sałatka z 2 słoikami majonezu , żeby suchy nie był bo synuś suchego nie lubi, 

 Ciasta tortowe, czekoladki dmuchane, orzechy z miodem, karpik panierowany , a jak by tego było mało córeczka ukochana wręczyła dwa karpiska wędzone , co to jej szef , mający stawy , dla siebie i przyjaciół uwędził ......no palce lizać , tłuszczyk aż kapie.

No a do tego , chlebuś , chałeczki , wędlinka różnista.

No i grzybowa z makaronem , doprawiona tłustą wiejską śmietaną ............sama doprawiałam.

No to jak miałam to spalić. Inna sprawa, że dzisiaj już ważę 145. 6  kg..................2 kg w dół , a to znaczy , że w wiekszości to musiała być wczoraj woda, ale i tak włos mi sie zjeżył na głowie.. No i tak prawdę powiedziawszy to dalej nie mam się czym chwalić , bo to i tak ciągle 2 kg więcej niż przed Świętami..

Siedziałm wczoraj do wieczora i myślałam , i od tego myślenia aż  2 razy złapałam sie na tym ,że właśnie kończę kromkę z karpikiem wędzonym, Bo gdzieś mi przemknęło ,że szkoda ,żeby się zmarnowało. Ale o nadmiarze kalorii , to informację moje ego przyblokowało

Kurde jaka szkoda ------------koty zeżrą.

No i siedziałam i przegladałam notatki  i od dzisiaj muszę przede wszystkim kontrolować sama siebie co jest i łatwe i trudne.

łatwe , bo jak sobie daje radę z niepaleniem to i z jedzeniem dam.

Trudne ......bo nawyk jedzenia jest niestety konieczny do życia i nie ma co się okłamywać jest to w związku z tym najtrudniejsze uzależnienie do zwalczenia.

JAk sie rzuca papierochy lub alkohol to sie rzuca i szlus. a tu trzeba jeść

A jak się jest jeszcze kompulsywnym żarłokiem , co to całe życie , ze strachu przed życiem ...........żarł, to dopiero olbrzymi problem do pokonania.

Ale myśłę , że dam radę. Te dwa dni , po raz kolejny mi pokazały , jak może wyglądać moje życie. Jak koszmar ........ból i brak oddechu.

Bo o tym , że wcześniej czy poźniej wyląduję na wózku , to wiem , ..........ale mogę poźniej.  

Ustaliłam sobie naczelne przesłanie dla samej siebie ............jem , żeby żyć .........dobrze.

Koniec , żadnej alternatywy dla mojej podstępnej podświadomości.

Nie ma nastpnego kawłaka tego hasełka  , ..................a nie żyję po to by jeść .................

Nie , nie , nie ...................Jem tylko tyle , żeby organizm prawidłowo funkcjonował i chudnął.

Wszystko co potrzebne to wiem. Wystarczyło przejrzeć notatki , a tam jak wół stoi.

1.  JAk jesteś głodna to wypij szklankę wody

2. Pomyśł co chcesz zjeść i spokojnie to przygotuj

3. Zrób plan posiłków na każdy dzień

4. Każdy dzień jest tu i teraz , więc go pilnuj. Nie myśl o tym co będzie jutro. Walczy sie z chorobą otyłości codzinnie i każdy upilnowany dzień to wygrana bitwa 

No i jak widać , mądra to ja jestem niesłychanie , ale jak dotąd to z tego niewiele wynikało.

Łatwo jest dżwigać cudzy ciężar , bo się ma  zakodowane ,że zawsze można go zostawić i odejść, Bo to nie nasza , tak do końca , sprawa.

Nie można walczyć sama z sobą . No bo kto wygra.

Ale można powalczyć o lepsze warunki życia , dla samej siebie . I to już inna sprawa, bo jest cel walki.

A jak mamy cel to można zaprogramować swoją pod świadomość.

No , to by było na tyle.

Dzisiaj rano wykonałam wszystko jak tu napisane. i tylko muszę wytrzymać.

PS. Zapomniałam o najważniejszym . Kompulsywnego obżarstwa , nie można tak samo  jak alkoholizmu czy narkomanii , całkowicie wyleczyć...........nigdy. Można tylko to zablokować i nie pozwolić już nigdy sobą zawładnąć.

 

 

19 grudnia 2009 , Komentarze (4)

Po raz kolejny udowodniłam sobie ,że panika to moja specjalność.

A tu proszę 2 dni minęło , odblokowało wypróżnianie i już 2,2 kg mniej. .

No a niby taka mądra jestem.

A wczoraj to za GPS robiłam,  bo synek sobie zrobił wycieczkę z Łeby do Przemyśła a potem do córki pod Tarnobrzeg. jakieś 1000km.  trzeba było sprawdzeć gdzie korki, wypadki i takie tam. Cały dzień na okrągło w internecie, radio i tv.

Ale trzeba przyznać ,że jak sie chce to można w mediach ostrzeżebia o wszystkim znaleźć na bieżąco,

No i po drodze jeszcze musiał na szybko zbieżność robić , bo mu sie w Łebie ...........zapomniało. No i tył sobie po tej śliskiej jezdni jeździł osobno

No ale tera ...........do roboty. Świeta idą

 

17 grudnia 2009 , Komentarze (4)

Siedzę sobie i w przerwie między sprzątaniem, a konczeniem artykułu i dziabie szalik na drutach dla syneczka pod choinkę.

Rączki mam zajęte , do żarcia nie ciągnie to i myśli ulatują

 i wyszło mi ,że ja to samobójczyni jestem.

No bo co innego to żąrcie jest ,  jak nie podświadome samoubijstwo.

To nawet w fazie początkowej jest bardzo przyjemna czynność. Bo przecież mozna pławić sie w słodkim i wielce rozkosznym obżarstwie .W poczuciu bezpieczeństwa ( pozornego oczywiście)  Okropnie to nam zaciemnia obraz problemu od samego początku.

Ale jak powiedziałam na początku ......to faza poczatkowa.

Jak sobie podumałam o fazie końcowej tego radosnego mordu na sobie, to mi sie już zupełnie odechciało jeść.

tym bardziej ,że w telewizorni leciał program o grubasach i różnistych ich problemach.

Intymne to było wielce , ale jakże ruszające z posad.

Te cudne odparzyny w przedziwnych miejscach, te zwisy.

Bóg stworzył nas w wiekszości estetami. Bez względu co by to miało znaczyć.

Jako że estetyka może byc różnie pojmowana.

Ale tak sie składa, że w kulturze w jakiej ja jestem wychowana , to co oglądałam na ekranie było nieestetyczne, Wręcz obrzydliwe.

I nie dam sobie powiedzieć ,że jestem rasista lub ksenofobem.

Po prostu ogarnęła mnie odraza i kropka.

No dobra a ja. Grubas - 165 cm wzrostu i 145 z haczkiem wagi

Ja rozwiązałam ten problem w taki sposób,że odruchowo zadbałam by w moim domu były lustra pokazujące tylko twarz, no ewentualnie biust. albo inny wybrany kawałek organizmu, z którym nie widząc swojej twarzy nie musze sie utorzsamiać.

Moja podświadomośc jest w tym względzie niezmiernie przewrotna. No bo jak nie ma twarzy to nie ja.

Ech.

Ale wracając do samobójstwa.

To strach przed wszystkim , tchórzostwo.

I tak dowodem nie wprost doszłam do tego ,że utyłam ze strachu.

Kurde starczy na dzis bo jak tak dalej pójdzie to mi jeszcze za wywody filozoficzne nagrodę nobla dadzą

 

17 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Równo 2 lata temu , anestezjolog wygonił mnie ze szpitala i powiedział, żebym przyszła za ..........40 kg. Wtedy to do mnie dotarła straszna prawda o mojej wadze. Była zepsyta i pokazywała mi optymistyczna wersję.

W szpitalu mnie zważyli i okazało się ,że waże 145,7 kg.

Dzisiaj stanęłam na wadze kupionej 2 lata temu .............dobrej i co ..............

    145,8 kg

Koszmar . Napewno

Sięgnęłam dna. Po części na własne życzenie .

I to jest złe , koszmarne, otępiające wręcz. . A najgorsza jest świadomośc ,że ja sobie sama to zafundowałam w większej części.

Bo ostatnio oprócz tego, że miałam po prostu zimową tendencję do tycia to jeszcze pozwoliłam sobie na totalny brak kontroli. Na odkładanie na poźniej ...............na zasadzie tłumaczenia ...no przecież nic sie takiego nie dzieje.

Przestałam chodzić na mityngi AŻ....jakoś tak nie było czasu.

Siedziałam i ........................nic nie robiłam.

Bo przecież zdążę , i z porządkami i z artykułem.  Zresztą nie mam czasu bo muszę zjeść.

No jeszcze tylko te płatki kukurydziane....tylko tak ,żeby sie nie zmarnowały

No trwałam , popadłam w jakąś apatię , wręcz otępienie ..............prawie stupor.

MAtko jedyna, a do tego zaczęłam sie zwyczajnie bać , bo mnie zaczęło babskie "podole" pobolewać. A do stosownego lekarza trza się zapisać i czeeeeeeeeeeeeeeeekać.

Ostatnio czekałam 1,5 miesiąca.

No klęska to mało. To ja właściwie nie wiem jak to nazwać.

A wirtualnie to takie proste.

Wszystko wiem co trzeba zrobić.

Tylko skąd siły brać.

Są jednak i pozytywy tych dwóch lat.

Nie były one stracone , mimo,że tak się może wydawać.

NAuczyłam sie bardzo wiele o swoim organiźmie , to były 2 intensywne lata nauki. O sobie również, Udowodniłam sobie samej - z pomocą Sezamka - ,że potrafie chudnąc w tempie 10 i więcej kilo na miesiąc , a napewno 5 na miesiąc , to żaden problem.

Przecież już ważyłam 134 kg.

A najważniejsze to rzuciłam palenie i nie palę i nie mam zamiaru palić.

No i dowiedziałam się , przekonałam na własnej skórze , że uzależnienie od jedzenia , jako najbardziej naturalnej , pierwotnej potrzeby , jest uzależnieniem najtrudniejszym do opanowania.

Furda tam papierosy, alkohol, narkotyki.

To naprawdę pikuś w porównaniu z walką żeby nie zajadać wszystkich problemów życiowych ..........................tych prawdziwych i tych wydumanych.

A już najgorzej z tym walczyć, kiedy jedzenie jest wytłumaczeniem dla lenistwa. Lub co gorsze braku siły.

Takiego nieuświadomionego braku, kiedy to się samemu myśłi,że to leń nami kieruje.

Ale właśnie dlatego ,że to wszytko wiem, że to wszystko przećwiczyłam na własnej skórze, to się teraz nie poddam.

Wiedziałam ,że jak  rzuce palenie to utyję bo puści mi psychika, więc mogę mieć pretensje tylko do siebie.

Nawet nie pretensję.

Mam świadomośc,że nie potrafiłam nad tym zapanować.

Więc co mi zostało.

Spróbować od nowa.

 

 

15 grudnia 2009 , Komentarze (6)

Takie powiedzenie miała moja mama.

Zawsze jak coś nam nnie wychodziło lub działało sie na zasadzie.....................na złość komuś tam, uszy sobie odmrożę , to mama z uśmiechem informowała nas o tym ,że sami sobie dowalilismy.

No i teraz jest tak samo.

Od 13 października, z olbrzymi wysiłkiem zeszłam do 139, 4  z wagi ponad 144.

Czyli 5 kilo. za to za 8 dni przbyło to zpowrotem. I to wyłacznie na własne życzenie.

MAm do napisania materiał i miota mną jak nie wiem co , No i co ja robie . Oczywiście siedzę w lodówce.

Nawet tak duzo nie jem . tyle,że chleb, masło słodycze. i kłopot gotowy.

A przy moim rozchwianym  metaboliźmie to pikus , jak sie okazuje.

No i teraz od nowa musze wszystko zaczynać. Znowu jestem w punkcie wyjścia.

I gdyby nie to ,że tym razem nie mam na kogo zwalic tylko na samą siebie, to chyba bym sie juz załamała.

Echhhhhhhhhhhhhhhhh.

A artykuł i tak musze napisać , Mam jeszcze 3 dni.

buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

3 grudnia 2009 , Komentarze (4)

 Zmieścił sie w dwudziestce, czyli może jutro jechać kawlifikacje do konkursu finałowego w niedzielę.Miał jedną zrzutkę , taka szmata od ręki..........mówiąc jeździeckim żargonem. Za co natychmiast dostał zjebkę. Nie to ,żebym nie pochwaliła, pochwaliłam a jakże. ale powiedziałam mu wszytklie błędy co zrobił ,łącznie z urwaniem fuli na zakręcie , co potem zaskutkowało szrpnięciem przy odskoku  i zrzutką.

Żeby se nie myłsał ,że mama nie widzi to jak zaczął pyskować to mu filmik pokazałam i wyszło na moje.

Podsumowanie ..........................było super , biorąc pod uwagę stres i jeźdzca i konia. , ale on tego nie musi wiedzieć

A zdjęć wam dzisiaj nie wkleję bo mi się aparat rozładował i nawet ja nie obejrzę co trzasnęłam

3 grudnia 2009 , Komentarze (6)

Trzymajcie kciuki . Dzisiaj Synek startuje na międzynarodowych zawodach. Pierwszy raz . Na ogólnopolskich juz startował i poszło mu nie najgorzej.

Ale mnie przy tym nie było  . Oglądałam to tylko w necie na relacjii on-line. A dzisiaj .........będę . I chyba mnie skręci.
A do tego mam akredytację i musze robić dobra minę , bez względu na to co się zdarzy.

Bo  w tym małym światku jeździeckim .....niestety jestem znana i jak on będzie jechał to ...........

Chyba pójdę się gdzieś wtedy schować. I będe obryzać paznakcie.

No strasznie mną miota.  Z jednej strony ...radość wielka bo synka widziałam ostatatnio koncem lipca . A z drugiej............... bosze .........wiem ,że mam go nie denerwować i takie tam.

echhhhhhhhhhhhhhhh

Może wieczorem wkleje zdjęcia . No trzymajcie kciuki tak ok. 15 a potem ok 17 .

 

2 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Tak wyglada teraz moja podświdomość . Sterczy w pozycji ......a właśnie ,że nie odpuszczę.

A wiem to stąd ,że jak wczoraj napisałam , że jest dobrze , to dzisiaj juz 600 gram wiecej i juz nic nie jest dobrze.

A jedzenie i czynności takie same jak od jakiegośc czasu. Wczoraj nic nie zmieniłam w planie dnia .

To jednak wszystko zależy od tego co w głowie siedzi..

No i ewidentnie moje drugie ja sie zaparło, ale ja mu dam radę