Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82895
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2009 , Komentarze (5)

 

Znalazłam to w pamietnniku Momo. Przedstawiła go jako idola.

Popieram

Też jest moim idolem.

Grunt to właściwe podejście do życia.

I ten szatański błysk w oku. Czyż on nie jest wspaniały.

 EEEEEEEEEEEEE Najważniejsze, że synus przyjechał i będzie startować w Katowicach.

Zrobię cała masę zdjęć i powklejam.

ale to dopiero za jakis tydzien.

 

1 grudnia 2009 , Komentarze (3)

Poczytałam trochę pamiętników . I dochodzę do wniosku, że jeśień w tym roku strasznie wszystkich dołuje.

Nic tylko płacz i użalanie. Wpisy o braku uczuc, przyjaźni, Miłości.

O tym ,że sie jest niepotrzebym. .

Matko jedyna. I to piszą dziewczyny, które dla mnie zawsze były pełne siły i słońca.

Więc albo pisały nieprawdę, albo dopadła je deprecha jesienna. No bo jakie jest inne tłumaczenie.

Piszą , że nikt jenie potrzebuje, że nic im sie nie udaje. Czytam prawie ,że pożegnalne teksy a autogresji i samodestrukcji.

Im dłużej czytałam tym bardziej mnie szlak trafiał.

Bo przecież to ,że tak utyły, że się musiały zmagać z tym problemem ,  to juz przejaw autodestrukcji.

I nie potrzebny tu psycholog. Wystarczy samemy pomyśleć.

Obżeranie się ,  to jak ustalono , jest rodzajem  odreagowywania ale i  uzaleznienia,

Zażeramy strach przed życiem. A jak sobie to same zabieramy to zaczyna sie tragedia. Bo przyroda - a więc i nasze zycie nie cierpi pustki.

Jeśli odcinamy się same od czegoś co nam jednocześnie przynosiło ulgę i było nałogiem to musi  się znależć cos w to miejsce.

Charakter tej przypadłości jest psychiczny , więc naturalna koleją rzeczy , szukamy psychicznego oparcia w najblizszym otoczeniu. TAki zamiennik.

Tyle , że Vitalia  powinnna słuzyć raczej za konfesjonał a nie podpórkę.

Tu mozna wywalić co na wątrobie leży, ale ........................no własnie , nie należy oczekiwać radykalnych działań  ze strony innych na Vitaliiosób.

Pewnie , że można sie popytać , wymienić doświadczenie, powzruszac lub powspółczuć innym.

Lecz na litośc boską, pamiętajmy ,że to tylko internet.

Jeśli tak się zdarzy , że uda nam sie zaprzyjaźnić z kimś tutaj , na Vitalii to należy pamietać bardzo mocno , że przyjaźń to wymiana - fifty - fifty ............wsparcia, wiedzy, uczucia.
Ale to też wolność dla drugiej osoby.

Nic tak nie psuje przyjaźni jak szantaż emocjonalny.

Każda z nas powinna być wolna. I niech to będzie tylko stan umysłu , ale zawsze.

nawiązując przyjaźnie , powinniśmy pamiętać o wolności -- swojej i tej drugiej osoby.

Bosze , jaka  ja jestem madra,  kurde , wręcz przemądrzała.  hihihihiih

A wszystko wzięło się z powodu ostatnich wpisó do pamiętników Seremki i Wiesienki. Bo przecież ja je podziwiam od początku . Są mądre  , dobre i silne .Im się udało , a ja się kręcę prawie w kółko.

Chociaż - ciiiiiiiiiiiiiiii. Ostatnio , jakby coś drgnęło w tej zamórowanej wadze i po poł kilo leci powoli w dół.

Ale też musiałam zrobić parę rzeczy.

Po pierwsze PRAWDZIWY RACHUEK SUMIENIA.

I to było najtrudniejsze.

Potem analizowałam moje zachowania.

Póki co mam 2 poważne problemy. Które moim zdaniem powodują u mnie ataki kompulsywnego obżarstwa.

Pierwszy - muszę się uporać ze świadomością , że dzieci są samodzielne.

To jednak strasznie boli . I ciągle zapędzam sie w sytuację, kiedy usiłuję żyć ich życiem.Dowodzić . Oczywiście szybko wycofuję sie, tak że nawet czasem nie zauważą ,że znów usiłowałam sie wtrącic , ale potem .............lodówka mój przyjaciel.

Drugi problem to praca.

To wcale nie prawda ,że jak się jest w domu to ma się więcej czasu.

Ten czas przecieka tak jakoś. A jak wiosną jeszcze chodziłam do pracy to wszystko było zrobione i czas był na zabawę i do pracy . Więc praca to i lepsza organizacja czasu i , co to będe ukrywać więcej kasy.

No i najważniejsze chodząc do pracy ...............czuję się w jakoś sposób -  potrzebna.

Bo czasem mam takie odczucie , jak Wiesia ......że nikt mnie nie chce. Co nie jest absolutnie prawdą.

Bo jestem wielu osobom potrzebna. Wiem o tym.  Tylko muszę sobie ciągle przypominać, że robienie za powój to nikomu niczego dobrego nie dało. Ani temu co za ten powój robi , ani tej osobie co za podpórke do powoju robi.

 A Wracając do dziury , co to się zrobiła po rzuceniu palenia i jedzenia.

No cóż , ja sobie radzę. Bo mam pasję , plany na przyszłośc i MARZENIA.

I tym upycham tą dziurę , co aż czasem skowyczy , by wrócić.

Strasznie to chaotycznie wszystko dzisiaj. Ale tyle mi się rzeczy kłębi w głowie , że tylko bym pisała i pisała . Wylewała te moje przemyślenia.

Ale...............zamiast tego pójdę poćwiczyć brzuszki.

 

29 listopada 2009 , Komentarze (3)

To wszystko dlatego , że waga stoi w miejscu .

Wachnięcia 100g  na plus i minus , nie są godne odnotowania.

Może to jest ten moment , kiedy mój organizm zaakceptuje już na zawsze wagę 141,5 kg.

I jak się przyzwyczai, to bedę znowu mogła schudnąć 2 -3 kg.

Bo chudnie się skokami ................i nie ja to udowodniłam naukowo .

Im więcej czytam tym bardziej jestem przekonana , że moja wiedza to ledwie EON w moim morzu niewiedzy , a moja arogancja wypływajaca z wiary w swoją wiedzę,jest jak kontynent amerykański przy tym eonie.

Ale czyż to nie dzięki między innymi -  arogancji ludzkość się rozwija.

Ważne bym się uczyła. Bym uczyła swoj organizm pozbywania się zbędnych kilogramów.

A swoja drogą to świństwo ze strony mojej własnej podświadomości.

Przez parę dni prawie nic nie mogłam jeść i co........................figa z makiem  ..................waga stoi jak by się zepsuła , albo zablokowała , tyle ,że to elektroniczna  , to jak może się zablokować.

Od kilkunastu dni mam co noc sny. Niby nic złego się nie dzieje , a takie przygnębiające, że jak sie budzę , to tylko bym płakała,

Ciekawe jest to ,że śnię w kolorach , czyli  trawa zielona , słonce żółte itd.

TAk jak bym przeżywała równoległe  życie w innym ........znanym - nieznanym świecie.

Nawet jak śnią mi się wampiry , to są oswojone

A obcy ludzie spotykani w tych snach...............życzliwi.

A jednak budzę się zgnębiona i prawie przestraszona.

Dużo myślałam nad tym . A ponieważ w wiekszości je pamiętam to wydaje mi się ,że moja podswiadomość pokazuje mi , jaka naprawdę powinnam być.

Ale to wymaga zmian . Niektóre zmiany są drastyczne.

I pewnie to ryzyko tych zmian , by być sobą , tak mnie przeraża.

Bo będę musiała z paru rzeczy zrezygnować, parę rzeczy zmienić.

No po prostu muszę wyczołgać się z tego milutkiego bagienka w którym trwam i jest mi ......a właściwie mojemu leniowi .............dobrze .

Nawet nie bezpiecznie , bo wszytkiego sie boję. Boję się wojny, końca świata, boję się o dzieci , o męza , jak go nie ma p rzymnie. Wiem ,że to głupie ale i tak się boję

ale strach przed działaniem jest znacznie wiekszy , wręcz paraliżujący .

I wiem , że jak podejmę to ryzyko  , pokonam , a przynajmniej zacznę pokonywać ten strach, to wkońcu będe wolna i będę mogła wszystko , ze skutecznym odchudzaniem włącznie.

Pierwszy krok już zrobiłam. Rzuciłam palenie.

Gdzieś w podświadmości mi brzęczy , że kolejny krok zrobię jak znajdę pracę - stałą  - i moje bezpieczeństwo finansowe nie będzie takie ulotne jak teraz , zwiewne niczym mgiełka .

 Wiem  ,że w końcu podejmę ryzyko bycia sobą . Ale nie jestem pewna , czy tym co teraz mnie znają do końca to sie spodoba.

O już oglądam się na innych.

Żeby się zmienić musze skupić się na sobie , a nie na innych.

To dobry okres.

Mąż pomaga, dzieci są samodzielne i poza domem  . Właściwie  tylko bieżace obowiązki , od których nie za bardzo nawet chcę się uwolnic.

I pewnie znowu powinnam się zastanowić po co to piszę,

Ano , bo wierzę w siłę słowa pisanego

Jego moc sprawczą. Znaczy napisane to przyklepane.

Niech więc się dzieje

 

 

 

 

26 listopada 2009 , Komentarze (1)

Odkryłam co jest najlepsza dietą.

Już się dzielę tą tajemnicą , ale jestem pewna ,że prawie nikt nie skorzysta

NAjlepsza dieta to wrzodzianka na dziąsile pod sztuczna szczęką - dolną.

Zapewniam was ,że nawet płyny stanowia problem. Ziewanie to masakra , a płukanie to tortura.

I tak już od wczoraj.

Najpierw wczoraj nie mogłam jej zdjęc przez pół dnia do mycia . Jak juz zdjęłam to wyłam przez nastepne pół dnia.

A teraz jak juz nić nie uciska to mam ślicznego BOLOKA na  dolnej szczęce. Cała lewa strona głowy i szczęka mnie boli.

Ciekawe skąd sie to wzięło, te zęby co mam są zdrowe. A tu taka niespodziewajka.

Ale jeść się nie da . Nawet przełykanie śliny powoduje straszny ból w szczęce na wysokości czwórki - piątki.

 i tak tym prostym acz bolesnym sposobem zafundowałam sobie ekstremalną dietę odchudzającą.

Jutro idę do dentystki , niech mi jakis antybiotyk przepisze, albo cóś. Narazie płukam to septosanem.

A mój Skarb w wyżyn swego doswiadczenia  hm........ medycznego -spirytus każe mi  tam na waciku wsadzić,żeby wypalić.

Więc ja , dzieki świeżo nabytej asertywności , dzielnie odpowiedziałam , że najpierw mu tą watą nasączoną spirytusem owinę najważniejszy dla niego organ i jak wytrzyma z minutę to mogę sobie wacik ze spirytusem pod język , koło dziąsla wsadzić.

Na co mój pan i władca zaraz wypalił ,że zabroni mi książki czytać , bo się strasznie przemądrzała i pyskata robię.

No i to by było na tyle.

Nie jem , cierpię i ..................................chudnę.

 

26 listopada 2009 , Komentarze (3)

Dzisiaj o poranku, czyli ok.7.00 obudziłam się słysząc mruczenie koło ucha.

Acha Makaron przylazł.

Ona tak zawsze jak głodna jest.,  wstałam i zaraz znalazłam sie w zasięgu kociej presji. Zaganiała mnie pracowicie do kuchni.

Musiała trochę poczekać. Ale w końcu doczłapałam i tam. Oczywiście jak mnie zobaczyła w drzwiach to wskoczyła na lodówkę i się rozdarła , że głodna i basta.

A ja dostałam od szwagierki suchy pokarma dla kota kupiony dla jej kotecków za ciężkie pieniądze , co to jej 3 koty nawet nie chciały powąchać i moje dostały jako wszystko żerne .........podobno.

Więc wzięłam garstkę i sypnęłam do miseczki.

Makaron powąchał , a i owszem i ......................znowu się rozdarł.

ja w tym czasie zaczęłam już śniadanko dla Skarba robić więc na stole pachniała krakowska sucha.

Koteczek postanowił się domagać swoich praw do śniadanka samodzielnie  i usiłowała łapką ściągnąć kiełbasę z kanapki.

Dostała ścierą i poszła się obrazić na dwór. Ja mam nisko balkon ,więc koty kursują wte i wewte , jak balkon otwarty

Minęło jakieś 30 min. Usłyszałam ,że jakaś chaja w kuchni.

Wpadam , a tu na środku siedzi Makaron i się drze, Bruno na mój widok zwiał , mało mi nóg nie połamał , a Arni  chyłkiem usiłuje się wymknąć , najwyraźniej coś trzymając w pysku.

Ryknęłam na niego ,żeby wypluł.

Kurde i wypluł ..............pół świeżutko ukatrupionej myszy , co to nawyraźniej Makaron ostentacyjnie przywlekł z dworu i konsumował  , żeby mi udowodnic , że ona nigdy , ale to nigdy się nie poddaje.  

Za to ja się poddałam na takie dictum. Urąbałam 3 plasterki cennej krakowskiej suchej i dałam mojej ślicznej , mądrej koteczce.

A jaki z tego morał.

Ano najprostszy na świecie.

Nie należy zbaczać z raz obranej drogi prowadzącej do jasnego celu , bo tylko tak się do niego dotrze. Bez względu na wyboje do pokonania 

A najśmieszniejsze jest to , że kot mi to uświadomił . Chciała kiełbasy , to mnie zmusiła ,żebym jej dała i kropka

 

 

25 listopada 2009 , Komentarze (2)

Rozsiadłam się wygodnie . Książkę o asertywności i podnoszeniu wartości własnej czytam. Pod ręką , na przekąskę .....grapefruit leży .........fuj , ohyda.

No więc siedzę i czytam a tu telefon.

Odebrałam, a poniewaz zrobiłam to odruchowo, to dopiero po jakiś 15 sek się ścięłam , że to telemarketing z telekomunikacji dzwoni i na szybszą neostradę mnie namawia.

Policzyłam zatem grzecznie do 10 , w duchu oczywiście , po czym powiedziałam panu stanowczo ( jak radzono w książce) ,że dziękuje bardzo , ale oferta mnie nie interesuje na ten moment ,  bo do końca danej umowy mam jeszcze rok a wtedy .....pomyślę o ewentualnej zmianie.

Ale nie , uparty był i rzucił na szalę liveboxa w gratisie.

Na co ja mu grzecznie , acz stanowczo wytłumaczyłam , że miałam już rzeczone urządzenie  i dziekuję w moim przypadku póki co ........niepotrzebne.

Tym go prawie zabiłam ,

I już myśłałam ,że mam go z głowy , kiedy usłyszałam jak facet bierze głeboki oddech i ..............wali mi tekst o kolejnym gratisie............tv cyfrowa w jakości HD.

No i tu już moja świeżo nabyta asertywność nie strzymała i rzeczowo zadałam panu pytanie , które niewątpliwie sprawiło mu przykrość.

"po jaką cholerę mi tv cyfrowa w jakości HD , jak mam zwykły telewizor , no chyba ,że w gratisie dają również plazmę. "

Na co pan się deczko zmieszał i zaczął mi tłumaczyć ,że HD , że tv cyfrowa to ważne.Że każdy powinien mieć

No i tu już moje wredne ego nie strzymało. Wytłumaczyłam mu dosadnie , że ja to inż . elektryk a mój Skarb na codzień TV naprawia , znaczy elektromik. Więc niech kit o Jakości cyfrowej HD na zwykłym telewizorze wciska komu innemu i ostatkiem sił mówiąc w miarę grzecznie ....................dobranoc ...............walnęłam słuchawką

Po co to wszystko napisałam.

Bo uświadomiłam sobie, jakdługa droga przedemną i jak ciężką pracą jest zmienianie samej siebie.

Ale mówi się , że każda podróż  zaczyna się od pierwszego kroku , a krajobraz zmienia się powoli

25 listopada 2009 , Komentarze (1)

Siedzę i wypisuję na kartce grzechy przeszłości, wszystko to,  co wywołuje we mnie poczucie winy. Stan zagrożenia w oczekiwaniu na jakąś karę , lub choćby .............grom z jasnego nieba.

 

Tak mam to z siebie wyartykułować,  bo to wszytko wstrzymuje odbudowę mojego poczucia wartości własnej. A co za tym idzie , moje wewnętrzne ja , za karę nie pozwala mi schudnąć, czy jakos tak

 

 

TAk mi psycholog  kazał  . Chyba wie co robi , bo jak by się zapytać mojego Skarba o moje poczycie wartości własnej  , to zaraz by  sie dowiedział, że mam tego w nadmiarze, Wręcz butna jestem i bezczelna.

Ja mu co prawda usiłowałam wytłumaczyć ,że to tylko taka postawa obronna a ja niewinna i słaba istota jestem , ale on się tylko popukal po czole i co powiedział to tu nie bardzo nadaje się do napisania. Musiałabym chyba sama iksy pisac. 

 

No faceci takich skoplikowanych rzeczy nie kumają

Ale z drugiej strony takie wypisywanie grzeszków i powodów poczucia winy bywa bolesne.

Ot choćby pierwszy z brzegu co mmi na wątrobie leży i gryzie , jak nie wiem co.

Obiecałam dzieciom ,że im założę segregatory z dokumentami   ( bo sie tego nazbierało  )

Uporządkuję i będę bieżącą korespondecje urzędową prowadzić. No niby taka domowa sekretarka.

No,  mniej więcej uporządkowałam, segregatory ....owszem są. i ...........................no własnie , od ponad miesiąca mi rączki wykręca na lewą stronę jak sobie pomyślę o dalszej działalności w tym kierunku.

A jak dzieci dzwonią to kłamie , ąż sie ze słuchawki kurzy.

A jak sobie pomyśłe, że mam to skonczyć to zaraz ląduję w kuchni przy lodówce.

Chyba jednak w tym  rachunku sumienia coś jest.

Więć dzisiaj i jutro będe wypisywać i skończę z tymi papierami dzieci. TAk ,żeby już nie kłamać i być na bieżąco .

Ale wszystkich spraw się nie da tak łątwo naprawić

Więc co ????????, mam zgnić w tym poczuciu winy za grzechy popełnione , za błedy młodości.

Chyba jest jakiś sposób.

Lekarz mnie poinformował , że pierwsze moje problemy powstały przez rodziców.

I dobrze . A ja sobie dzisiaj poczytałam trochę literatury i cóż tam piszą mądrzy w temacie .

Ano to , że rodzice to nie żadne idelne geniusze tylko para normalnych ludzi co to przypadkiem ( mniejszym lub wiekszym )  mają dzieci . I trudno ich winić za błędy wychowawcze , skoro sami to przedewszystkim powielają błędy swoich rodziców , a oni swoich   .

 I... TAk   Dalej  .............. to co . Wyszło mi , że powinnam skoczyć do gardła  Adamowi i Ewie o to że gruba jestem , bo żrarłam w poczuciu winy .

Ale to  się nie da.

Więc co mi zostaje.

Ano podobno mam się pogodzić z tym co nie da sie odkręcic , a odkręcić to co się da

i kropka.

Nie wiem co to da

 ale jak mam być asertywna i mieć świadomośc swojej wartości ...........jaka by ona nie była , to zostaje mi po prostu spróbować.

Tylu rzeczy już próbowałam ,żeby schudnąc, to  co mi zależy

Bo gdzieś, przy okazji błąka mi się myśl.

Że jak już wszystkie te grzechy jakoś tam odpokutuje , to może czasem trochę szczęśliwych  a przynajmniej beztroskich , chwil sie trafi. , Takich bez czekania na nieuniknione .................przy stole, nad kromką z masłem ,,,,,,,,,,,,,,,,nie jedną

A to bezcenne jest

 

24 listopada 2009 , Komentarze (2)

Śmiesznym człowiekiem jest ten, który nigdy się nie zmienia.      Auguste Barthelemy

To moje motto na teraz . No bo prawda jest taka , że zarówno trwam w swoim stanie jak i się zmieniam.

Gdybym nie poddała się zmianom to bym nie schudła. Nawet gram , tylko przybierała ..................do bólu.

Tylko dlatego ,że człowiek ma zdolność zmian swojego postepowania  , możemy nauczyć sie w kazdym momencie życia nowych rzeczy.

Dla mnie , jak się okazało , po wizycie u psychologa, najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa,

Jakbym sama tego nie wiedziała,

Otyłość wzięła się ze strachu mojej rodziny przed tym ,że umrę.

Urodziłam się po wielu latach oczekiwania na dziecko I urodziłam sie z wadą serca. Moi rodzice przeżyli wcześniej smierć syna. Zmarł po miesiącu krótkiego i bolesnego życia .

I odkąd pamietam wpajano mi 2 rzeczy.

Strach przed chorobą , która mnie całkowicie powali  ( łacznie z tym ,że ojciec nabył telewizor , jako pierwszy w tej dzielnicy , żebym tylko leżała bez ruchu w łóżku.) a były to lata pięćdziesiate

I drugie uwarunkowanie to to ,że będę zdrowa i bezpieczna , jak będę dużo jadła i dobrze wyglądała.

Ot i cały mój problem .

Wdrukowane w podświadomośc w dzieciństwie dwie wązne poniekąd rzeczy.

A jak skończyłam 10 lat i urodził sie brat , to błyskawicznie spadłam z piedestału najukochańszej córki i nikt się już mną nie zajmował , chyba ,że coś mi nie wyszło ,

bo jak wyszło to brat zaraz to deprecjonował. Nawet jak ustaliłam w koncu datę  ślubu to braciszek poszedł i załatwił wcześniej , żeby to on miał wesele a nie ja.

 Ja miałam tylko obiad na 10 osób a imrezę weselną zrobilismy sami z mężem ..............zresztą jak sie okazuje , uczestnicy wspominają ją do dziś.

A brat miał wesele na 200 osób.

Nawet teraz jak to pisze to gdzieś głeboko we mnie .........syczy poczucie krzywdy.

Ale już uświadomione , w miare pojęte ,  że bezsensowne.

No bo dlaczego mam czuć żal , przecież moje wesele i tak było fajniesze , 

itd ..........itp.

Kazano mi zrobic listę takich  poczuć krzywd i po kolei próbowac rozprawić się z nimi.

Muszę konczyć

Jak wróce to dopisze.

Godz 11.37

Wróciłam .

Własnie wykupiłam mieszkanie , korzystając ze zniżek. i jak zajrzałam na parę stron z mieszkaniami do sprzedania to mi wyszło ,że zrobiłam interes życia wpłacając te 987 zeta.

Przeczytałam wpis w pamiętniku Sezamka, dodałam do tego wszystko co mi powiedział psycholog i wyszło mi czarno na białym , że mój mąż , moja kotwicą.

Że potrzebę akceptacji przeniosłam z ojca na niego.

No i chyba niekoniecznie dobrze zrobiłam bo ...................kurde to skomplikowane.

Wyciągnęłam z zapyziałego kata takiego syneczka mamusi , a jak mu piórka odrosły to zaczyna ,( własciwie juz od kilkuastu lat to robi ) permamentnie mnie krytykować.

Nic co robie nie jest tak

Żeby mu dogodzić wpadłam w długi , no to dopiero była woda na młyn te moje długi.

Z wielu rzeczy rezygnowałam bo .......Skarb.

A teraz do tego dołaczył sie szantaż . Jak tylko usiłuje mu tylko skrawek moich racji pokazac to zaraz sie zaczyna ..............bo nie dam kasy , samochodu itd.

W sumie przestałam palić przedewszystkim dlatego ,że nie muszę się prosić o kasę na papaierosy, nie muszę podkradać jak nie chce mi dać .

A przy okazji on też rzucił. To czysty zysk.

Jeszcze nie jestem na etapie ......................że mi bardzo przeszkadza.

Bo potrafi być ciepły  i sporo rzeczy robimy razem.

I nie wyleguje sie na kanapie w niedziele tylko jeździmy na różne wycieczki .............jak tylko czas pozwala.

Chociaż wydaje mi się ,  że   wyglada to tak.................

.żebym  ja miała dużąąąąąąąąąąąąąąąąąą rentę,  siedziała w domu i była na każde skinienie  to on by mnie wyprowadzał .....czasem ............na spacer .

Kurde , ale tak nie jest,

Renta mała  a ja nie mam mentalności kury domowej.

I dlatego miotam sie i waga ze mną.

Jedno wiem.

wiem , że chudnę i już nigdy nie chce tyć.

NEVER , Never

Bo to wszystko to takie strasznie skomplikowane sie robi jak zaczyna sie zycie rozkładać na czynniki pierwsze.

O ileż prościej być facetem.

Oni mają proste potrzeby  i proste zadania do wykoniania.

A kobieta ...........oj musimy my sie biedne nakombinować .

E tam

ide se kawę zrobić

 

 

16 listopada 2009 , Skomentuj

Jak się okazało , nawet sama sobie nie mogę dać gwarancji ,że dotrzymam przysięgi.

Wszystko szło dobrze do wieczora.

Jak juz radośnie podliczyłam ,że wchłonełam tylko 1370 kalorii i pomyśłałam ,że po obejrzeniu domu nad rozlewiskiem padnę dzielnie do wyrka , bo spacer po lesie swoje zrobił , to następną rzecz , którą świadomie postrzegłam to ja z koncówką kanapki w ręku.

I była to 2 kromka .

No nie ma co kompulsywność to straszna rzecz.

Jedynym pocieszeniem , jeśli mozna tu mówić o czymś takim , jest to ,że pracowić podliczyłam zeżarte kalorie i wysło mi , że 290 , więc to razem daje niecałe 1700 kal.

Ale to i tak był pikuś w porównaniu z kromką chleba o 2,30 w nocy.

Wstałam i po omacku doczołgałam sie do kuchni tam wypiłam szklanke wody , a potem ręce niezależnie od wszystkiego zrobiły kromkę i wsadzały do paszczy .

A moje zaspane , rozsądne ego patrzyło na to zniesmaczone i nie reagowało.

Przemknęło mi coś przez głowę, na kształt usprawiedliwienia, że przecież przyznam się rano do wszystkich grzechów , więc o co chodzi.

Ale to jakaś paranoja jest, taka dyskusja samej z sobą.

co takiego mam w środku zepsute , że nie mogę samam sobie wierzyć.

Bo jak wczoraj robiłam te kanapki , to jakby ktos obcy to robił za mnie.

Zupełnie nieznajomy, i niekoniecznie życzliwy.

Ja wiem . Na świecie nie ma w zasadzie gwarancji na nic , jest tylko możliwość. Ale do jasnej cholery , chcę  żeby to było 100%  a nie 50.

Co prawda ta sama możliwość daje mi szansę.

Dzisiaj mogę znowu zacząć od nowa i spróbować nie dać sie wieczorem opętać.

Przetrzymać.

Wczoraj miałam taki przebłysk nadziei. Jak już zeżarłam te 2 kromki to zaczęłam się zastanawiać co zrobic ,żeby się zając czyms i nie pozwoliś sobie na kolejne,

I zabrałam sie za szycie.

MAm ręcznie do obszycie kupe zaległości , więc siedziełam , zerkałam na telewizor i szyłam.

I dopiero w nocy , przez sen nie dałam rady.

ale może nasze babki miały racje.

Babcia mi zawsze mowiła ,że trzeba czymś zająć ręce to sie głupot nie robi .

I może to mi pomoże. Póki co ide naszykować sobie stosik kolejnych robótek na wieczór.

 

 

 

 

15 listopada 2009 , Komentarze (1)

wygrałam malutką przepychankę przy obiedzie.

Ukroiłam Skarbowi chleb , była tam też piętka.

Taka jaką uwielbiam....................no własnie musze sie oduczyć roztkliwiać nad każdym kęsem............

Została, jak odnosiłam talerze do kuchni

to juz w głowie układałam ---jakieś 10 gram piętka , do tego masełko , troszeczkę  posolić i przeżuć połknąć . Pyszota.

No i nie dałam się.

Tak jakby 2 osoby dyskutowały.  Ta druga powiedziała ................nie. Poczekaj 10 min . jak będziesz jeszcze głodna to można tą piętke zjeść.

Nie jestem głodna.

więc nie zjadłam piętki. I może to żadne osiądnięcie , ale jestem zadowolona , bo widze ,że daję radę.

I zrobie tak jak mi Sezamek radził.

Jak mnie dopadnie , to siądę , pomyślę , pogadam z sobą, może napisze w zeszycie lub na vitalii co mnie dopadło i powinnam dać radę.

I nawet jeśli już teraz błąka mi się po głowie problem moich spadków cukru, ( tak w ramach usprawiedliwień ataków obżarstwa) to przecież sama sprawdziłam na sobie , że jak trzymałam dietę i nie prowokowałam organizmu żadnymi sesjami lodówkowymi , to nie małam ataków "trzęsawy"

Jest ok.