Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wszystkie moje fajne rzeczy w szafie są za małe. Mam już dosyć chodzenia w spodniach dresowych i koszulkach bawełnianych. Marzę aby założyć moją piękna małą czarna rozm. 36/38

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12675
Komentarzy: 76
Założony: 19 października 2009
Ostatni wpis: 5 września 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
strawberries

kobieta, 44 lat, Zabrze

163 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lipca 2012 , Skomentuj

Zabawne jest to, jak człowiek może sam siebie okłamywać od wielu, wielu dni i nie ma przy tym "kaca moralnego". Oburzenie nasze wzrasta do granic absurdu, gdy przyłapiemy kogoś na kłamstwie, na nie dotrzymaniu danego nam słowa. Czujemy się oszukane, całe nasze wewnętrzne ja krzyczy dlaczego, ktoś był tak perfidny, taki nieludzki, zakłamany. Zadajemy sobie pytanie, dlaczego właśnie nas to spotkało. Wymagamy od innych, aby byli słowni, szczerzy, aby można było na nich polegać.  Nie jedna z Nas stara się być godna zaufania szefową, pracownicą, matką, żoną, dziewczyną, córką (tyle mamy ról do spełnienia, że można wiele tu jeszcze napisać). Jestem osobą dotrzymującą słowa, dbającą o to, aby w pracy było wszystko na tip top, w domu podział obowiązków w miarę po równo (każde z nas ze swoich wywiązuję się na przyzwoitym poziomie), dla przyjaciół jestem w stanie nie spać tydzień (a ja uwielbiam spać)- zawsze pomogę w potrzebie. I zastanawia mnie jedno - dlaczego ja, ta która ma takie dobre zdanie o sobie, ta która zawsze dotrzymuje słowa, ta która wywiązuje się ze swoim obowiązków służbowych i domowych, nie potrafię dotrzymać słowa danego samej sobie. Gdy przeczytałam swój wpis z stycznia 2012 roku ogarnął  mnie pusty śmiech, bo gdyby ktoś mi naobiecywał tyle rzeczy co ja sobie wtedy i nie dotrzymał słowa ojjjjjjjjjjj wszedłby ze mną na wojenną ścieżkę. A ja głupia się sama usprawiedliwiam, że ta paczka delicji to wcale nie tak dużo, bo i tak wieczorem pójdę pobiegać, ale przecież potem padał deszcz i to nie jest moja wina, że nie było warunków do biegania itd, itd, itd od 6 miesięcy. Tym oto sposobem z 58 kg mam wspaniałe 62 kg, więc w tym tempie za rok będę ważyła 70 kg. Tylko tak dalej. MASAKRA !!! Trzymajcie kciuki, abym nauczyła się dotrzymywać słowa samej sobie. Wam też tego życzę i wytrwałości.

15 stycznia 2012 , Komentarze (1)

Koniec = Początek

Koniec ściemniania, że od poniedziałku wezmę się za siebie, a dzisiaj po raz ostatni zapodam sobie marcepan do kawy, no bo przecież od poniedziałku biorę się ostro do roboty. I tak tym sposobem, w ciągu miesiąca przybrałam na wadze 3 kg. Z 59 kg urosłam już do 62 kg. Ledwo zapinam spodnie  w pracy. Mam wrażenie, że jak gwałtownie usiądę, to mi spodnie pękną na tyłku.
Tak więc nie od poniedziałku, ale od dzisiaj wzięłam się za siebie. Zjadłam śniadanie wg Diety Smacznie Dopasowanej, a po południu na sanki z dziećmi.
W poniedziałek basen, wtorek orbitrek, środa basen, czwartek i piątek orbitrek. Sobota odpoczynek, a w niedzielę wielkie prasowanie. I mam nadzieję, że będzie dużo śniegu, to dzieciaki codziennie wyciągną mnie na sanki.
Jestem pełna optymizmu.
Mój cel 56 kg.
Trzymajcie kciuki !!!

26 czerwca 2011 , Skomentuj

Cześć Dziewczyny !!!

Chciałam się przywitać z Wami po baardzo dużej przerwie, bo nie było mnie tu aż pół roku.
Podglądałam Was jednak i Waszą walkę o wspólny cel.
Gratuluję sukcesów.
Z powodu porażek nie załamujcie się. I takie muszą być, aby sukces mógł lepiej smakować.
Za dwa tygodnie wracam z wygnania - wyjazdu służbowego, który ciągnie się od stycznia a zakończy w lipcu.
Skończy się wreszcie stołówkowe jedzenie i będę mogła znowu zawalczyć o siebie. Chociaż przez te 6 miesięcy toczyła się prawie krwawa walka,o to, aby przy tym czymś dziwnym, co czasem tylko jedzenie przypominało z nazwy nie przytyć za dużo.
 Ale udało się jakoś utrzymać 5 z przodu- tak więc postanowienie noworoczne jest ciągle realizowane.
Teraz jest mnie 59,8 kg.
Ciągle chcę jeszcze zrzucić te 4 kg.
Trzymajcie za mnie kciuki. Wracam do gry.

15 grudnia 2010 , Skomentuj

No to się wkręciłam na nowo w ćwiczenia.
W sobotę na oficjalnym ważeniu waga ma pokazać 60 kg. Z tym to chyba nie będzie większego problemu, bo się bardzo pilnowałam i oprócz soboty (ukradłam mężowi dwa kawałki pizzy- no i sprawdziło się powiedzenie "kradzione nie tuczy" - odchorowałam je bólem żołądka i zgagą)
jadłam zgodnie z dietą.
Obawiam się ważenia na następną sobotę. Waga ma wtedy pokazać 59 kg wg planu dietetyczki, ale no to będzie sobota świąteczna (25 grudzień) i może z tym być wieeeeeeeelki problem.
Dlatego też wymyśliłam sobie, że do samej wigilii codziennie będę jeździła 45-60 min na orbitreku + codzienne spacery do pracy (6km), aby zrobić zapas spalonych kalorii na poczet świątecznego biesiadowania. Te spacery są wymuszone ze względu na strajk jaki urządziło moje auto. Chyba zaczynam kochać moje auto- ono wie co dla mnie dobre.
Póki co plan jest wypełniany w 100%. Wczoraj "jeździłam" na orbitku 50 min- co dało 366 spalonych kcal i dystans 18 km.
Dzisiaj zaliczyłam juz spacer do pracy przez zaspy no i czeka mnie jeszcze powrót do domu. A wieczorem orbitrek.
Trzymajcie kciuki za 25 grudnia.
Pozdrawiam ciepło

14 grudnia 2010 , Komentarze (2)

Dzisiaj to już nawet nie robiłam podejścia do samochodu z powodu mrozu jaki był w nocy. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu auta odśnieżać a później i tak iść na piechotę z powodu nie dających się zamknąć drzwi. Tak więc nastawiona bojowo i odpowiednio ubrana z samego rana zapakowałam chłopaków na sanki i wio do przedszkola i żłobka, a potem do pracy.Zauważyłam, że jeżeli człowiek się przygotuje psychicznie do takiej wycieczki od razu lżej mu się idzie i poranny spacer sprawia wręcz euforyczna radość. no i zawsze jest to inna forma ruchu, która pozwala spalać kcal i pozbywać się niechcianego tłuszczyku.
Dziewczyny czy znacie jakieś ćwiczenia, które byłyby odpowiedni na spalanie tkanki tłuszczowej w okolicach łopatek, dokładniej pisząc poniżej łopatek - tak jak się zapina biustonosz. To jest mój newralgiczny punkt, jeżeli chodzi o odchudzanie. Pięknie zawsze schodzi z nóg, brzuch tez się ruszył ale boczki na plecach w kieruknu właśnie łopatek są chyba nie do ruszenia. Proszę o jakąkolwiek radę, jak się tego pozbyć. Będę wdzięczna ogromnie.
Pozdrawiam serdecznie i buziole.

13 grudnia 2010 , Skomentuj

Po sobotnim oficjalnym ważeniu, ogłaszam z ogromną radością i niesamowita satysfakcją, że jest mnie mniej o 1kg.
Bardzo, bardzo, bardzo mocno się cieszę.

Mam malutkie świąteczne życzenie i nadzieję graniczącą z pewnością, która gdzieś tam sobie nieśmiało zaczyna kiełkować, że osiągnięcie mojego celu i zobaczenia w Nowy Rok 5 z przodu jest realne i jak najbardziej osiągalne.
Ogarnia mnie powoli euforia, że naprawdę tym razem się uda.
Trzymajcie za mnie bardzo mocno kciuki.
Tak tęsknie za ta 5, że szok.
Ostatni raz widziałam ją w 2004 roku. Było to bardzo, bardzo dawno temu.
Stęskniłam się za nią tak bardzo, że jeżeli już się z nią spotkam, to obiecuję, że już jej nie opuszczę. Nigdy, nigdy, nigdy.

Czytam Wasze pamiętniki i namiętnie Wam kibicuję. Dziewczyny damy radę. Zobaczycie, każda z Nas osiągnie swój cel.

Pozdrawiam serdecznie w ten zimowy dzień.
A zapomniałam Wam powiedzieć. Zamarzły mi drzwi z auta i jak je już otwarłam, to nie można ich było zamknąć. Auto stoi otwarte na strzeżonym parkingu, a ja na piechotkę do pracy przez zaspy pomknęłam ciągnąc sanki
z 15 kg synusiem. Fitness na + dzisiaj zaliczony.

Pozdrawiam

10 grudnia 2010 , Komentarze (2)

Moje Kochane !!!
Codziennie sumiennie czytam Wasze pamiętniki. Dostarczają mi dużo radości i siły do walki z kg. Czytam, czytam, komentuję. Niestety, ale jakoś do pisania w tym tygodniu zapału nie mamJakaś taka oklapnięta i przymulona jestem.


Gardło od wczoraj nie boli w ogóle, więc domowymi sposobami przegoniłam zbliżającą się anginę. Na czosnek to już patrzeć nie umiem. No ale plusem jest to, że nie musiałam brać antybiotyku. Cały czas chodziłam do pracy, a chłopaki z serwisu parzyli dobrą herbatkę.

Do 29 grudnia pracuję jeszcze w starej Firmie, od 30 grudnia już w nowej. Smutno mi się robi na samą myśl. Będę tęskniła za wszystkimi, bo fajny zespól z nas był (no jeszcze jest). No na pewno będę ryczała jak bóbr.
OOOO i już mi się oczy wilgotne robią.

Dzisiaj jestem umówiona z dziewczynami na basen.
Uwielbiam pływać. Przez 2 tygodnie nie byłam na basenie i tęsknie już bardzo za pływaniem. Wiem, że może nie jest to rozsądne, zaraz po wyjściu z paszczy choroby jechać na basen, ale muszę coś zrobić co sprawia mi ogromną radość bo inaczej zwariuję. No i stęskniłam się za dziewczynami.
Każda z nas jest tak bardzo zabiegana, zapracowana i każda stara się dbać o kondycje, własne ciało i zdrowie psychiczne, że umawiamy się zawsze 1-2 razy w tygodniu na basen (bez mężów i dzieci) i mamy czas tylko dla siebie. Najpierw pływamy, a potem sauna i jacuzzi no i babskie pogaduchy.
Uwielbiam to.

Dzięki Kochane za wszystkie komentarze. One naprawdę dają niesamowitego kopa w chwilach zwątpienia. A sporo ich jest.
Dzięki , dzięki raz jeszcze.

A jutro oficjalne ważenie. Trzymajcie kciuki.

6 grudnia 2010 , Komentarze (5)

A ja ciągle walczę.
Tym razem do walki ze zbędnym tłuszczykiem wylewającym się to tu to tam, doszła jeszcze walka ze zbliżającą się nieuchronnie anginą.
Walczę, walczę. Raz jest gorzej, raz jest lepiej.
Zobaczymy kto wygra.
W każdym bądź razie, mój mąż jest bardzo zadowolony, gdyż z powodu niewyobrażalnego bólu gardła, ilość wypowiadanych słów przeze mnie zmalała o jakieś 95 %.
A jeżeli już coś mówię, to wyskrzeczanym szeptem, który bawi męża do łez, a mnie doprowadza do szału.
Plusem tego wszystkiego jest to, że nie mam żadnych zachciewajek jak to bywa przy @.
Pozdrawiam gorąco i serdecznie w ten Mikołajkowy Dzień.
Życzę Wam mnóstwa prezentów i ogromnej ilości siły i samozaparcia w walce z tłuszczykiem i kg.
Buziaki.

2 grudnia 2010 , Komentarze (1)

ALE JESTEM SZCZĘŚLIWA !!!
CHOLERNIE, OBRZYDLIWIE I NIEWYOBRAŻALNIE SZCZĘŚLIWA !!!

Właśnie dowiedziałam się, że w obecnej firmie pracuję tylko do 29 grudnia 2010 r. Właśnie złożyłam wypowiedzenie.
A od 30 grudnia 20010 r. rozpoczynam najbardziej wyczekiwany, upragniony etap moim życiu zawodowym.
Chyba się dzisiaj upiję ze szczęścia.
Na pewno się upiję.
I mało ważne jest to, że waga ani drgnie o gram. A w sobotę ważenie.

1 grudnia 2010 , Komentarze (4)

Cyba dopada mnie chandra.

Wpadłam w jakiś dziwny stan odrętwienia.
Nie ma pojęcia skąd się to wzięło.
Ja zawsze tak pozytywnie nakręcona oklaplam.
Dosłownie.
Nic mi się nie chce, zimno mi, spać mi się chce.
Nawet spadek wagi mnie w ogóle nie uszczęśliwia. Więcej radości mam z powodu waszego spadku wagi, niż z własnego.
Dopadły mnie myśli czy warto? Czy nie lepiej zjeść przepysznego pączka z bitą śmietaną, a na dokładkę serniczek drożdżowy?

Marze o gorącej kąpieli, ciepłej kołderce, kubku gorącego kakao.

W ogóle jest mi dzisiaj strasznie zimno. Nogi trzymam na kaloryferze w pracy.

Mam nadzieję, że energia wróci jak najszybciej.
Jak ja nie lubię być tak beznadziejnie zniechęcona do czegokolwiek.