Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91849
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

...rozregulowałam..... Wiecznie chodzę głodna! to znaczy zawsze jestem głodna ale przez ostatnie 3 dni jakoś sobie nie mogę poradzić z tym moim wilczym apetytem. Wczoraj to już przesadziłam na maxa. O godzinie 20.20 pożarłam miskę zupy pomidorowej(ale była dobra), o po 22.00 już spałam. :(
Dziś powtórka z rozrywki. Jedyna różnica to zamiana zupy na owoce. Ale tu też przesadziłam. W ramach kolacji pochłonęłam 3 pomarańcze(jeden średni, 2 małe) i pół jabłka.  Alternatywą były naleśniki ze szpinakiem. Z dwojga złego... owoce lepsze. Ale nie w takiej ilości :(
Plan bieganiowy wykonałam. Mam tylko mały problem z obliczeniem dystansu(dziś biegaliśmy po lesie i tempem raczej ślimaczym bo z moją koleżanką.) Czas 55 minut i myślę że około 8,5 km.
kolejny bieg jutro :)
Dobrej nocki

28 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

..zjadałam dziś 2 pierniczki. Ściślej mówiąc dwie maleńkie katarzynki. To był impuls. Po prostu wyjęłam je z magicznej szuflady(tak nazywamy naszą szufladę w której przechowujemy słodycze) i zjadłam je. Nie miałam jakiegoś ciśnienia, ochoty przeokropnej, chęci niesamowitej. A jednak. Podeszłam, wyjęłam, zjadałam do kawy. Dlaczego? Trudno zgadnąć. Ostatni raz jadłam coś słodkiego 2 tyg. temu. Dodam że nie jestem ani szczęśliwa, ani nieszczęśliwa z tego powodu. Po prostu stało się.  To dowodzi ze kobieta nieprzewidywalna jest :) i dobrze. Przynajmniej życie mam ciekawsze :)

Poszalałam dziś w kuchni :) Zrobiłam naleśniki ze szpinakiem, naleśniki z farszem chińskim, i zupę pomidorową. Lubię gotować. Relaksuje mnie to. Jeść oczywiście też lubię. 

Ok, teraz najważniejsze. Bieganie. Dziś to 8,7km w 52 minutki . Dziś było o niebo lepiej niż wczoraj. chociaż nie rewelacyjnie. Oczywiście po biegu obowiązkowo 10 minut rozciągania. 
Przyznam że czasem, czytając inne pamiętniki mam wyrzuty sumienia że robię za mało. Że powinnam bardziej się starać. Ale.... po chwili dochodzę do wniosku że w końcu robię to co lubię(no może lubię to za duże słowo- robię to co daje mi satysfakcję) Po bieganiu jestem: zmęczona, spełniona i dowartościowana. bo znowu mi się udało. Bo się nie poddałam.  
To cieszy!!!!

27 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

...okazało się możliwe!!!!! Przebiegałam dziś 8 km w 50 min mimo że biegło mi się koszmarnie i po pierwszych 300 metrach chciałam się zatrzymać i wrócić do domu.
Jednak dałam radę. Jestem z siebie dumna. Niezmiernie! I dziękuję mężowi za wsparcie bo gdyby nie on, poddałabym się dziś. A tak jestem : zadowolona, szczęśliwa, zmotywowana, itd.
dodatkowo coś mnie dziś podkusiło i wyciągnęłam centymetr. I co? Po 3 mc walki(biegania, diety i wyrzeczeń) ubyło mi 1 cm w biodrach!!!!! Nareszcie!!!!!Coś się ruszyło!!!!
Nic tak nie cieszy jak malutki spadek!!!!!

25 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

...biegaczką! Po ilu miesiącach biegania można powiedzieć o sobie "biegaczka"?
Dziś pokonałam 9,3  w 58 min.  Byłam zmęczona, ale nie padnięta. Czyży kondycja zaczęła mi się wyrabiać? Na dodatek przyznam szczerze że biegało się fajnie. Niestety nie zawsze tak jest. Dziś było i trzeba się z tego cieszyć. Uśmiecham się więc :)

Co do żywienia to dalej trwam w mojej autorskiej diecie. Nie jem chleba, makaronu, ziemniaków. Zastąpiłam je kaszami(gryczana, jaglana i pęczak. Ten ostatni już kupiłam ale jeszcze nie odważyłam się ugotować, wszystko przede mną ) Słodycze też odstawiłam. Chipsów, krakersów, paluszków i innych słonych przegryzek nie tknęłam od 14.02. Zaraz minie 2 mc. Sukces jak na mnie niebywały.
Wymiary rosną, waga też :( Trudno. Przeczekam. Kiedyś spadną. Nie odpuszczę! Nie zamierzam! Nie poddam się!      

24 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

...musiałam w końcu uaktualnić swoje wymiary. Niestety. Do tej pory się wstrzymywałam, licząc po cichu że dojdę do poprzedniej wagi.
Nie doszłam. Trudno. Trzeba zaakceptować fakty i pogodzić się z nimi. Zmierzyłam się, zważyłam i posmutniałam. Dwa miesiące racjonalnego żywienia, spora dawka ruchu i ......
         i nic. (nic dodać, nic ująć. Mogłabym bez wyrzutów sumienia pogrążyć się w depresji. Ale to nie dla mnie. nie dam się. Walczę dalej!!!)
Wczorajszy bilans biegu- 9,2 w godzinkę.
Będzie dobrze!!!!!
Musi być!nie ma innego wyjścia.
W końcu coś musi drgnąć!
Musi!!!!!!

21 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

...52 minutki biegu i 8,5 km dodatkowo 10 minut rozciągania po biegu.
Jest dobrze. Kolejne bieganie we wtorek.
Dietkowo dziś trochę gorzej.zrobiłam pyszne pierożki z kaszy gryczanej, pieczarek i ... nie potrafię im się oprzeć
Jutro wrócę na właściwe tory. 

20 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

..dzień dziś miałam!
Bieganie zaliczone-7 km 47 min
Organizm przyzwyczaił sie chyba do nowego sposobu odżywiania i nie domaga sie słodyczy, chleba, makaronu czy nabiału.
...chyba będzie dobrze....
chyba, bo to nigdy nie wiadomo czy na pewno :) 

19 kwietnia 2013 , Skomentuj

...że jak mnie tu nie było to nic nie robiłam :)
Fakt odpuściłam bieganie, bo mnie zniechęciło. Ale tylko dlatego żeby teraz do niego powrócić :)
Bo z bieganiem tak już jest. Jak ktoś raz zacznie to się uzależnia :)
Tak więc wracam. Mam za sobą środowy bieg-5,2 km w 40 min
Dziś będzie kolejny. Zobaczymy ile....

Dojrzałam tez do decyzji o diecie. Nie daje się zwariować i nie lamentuje jak zjem coś "zakazanego" Po prostu słucham własnego organizmu. Jem to na co mam ochotę. Głownie kasze. mięso czasem. Warzywa codziennie. I najważniejsze zrezygnowałam z  chleba i makaronu.  Przeżyłam już 2 tygodnie bez kanapek w pracy. Zastępuje je sałatkami. Można się przyzwyczaić. (cichaczem dodam że bułki mi się śnią po nocach)
 a teraz uciekam nadrobić zaległości na Vitalii :)

29 marca 2013 , Komentarze (2)

... swoimi  prawami. Niestety. Mój przeciwnik zyskał przewagę- nie znalazłam wczoraj czasu na bieg i ćwiczenia. Ale nie znaczy to że wygrał bitwę. O, nie!!!!

Fakt ruchu wczoraj nie było, ale oszczędzałam się z jedzeniem. Zrezygnowałam z pieczywa. Oj, ciężko mi było, ciężko. Ale udało się. To małe zwycięstwo cieszy mnie bardzo bo uwielbiam pieczywo. Z kolacji tez musiałam zrezygnować(przestałam ją w kolejce do spowiedzi, a później było już z a późno żeby coś jeść)
No i piłam. Przyznam że z piciem mam problem. Ale, pracuję nad tym.

I nad swoją silną wolą. Nie ruszyłam pierniczków i katarzynek przywiezionych z Torunia przez męża. Poczekają do...soboty. Pachną obłędnie!!!!!( w myślach już je zjadam)

Jedna nierozstrzygnięta bitwa nie oznacza że zaniechałam walki. Od początku postu nie jem słonych przegryzek, orzeszków itd. I postanowiłam że wytrwam w tym. Jak długo się da. Udowodniłam sobie że potrafię bez tego żyć(co wcześniej wydawało mi się niemożliwe) więc nie jest mi to potrzebne do szczęścia!!!!
Jestem zdeterminowana. Nastawiona na zwycięstwo i nie dopuszczam do siebie żeby się teraz poddać. Za bardzo jestem wkurzona!

Kolejne bieganie odwlecze się chyba do wtorku...a może nie. nie wiem. nie obiecuje, nie planuję. jak wyjdzie w Święta będzie powód do radości, jak nie nie będzie rozczarowania bo i tak nie planowałam.

Życzę Wam wesołych i słonecznych Świąt!!!!

28 marca 2013 , Komentarze (3)

...został wypowiedziany! Niestety! Jestem w stanie wojny! Z własnym organizmem! chciał? To niech ma! Słuchałam go. Byłam łagodna. Robiłam mu przerwy. Dostarczałam energii....
A on co? Sabotuje! Dywersję sobie urządza!
Mam zamiar zapanować nad jego "widzimisiem"!
Nie odpuszczę! Podjęłam decyzję!
Biegam i ćwiczę dalej!Pomimo wszystko! Pomimo bólu łydek,pomimo braku efektów, pomimo że waga rośnie, pomimo zadyszki po 100 metrach, pomimo niechęci i zwątpienia! 
Jak nie bedę mogła biegać będę ćwiczyć w domu.
Tak Wojnierz jest na wojnie! I zamierza tę wojnę wygrać!