Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

ja+sadło.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15345
Komentarzy: 56
Założony: 3 stycznia 2008
Ostatni wpis: 10 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dzasstin

kobieta, 35 lat, Wrocław

177 cm, 74.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

Hej!
Chciałam się podzielić kilkoma doświadczeniami, bo... mój organizm wreszcie dał na siebie wpłynąć i uznał wreszcie inną niż 81 kilo WAGĘ BAZOWĄ, czyli tą do której zawsze wraca. Mam na myśli ten próg, który trudno przekroczyć przy odchudzaniu, a także jakąś niezwykłą magnetyzującą moc, gdy uda się chwilę ważyć mniej, a potem nie wiedzieć kiedy - znowu 81 kg. Macie tak?

Pierwsza rzecz: POLUJCIE na Cupponach, Grouponach etc. na zabiegi Liposukcji kawitacyjnej (ultradźwiękowej) ! Teraz był okres, gdy widocznie zabieg wchodził na nasz rynek i zaczynał się popularyzować. Kilka razy udało mi się kupić serię w korzystnej (szczególnie jak na TAKIE efekty) cenie. Ze 3 razy udało mi się wyhaczyć ofertę jednego zabiegu na dowolną część ciała za 79 zł, raz serię trzech za 89 zł.
Ogólnie rewelacja. Zabieg wygląda tak, że wybieramy gdzie i tam nas pani masuje jakoś pół godziny przez żel, najpierw jednym urządzonkiem, potem drugim.  Ultradźwięki rozbijają komórki tłuszczowe i one później przez około miesiąc, pod warunkiem oczywiście stosowania jakiejś rozsądnej dietki, żeby nie przybywały na ich miejsce NOWE, zostają stopniowo wydalone z organizmu.
Ja zupełnie zapomniałam nawet, że miałam kilka takich zabiegów i potem się orientuję "A skąd ja mam takie chude nogi?" "Kiedy te spodnie zaczęły na mnie wisieć???" :)
Super rusza tłuszczyk z miejsc, gdzie nasze ciało lubi mieć tłuszczyk, czytaj: cycki zmaleją, policzki się zapadną, a tyłek jaki wielki był, taki pozostał ;) Czy tam brzuch. U mnie także ramiona.

Moja nowa waga bazowa: 76kg :):)  Najmniej było 74, ale po świętach i przez święta trochę się nadbudowało tu i ówdzie, ale ciągle oscyluje wokół 76 :)))

Druga rzecz: z mojego doświadczenia z dietami... DOBRZE SIĘ CZASEM OBEŻREĆ. Wiadomo z umiarem, jednak jesteśmy na diecie. Ale dobrze organizmowi dostarczyć raz w tygodniu trochę więcej kalorii + coś co podkręci nasz metabolizm (herbatka, przyprawy, ruch). Zasada jest jedna. Traktujemy to jako normalną część strategii i robimy to jednak z pełną kontrolą :), a następnego dnia wracamy do stosowanej diety mniej kalorycznej. Nie wiem czy to tak działa, ale to tak jakby sprawić, że układ trawienny nie wie, czego się po nas spodziewać i jest przygotowany na atak, rozkręcony jeszcze ze 2-3 dni - szybciej spala :) A gdy już myśli, że może wolniej... Znowu bum :) W efekcie, myślę, że ogólnie metabolizm rośnie.

Trzecia rzecz: Jak już się obeżremy lub chcemy rano zdrową kupkę i ogólnie pomóc trochę naszemu organizmowi ŁYKAM CZOSNEK jak tabletki. Źle się czuję po czosnku, gdy nim zionę, czyli gdy go gryzę i oddycham podczas jedzenia. Więc go nie jem w potrawach. Połknięty bez rozgryzania śmierdzi minimalnie, może nawet wcale.
Także ząbek kroję, gdy wąski w przekroju - na plasterki, kładę jak najdalej w gardle i popijam dużą ilością wody. Gdy grubszy, kroję w kostkę, ale wtedy wydziela ten śmierdzący sok czosnkowy, więc go płukam na sitku, żeby się tego nie najeść i nie czuć smaku. Następnie, póki nie puści nowego soku zalewam wodą i piję tak, by jak najbardziej otworzyć przełyk i to łyknąć haustem razem z wodą (najfajniej wchodzi, ale czasem za szybko woda nabiera posmaku).
Następnego dnia możemy mieć czosnkowe bąki i czosnkową kupkę ;), ale cały układ wydalniczy i trawienny super się oczyszcza i nie ma problemu z wypróżnieniem. :)


Jeśli ktokolwiek to przeczytał, mam nadzieję, że dodam mu otuchy, bo ja jestem bardzo zadowolona od kiedy wprowadziłam te nowości. Dla mojego organizmu przyzwyczajonego do diet i pewnej rutyny odchudzaniowej to był fajny kopniak. :)
Ściskam ciepło!:)

28 lutego 2011 , Komentarze (2)

Nie wiem, czy siłą woli, bo raczej kiepsko mi szło trzymanie się diety jakiejkolwiek. Ale ale zleciałam do 82 kg. Prawie moja baza. Także jak będzie 81 zaczynam dietę a'la vitalia, może nawet kupię, bo ten program z ważeniem i w ogóle był mega motywujący! :D

Na razie pracuję nad samooceną, bo została zachwiana :/ Pewien ktoś mnie OLAŁ.

15 lutego 2011 , Skomentuj

Śniadanie:
Kaloryczność: 430 kcal, Białko: 19,67 g, Tłuszcz: 9,62 g, Cholesterol: 16,88 mg,
Węglowodany: 67,76 g, Sód: 193,20 mg, Błonnik: 6,42 g

Mandarynki 120 g (1,5 średniej)

Herbata bez cukru 1 szkl. (225 ml)

Płatki owsiane na mleku

Mleko spożywcze 1.5 % tłuszczu 335 g (1,5szkl.)

Płatki owsiane 60 g (6 płaskich łyżek)


Krok po kroku:

1. Płatki owsiane zalać gorącym lub zimnym
mlekiem.
2. Spożywać na zimno lub na gorąco.


Obiad:
Kaloryczność: 610 kcal, Białko: 32,21 g, Tłuszcz: 18,82 g, Cholesterol: 0,00 mg,
Węglowodany: 88,87 g, Sód: 257,52 mg, Błonnik: 11,59 g

Sałatka z ananasem i fasolą 400 g
Zarodki pszenne 75 g
Sałatka z ananasem i fasolą

Składniki:
PROVITUS - Ogórki konserwowe chilli 190 g (3,8
małego)
DAUCY - Fasola czerwona puszka 100 g
WINIARY - Majonez sałatkowy 15 g (1,5 płaskiej
łyżki)
Ananas plastry w syropie 80 g (2,5 plastra)
Przyprawy:
Sól biała 2 g (2,5 szczypty)
Pieprz czarny, zmielony

Krok po kroku:
1. Ananasa, jeżeli jest w plasterkach, to pokroić
na średniej wielkości kawałeczki.
2. Ogórki pokroić w kostkę.
3. Fasolę odcedzić, wymieszać z ananasem i
ogórkiem.
4. Dodać majonez.
5. Przyprawić.

Przekąska:
Kaloryczność: 155 kcal, Białko: 10,03 g, Tłuszcz: 6,42 g, Cholesterol: 11,25 mg,
Węglowodany: 14,87 g, Sód: 128,00 mg, Błonnik: 9,64 g

Otręby granulowane z jabłkami - np. SANTE 20 g (4 płaskie łyżki)
Mleko spożywcze 1.5 % tłuszczu 225 g (1 szkl.)
Herbata bez cukru 1 szkl. (225 ml)

Kolacja:
Kaloryczność: 440 kcal, Białko: 26,70 g, Tłuszcz: 1,96 g, Cholesterol: 2,04 mg,
Węglowodany: 80,17 g, Sód: 356,43 mg, Błonnik: 3,93 g

Kanapka z twarogiem i dżemem 200 g
Herbata bez cukru 1 szkl. (225 ml)
Winogrona 145 g
Kanapka z twarogiem i dżemem

Składniki:
Bułki pszenne zwykłe 70 g (1,5 małej szt.)
Ser twarogowy chudy 100 g
Dżem truskawkowy niskosłodzony 25 g (1,5 płaskiej
łyżki)


13 lutego 2011 , Skomentuj

Jadłam tylko to, co mi dali i dużo jeździłam na desce:). Nabrałam mięśni, chyba waga poszła w górę przez to, ale wizualnie tłuszczu mniej. Także teraz zaczynam z moim dietowym archiwum.

Jutro śniadanko:
Kaloryczność: 430 kcal, Białko: 19,67 g, Tłuszcz: 9,62 g, Cholesterol: 16,88 mg,
Węglowodany: 67,76 g, Sód: 193,20 mg, Błonnik: 6,42 g

Płatki owsiane na mleku 395 g
Mandarynki 120 g (1½ średniej)
Herbata bez cukru 1 szkl. (225 ml)

Płatki owsiane na mleku
Czas wykonania: 10 min., Trudność: łatwe, Koszt:
normalne
Składniki:
Mleko spożywcze 1.5 % tłuszczu 335 g (1½ szkl.)
Płatki owsiane 60 g (6 płaskich łyżek)



Na obiad warzywka z patelni, a na kolacje zobaczymy :)

20 kwietnia 2010 , Komentarze (4)

To najcudowniejsze stworzonko na globie. I zdaję sobie sprawę, że taka miłość do psa może wzbudzać kpinę, ale co ja poradzę, że ten pies rozbraja mnie od 11 lat z każdym dniem coraz bardziej :). Nie da się przejść koło niego obojętnie, jak sobie śpi spokojnie, po prostu MUSISZ mu dać buziaka, albo pogłaskać. I to nie tylko ja cierpię na tę przypadłość! :)

Ideał normalnie no.

Oto Bronek. :)

Każde łóżko w moim domu to Bronka łóżko i nie ma, że nie.

Wszyscy przy świątecznym stole, a paparazzi przyłapali Bronka na wkuwaniu - jak widać, zasnął nad książką.


:))))))))))))))))

19 kwietnia 2010 , Skomentuj

Znowu wszystko wraca do normy i codziennie widzę ciut niższą wagę... Nie wiem skąd był ten zastój.

29 marca 2010 , Komentarze (2)

Już się tak przyzwyczaiłam do tego chudnięcia, że kolejne utracone kilogramy nie robią na mnie wrażenia... :)

To oczywiście super, że chudnę, ale czekam tylko na dzień, w którym waga pokaże wynik z siódemeczką z przodu , bo taaaaakiej waaagi to ja nie widziałam, odkąd urosłam tyle ile urosłam, odkąd urosły mi cycki, odkąd w ogóle stawałam na wadze, czyli (masło maślane) odkąd zaczęło mnie to w ogóle interesować. 

Chociaż nieee! 78 czasem się pojawiało, ale dobrze nie pamiętam, bo byłam wtedy wymęczona do granic możliwości na dwudziestym którymś dniu moich anorektycznych bestialskich głodówek :/ :) to się nie liczy....

Aaa, i jak wreszcie będzie waga 80 albo 79, zobaczę czy mnie będzie korciło, czy nie, to dodam zdjęcie, żeby sobie porównać z tym co jest teraz. Dzisiaj sobie uświadomiłam, że już od dłuższego czasu nie widzę AŻ TAKIEGO tłuściocha w lustrze łazienki... :)

Jak mnie nie będzie aż tak korcić, to poczekam aż będzie różnica równo 10 kg - czyli przy 77 (łał to będzie nawet przebicie mojego najlepszego wyniku chudnięcia w życiu) ;). Ale wolę nie wybiegać, aż tak daleko w przyszłość... 


25 marca 2010 , Komentarze (1)

Nie wiem czy od Gospacho, czy od Spaghetti z przepisu Vitalii. A może (i najprawdopodobniej!) to od tego okropnego czosnku! :/ Od początku diety z Vitalią myślę sobie: nie, raz w życiu nic nie będę zmieniać, kombinować po swojemu, tylko ślepo wierzyć specjalistom. I tak jadłam wszystko w takich ilościach, jakie tu napisali, w takim składzie, jaki tu napisali... Nawet jak mnie wykręcało pt. "dobre, Ciociu", to się przekonywałam, że na pewno owo danie dostarczy mi niezbędnych wartości odżywczych, bez których proces chudnięcia by się zaburzył.

No i okej, do tej pory świetnie na tym wychodziłam. I zapomniałam co to jest "ochota na słodycze", w ogóle ochota na cokolwiek spoza diety. Zapomniałam, co to głód i marzenie o czymś, czego zjeść nie wolno.

Zawsze źle trawiłam wszystko, co inne niż płatki i mleko, albo kanapka z serkiem, zawsze źle się czułam po cebuli i czosnku. I widocznie 2 ząbki na jeden obiad to było za dużo. Dopóki żołądek trawił makaron było okej, czosnek tylko w oddechu mi przeszkadzał. Ale jak zaczęło się trawienie czosnku... MAKABRA!!!

Normalnie nie mogę się otrząsnąć i przypominać wczorajszego obiadu. Myślałam, że zwymiotuję palce od stóp :(((( Bleh. Położyłam się spać po dwugodzinnej zawstydzającej sesji nad kiblem (oczywiście wydawało mi się, że wszyscy w pionie podsłuchują, jak rzygam) ;), więc ani przekąski, ani kolacji NIET.

I dzisiaj przez to mam kompletnie rozbity cykl odżywiania. Bo śniadanie mnie nie nasyciło, więc dojadłam jabłkiem. Po jabłku bolał mnie brzuch. Pewnie jakieś resztki po wczorajszym podrażnieniu żołądka. Jeszcze przekąskę zjadłam przed obiadem, tzn. zamieniłam miejscami dania. Obiad właściwie połączyłam z kolacją, bo mi nie starczyłoby czasu. I znowu mi niedobrze :(:(:(:(

Nigdy więcej czosnku ;(

Czarno widzę jutrzejsze ważenie.

20 marca 2010 , Skomentuj

Aaaale było super. Wreszcie się nie męczyłam na orczyku ani na podchodzeniu. Tylko na wyciągu krzesełkowym na sam szczyt :) Wygoda ;) ale przynajmniej wszystkie siły spożytkowałam na skręty i obroty, a nie na zasuwanie pod górę.

Jestem hiper zmęczona, mięśnie drżą, ale to takie przyjemne. Endorfiny powysiłkowe chyba działają:) I myślałam, że w sumie to mogę chyba po takim mega spalaniu sobie pozwolić na jakieś nadprogramowe jabłko, czy coś. Ale gdzie tam. Nawet nie miałam ochoty na nie. Czyli przepisowo dietka plus milion kalorii spalonych :):):)

A spodnie na ostatnim wyjeździe (w zeszłym miesiącu?) miałam obcisłe na tyłku (co mnie lekko niepokoiło), a dzisiaj normalnie zwisy, luz w kroku, te sprawy ;D

Wczoraj nakombinowałam, żeby sobie zbilansować mniej więcej jakiś "obiad na wynos" na ten stok. Kurczę, powinny być na Vitalii jakieś propozycje, jeśli się je obiad poza domem, jakieś kanapki, owoce, a nie zupy, kasze gryczane etc. które nie wiadomo w czym zamknąć, żeby się nie wylało. - Dzisiaj mnie zawiodło pudełeczko "próżniowe", w którym sobie wzięłam twarożek.. :/